Home Film Tam gdzie nie dotarł jeszcze żaden NPC czyli o „Free Guy”

Tam gdzie nie dotarł jeszcze żaden NPC czyli o „Free Guy”

autor Zwierz
Tam gdzie nie dotarł jeszcze żaden NPC czyli o „Free Guy”

Wybierając się w piątkowy wieczór na film „Free Guy” spodziewałam się rozrywki, mojego ulubionego rodzaju. Nic specjalnie inteligentnego, nic co zmieni mój świat ale będzie miało wystarczająco dużo humoru i oryginalnego pomysłu, że zaoferuje mi sympatyczną rozrywkę w świecie który nie jest opowieścią o super bohaterach. Naprawdę chciałam ten film polubić i dać mu miejsce w serduszku gdzie mieszkają produkcje, których często się nie powtarza ale ten jeden raz dają mnóstwo radochy. Niestety – mimo mojego otwartego podejścia – film zupełnie mnie ominął.

 

Historia jest prosta – poznajemy faceta imieniem Guy którego każdy dzień wygląda zupełnie tak samo. Poranek, taka sama kawa, ta sama praca w tym samym banku. Na bank codziennie ktoś napada, ale nikogo nie wytrąca to z równowagi. Ot codzienność. Szybko okazuje się, że Guy nie żyje w realnym świecie – jest jedną z drugoplanowych postaci w grze komputerowej, gdzie kolejni gracze pojawiają się w Free City by tam rozgrywać kolejne misje. Guy pewnie nigdy by tego nie zauważył gdyby nie fakt, że nagle w grze pojawia się postać dziewczyny, która otwiera jego świat. Guy ma szansę stać się kimś więcej niż był dotychczas, nie tylko dlatego, że chce zaimponować dziewczynie ale też dlatego, że odkrywa, że w swoim świecie nie musi grać tylko drugoplanowej roli.

 

 

Sam pomysł historii NPCa który nagle staje się bohaterem – wydaje się całkiem dobry. Ostatecznie – kto z nas nie mijał w grach setek tysięcy postaci których życie ograniczało się do rzucenia kilku tych samych zdań i haseł. Pod tym względem film zaczyna się nieco jak najlepsze fan fiction wyciągające z drugiego planu postaci po to by podrzucić im historię i charakter. Problem w tym, że kiedy już nasz bohater zaczyna nabierać cech postaci pierwszoplanowej ujawnia się wielki problem tej produkcji – otóż wszyscy bohaterowie są tu napisani tak płasko jakby sami byli NPC.

Mamy więc głównego bohatera, któremu, co klasyczne w przypadku postaci granych przez Ryana Reynoldsa napisano sympatyczny charakter, kogoś kto może nie wszystko kojarzy ale dużo żartuje. Łatwo go polubić. Spotkana przez niego dziewczyna MIllie (która w realnym świecie zajmowała się projektowaniem gier) określana jest głównie przez jej poboczne cechy – lubi określone lody, melodie, huśtawki. Jaka jest w sumie za bardzo nie wiemy. Podobnie jak pozostałe postaci w filmie – są osadzone tak bardzo w prostych ramach (uroczy chłopka, wygadany programista z Indii, zły szef firmy) że właściwie – przypominają tych bohaterów z tła niż realnych ludzi z realnymi problemami. Wychodząc z kina człowiek ma wrażenie, że nikogo tu nie poznał, nikt nie zaskoczył, wszystko rozegrało się według nomen omen zaplanowanego scenariusza.

 

Chyba ten element filmu najbardziej widać w przypadku głównego antagonisty całej produkcji – Antwan (gra go Tika Waititi)  szef wielkiej firmy produkującej gry komputerowe. Antwan ma być pokazany jako ten nowoczesny ekscentryczny szef, który jest zabawny, ale jednocześnie – arogancki i okrutny. Problem w tym, że przez cały film człowiek czeka na jakiś plot twist – cokolwiek co przeniosłoby postać z kategorii „karykaturalnego złola” do „realnie złego człowieka”. Ale nic takiego się nie wydarza. Choć film ma kilka wątków które można byłoby tu fajnie pociągnąć (kwestia podejścia do praw autorskich, sprawa wyciągania kasy od graczy, etyka związana z bardzo wczesną przedsprzedażą) to ostatecznie – unika wszystkiego co nie pasuje do bardzo prostego konfliktu.

Jednocześnie ten film bardzo chce żeby widz go polubił. Jest sporo gagów, nawiązań, cameo. Jest też założenie – wychodzące moim zdaniem jeszcze od „Redy Player One”, że nie ważne jak się zrealizuje jakieś popkulturowe odniesienie – sam fakt, że się pojawiło powinien być niesłychanie satysfakcjonujący. Problem w tym, że niekoniecznie to tak działa. We współczesnej kulturze popularnej, która tak bardzo kocha się w nawiązaniach (zwłaszcza że Disney ma wszystko i może tym spokojnie żonglować) nagrodą jest dopiero wykorzystanie tych elementów w sposób twórczy. A tu nic twórczego nie ma – raczej proste założenie że skoro pokaże się nam jakiś element który znamy to powinniśmy się czuć wyróżnieni. Pytanie tylko czy na pewno?

 

 

Nie ukrywam, że zawsze fascynuje mnie to jak kinematografia podchodzi do świata gier. Żeby było jasne – rynek gier jest obecnie większy niż rynek kinowy a samo granie stało się czymś więcej niż tylko rozrywką. To kluczowy element naszej współczesnej kultury. Kinematografia wciąż nie umie się znaleźć w świecie gier i rynku gier – wszystko sprowadzając do jakiegoś niesłychanie uproszczonego schematu (czy tylko mnie wkurza ta postać „gamera” którą film niby dla zabawy umacnia) ewentualnie, ignorując jak w istocie wygląda mechanika gier. Zawsze mnie to fascynuje jak mimo niesamowitego sukcesu branży gier – wciąż jest wobec niej taki dystans czy wręcz niezrozumienie. To jest jeden z tych elementów przemian kulturowych które oglądam z zafascynowaniem i jestem ciekawa – co będzie dalej.

Wracając do filmu – podczas seansu miałam dojmujące poczucie, że oglądam produkcję, która każdy swój ciekawszy pomysł porzuca gdzieś po drodze, głównie po to by podrzucić jeszcze jeden pomysł, jeszcze jedną mniej lub bardziej zabawną scenę – wszystko byleby tylko widz nie spędził za dużo czasu zastanawiając się nad kwestiami logiki tego świata. Nie jest to sam w sobie błąd – jeśli udaje się stworzyć opowieść, która angażuje na poziomie emocjonalnym (dlatego dla wielu osób filmy z cyklu „Szybcy i Wściekli” są takie satysfakcjonujące). „Free Guy” choć opiera się o silne uczucia (wszak chodzi o miłość) rozgrywa się jakoś bez emocji. Ma nam na bohaterach bardzo zależeć, ale… ale ponieważ mają tyle osobowości co NPC to tylko na nich patrzymy i trudno wykrzesać z siebie emocje.

 

 

Mam też olbrzymi problem z powijającym się w filmie wątkiem romansowym. Nie chcę spoilerować ale przyznam szczerze – kiedy film uznaje, że bohaterce trzeba bardzo wyraźnie uświadamiać co czuje i do kogo to wtedy otwiera mi się nóż w kieszeni. Chyba dlatego, że paradoksalnie wychodzi tu narracja wedle której inteligentna postać kobieca jest tak niedomyślna, że widz czuje się niemal zirytowany tym że czegoś nie widzi. Co ciekawe – ten wątek można było rozgrać inaczej i nic by się nie stało. Zresztą w ogóle mam poważne wrażenie, że bez wątku romansowego można byłoby ten film rozegrać lepiej. No ale jest chłopak, jest dziewczyna i musi być uczucie.

 

„Free Guy” bardzo chce być lekką rozrywką, która ma dać radość wszystkim, którzy lubią gry i Ryana Reynoldsa.  Nie uważam, żeby była to jakaś wielka zbrodnia. Jednocześnie jednak oglądając film miałam wrażenie, że tak bardzo próbuje mi się przymilać, tak bardzo chce mi zapewnić niezobowiązującą rozrywkę, że ostatecznie dostałam coś co było pozbawione ducha. Być może tak się nie da, stworzyć coś co unika wszystkich poważniejszych spraw, co zawsze chce być tylko głupiutkie. Może jednak potrzebujemy tego czegoś więcej, co wychodzi poza prościutkie „źli ludzie chcą pieniądze, dobrzy ludzie chcą przyjaciół”. A może głupiutkie filmy muszą gdzieś porzucić wyrachowanie – które jednak trochę tej produkcji towarzyszy.

 

 

Być może to jest w ogóle pewien problem, który dostrzegam we współczesnej kulturze. Otóż przeskoczyliśmy od „słuchajcie zrobili film ale okazał się głupi” do „zróbmy film z założenia głupi”. Mam poczucie, że ostatnio coraz większe jest zapotrzebowanie na produkcje bezsensowne, często fabularnie dziurawe czy z założenia idiotyczne. Filmy już nie okazują się „tak złe że aż dobre” tylko są robione od razu z myślą by trafić do tej kategorii. W tym wszystkim jest bardzo dokładnie obliczona kalkulacja – jak przekroczyć granice wyznaczane, przez klasyczną narrację komediową czy przygodową by stworzyć właśnie taki pokazowy „odmóżdżacz”. Filmy jakie powstają na tej fali są dla widza nieco jednorazowe. W kinie bawią ale trudno sobie wyobrazić by miało się je oglądać po raz drugi. Tu od razu zaznaczę, że nie uważam że „Free Guy” jest najbardziej znaczącym przedstawicielem tego trendu, ale zmusił mnie do refleksji nad nim.

Serio chciałam polubić ten film, zwłaszcza że miał dobre recenzje i oferował coś innego niż kolejną opowieść superbohaterską. Okazało się jednak, że nie jest tak, że każdy kto zadeklaruje na wstępie, że zależy mu tylko na dobrej zabawie na pewno mi ją dostarczy. A w sumie niewiele brakowało – poświęcić jedną czy dwie sceny akcji, czy takiego mało odkrywczego humoru na budowanie postaci i mielibyśmy coś więcej. Ale tu mam wrażenie, twórcy nie posłuchali własnych nauk i nigdy nie dali się stać bohaterom czymś więcej niż się na pierwszy rzut oka wydaje.

 

Ps: Nie wiem dlaczego ale pałam głęboką nienawiścią do stroju jaki w tym filmie nosi bohaterka grana przez Jodie Comer. Rozumiem próby wywołania wizualnych skojarzeń ale całość wygląda jakoś tak dziwnie, że cały czas miałam ochotę przebrać bohaterkę.

0 komentarz
1

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online