Są takie fragmenty historii świata do których mamy – trochę zbiorowo zupełnie inne podejście niż do pozostałych. Choć żywoty wielu rzymskich władców wzbudzały emocje to jednak żadne nie są tak bliskie naszemu sercu jak historia Gajusza Juliusza Cezara. To bowiem postać (a także całe jego otoczenie) która zapisała się w naszej historii, a właściwie kulturze nie tylko jako polityk ale może co ważniejsze – jako człowiek.
Popkulturowy żywot Cezara jest dość intrygując. Zacznijmy od tego, że zasadniczo kultura zna trzech Cezarów. A właściwie trzech głównych Cezarów. Pierwszy to ten „właściwy” który przechował się w relacjach klasyków (Swetoniusza czy Plutarcha), o którym uczy się każdy nieszczęsny uczeń klasy klasycznej, czy też każdy radosny uczeń filologii klasycznej. Cezar ów zamieszkuje teksty pisane głównie po łacinie, w tym swoje słynne pamiętniki, które kolejne pokolenia studentów i uczniów skazanych na łacinę nieudolnie tłumaczą na język ojczysty dowodząc, że nawet w najbardziej znanym tekście można zawsze zrobić nowy błąd składniowy. Cezar klasyczny w kulturze popularnej pojawia się rzadko. Jeśli by już go szukać to chyba (tu jednak pojawia się odrobina powątpienia choć niekoniecznie uzasadnionego) to w Rzymie – gdzie jego charakter i biografia pokazane są jak dotąd w najbardziej zniuansowany sposób.
Drugi Cezar jest tworem Szekspira. Tu pozostaje on przede wszystkim bohaterem przefiltrowanym przez wrażliwość Szekspira i jego widzów. Tu Cezar stanowi głównie kontrast dla Brutusa (stąd częste i niegłupie dyskusje o tym kto naprawdę jest głównym bohaterem sztuki). Najistotniejszą rzeczą jaką Cezar tu czyni jest jego śmierć (no dobrze to trochę ironiczne zdanie) – ponieważ z punktu widzenia sztuki najbardziej istotna jest potencjalna wojna domowa jaka wybuchnie po jego śmierci. Zresztą nie bez powodu tym co zwykle najlepiej pamięta się ze sztuki Szekspira jest mowa Marka Antoniusza. Jak to zwykle w przypadku sztuk Szekspira bywa – w różnych latach opowiadała ona o różnych tematach. Łącznie z najsławniejszym wystawieniem – poczynionym przez Orsona Wellesa które przestrzegało przed nadciagającymi totalitaryzmami.
Trzeci Cezar – to postać drugoplanowa w historii Kleopatry – konieczny, często komiczny, niekiedy zakochany, niemal zawsze – wiekiem nie pasujący do swojej ukochanej. To ten mężczyzna, który mając wszystko zawsze będzie drugi – po bardziej kochanym i bardziej romantycznym Marku Antoniuszu – którego historia wcześniej czy później wysunie się tu na pierwszy plan (bo to on dokona tych nierozważnych czynów z miłości – jak chce kultura która zawsze lubi kiedy uczucia władają historią). Ten Cezar jest ciekawy bo nie dość że dość mocno zakorzeniony w kulturze (od słynnej Kleopatry z Elizabeth Taylor do Asterixa i Obelixa: Misja Kleopatra) to jeszcze – zupełnie nie pasujący do pewnego schematu. Wielki wódz jest tu graczem niemal zawsze drugoplanowym czy podporządkowanym – bo i Kleopatra ma w tej części opowieści większą sympatię widzów.
Tych trzech Cezarów składa się niemal na idealnego bohatera kultury – wielki wódz piszący o sobie w trzeciej osobie jest łatwy do wyśmiania (co najpiękniej pokazują komiksy o Asterixie), senator Rzymu zamordowany przez tych którzy bali się jego wielkości – wyrasta na skomplikowaną postać tragiczną – czy żałować jego śmierci czy podziwiać zabójców którzy zaryzykowali wszystkim by ocalić Republikę. W końcu – na marginesie – zakochany starzec, dający się zawodzić pięknej i inteligentnej egipskiej królowej – której uczucie i tak w końcu ostatecznie tak naprawdę zdobył inny. Tymi tropami można byłoby obdarzyć tuzin postaci. A jeśli dodamy do tego wspomnienie charakteru Cezara – który jak wskazują kronikarze – przyczynił się do jego sukcesów i tego – do dziś nieustalonego uczucia pomiędzy niechęcią a podziwem, wtedy dostrzeżemy, że kulturowy żywot Cezara stał się wręcz ogrodem kolejnych tropów i dramatów.
Tym ciekawszy jest fakt, że sam Cezar – jako on sam – bez spojrzenia Szekspira, czy Shawa (bo i o tym wcieleniu należy pamiętać) doczekał się w kulturze popularnej zaskakująco niewielu dzieł poświęconych tylko jemu – bez tych licznych kulturowych okularów, które przez lata nakładali nam głównie dramaturdzy. Otóż jeśli wykreślimy historie o Kleopatrze i adaptacje Szekspira to okaże się, że poza nielicznymi historiami gdzie Cezar pojawia się na drugim planie (jak np. Spartakus) pozostaną nam z nim niemal wyłącznie komedie, czy historie które niekoniecznie koncentrują się tylko na nim. Najbliżej biografii Cezara plasowałby się Rzym ale i on opisuje tylko kawałek kariery Cezara – ten najsławniejszy. I trochę zgodnie ze schematem – w pierwszym sezonie musi zginąć niczym Ned Stark. Co prawda w 2002 roku pojawił się serial poświęcony Cezarowi ale niestety – nie była to historia dobrze opowiedziana (choć nieźle obsadzona) być może dlatego, że twórcy doskonale zdawali sobie sprawę, że kręcą produkcję telewizyjną. A może – dlatego, że nie umieli powiedzieć o Cezarze niczego nowego.
Do Cezara i jego postaci nie bez powodu podchodzimy z emocjami – to jedna z nielicznych postaci historycznych która tak nam umyka. Mamy go podziwiać? Był wszak niesłychanie skuteczny. Potępiać? Jego skuteczność nie odbywała się bez kosztów, które ponosili inni w tym sama Republika. Żałować? Cóż kpiący powiedzą że zginął wśród przyjaciół, refleksyjni że wśród patriotów, realiści by może zauważą, że jeśli kilkanaście osób chce cię zadźgać to dałeś im powody. Przez jaki pryzmat na niego spojrzeć – wszak tyle nam już różnych okularów wsadzano przez lata na nos. A sam Juliusz też nie może się zamknąć – jedna z najbardziej gadatliwych martwych jednostek w historii. Co z nim zrobić? Zwłaszcza, że do tego przysypał go piasek w klepsydrze historii i trudno dziś tak naprawdę mieć do niego pretensje, bo niby istniał ale to było tak dawno, że czy jeszcze jest kimś realnym czy tylko bohaterem kolejnych dramatów?
Dziś w dniu Id Marcowych Zwierz zastanawia się czy nie wypadałoby po tych wszystkich latach spróbować sobie opowiedzieć – filmowo czy raczej serialowo o Cezarze od nowa – pozbawiając go tych narracji które wokół niego narosły przez lata. Spróbować znaleźć tego rzymskiego generała, który pisał o sobie w trzeciej osobie i za którego spłonęła biblioteka Aleksandryjska. W końcu ostatnio nauczyliśmy się opowiadać o bohaterach historycznych nieco inaczej – bardziej zwracając uwagę na to by dotknąć tego jakimi byli ludźmi a mniej odtwarzać to co już o nich wiemy z innych dzieł kultury. Trochę jakbyśmy wciąż patrzyli na marmurowo biały pomnik Cezara zamiast go pomalować tak jak czynili to starożytni Rzymianie. Niby widzimy to samo ale zupełnie inaczej. Być może znów by się okazało, że Gajusz Juliszu Cezar ma nam coś nowego do powiedzenia o władzy, ambicji, miłości i granic których nie należy przekraczać. Może czas na nowego Cezara? Skoro o starym zdaje się wiemy już tak wiele.
Ps: Czekający na recenzje nowej Musierowicz muszą jeszcze chwilkę poczekać ale w weekend powinien być tekst.