Jonathan Pine jest człowiekiem, który w środku arabskiej wiosny przyjdzie do pracy. Założy garnitur i chwilę po wybuchu granatu zaoferuje klientce bezpłatny koktajl w barze. I nie będzie w jego głosie ani odrobiny lęku. Tylko czysta profesjonalna uprzejmość. Bo Jonathan Pine, jest bohaterem nowego serialu BBC na podstawie powieści Le Carre i pracownikiem branży hotelarskiej. A to czyni z niego szpiega idealnego.
Zanim przejdziemy do samego serialu, zwierz musi wam uświadomić co dla Brytyjczyków znaczy telewizyjna adaptacja prozy Le Carre. Szpiegowskie powieści tego autora różnią się od tego co zwykle uznajemy za kwintesencje kina szpiegowskiego, nie z braku pościgów czy strzelania. W nich się po prostu prawie nic nie dzieje. Le Carre doskonale oddaje w swoich powieściach zarówno psychologię działania członków wywiadu, jak i pozorną nudę tych działań. Niestety jest to materiał bardzo niewdzięczny i często niestety powstają na jego podstawie produkcje chybione – jak Krawiec z Panamy czy dobry ale jednak odrobinę za wolny Bardzo poszukiwany Człowiek. Jednocześnie kiedy się za to ktoś weźmie z odpowiednim podejściem – wtedy powstają perełki – jak chociażby filmowa ekranizacja Tinker, Tailor, Soldier, Spy. No właśnie zwierz pisze filmowa bo wróćmy teraz do tej telewizyjnej gdzie nie było Garego Oldmana a Alec Guiness. Zwierz nie raz spotkał się z tym tytułem na listach najlepszych seriali BBC. Nie szpiegowskich. Wszystkich wyprodukowanych przez BBC seriali. Stąd wydaje się, że nowe, współczesne podejście do prozy autora budzi w wielu Brytyjczykach nadzieję, że serial będzie równie dobry co sławny poprzednik. Wysokie wymagania, ale i wielkie oczekiwanie.
Od telewizyjnej produkcji Szpiega minęło 20 lat. Czas na nowego serialowego Le Carre.
Trudno po jednym odcinku osądzać całą serię, ale przynajmniej na razie wygląda na to, że się udało. Pierwszy odcinek zastaje naszego bohatera w czasie arabskiej wiosny, w luksusowym hotelu w Kairze. Jest nocnym managerem – człowiekiem, który zajmuje się doglądaniem gości gdy wszyscy poszli już spać. Pine jest uosobieniem eleganckiej brytyjskości, uprzejmości i usług na najwyższym poziomie. Usłużny ale nie służalczy, pomocny ale nienadskakujący, grzeczny ale nie ugrzeczniony. Przede wszystkim zaś stanowczy i dobrze zorganizowany. Przy czym widać, że Pine lubi swoją pracę, jest do niej wręcz stworzony, ale nie spędził całego życia zajmując się obsługą hotelowych gości. Kiedy w jednym z dialogów pada mimochodem, że spędził część życia w armii zupełnie nas coś nie dziwi. Jest coś z żołnierza w tym jak bez lęku przechodzi przez tłum demonstrantów i nie rzuca się do ucieczki na dźwięk pocisku czy wystrzału. Nie wiemy jeszcze co prawda co Pine przeżył ale spodziewamy się, że już niedługo poznamy całą jego przeszłość. Na razie wiemy, że Pine potrafi podejmować spore ryzyko choć nie jest jeszcze szpiegiem. Kiedy przyjdzie mu stanąć w obliczu sytuacji naprawdę ekstremalnej zachowa się tak jak my wszyscy – będzie wstrząśnięty czy przerażony. Ale nie lubimy go przez to mniej. Wręcz przeciwnie, to postać która stoi jeszcze jedną nogą w naszym świecie, zwykłych śmiertelników, którzy nie podejmują śmiertelnego ryzyka bez mrugnięcia okiem.
Nie dziwi nas informacja że nasz bohater był w wojsku – jest coś takiego w jego zachowaniu, że od początku podejrzewamy, że nie spędził całego życia w branży hotelarskiej
A Pine sporo będzie się musiał natrudzić, bo jego ścieżki w dość dramatycznych okolicznościach przecięły się ze ścieżkami Richarda Ropera. Filantropa, poważanego przedsiębiorcy, człowieka szanowanego przez społeczność międzynarodową i polityków. Jednak dla naszego bohatera będzie to najgorszy człowiek na świecie, zarówno z przyczyn osobistych jak i z zupełnie obiektywnych powodów – wygląda bowiem na to, że kiedy nikt nie patrzy Roper trudni się sprzedażą broni i to w ilościach hurtowych. Sprawa byłaby prosta gdyby nie fakt, że nikt w Londynie nie ma za bardzo ochoty ścigać powszechnie kochanego i poważanego biznesmena, który zna zapewne wszystkich w Izbie Lordów po imieniu. No prawie nikt- w niedogrzanym biurze, do którego trzeba biec po schodach bo winda nie działa siedzi zakutana w swetrze Angela Burr, która zdecydowanie chce dopaść Ropera. Wystarczy tylko, że wykorzysta Pine’a.
Pod względem wizualnym to cudownie dopracowany serial
Nie jest to ani streszczenie pierwszego odcinka, ani zapowiedź pełna spoilerów. Zwierz pozostawił poza tym akapitem tak wiele, że spokojnie możecie oglądać serial bez poczucia, ze wiecie co będzie dalej. A oglądać zdecydowanie warto. Z wielu powodów. Po pierwsze to serial niesłychanie atrakcyjny wizualnie. O wizualnej stronie produkcji mówi się często wtedy kiedy nie ma się nic sensownego do powiedzenia o fabule ale w tym przypadku strona wizualna jest po prostu zbyt smakowita by zostawić ją na koniec. Jesteśmy w świecie najpiękniejszych i najdroższych hoteli i w serialu bardzo to wiać. Tu ludzie mają pieniądze, wszystko lśni i jest tak luksusowe, że już nie ocieka przepychem. Jednak nie tylko o miejsca akcji (tak bardzo kojarzące się ze szpiegowską fabułą) chodzi. To produkcja bardzo estetycznych kadrów – symetrycznych, dopracowanych, przyjemnych dla oka. Znakomite są w serialu kolory i kontrasty. Nawet czołówka – zdaniem zwierza absolutnie doskonała – daje poczucie, że obcujemy z czymś nie tylko estetycznym ale i przemyślanym. Poza tym zwierz ma wrażenie, że BBC wyłożyło na produkcję nieco więcej pieniędzy niż zwykle bo jakość jest bardzo filmowa (co nie zawsze BBC wychodzi). Druga sprawa to reżyseria, Susanne Bier – której film „ W lepszym świecie” zdobył Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, już wcześniej udowodniła, że doskonale potrafi kręcić sceny gdzie teoretycznie nic się nie dzieje ale napięcie między bohaterami jest oczywiste. Zwierz widział kilka jej filmów (jeśli nie widzieliście to musicie zobaczyć Tuż po Weselu – fenomenalny film) i zawsze był pod wrażeniem, tego jak dobrze reżyserka wydobywa z aktorów to co najlepsze.
Jak na razie Hugh Laurie jest intrygujący jako „najgorszy człowiek na świecie”
No właśnie przejdźmy do trzeciej sprawy. Aktorstwo. Zdaniem zwierza nie było lepszego wyboru do roli Jonathana Pine’a niż Tom Hiddleston. Nie dlatego, że kamerzysta jest w nim ewidentnie zakochany (a zwłaszcza w jego oczach) i stara się każdy kadr uczynić pomnikiem urody aktora. Chodzi o dokładnie ten rodzaj angielskiej, powściągliwej uprzejmości jakiego spodziewalibyśmy się po pracowniku najdroższego hotelu w mieście. Hiddleston jest doskonały jako człowiek który spędził spory kawałek życia spełniając zachcianki gości. Co więcej – widać, że to osoba czerpiąca przyjemność ze swojej pracy, kto wie czy nie najlepsza w swoim fachu. Wcale nie łatwo taki rodzaj płatnej uprzejmości zagrać, ale Hiddlestonowi wychodzi to idealnie. Co ciekawe, sprawdza się też w scenach wymagających od niego zachowania godne, może nie Bonda, ale tego pomocnika Bonda który pojawia się na pięć minut a potem znika z fabuły. Jak zwierz pisał, nie mamy wątpliwości, ze jego bohater służył w wojsku – jest coś w sposobie w jakim się trzyma – jednocześnie cały czas spięty i pewny siebie co od razu przywodzi na myśl ludzi z karierą wojskową. Jednocześnie jednak Hiddleston nie gubi się w scenach w których musi pokazać, że jego pewny siebie bohater jest tak naprawdę pracownikiem hotelu, który nie przeszedł profesjonalnego szkolenia i jest o krok od załamania. Poza tym nie ukrywajmy – Hiddleston szpiegujący w garniturze każe się zastanawiać czy może nie zrobiono błędu nie umieszczając go na liście przyszłych kandydatów na Bonda. Jasne „nie wygląda” ale ma w sobie coś takiego że zwierz uwierzyłby, że szpieguje dla jej Królewskiej Mości. Tylko byłby to najgrzeczniejszy Bond w historii.
Zdaniem zwierza twórcy serialu słusznie zrobili dodając do tego męskiego świata kobiecą postać.
Jednak mimo, że widzieliśmy tylko jeden odcinek to na razie nie jest serial jednej roli. Doskonały jest Hugh Laurie, jak najgorszy człowiek na świecie, Richard Roper. W tym pierwszym odcinku niby nie robi nic strasznego, ale doskonale rozumiemy, dlaczego nikt mu nie podskoczy. Kiedy wchodzi do pokoju to jest automatycznie najważniejszą osobą. Nawet jeśli nie wygląda, to czujemy jakąś niewypowiedzianą groźbę, skrywaną pod żartem czy uprzejmością. Hugh Laurie to jest doskonały aktor. Ale co ciekawe rzadko ma okazję naprawdę to pokazać. Jasne pokazywał to przez lata w Housie ale potem jakoś nie mógł ustrzelić naprawdę dobrej roli by nam przypomnieć, że potrafi nie tylko grać bluesa. Zwierz strasznie się cieszy na kolejne odcinki bo Hiddleston i Laurie tworzą razem na ekranie doskonały duet. Scena pomiędzy nimi w pokoju hotelowym jest bardziej emocjonująca niż niejeden Bond nic się w niej nie dzieje.
To jest ten serial w którym można sobie obejrzeć aferę szpiegowską w odpowiednio pięknych i luksusowych przestrzeniach. Czego chcieć więcej
Zwierzowi zawsze podoba się angażowanie do serialu Olivii Colman, bo aktorka chyba nie umie źle grać. W książce jej postać była mężczyzną, tu jest kobietą zakutaną w kilka warstw ubrań. Nie wygląda jak ktoś kto rekrutuje agentów i ściga handlarzy bronią. Nie wygląda jak ktoś kto składa propozycje nie do odrzucenia. A jednak Colman potrafi uczynić ze swojej bohaterki postać intrygującą. Chcemy by osiągnęła sukces, a jednocześnie – nie mamy najmniejszych wątpliwości, że jej w niej pewna bezwzględność, która może naszemu bohaterowi zaszkodzić. To zestawienie niepozornego wyglądu z pewną twardością i zaciętością to intrygujące połączenie i zwierz jest bardzo ciekawy w jakim kierunku ta postać się rozwinie. Jednocześnie zwierz strasznie się cieszy, że zmieniono płeć postaci bo w ten sposób zachowano pewną równowagę. Na dwie postacie (jak na razie) męskie mamy dwie kobiece. Bo obok bohaterki granej przez Colman mamy jeszcze dziewczynę Ropera graną przez absolutnie przepiękną Elizabeth Debicki. Zwierz nie powinien w pierwszym rzędzie wspominać urody aktorki ale już trzeci raz kiedy zwierz widzi w filmie kobietę i myśli „Jaka piękna” to okazuje się, że gra ją ta sama aktorka. Najwyraźniej ta uroda trafia w gust zwierza (może trochę patriotycznie skoro aktorka jest częściowo polskiego pochodzenia). W każdym razie o jej bohaterce Jed nie za wiele jeszcze wiemy, ale to rzecz przelotna. Wygląda na to, że będzie odgrywała dużo większą rolę.
Po pierwszym odcinku zwierz nie ma zarzutów do nikogo z obsady. Co wcale tak często się nie zdarza
Pierwszy odcinek nie ruszył akcji bardzo do przodu ale zwierza bardzo usatysfakcjonował. Niby za wiele się nie działo ale od pierwszych minut dajemy się wciągnąć w bardzo specyficzny nastrój serialu. Wiemy, mniej więcej co nas czeka, ale zamiast nudzić się drogą do oczywistej konfrontacji cieszymy się, że została rozłożona na kilka odcinków. To jak ten najlepszy fragment Bonda, kiedy nasz agent naprawdę prowadzi jakieś śledztwo i musi w tym celu oczywiście pójść do eleganckiego kasyna. Zanim zacznie się bieganie i strzelanie, które choć ma swoje zalety – ma też swoje wady – jeśli widziało się jedną filmową strzelaninę, to widziało się prawie wszystkie. Jednocześnie, mamy na tyle dobre aktorstwo i dobrą reżyserię, że serial niesamowicie wciąga – po pierwszym odcinku zwierz natychmiast chciał drugi albo od razu wszystkie siedem. Niestety okazuje się, że trzeba czekać. Pewnie dlatego zwierz dołączy do długiej kolejki widzów, którzy z niecierpliwością sięgną po książkę. Co z pewnością można uznać za triumf serialu. Przynajmniej na razie.
Ps: Zwierz chciał wam podziękować za dotychczas oddane głosy w konkursie na Tekst Roku. Jasne do 1.03 jeszcze mnóstwo czasu i zwierz może wypaść z pierwszej dziesiątki, ale kiedy ostatnio sprawdzał, był na szczycie listy. To bardzo miłe z waszej strony. Naprawdę dziękuję za pomoc.
Ps2: Wracamy do naszych regularnie zaplanowanych wpisów. Jutro jeśli się zwierz wyrobi, recenzja Opowieści Zimowej – zwierz obejrzy ją w ramach transmisji w Multikinie :)