Home Film To się rozchodzi czyli o niezniszczalności bohaterów

To się rozchodzi czyli o niezniszczalności bohaterów

autor Zwierz
To się rozchodzi czyli o niezniszczalności bohaterów

Bohater seri­alu „Cytadela” właśnie wykradł z tajnego lab­o­ra­to­ri­um tajny, morder­czy wirus. Ter­az ucieka przed strażnika­mi wro­giej złej kor­po­racji. Gonią go, strze­la­ją, a on dziel­nie skacze, jeździ na nar­tach i… obry­wa. Jak bard­zo? Poła­mane żebra, krwotok wewnętrzny, wstrząśnie­nie mózgu. Niemal do samego koń­ca odmaw­ia jed­nak pomo­cy „roz­chodzę to” mówi pewnie i strzela dalej, aż zosta­je zmus­zony przyjąć pomoc koleżan­ki z agencji. Dwa tygod­nie później jest zdrow­iut­ki. I choć nie powin­no mnie to dzi­wić, zada­je sobie uciążli­we pytanie — jakie są staw­ki w świecie, gdzie wszyscy są niezniszczalni.

 

Bohater grany przez Richar­da Mad­de­na super bohaterem nie jest. Ale równie dobrze mógł­by być. Podob­nie jak strze­la­ją­cy do niego strażni­cy mogli­by spoko­jnie znaleźć posad­kę wśród sztur­mow­ców imperi­um. Oczy­wiś­cie, zda­je sobie sprawę, że w tym przy­pad­ku niezniszczal­ność bohat­era wyni­ka z przyjętej kon­wencji. Równie niezniszczal­ny stał się ostat­ni­mi cza­sy Bond (choć trze­ba przyz­nać, że w ostat­nich cza­sach pojaw­iał się przy­na­jm­niej wątek reha­bil­i­tacji). Nie żeby wcześniej Bon­da się dało zniszczyć, ale też — mniej próbowano i mniej go po drodze tor­tur­owano. Tym­cza­sem w ostat­nich lat­ach bohaterowie prze­chodzą istne katusze by pod koniec sek­wencji stwierdz­ić, że moż­na to roz­chodz­ić. Wciąż jeden opa­trunek wystar­czy, żeby człowiek znów poczuł się jak nowo narodzony.

 

 

Warto tu dodać, że w ostat­nich lat­ach abso­lut­na niezniszczal­ność nie cechowała tylko Bona­da. Bohaterów „Szy­b­kich i Wściekłych” tak bard­zo nie da się zabić, że oni sami zaczęli się zas­tanaw­iać, czy są prawdzi­wi (co uważam za cud­owny meta wątek). John Wick co praw­da ran­ny był nie raz i ze schodów epicko spadał, ale jak na ilość razów trzy­ma się świet­nie. Co praw­da, widz doskonale wie, że John Wick jest na swój sposób niezniszczal­ny i mieś­ci się to w kon­wencji, ale wciąż — łat­wo być super zabójcą, jak niemal wszyscy prze­ci­wni­cy mają poważne prob­le­my z celowaniem. Nie da się oczy­wiś­cie nie wspom­nieć o wszys­t­kich super bohat­er­ach, z natu­ry właś­ci­wie nie podat­nych na zranienia, których nie dość, że trze­ba zranić w bard­zo skom­p­likowany sposób, to jeszcze ich niezniszczal­ność jest właś­ci­wie pier­wsza na liś­cie „co czyni cię bohaterem”. I nie mówię tu tylko o Mar­velu ale też o pro­dukc­jach DC — które chy­ba nawet bardziej na ten niezniszczal­ny charak­ter bohaterów staw­ia­ją. Ale też — czy bohater grany przez Toma Cruise w „Mis­sion Impos­si­ble”, który przeszedł z lata­nia w środ­ku samolo­tu do lata­nia na zewnątrz samolo­tu, nie stał się przez lata kole­jnym super bohaterem. W drugiej częś­ci imponował nam tym, że wspina się po skałach bez zabez­pieczeń, ter­az lata na drzwiach samolotu.

 

Tu moż­na powiedzieć — „No tak Cza­j­ka, ale to ele­ment kon­wencji!”. Oczy­wiś­cie, nie kłócę się — bohaterowie ze stali, są i byli obec­ni w świecie pop­kul­tu­ry. Ostate­cznie w innym kon­tekś­cie nie byli­by tacy super i nie dawali nam tyle rozry­w­ki. Ale jed­nocześnie — warto się zas­tanow­ić nad dwiema rzecza­mi. Pier­wszą — nad tym jak upowszech­nie­nie się takiego „nieśmiertel­nego” bohat­era wpłynęło na schematy nar­ra­cyjne, oraz drugą — jak właś­ci­wie ten filmy wpły­wa­ją na naszą per­cepcję nie tylko podat­noś­ci człowieka na prze­moc, ale też jej kon­sek­wencji. Przy czym, żeby było jasne — nie chodzi mi o proś­ci­utką wiz­ję w sty­lu „ludzie robią się bardziej agresy­wni”. Nie jesteśmy w lat­ach dziewięćdziesią­tych by staw­iać takie tezy.

 

Zaczyn­imy od punk­tu pier­wszego. Ponieważ bohaterów właś­ci­wie nie da się zranić, a już na pewno nie zabić, w kon­wencjon­al­ny sposób twór­cy muszą wymyślać coraz bardziej skom­p­likowane intry­gi i prze­ci­wników. Poje­dyncza kula nie jest zagroże­niem, poje­dyncza strze­la­ją­ca oso­ba — właś­ci­wie nie jest w stanie zro­bić krzy­wdy. Trze­ba więc albo się­gać po siły niemalże kos­miczne, albo zestaw­iać bohaterów z prze­ci­wnika­mi, którzy są albo niemal wszech­moc­ni, albo robią wielką dzi­urę w niebie, albo mają jak­iś sekret­ny środek, który bohaterów tru­je, ogranicza, i nie pozwala im wyko­rzys­tać swoich możli­woś­ci. Ewen­tu­al­nie obie strony są równie niesamowicie wypros­towane i celne, ale nasz bohater jest cel­ny odrobine bardziej. Ten mech­a­nizm wpisanej w bohaterów nieśmiertel­noś­ci spraw­ia, że  nie łat­wo jest poczuć dreszczyk emocji. Wręcz prze­ci­wnie — mimo, że za bohaterem gonią z pis­to­le­ta­mi, prze­jeżdża­ją go samo­choda­mi, spa­da on z wysokoś­ci czy stacza się z gór — wciąż jest nieśmiertel­ny. Rozbity samolot? Nie ma prob­le­mu, nikt nie ginie, to nie jest nic strasznego, w ogóle z wypad­ków lot­niczych jak wiado­mo wychodzi się boczkiem. Wpadłeś pod lód bohaterze? Och czymże jest hipoter­mia. „Roz­chodzę” zda­je się mówić niemal każ­da postać, która została naz­nac­zona sil­nym pancerzem nar­racji.  Sce­narzyś­ci zaś tor­tu­ru­ją bohaterów na różne sposo­by świado­mi, podob­nie jak wid­zowie, że real­nej krzy­wdy zro­bić im nie mogą.

 

Jest to w jak­iś sposób nudne. Bo prze­jdźmy ter­az do częś­ci drugiej. Zro­bić komuś poważną krzy­wdę jest łat­wo. Postrza­łu nie da się „roz­chodz­ić”. Postrzał nie tylko niesamowicie boli. Człowiek trafiony w rękę, nie tylko będzie się zwi­jał z bólu, ale też — praw­dopodob­nie bez ćwiczeń, reha­bil­i­tacji i cza­su nie będzie poruszał ręką w swo­bod­ny sposób. Każdy kto choć raz w życiu skrę­cił kostkę, wie jak niepo­rad­ny jest człowiek po zwykłym spotka­niu z nierówny­mi schoda­mi. Z resztą rana nie musi być jakaś niesamowicie wiel­ka by nas bolała, dekon­cen­trowała i utrud­ni­ała życie. A prze­cież postrzał niesie za sobą wiele dodatkowych kon­sek­wencji — zwłaszcza jeśli nie mówimy o draśnię­ciu kulą. Obraz, w którym ktoś wyj­mu­je kule, zszy­wa dratwą i pole­wa alko­holem, to piękny fil­mowy skrót, ale w real­nym świecie — nie chce­cie żeby ktoś do was strze­lał. Kurde nawet jak wam cięż­ka książ­ka na stopę spad­nie to boli tak, że trud­no poz­bier­ać myśli.

 

 

I tu prze­chodz­imy do mojej kluc­zowej obserwacji. Rozu­miem, że niezniszczal­ność bohaterów jest wpisana w kon­wenc­je takich filmów. Mają one dać nam radość z przeży­wa­nia akcji bez kosztów emocjon­al­nych jakim jest świado­mość w jakim niebez­pieczeńst­wie jest bohater. Rozu­miem ten mech­a­nizm, akcep­tu­je go w fil­mach o super bohat­er­ach. Ale jed­nocześnie mam wraże­nie, że to jest dro­ga donikąd. Kiedy wciąż trze­ba pod­bi­jać stawkę zagroże­nia, w końcu — pro­dukc­je muszą popaść w śmieszność. Trochę jak we wspom­ni­anych „Szy­b­kich i Wściekłych” (którą ser­ię kocham całym sercem), gdzie zostały już tylko loty samo­cho­dem w kos­mos. Prze­ci­wni­cy się mnożą, ataku­ją hor­da­mi, okna z których moż­na wyskoczyć bez szwanku są coraz wyżej, licz­ba ciosów jakie moż­na zadać bohaterowi w szczękę idzie w wynik dwucyfrowy. NIC mu nie będzie, myślimy gdy zostanie zrzu­cony z budynku, prz­erzu­cony przez szk­lane drzwi a jego głową ktoś mod­elu­je umy­walkę.  Tym­cza­sem może warto zro­bić krok w tył. Jeden pis­to­let, jeden nóż czy jed­na pięść wystar­czy by poczynić w ciele człowieka olbrzymie spus­tosze­nie. By przynieść ból, ranę czy śmierć. Zre­dukowanie prze­ci­wni­ka nie jest czymś co zabiera emoc­je. Wręcz prze­ci­wnie — nieco bardziej real­isty­czny ele­ment, pozwala na zbu­dowanie dużo więk­szego poczu­cia zagrożenia.

 

Trze­ba jed­nak zauważyć, że to ciągłe pod­bi­janie stawek — wynika­jące z niezniszczal­noś­ci bohaterów, każe nam chcieć coraz więcej. Coraz więcej prze­mo­cy, coraz więcej strze­la­ją­cych pis­to­letów, coraz więcej zagroże­nia. Nie chci­ałabym wycią­gać zbyt daleko idą­cych wniosków, ale zas­tanaw­iam się czy ta nasza łapczy­wość słucha­nia o coraz pot­worniejszych (prawdzi­wych) zbrod­ni­ach nie jest z tym jakoś pow­iązana. Bo nawet zwykła zbrod­nia powoli przes­ta­je ruszać. Jed­na ofi­ar? Jed­na zbrod­nia? I to bez dodatkowych tor­tur. Po pros­tu zabito? Jasne więk­szość z nas nie uświadamia sobie tego sposobu myśle­nia, ale w jak­iś sposób oczeku­je­my więcej prze­mo­cy. W pewnym stop­niu zaczy­namy uznawać niezniszczal­ność za domyśl­ną. Gdzieś po drodze rozmy­wa się nam praw­da — że jesteśmy dość kruchy­mi isto­ta­mi, które zaskaku­ją­co łat­wo zranić.

 

 

Zaw­iesze­nie niewiary jest kluc­zowe do odbiera­nia filmów. Ale jed­nocześnie — mam wraże­nie, że może być naduży­wane. Ostat­nio nie tyle nas się prosi o zaw­iesze­nie niewiary, ale o to byśmy zapom­nieli, że kiedykol­wiek cokol­wiek kwes­t­ionowal­iśmy. Mamy roz­grzeszyć wszelkie momen­ty niemożli­we, złożyć je na ołtarzu kon­wencji. Ale gdzieś jest grani­ca, poza którą nie mamy już takiej emocjon­al­nej więzi z bohat­era­mi. Wychodzą bez szwanku z takich opresji, że nie może­my już zain­west­ować każdej emocji. Nie czu­je­my zagroże­nia. Sko­ro nic się nie stanie, to każ­da z naszych emocji, jest tak naprawdę pus­ta. Im bliższy naszej codzi­en­noś­ci rodzaj prze­mo­cy, tym poważniej go trak­tu­je­my, tym częś­ciej widz­imy, że prze­moc jest jed­nak mało rozry­wkowa. Tym samym dzie­limy właś­ci­wie prze­moc na pół: ogranic­zoną prawdzi­wą — która doty­ka real­nych osób, i tą prz­erysowaną, która doty­ka niezniszczal­nych bohaterów. Jed­na jest poważ­na, dru­ga rozrywkowa.

 

Zaryzykowałabym jed­nak tezę, że to nie do koń­ca praw­da. Moż­na wpisać niewielkie zagroże­nie, w świat rozry­wkowy, moż­na wciąż postaw­ić na sporo umownoś­ci, jed­nocześnie — nie czyniąc niemal z każdej postaci kina akcji super bohat­era. Kiedyś wystar­czyło, że jed­na oso­ba trzy­mała herosa na muszce, dziś jest to dwanaś­cie osób sto­ją­cych w kręgu. A jemu (czy cza­sem jej) i tak nic się nie stanie. Należało­by dodać, że im mniej wiemy o ewen­tu­al­nych obraże­ni­ach jakie odniósł bohater tym lep­iej. Kiedy mówi się nam wprost co mu się stało, musimy niewiarę zaw­iesić jeszcze bardziej. Bo gdy nie wiemy co się stało, może­my sobie zawsze mówić, że wyko­rzys­tał jakieś ćwierć pro­cent szan­sy, że stacza­jąc się po stoku góry nie natrafi na żad­ną twardą przeszkodę. Gdy mamy listę obrażeń, musimy uwierzyć, że aku­rat temu bohaterowi to nie wadzi. A to już jest trochę przekraczanie granic absur­du, poza który­mi, moż­na roz­chodz­ić, pęknięte żebro, wstrząśnie­nie mózgu i krwotok wewnętrzny.

 

 

PS: Żeby było jasne — moja reflek­s­ja jest ogól­ną reflek­sją nad tym pod­bi­janiem stawek w pop­kul­turze, nie zaś oceną moral­ną kogokol­wiek kto bierze w niej udzi­ał. Doda­ję, bo niekiedy czy­tamy to przez pryz­mat „Czy to jest do mnie?”. Nie te reflek­sje są właś­ci­wie do niko­go, poza twórcami.

0 komentarz
5

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online