Home Ogólnie Góry i chmury czyli zwierz o Sils Maria

Góry i chmury czyli zwierz o Sils Maria

autor Zwierz
Góry i chmury czyli zwierz o Sils Maria

Zwierz pewnie nie zwró­cił­by uwa­gi na Sils Maria gdy­by nie fakt, że o filmie było głośno za sprawą Cezara dla Kris­ten Stew­art. Jak wiado­mo fran­cu­zom prędzej ręce odpad­ną niż wręczą nagrodę amerykańskiej aktorce — tym bardziej zwierz był ciekawy czy rzeczy­wiś­cie było za co nagradzać.

Clouds-of-Sils-Maria-still-3

Od razu zwierz powie wam, że ma z filmem spory prob­lem — wykracza­ją­cy nawet poza sam film — a będą­cy ele­mentem szer­szego prob­le­mu kul­tur­al­nego i pop­kul­tur­al­nego. Cała fabuła fil­mu toczy się bowiem wokół sztu­ki i jej postaci. Juli­ette Binoche gra tu znaną i pop­u­larną aktorkę, która dosta­je potenc­jal­nie ciekawą propozy­cję. Jako 18 lat­ka zagrała w dra­ma­cie Mal­o­ja Snake — młodą bezwzględ­ną bohaterkę która uwodzi starszą właś­ci­cielkę firmy, a potem doprowadza ją do samobójst­wa. Ter­az mając koło 40 ma zagrać Helenę — wspom­ni­aną właś­ci­cielkę firmy.  Bohater­ka Binoche przyj­mu­je rolę, jedzie do Szwa­j­carii i zaczy­na anal­i­zować rolę i co ona dla niej znaczy — jed­nocześnie szuka­jąc charak­teru postaci i anal­izu­jąc to jak zmieniło się jej postrze­ganie sztu­ki. Nie jest to jedyny tem­at fil­mu ale stanowi jego jądro. Aktor­ka i jej asys­ten­t­ka Val (Kris­ten Stew­art) spędza­ją całe dnie próbu­jąc kole­jne sce­ny, roz­maw­ia­jąc o posta­ci­ach, jed­nocześnie zas­tanaw­ia­jąc się nad tym jak w sztuce poradzi sobie wybrana do roli młodej dziew­czyny 19 let­nia aktor­ka — gwiazd­ka Hol­ly­wood (naprawdę doskon­ała Chloë Grace Moretz). I nie było­by w tym nic złego, wszak słuchanie ludzi roz­maw­ia­ją­cych o sztuce bywa fas­cynu­jące. Więc gdzie prob­lem? Otóż w samej sztuce. Nic co bohater­ki mówią o sztuce, ani też przy­taczane przez nich frag­men­ty nie są szczegól­nie ciekawe. Więcej wyda­ją się stras­zli­wie pre­ten­sjon­alne, żeby nie powiedzieć banalne.  Przy czym nie było­by w tym nic złego, gdy­by nie fakt, że cały czas przekonu­je się nas że to ważne dzieło, dzieło wręcz przeło­mowe, warte wznaw­ia­nia — takie które dobrze zagrane tworzy dłu­go­let­nie kari­ery.  To częsty prob­lem — kiedy twór­cy fil­mu wymyśla­ją genialne dzieło ale potem nie są w stanie go dostar­czyć. Co więcej — gdy­by ono się pojaw­iało tylko w tle nie miało­by to wpły­wu na recepcję fil­mu ale kiedy jest w samym jego cen­trum — cóż, strasznie razi fakt, że wszys­tkie te roz­mowy zda­ją się toczyć wokół czegoś mało ciekawego, czy wtórnego a na pewno nie genial­nego (przy­na­jm­niej to co poznajemy).

b03de062-18e2-4558-960a-4058208277ec

Ale to nie koniec prob­lemów zwierza z tym filmem. Sils Maria stara się dotknąć pewnej natu­ry bycia aktorem. Maria (tak nazy­wa się bohater­ka Binoche) w cza­sie rozmów tłu­maczy Val, że granie roli — bycie w niej, to nie to samo co jej czy­tanie. Z kolei Val stara się pod­suwać Marii co raz to nowe inter­pre­tac­je, które niekoniecznie mają jakąś szczegól­ną głębię. Prob­lem w tym, że w tych ich roz­mowach o sztuce jest jakaś stras­zli­wa sztuczność. Kiedy Maria czy­ta­jąc frag­ment dra­matu, rzu­ca “prze­cież nikt tak nie mówi” komen­tarz Val jest chy­ba bardziej teatral­ny niż wyśmi­any frag­ment dra­matu. Poza tym te wszys­tkie roz­mowy, zma­gania i prace nad tek­stem mają zaprowadz­ić Mar­ię do bard­zo jas­nej wiz­ji kim jest dla niej Hele­na. Prob­lem w tym, że nie zna ona wiz­ji sztu­ki jaką ma reżyser. Zwierz przez cały seans zas­tanaw­iał się nad tym co będzie kiedy Maria w końcu zna­jdzie się na próbach i będzie musi­ała tą swo­ją wiz­ję bohater­ki zestaw­ić z tym co pro­ponu­je reżyser. Ale do tego nie dos­zliśmy. W ogóle w filmie sporo jest reflek­sji ale trud­no powiedzieć co miało­by z nich wynikać. Zestaw­ie­nie kina starego z nowym wypa­da miejs­ca­mi nai­wnie, kul­tu­ry akto­ra i cele­bry­ty- zbyt pros­to, zaś reflek­sje o świecie sztu­ki wdzianym z zewnątrz i od środ­ka — cóż są jakieś takie pobieżne. Bard­zo dużo w tym filmie się mówi ale zwierz miał cały czas wraże­nie, że twór­cy bardziej zależy by wymi­any zdań brzmi­ały mądrze i głęboko niż żeby coś w nich było. Serio zwierz cały czas miał wraże­nie, że film jest jak uję­cia szwa­j­cars­kich Alp (mnóst­wo) z muzyką Hend­la — niby to ładne, niby miłe, ale w ostate­cznym rozra­chunku to góry z dobrym pokła­dem muzycznym.

download-4-clouds-of-sils-maria-kristen-stewart-s-new-film-welcomes-a-host-of-new-stills

Zwierz ma jeszcze jeden prob­lem — film w pewnym momen­cie decy­du­je się dorzu­cić cegiełkę do dyskusji odnośnie kina pop­u­larnego czy super bohater­skiego. Maria ma za sobą rolę w X‑menach, mło­da aktor­ka gra w najnowszej pro­dukcji sf. Do tego dosta­je­my scenę z tej pro­dukcji, a potem kosz­marną (przede wszys­tkim źle zagraną) dyskusję o ewen­tu­al­nej głębi posta­cie z fil­mu fan­tasty­cznego. Wyda­je się, że twór­cy raczej nie mają wąt­pli­woś­ci. Wszel­ka psy­cholo­gia postaci w tego typu pro­dukc­jach jest iluzją, zaś dobra gra aktors­ka niekoniecznie niesie za sobą prawdę. I nie jest to dyskus­ja zła, gdy­by nie fakt, że wcześniej widz­imy scenę z pro­dukcji sf. I ta sce­na jest tak strasznie sztucz­na i nieprawdzi­wa. Tak bard­zo nie ma nic wspól­nego z tym jak to kino dziś wyglą­da. Więcej — ten wycinek z pro­dukcji wyglą­da raczej jak par­o­dia. Nie było­by w tym nic złego gdy­by nie ta późniejsza roz­mowa. Słusz­na — gdy­by się odnosiła do czegoś co choć trochę przy­pom­i­na współczesne kino sf. Zresztą zwierz cały czas nie mógł się pozbyć wraże­nia że aku­rat wybór X‑menów nie był szczegól­nie dobry, bo to jed­na z tych serii gdzie pojaw­ia­ją się posta­cie wychodzące poza proste ramy “dobry/zły bohater”. Poza tym aku­rat w tym wątku braku­je jakiejś prawdy. Zda­je się dorzu­cony zupełnie z boku. Aktor­ka grana przez Chloë Grace Moretz zda­je się być jakąś kosz­marnie stereo­ty­pową postacią, napisaną z wyraźną niechę­cią i zde­cy­dowaną prze­sadą. Ponown­ie — gdy­by film umi­ał w pewnym momen­cie zła­pać do siebie dys­tans to by nie raz­iło, ale w Sils Maria pod­chodzi do siebie niepoko­ją­co poważnie. Zresztą jest coś paradok­sal­nego w fak­cie, że film który chce się jakoś dys­tan­sować do kina i aktorstwa pop­u­larnego, nastaw­ionego na widza i pieniądze jest spon­sorowany przez Chanel i ma całą scenę gdzie bohater­ka (trochę bez związku z resztą sce­nar­iusza) mierzy i przymierza stro­je Chanel. Strasznie to zwierza zabo­lało — jasne rozu­mie, Chanel dało kasę by zre­al­i­zować film zgod­nie z wiz­ją reży­sera, ale ten ele­ment — jak rekla­ma — wzbudz­ił w zwierzu jakąś niechęć (a nawet co rzad­ko się zdarza poczu­cie, że ma do czynienia z jakąś hipokryzją).

sils-maria

Wśród pozy­ty­wnych recen­zji pod­kreśla się to jak bard­zo meta jest ten film — ale prawdę powiedzi­awszy — zwierz ma wraże­nie, że pro­dukc­je fil­mowe, zwłaszcza poświę­cone środowisku aktorskiemu, poszła już zde­cy­dowanie dalej w przeci­na­niu grani­cy pomiędzy prawdą a fikcją. Juli­ett Binoche gra postać z kari­erą podob­ną do swo­jej i mamy zobaczyć, aktorskie ćwicze­nie, dekon­strukcję pewnej mas­ki. Prob­lem w tym, że mas­ka którą  na początku fil­mu nosi i bohater­ka i aktor­ka źle leży — Binoche nie wyglą­da (a przy­na­jm­niej nie umie odd­ać na ekranie) jak oso­ba prz­er­ażona upły­wem cza­su. Cała dekon­strukc­ja odby­wa się tu bez obow­iązkowej emocji czy dra­matu. Może dlat­ego, że Binoche wyda­je się tak bard­zo pogod­zona ze zmi­aną ról i upły­wem cza­su, że nie ma w niej tego co powin­na dać swo­jej bohater­ce. Zresztą film było­by bez porów­na­nia bardziej meta gdy­by rolę młodej aktor­ki — powier­zono, zgod­nie z pier­wot­nym pomysłem Kris­ten Stew­art — ma się wręcz wraże­nie, że Chloe dostała rolę pisaną z myślą o aktorce takiej jak Kris­ten (zdol­na ale jej życie oce­ni­ane jest przede wszys­tkim przez związ­ki i skan­dale). Poza tym wszyscy próbu­ją przekon­ać zwierza że to film o kryzysie egzys­tenc­jal­nym czy kryzysie wieku śred­niego. Zwierz powie szcz­erze — ma troszkę wraże­nie, że taki kryzys — aktor­ka musi pogodz­ić się z fak­tem, że gra ter­az nie młodą a starszą bohaterkę, mimo, że wciąż bardziej iden­ty­fiku­je się z tą młod­szą — nie jest jakoś szczegól­nie psy­cho­log­icznie głębok­ie. Poza tym — zwierz cały czas miał nadzieję — że dostanie coś czego moż­na się na początku spodziewać — pewnego odbi­cia się sztu­ki w życiu bohaterek. Wszak Maria i Val siedzą same w Szwa­j­carii, jed­na zależ­na od drugiej, odgry­wa­ją między sobą sce­ny uwodzenia, jed­nocześnie dysku­tu­jąc o tym co czu­ją posta­cie. Ale reżyser ten trop odrzu­ca (a szko­da było­by chy­ba psy­cho­log­icznie ciekawej) spec­jal­nie podrzu­ca­jąc mężczyzn i obow­iązkowe deklarac­je że bohater­ki są het­ero. Zwierz jak rzad­ko miał wraże­nie, że zde­cy­dowanie lep­iej wyszło­by fil­mowi gdy­by twór­cy pozostaw­ili tu zde­cy­dowanie więcej niedopowiedzenia. Zresztą zwierz przyz­na wam po chichu, że od połowy fil­mu (który stras­zli­wie się ciąg­nie) zwierz miał taką piękną wiz­ję puen­ty całej his­torii. Nieste­ty puen­ty nie było (a właś­ci­wie była ale zdaniem zwierza dość miałka).

52e4e874-5796-45ed-94e1-073d90b85524

Dobra ale miał zwierz oglą­dać dla aktorstwa. Przez więk­szość cza­su mamy na ekranie dwie aktor­ki. Juli­ett Binoche i Kris­ten Stew­art. Zwierz musi powiedzieć, że trochę się męczył oglą­da­jąc je na ekranie. Juli­ett Binoche gra tu miejs­ca­mi strasznie ale to strasznie sztucznie. Zwłaszcza sce­ny w których się śmieje, czy gra rozbaw­ioną — serio zwierz dawno nie widzi­ał takiej sztucznej wesołoś­ci na ekranie. Cała resz­ta jest popraw­na ale cóż, nie ma tu jakiegoś błysku. Zwierz cały czas miał wraże­nie, że głębię postaci ma nam stworzyć fakt, że aktor­ka ścięła włosy i chodzi właś­ci­wie bez mak­i­jażu. Ogól­nie zwierz miał wraże­nie, jak­by nie tylko Binoche nie umi­ała zagrać swo­jej aktor­ki współcześnie ale nie umi­ała zagrać tak napisanej postaci — zwłaszcza żeg­na­jącej się z młodoś­cią .Zwierza zresztą trochę den­er­wu­je, że punk­tem wyjś­ciowym fil­mu jest to, że aktor­ka musi się ze starze­niem pogodz­ić i nie powin­na się bun­tować. Zwierz ma wraże­nie że wszyscy powin­niśmy się choć trochę bun­tować.  No ale nagrodę za rolę w filmie dostała Kris­ten Stew­art — coś czego raczej nikt się nie spodziewał.  Zwierz musi od razu zaz­naczyć — nie jest fanem aktor­ki, wręcz prze­ci­wnie — nie lubi jej rodza­ju aktorstwa. I nie jest to wynik oglą­da­nia Zmierzchu (zwierz jest fanem pozmierz­chowej kari­ery Pat­tin­sona) ani infor­ma­cji o życiu pry­wat­nym (Stew­art zresztą jest ofi­arą pod­wójnych stan­dard­ów Hol­ly­wood) — po pros­tu zdaniem zwierza nie jest to za dobra aktor­ka. Jej ekspres­ja jest ogranic­zona, a ton  gło­su właś­ci­wie nigdy się nie zmienia. Co więcej Stew­art ma bard­zo charak­terysty­czną mowę ciała, która nie pasu­je do wszys­t­kich postaci. Paradok­sal­nie to czego zwierz w Stew­art nie lubi pasu­je do jej roli którą gra —  jej bohater­ka nie umie grać, chy­ba za bard­zo nie rozu­mie świa­ta aktorów a do tego zda­je się cały czas żyć w poczu­ciu jakiegoś dyskom­for­tu. Jedyne momen­ty w których zwierz miał wąt­pli­woś­ci co do gry Stew­art to w sce­nach, w których jej bohater­ka ma o czymś mówić z pasją. Wtedy zwierz ma wraże­nie że braku­je w tym ducha. Tzn. nie tak brzmią ludzie mówią­cy o swoich ulu­bionych aktorach, gatunkach i w ogóle dziedz­i­nach sztu­ki. Najwięk­sze wraże­nie zro­biła na zwierzu Chloë Grace Moretz — przyszło jej grać bard­zo śred­nio napisaną postać. Ale zde­cy­dowanie sobie poradz­iła — jest wiary­god­na zarówno jako spraw­ia­ją­ca prob­le­my mło­da aktor­ka, jak i nieco cyn­icz­na postać nowej kul­tu­ry pop­u­larnej. Przede wszys­tkim uda­je się jej jed­nak wyła­mać z teatral­noś­ci filmu.

Kristen-Stewart-Clouds-of-Sils-Maria

Kiedy nie tak dawno temu w Bird­manie maglowano kwest­ie sztu­ki i rozry­w­ki, żywot akto­ra i jego miejs­ca w świecie, to zwierz czuł w tym jakąś szczerość. Twór­cy nie znali odpowiedzi, wręcz się męczyli z dotknię­ciem tego co tak naprawdę jest słuszne a co nie, co jest sztuką a co egoizmem. Sils Maria jest z kolei filmem który te same rozważa­nia wrzu­ca w kryzys egzys­tenc­jal­ny ale jedyne co jest w stanie wyjąć to zaskaku­ją­cy banał, coś co zniechę­ca swo­ją górnolot­noś­cią czy wtórnoś­cią. Zwierz bard­zo chci­ał wynieść coś z tego fil­mu ale jedyne o czym naprawdę się dowiedzi­ał to fakt, że w Szwa­j­carii jest ciekawe zjawisko wpły­wa­nia chmur do doliny (nieste­ty za dużo tego jest w filmie — serio zwierz rozu­mie, że to jest ład­na przenoś­na ale ile moż­na pow­tarzać ten sam motyw). I choć pod koniec (dosłown­ie w ostat­nich sce­nach) pojaw­ia się w filmie błysk czy może bardziej iskra — to jed­nak całość wypa­da bla­do i trud­no właś­ci­wie powiedzieć, cóż nowego autor chce powiedzieć.

clouds-of-sils-maria

No dobra na koniec ostat­nia uwa­ga. Zwierz naprawdę rzad­ko nudzi się na fil­mach. Są pro­dukc­je, które zwierza męczą, bolą, gnębią ale zwierz nudzi się rzad­ko. Na Sils Maria zwierz nudz­ił się na poziomie “prze­gryzę sobie nadgarst­ki to może będę mogła wyjść”. Zwierz ma na tyle odwa­gi by się przyz­nać, że to był nud­ny film. Ma też wraże­nie, że sporo osób uzna­je, że sko­ro w filmie sporo się mówi i anal­izu­je oraz ponieważ są niewiele wnoszące obrazy gór i chmur to nie moż­na się za żadne skar­by przyz­nać, że było nud­no. Ale serio jest, spoko­jnie moż­na było­by tą trwa­jącą 124 min­u­ty pro­dukcję przy­ciąć do 90. Zwierz nie musi mieć na ekranie strze­lanin, bie­ga­nia czy nawet jakiejś spec­jal­nej sce­nar­ius­zowej ekwili­brysty­ki. Zwierz uwiel­bia filmy, powolne, kam­er­alne — w których niekoniecznie coś się dzieje. Ale nie lubi filmów, które nie są w stanie się poz­bier­ać, podrzu­ca­ją sce­ny, a potem je pow­tarza­ją — niekoniecznie coś nowego wnosząc. Nie lubi zwierz filmów które zami­ast zostaw­ić niedopowiedze­nie dorzu­ca­ją jeszcze tą jed­ną scenę, albo takich które wrzu­ca­ją dia­log “Uwiel­bi­am XVII wiecznych kom­pozy­torów jest w nich taka har­mo­nia” “Nie znam się na muzyce, roman­ty­cy są tacy przygnębi­a­ją­cy”. To dia­log którego nikt nie prowadzi. I nie jest potrzeb­ny w 8 godzinie fil­mu (ok to było wcześniej ale tak się zwierz czuł). Jeśli chce się krę­cić takie powolne staro­modne dra­maty psy­cho­log­iczne trze­ba w nich znaleźć jakąś prawdę. Inaczej widza się męczy.  Znudz­ić zwierza w kinie? Trze­ba się postarać. I właśnie to jest najwięk­szy prob­lem z tym filmem. Moż­na wiele wybaczyć — sce­nar­iusz, aktorstwo czy pomysł. Ale to że coś jest nudne jest abso­lut­nie niewybaczalne. A Sils Maria jest nudne.

Ps: Zwierz w końcu obe­jrzał Love, Rosie. Zaskaku­ją­co przy­jem­na pro­dukc­ja. Co praw­da z wada­mi ale wiele nadra­bia obsa­da. Zwierz był zaskoc­zony bo był przy­go­towany na coś dużo gorszego. A przy­na­jm­niej gorzej zagranego. Miejs­ca­mi było cukierkowo ale miejs­ca­mi chemia między aktora­mi pozwalała przeżyć naprawdę marne dialogi.

Ps2: pamięta­cie że dziś rano zwierz w Radiowej Trójce a wiec­zorem w Kino Mówi w Ale kino? Wszędzie zwierz!

15 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online