Hej
Jeśli popkultura ( a co tam – kultura też) nauczyła zwierza czegoś przez lata to tego, że za każdy sukces trzeba płacić cenę wielką jeśli nie olbrzymią. Ta refleksja naszła zwierza kiedy oglądał koszmarnie manieryczny film „Angel” Francisa Ozona ( znów zwierz oferuje dziesięć punktów dla czytelnika który zgadnie czemu zwierz wybrał właśnie ten film). Zwierz nie będzie o nim pisał bo to ani nowość ani nic godnego szczególnego polecenia. Tym jednak co przykuło uwagę zwierza to fakt, że właściwie od samego początku mógł przewidzieć rozwój fabuły.
Dlaczego? Otóż bohaterką jest młoda panienka która na poddaszu pisuje książki – w ciągu pierwszej pół godziny filmu przechodzi od tej nędzy do bycia ulubienicą salonów. Czyż nie zwiastuje to złego zakończenia. Choć może się to wydać paranoiczne popkultura wcale nie nie lubi tych którzy osiągnęli wszystko i to na dodatek szybko łatwo i przyjemnie. Wręcz przeciwnie – albo strąca ich z piedestału albo pokazuje ziejącą pustkę na wyżynach.
Nawet w komediowym ujęciu i w tak lekkim jak tylko się da zawsze znajduje możliwość pokazania że choć kariera od pucybuta do milionera jest możliwa ale nie wolno od losu wymagać zbyt wiele. Ileż to widzieliśmy filmów w którym bohaterowi szło co raz lepiej, i co raz lepiej by w końcu stracił wszystko – co więcej gdy tylko widzimy gdy ta utrata – spowodowana zazwyczaj czymś od niego niezależnym wiąże się z powrotem do domu i uświadomieniem sobie małego znaczenia świata materialnego lub jego sukcesu.Oczywiście jest jeszcze wersja w której nikt niczego nie traci jedynie okazuje się że to co osiągnął nie miało żadnego znaczenia jak w ” Obywatelu Kane”.
Co prawda zazwyczaj historie nie są aż tak okrutne – zapominanemu gwiazdorowi daje się jeszcze jeden występ, zawodnik który stracił wszystko ma szansę na jeszcze jeden ostatni mecz. Można się jeszcze odbić od dna ale zawsze już nauczonym że za sukces trzeba płacić albo osiągnąć go trudną i wytężoną pracą. Ci zaś którzy przez życie idą jak burza bez porażek musza zostać ukarani. Zwierz zastanawia się skąd w kulturze ta klisza. Bo przecież istnieje budząc w nas oglądających kronikę czyiś sukcesów niepokój – bo to zwiastun upadków i problemów a w końcu nieuchronnej tragedii.
Wydaje się że w popkulturze przechowało się przekonanie – że fortuna to najbardziej kapryśna ze wszystkich bogiń. Z resztą wydaje się że potrzebujemy tego upadku do zachowania naszej wizji świata. Żadna wiadomość o sukcesie nie sprzedaje się tak jak choćby sugestia upadku. Ostatnio rozegrany w mediach spektakl z udziałem Charliego Sheena najlepiej dowodzi jaką przyjemność publika czerpie patrząc jak ci którym sukces przychodzi za łatwo ( Sheen mimo powiedzmy sobie szczerze średnich umiejętności aktorskich był najlepiej opłacanym aktorem telewizyjnym inkasując prawie 1,5 mln dolarów za odcinek sitcomu).
Oczywiście nie jesteśmy aż tak podli – lubimy kiedy wracają nauczeni że za sukces trzeba dziękować – czyż nie dobry jest przykład Roberta Downeya Jr. który po świetnie zapowiadającym się początku kariery gdy wróżono mu zostanie gwiazdą swojej generacji popadł w alkoholizm narkomanie i nie wiadomo co jeszcze, wylądował w więzieniu i dopiero w wieku średnim powrócił jako odmieniony człowiek.I choć pewnie publika polska mniej zaangażowana w śledzenie plotek sprzed dekad nie bierze tego pod uwagę to na zachodzie kochają go zarówno za jego talent jak i za fakt iż upadł i się podniósł.
Zwierz sam zastanawia się nad tym podejściem do sukcesu dochodząc do wniosku, że nasza niechęć do sukcesu niczym nie odkupionego jest nieco podszyta strachem. Strachem że istnieją ci którym naprawdę wszystko się udaje i strachem, że skoro nam się udaje musi nas czekać coś złego. Zwierz przygląda się tym filmom o tych którzy upadli i się podnieśli i widzi że mają one znaczenie terapeutyczne. Uczą nas że sukces nie jest najważniejszy a nawet jeśli jest to nie da nam szczęścia. I tylko wciąż w zwierzu ( który choć ma na końcu więcej sukcesów niż porażek to jednak chyba nie może się uznać za dziecię szczęścia) pozostaje pytanie. Czy to prawda czy coś czym mamy się pocieszać by nie dopuścić do siebie myśli że są na świecie ci którym zabrano spod nóg wszelkie kamienie.
Sorry że dziś tak mało popkulturalnie ale zwierz jak widzicie ma skłonność refleksyjną której niekiedy nie jest w stanie powstrzymać.