Ostatnie dwa dni zwierz spędził na swoim absolutnie ukochanym konwencie czyli Serialkonie. Kiedy ktoś mówi zwierzowi, że Serialkon jest konwentem średniej wielkości (ponad tysiąc uczestników) zwierz zawsze przeciera oczy ze zdumienia. No bo jak to średniej wielkości kiedy z wyliczeń zwierza jasno wynika, że na Serialkonie są wszyscy?
Zwierz nie będzie ukrywał, uwielbia Serialkon i właśnie siedzi i zastanawia się co powie za rok
No właśnie, Serialkon to jeden z tych konwentów które zwierz przeżywa na dwóch poziomach. Po pierwsze towarzyskim. Z całej polski zjeżdżają się do Krakowa nie tylko wielbiciele fantastyki – których można dorwać na wielu innych konwentach, ale także znajomi zainteresowani kulturą popularną. Jasne w większości – jeśli, nie we wszystkich – przypadków znamy się z Internetu i być może połączyło nas zainteresowanie jakimiś produkcjami fantastycznymi, ale Serialkon zdecydowanie nie jest wyłącznie dla starszych i młodszych członków fandomu. Co zwierz uwaga za jedną z największych zalet konwentu. Choć wchodząca z ulicy osoba mogłaby kupić sobie na stoiskach gadżety związane z fantastyką a na piętrze pograć w gry planszowe, to jednak Serialkon nie jest kolejnym mniejszym lub większym konwentem fanów fantastyki. Takich mamy już w Polsce naprawdę sporo i powoli trzeba zacząć ograniczać ich ilość bo niedługo każde miasto będzie miało swój konwent co niechybnie wpłynie na ich poziom. Ale nawet nie o to chodzi – otóż Serialkon pozwala w dyskusji o serialach wyjść poza rozmowy nad produkcjami które jakoś da się podpisać pod tematykę konwentu fantastycznego czy fandomowego.
Jedyny moment w trakcie prelekcji w którym nie macham łapami – przełączanie slajdów
No właśnie, zwierz pisał o dwóch płaszczyznach. Poza doskonałą zabawą w gronie znajomych i przyjaciół jest przecież jeszcze udział w panelach i prelekcje. I to jest element który daje zwierzowi chyba największą radochę. To znaczy, zwierz jeździ po całym kraju i wygłasza lepsze lub gorsze prelekcje na wielu imprezach ale nigdzie nie czuje takiej satysfakcji jak na Serialkonie. Dlaczego? Po pierwsze – zwierz zauważył, że to jest jedna z tych imprez na których są pełne sale. I to wedle tego co widział na zdjęciach – nie tylko u niego. Pełna sala to jest cudowna rzecz i to niezależnie czy mówimy do kilkunastu czy kilkudziesięciu osób – fakt, że nie wpatrujemy się w puste krzesła zawsze dodaje mnóstwa pewności siebie. Zresztą publika jest naprawdę świetna, zróżnicowana pod względem wieku, zdecydowanie wybierająca te prelekcje które ją interesują, a nie starająca się przeczekać godzinę w dowolnej sali. Frekwencja i zaangażowanie widowni każdemu prelegentowi dodaje skrzydeł.
Ola Klęczar fenomenalnie opowiada o Irene Adler i jej serialowych wcieleniach
Ale nie tylko o to chodzi. Zwierz pierwszego dnia nie mógł się zorientować gdzie jest jego sala. Idąc w końcu do zupełnie innej klatki schodowej trochę strofował organizatorów, że sala jest źle oznaczona, nikt tam nie trafi a zwierz będzie mówił przez to do ściany. Kiedy w końcu trafiłam do odpowiedniego pomieszczenia, to wchodząc zobaczyłam wypełnioną salę. Byłam ostatnia, wszyscy inni już dawno trafili i zajęli miejsca. Wychodzi więc nie tylko, że zwierz jest nie ogarem ale także że ludzie którzy przyszli go posłuchać zadali sobie naprawdę trud by być wcześniej i znaleźć salę w złym pionie. Ale najlepsze przed nami. Bo prelekcja dotyczyła rozliczania się z historią w serialach BBC. Wiecie jakie to jest uczucie dla historyka czy badacza popkultury, kiedy przychodzisz opowiadać ludziom o kreacji pamięci historycznej, pewnej polityki historycznej, kiedy chcesz pokazać jak nawet banalny serial kształtuje postrzeganie przeszłości a tam na Sali są ludzie którzy chcą słuchać? Właśnie to jest cudowne w Serialkonie. Z jednej strony pozwala podnieść poprzeczkę prelekcji nieco wyżej (zwierz przyzna szczerze, że nad prelekcjami Serialkonowymi pracuje bez porównania dłużej i intensywniej niż nad prelekcjami na jakikolwiek inny konwent.) z drugiej – dostajemy jak na dłoni dowody, że ludzie chcą o tym słuchać. Zresztą zdaniem zwierza dzięki temu Serialkon plasuje się w takiej ciekawej niszy – gdzieś pomiędzy konferencją naukową a konwentem. CO jest niszą doskonałą. Zwłaszcza, że obok poważniejszych tematów, można słuchaczom zaproponować coś lekkiego, jak wspólny występ Zwierza i Myszy w prelekcji na temat modeli oglądania seriali. Ponownie temat wcale nie błahy ale Zwierz i Mysza poszły bardziej w stand up, starając się nie tylko pokazać widowni pewne problemy ale i ją rozśmieszyć. Co jak zwierzowi donoszono, wyszło całkiem dobrze.
Zbaczcie jaka pięknie zasłuchana publika. Poza Agnieszką, ale AGnieszka ma prawo siedzieć w telefonie bo wstawia zwierzowi przecinki :)
Jednak nie było tak, że zwierz siedział wyłącznie u siebie na prelekcjach. Oprócz tego – korzystając z faktu, że Serialkon miał w tym roku aż dwa dni, starał się jednak posłuchać kogo innego. Zwłaszcza, że w tym roku organizatorzy zdecydowali się na blok anglojęzyczny, który po pierwsze okazał się najciekawszy (teoria zwierza jest taka, że osoby które decydują się prowadzić prelekcje po angielsku muszą do niej podejść dużo poważniej) i pozwolił zaprosić gości zagranicznych w tym autorkę bardzo przez zwierza lubianego bloga Hello Tailor. Prelekcje po angielsku są zresztą, zdaniem zwierza dowodem, że organizatorzy konwentu wcale nie chcą stworzyć małego lokalnego wydarzenia, tylko mają wielkie ambicje. I słusznie – w przeciągu jednego roku, udało im się niesłychanie podnieść poziom organizacji. Nawet tak prozaiczna rzecz jak identyfikatory, czy wygląd informatora konwentowego uległy drastycznej zmianie, konwent zyskał bardzo fajną identyfikację wizualną, zaczął przypominać pod tym względem dużo większe imprezy. Wróćmy jednak do paneli i prelekcji. Zwierz był zachwycony prelekcja Oli Klęczar czyli Ninedin o Irene Adler w różnych serialowych interpretacjach. Historia jednej postaci i jej przedstawienia na ekranie bardzo dużo mówi o różnym podejściu do jednego tekstu, jakim jest wyjściowe opowiadanie o Sherlocku Holmesie. Mimo wewnętrznej paniki doskonale sprawiła się Mysza która dzięki bardzo merytorycznej prezentacji milionem gifów zachęciła chyba wszystkich na sali do ponownego (czy pierwszego) podejścia do Penny Dreadfull. Z kolei wśród paneli zwierz mógł porozmawiać sobie o serialach o II wojnie światowej (z całkiem ciekawymi wnioskami, odnośnie tego jak różne potrzeby zaspakajają seriale produkowane przez różne kraje) czy o swoim ukochanym Hannibalu. Ogólnie zwierz jest zdania, że niezależnie od tego czy serial jest na antenie czy nie, co roku powinien być panel o Hannibalu. To jedno z tych wydarzeń cyklicznych które na stałe powinno się wpisać do programu Serialkonu. Z cudzych występów zwierz przysługiwał się panelowi o relacjach między lifestyle a serialami i z trudem powstrzymywał się przed dołączeniem do imprezy.
Siedzą i słuchają. Licznie jak widać
Ale właśnie skoro przy panelach jesteśmy. Jednym z ciekawszych była rozmowa o tym jak pisać o serialach i popkulturze jako takiej. I to jest właśnie powód dla którego zwierz absolutnie uwielbia Serialkon. O ile jeszcze kwestie motywów przewodnich czy tematów serialowych można czasem poruszyć w bloku popkulturalnym na jakimś konwencie (ostatni Copernicon był pod tym względem dość zróżnicowany) to już kwestie techniczne – czy to jak o serialach pisać/ rozmawiać czy to właśnie prelekcja Zwierza i Myszy o tym jakie są modele oglądania telewizji już niekoniecznie znajdą swoje miejsce na innych konwentach. Cudownie kiedy jest się w miejscu gdzie tematyka serialowa nie jest tak trochę na doczepkę, ale właśnie stanowi trzon wydarzenia i można porozmawiać także na bardziej szczegółowe „specjalistyczne” tematy. Zresztą jeśli jesteście ciekawi treści paneli zwierz ma dla was dodatkową informację która powinna się wam spodobać a zwierza wzrusza. Otóż panele są nagrane i dostępne w sieci. Były tam wrzucane już w trakcie wydarzenia, co oznacza, że ci którzy nie mogli przyjechać, albo siedzieli na innym wydarzeniu mogli sobie posłuchać niemal na żywo co się dzieje w Krakowie. To jest poziom, którego jeszcze nie osiągnął Comic Con, ani w sumie żaden inny konwent w Polsce. Zresztą może na tym polega największa zaleta Serialkonu – to konwent młody nad którym twórcy wciąż pracują. A to oznacza, że często przychodzą im do głowy pomysły które nie przyszły y do głowy ludziom którzy od bardzo wielu lat organizują to samo wydarzenie i co roku próbują zrobić wszystko dokładnie tak samo jak ostatnio. Zresztą zdaniem zwierz Serialkon ma olbrzymi potencjał, bo w sumie wszyscy w Polsce oglądają seriale.
Wianki nadal rządzą. I słusznie. Wianki są najlepsze!
Czy można coś poprawić? Zwierz w zeszłym roku apelował o dwa dni konwentu, teraz po cudownym weekendzie zaapelował by o trzy, ale ma wrażenie, że przemawiają tu proste marzenia o jeszcze dłuższym pobycie w Krakowie. Jeśli chodzi o uwagi organizacyjne to zwierz nie za bardzo wie co napisać. Chyba jedyne co może dodać to byłoby cudownie gdyby udało się jakoś przeprowadzić konwent w jednym budynku ale to jest jakaś taka marginalna uwaga. Poza tym zwierz jest autentycznie zachwycony. I choć uwag do właśnie zakończonej edycji zbyt wielu nie ma to ma mnóstwo propozycji na przyszłość. Jak np. zainteresowanie Serialkonem twórców, w tym tych polskich, czy może wyciągnięcie ręki do jakiś stacji telewizyjnych ? W końcu np. istnieje polska odnoga HBO która pewnie chętnie widziałaby swoją promocję na takiej imprezie. Zresztą w ogóle zwierz ma wrażenie, że wydarzenie powinno szukać jak największej publiki – także wśród ludzi nieco starszych – zwierz bardzo lubi widzieć na panelach i prelekcjach ludzi którzy zdecydowanie nie wyglądają na wyrobionych konwentowiczów. To tak zmienia się wydarzenie lokalne i branżowe na coś o czym mówi cały kraj.
Świetna prelekcja Myszy o seksualności i płci w Penny Dreadful
Tegoroczny Serialkon minął pod hasłem „Czemu tu siedzimy zamiast oglądać Jessicę Jones” albo „Błagam tylko żadnych spoilerów do Jessicy Jones”. Dla wielu – w tym zwierza, był też wydarzeniem tak cudownym i intesywnym że powinniśmy dostać jakieś zwolnienie z pracy, co najmniej na kilka dni żeby znaleźć energię na powrót do rzeczywistości. Zwłaszcza, że Serialkon to trochę jak wyprawa do innego wymiaru gdzie naprawdę wszyscy wszystko widzieli, albo będą widzicieć i nie ma ani minuty krępującej ciszy bo zaraz znajdzie się kolejny temat do rozmów. Nie tylko o serialach. Zwierz mógłby jeszcze długo pisać jak bardzo podoba mu się przecudowny budynek Arteteki gdzie odbywa się konwent (nowoczesne jasne i po porstu piękne wnętrza bardzo dobrze wpływają na wydarzenie), albo o organizatorach którzy robią wszystko by prelegenci i paneliści poczuli się jak najlepiej. Trzeba zresztą dodać jeszcze jedną rzecz. Serialkon jest za darmo. To jest spora różnica w stosunku do kolejnych konwentów, które nie dość że nie są za darmo to jeszcze nie tanieją. Zwierz wie, ze nie da się wszystkich imprez tak prowadzić ale jednak to jest niesamowita zaleta imprezy, i też wpływa nie tylko na widownię ale chyba też na prelegentów. Nikt tu nie ma żadnych zysków, nikt nie przygotowuje prelekcji by oszczędzić, nikt nie rezygnuje bo nie ma kasy. Wszystko odbywa się bez kasy, bo wszyscy po prostu są zainteresowani tym o czym mówią i tym co mówią. No czegóż można chcieć więcej?
Ps: Zwierz jak zwykle jest w środku mnóstwa projektów i jeden wygląda bardzo fajnie i co raz bardziej wyraźnie. No i oczywiście o wszystkim zwierz będzie mógł wam powiedzieć dopiero za jakiś czas.
Ps2: Zwierz jeszcze nie widział Jessicy Jones ale nadrobił swoje opóźnienie w London Spy i jest co raz bardziej zakochany w tym serialu. Wy też powinniście, jest znakomity.