Hej
Zwierz często przychyla się do życzeń tematycznych swoich czytelników, po trosze z wrodzonego lenistwa (wymyślanie tematów na każdy dzień nie sprawia zwierzowi wielu problemów ale nie wymyślanie tematów oznacza, że może ów wysiłek poświęcić na co innego), po części z szacunku jakim zwierz darzy swoich czytelników – skoro już coś zaproponowali to świństwem ze strony zwierza byłoby zupełnie ich prośby zignorować. I choć zwierz jest na swoim blogu panem i jednowładcą, to doskonale wie co spotyka tyranów nie nadstawiających ucha ku głosom płynącym z ludu. Wstęp ten ma na celu przygotować was na dzisiejszy wpis, który powstał z prostego pytania jakie pojawiło się na blogu zwierza w ten weekend czyli ” Czy tenis to dobry temat na film?”. Wszystko jest jak najbardziej aktualne bo Wimbledon właśnie się skończył i choć Agnieszka Radwańska nie wygrała to i tak spisała się lepiej niż nasza piłkarska reprezentacja w piłkę nożną, co więcej dodając do tego zwycięstwo siatkarzy można dojść do wniosku, że im mniej osób ogląda jakieś rozrywki tym większa szansa na sukces drużyny narodowej, czy naszego reprezentanta.
Wracając jednak do tenisa. Zwierz stwierdził, że ten sport pojawia się w kinie dość często – zwierz postanowił wypisać kilka typowych tenisowych motywów. Oczywiście nie są to wszystkie motywy i sceny w jakich występuje ta stara i szlachetna gra. Są wybrane wedle jak zwykle subiektywnego klucza zwierza do czego czytelnicy na pewno są już przyzwyczajeni.
<! Tenis jest jak boks tylko inaczej – dwóch przeciwników, oddzielonych siatką, walczących na śmierć i życie, wydających z siebie nieludzkie dźwięki, pokonujących własne bariery. Jeszcze niech tylko ktoś po kim nikt się tego nie spodziewał, pokona niezwyciężonego wcześniej mistrza, najlepiej dzięki decyzji sędziego (albo chociaż dojdzie do finału, to i tak jest sukces!). I niech oczy całego świata (nawet jego z jakichś powodów sprawiającej trudności dziewczyny) będą zwrócone na niego. I wtedy on zwycięży nawet przegrywając. Widzicie. Zupełnie film bokserski.. Albo streszczenie „Wimbledonu” – jedynego jak na razie filmu całkowicie poświęconego szlachetnej grze w tenisa (zwierz uważa, że film obejrzeć można choć jakoś szalenie za nim nie przepada)
Panie Instruktorze, Panie Instruktorze! – No bo jak to, nie mieć romansu z instruktorem do tenisa? Nawet małego, a może nawet zakończonego małżeństwem? Przecież wiadomo filmowi instruktorzy tenisa to najlepszy rodzaj ludzi – coś im w życiu na drodze do wielkiej kariery nie wyszło i teraz poświęcają się w obrzydliwie luksusowych klubach tenisowych ucząc niesłychanie bogatych ludzi ze słaby bekhendem. Tak więc nie miejcie obaw w stosunku do bohatera „Wszystko Gra” czy do pojawiającego się w filmie „Confetti” gdzie jedna z planujących ślub par ma fioła na punkcie tenisa, że cokolwiek złego wyjdzie z pojawienia się tenisowego instruktora
Instruktorzy Tenisa nigdy nie mają dobrych zamiarów, nawet jeśli uczą was jak trzymać paletkę do ping -ponga
<! Ten kort jest za mały dla nas dwóch – zdarza się czasem, że na korcie pojawiają się prawdziwi adwersarze – tu już nie chodzi o takie drobnostki jak medale, puchary, srebrne talerze (jak się to na Boga nazywa taki srebrny talerz, zwierz ma sklerozę) i miliony. Tu chodzi o mężczyznę, przyjaciółkę, życiowe zasady itp. W takich scenach gra przybiera niespodziewany obrót, podania są szybkie, punkty zdobywa się bez litości bywa że pojawiają się ofiary, może nie śmiertelne ale z obrażeniami ciała – nie wierzycie? Spójrzcie na „Dwa tygodnie na miłość” albo „Druchny”
< Tam gdzie jest kort tam i jest miłość – dlaczego nie zakochać się na korcie, dlaczego na korcie nie złamać nie tylko rakiety ale i serca. Przecież nie ma nic piękniejszego niż zakochać się w kimś uroczym kto nie umie grać, przecież nic nie łamie serca bardziej niż widok ukochanej na trybunie z innym. Przegrany tenisowy mecz jest wtedy końcem pewnego etapu w życiu – po którym zostaną jedynie opaski na nadgarstki. Jeśli chcecie zobaczyć historię miłości z kortu to prędko po Annie Hall, jeśli chcecie zobaczyć jak serce na korcie można stracić (nie w tym pozytywnym sensie) obejrzyjcie ukochany film zwierza – Genialny Klan.
< Spokojne niedzielne popołudnie ludzi, którzy nie martwią się o koniec świata – tenis to gra zamożnych, gra ludzi posiadających trawiaste przestrzenie na własny użytek i odrobinę za dużo czasu. W takiej grze nie chodzi o wygraną, tylko o wypełnienie długich godzin kiedy nie ma co robić. Panny w biegu za piłką prezentują się pięknie, panowie mogą się popisywać fizyczną tężyzną – nie wierzycie spójrzcie do filmów takich jak Wichry Namiętności czy Wojna Domowa – gdzie majętni ludzie w początkach XX wieku oddają się właśnie takim rozgrywkom
<!-Chłopcze jesteś najlepszą tenisistką świata – wiadomo, tenisistki zasadniczo dzielą się na dwa rodzaje – filigranowych, które wydają się być za małe do rakiety i sporych kobiet, które są po prostu bardzo dobrze zbudowane. Co więc jeśli nie uda nam się podbić świata tenisa męskiego – zawsze można spróbować w tenisie kobiecym pod odpowiednim przebraniem – tak zrobił ( z całkiem niezłym powodzeniem) bohater filmu ” Nikt nie jest doskonały”. Z kolei wymiana w drugą stronę rzadziej się zdarza ale jak pokazał odcinek Mirandy z okazji Sport Relief – to także może przynieść zaskakująco pozytywne skutki.
<!- To nie tenis to Hitchcock – angielski reżyser uwielbiał dodawać sceny tenisowych rozgrywek do swoich filmów, na pewnej liście filmów w których są sceny z grą w tenisa (w Internecie jest wszystko!) zwierz znalazł wymienione trzy tytuły gdzie indziej jeszcze jeden – pozostaje pytanie – czy reżyser lubił tą grę czy uważał, po prostu, że mała partyjka to świetne preludium do zbrodni. W każdym razie w Tenisa grali ” Nieznajomi z pociągu”, pojawił się w ” Dial M for Murder”, a także w „Rebece”.
< Po co grać kiedy można patrzeć – zwierz ogląda jeden góra dwa mecze tenisowe w roku – jeden to męski finał Wimbledonu drugi to męski finał Roland Garros . Nie mniej przyglądanie się graczom może być czynnością niezwykle miłą, choć generującą pewne niebezpieczne napięcie, zwłaszcza kiedy nie daj boże gracze są tej samej płci – jeśli chcecie się przekonać jak piękne może być takie podglądanie koniecznie zobaczcie „Samotnego Mężczyznę” i scenę gdzie bohater patrzy i nie patrzy.
<!–Kocham cię dziecię więc dam ci wygrać – kiedy osoba dorosła gra z dzieckiem to fakt czy daje mu wygrać czy nie bez trudu daje się zdaniem filmowców przełożyć na kontakty wewnątrz rodzinne. Dlatego każdy dobry opiekun osoby małoletniej powinien po wejściu na kort zostać przepytany czy ma zamiar dać dziecku wygrać a jeśli odpowie przecząco należy całą rodzinę odesłać do psychologa. Choć może już być za późno. Aby dostać potwierdzenie tej tezy należy spojrzeć na „Dobry Rok” i ” The Squid and the Whale”.
Nie da się grać w tenisa samemu – jaki jest najsmutniejszy widok na świecie – człowiek w stroju do tenisa, z rakietą w ręce który nie ma z kim grać, albo jeszcze gorzej gra z maszyną, albo jeszcze gorzej wcale nie gra tylko oszukuje. Najlepszym przykładem będzie George Clooney w „Okrucieństwie nie do przyjęcia”, który sam stoi na korcie i mechanicznie odbija piłeczki tenisowe. Cóż mu bowiem innego w życiu pozostało.
Tym samym zwierz doszedł do momentu kiedy może odpowiedzieć na pytanie swojej czytelniczki czy tenis to dobry temat na film. Jak sami widzicie, mecz tenisa zdecydowanie łatwiej mimochodem włączyć do fabuły niż mecz piłkarski, o rozgrywkach polo nie mówiąc (zwłaszcza jeśli miałoby to być polo na słoniach). Z drugiej strony tenis właściwie doczekał się jednego porządnego filmu tylko o tenisie, stając się jednym z pierwszych sportów, w które grają ludzie w scenach w których nie chodzi o grę w tenisa. Zwierz trochę się dziwi bo sam miał kiedyś w ręku rakietę tenisową (dokładniej dwa razy bo musicie wiedzieć, że szkoła zwierza była burżujska i wyposażona we własne korty) i to bardzo ale to bardzo fajna gra nawet jeśli zwierz trafił w piłkę tylko raz. Poza tym jak pewnie wiecie (a jeśli nie wiecie to możecie zobaczyć w serialu Tudorzy) tenis to gra dla królów, więc mogą w nią grać tylko wybrani. Przez filmowców rzecz jasna. Tak więc elegantszy od boksu, mniej absorbujący niż polo na słoniach i z lepszym rodowodem niż rugby. Czego chcieć więcej. Dawać mi tu kolejny film tenisowy!
Ps: W zwierzu zbiera się chęć recenzowania nowych ekranizacji Szekspirowskich kronik na bieżąco ale będzie dzielny i doczeka do końca i wtedy wrzuci olbrzymią notkę o całości (może pójdzie tropem Szekspira i będzie w dwóch częściach). A teraz zwierz wraca do Wallandera. Napisał pracę zaliczeniową więc zasłużył.??