Hej
Zwierz miał pisać o czymś innym ale nieopatrznie włączył telewizor gdzie znów ta sama para zastanawiała się czy istnieje kino kobiecie i kino męskie by potem skonsumować sałatkę ( innymi słowy zwierz widział reklamę). Pytanie które pada na zwierza z telewizora już co najmniej od roku ( rynek reklamowy u nas to zdarta płyta – nowe reklamy pojawiają się rzadko a stare z trzy razy na blok reklamowy) skłoniło go by się zastanowić. Czy kino kobiece istnieje czy nie? A jeśli tak to czy istnieje kino męskie? A jeśli istnieje taki podział to czy istnieje kino bezpłciowe?
Zwierz nie jest jakimś szczególnym wyznawcą genderowych teorii i sam jak podchodzi do oglądania filmu to nie zastanawia się czy jest jest jego targetem ze względu na swoją płeć. Bardziej zastanawia się czy jest jego targetem ze względu na wiek, wykształcenie czy ogólną wiedzę o świecie popkultury – jego zdaniem są to decydujące czynniki przy pisaniu recenzji i przy ocenianiu filmu. Nie mniej musi przyznać że sam dostrzega istnienie kina kobiecego. Czy nam się to podoba czy nie płeć piękna zdecydowanie lepiej reaguje na wszelkiego rodzaju romantyczne perturbacje bohaterów niż mężczyźni.
Nie oznacza to jednak że zwierz bezrefleksyjnie wrzuciłby do worka „kino kobiece” wszystkie komedie romantyczne – tu bowiem wydaje się panuje większe zrozumienie – romans przyprawiony humorem jest strawny dla obu płci. Zdaniem zwierza świetnym przykładem są tu komedie romantyczne Curtisa które trafiają do widowni jako takiej i nie są nawet szczególnie postrzegane jako kobiece. Natomiast życiowe doświadczenia zwierza przekonały go, że melodramat jako gatunek filmowy zdecydowanie lepiej trafia do serc kobiecych. Ileż to razy zwierz musiał bronić przed męskimi atakami ” Przeminęło z Wiatrem” tłumacząc, że nie jest to zwykłe romansidło ale coś znacznie więcej. Z resztą sam zwierz nie do końca jest w stanie wytrzymać na część melodramatów np. na ekranizacjach prozy Nicolsa Sparksa.
Zwierz nie ma bynajmniej zamiaru twierdzić że jest to mechanizm absolutny – są kobiety które na cierpiącą heroinę reagują wzruszeniem ramion zaś łzawe pożegnania kochanków są dla nich najlepszym momentem by wyjść do kuchni po kanapkę. Zwierz niekoniecznie się do nich zalicza ale zna nie jeden taki typ. Problem polega jednak na tym, że te filmy kręci się jednak dla kobiet. Tymczasem w świecie krytyki filmowej lwią część stanowią mężczyźni ( dlaczego? Zwierz nie wie ale musi stwierdzić że to zjawisko zwierza frustruje) ci zaś zawsze niżej oceniają takie filmy jakby nieświadomi że spełniają one bardzo konkretne potrzeby bardzo konkretnej grupy osób.
Dobrze ale skoro zwierz tak pewnie twierdzi że istnieje kino kobiece to czy równie pewnie będzie twierdził, że istnieje kino męskie? Z tym jest chyba większy problem – po cichu przyznaje się że to co nie jest kobiece jest męskie co jest zupełnie idiotyczne. Jeśli zwierz miałby wskazać jeden gatunek który chyba rzeczywiście trafiał w historii bardziej do panów niż do pań to byłby to Western. jest coś takiego w facetach jeżdżących po dzikich ostępach zachodu i strzelających do siebie w czyjejś obronie co chyba jednak bardziej przemawia do męskiego widza niż do kobiecego.
Nie zgodzi się jednak zwierz na np. wrzucania kina wojennego czy sensacyjnego do tej kategorii. Kino wojenne zawsze wydawało się zwierzowi bardzo ogólnoludzkie a sympatia lub antypatia do tego gatunku wynika raczej z naszych predyspozycji. Z kolei kino sensacyjne to prosta rozrywka dla każdego co więcej oba gatunki nie stronią od wzruszeń, wątków romantycznych i wszystkiego tego co zazwyczaj przypisuje się kobiecej kinematografii. Przyjęło się też z nieznanych zwierzowi przyczyn uznawać za męskie kino sf ( w ogóle całe sf) co akurat chyba jest jedynie wynikiem jakiegoś automatycznego wiązania mężczyzn z techniką. Zwierz podobnie jak miliony kobiet kino s-f bardzo lubi zwłaszcza że to ten gatunek który zaskakująco często funduje nam wątki obyczajowe.
Co to oznacza – że może poza kilkoma konkretnymi gatunkami kino zasadniczo rzecz biorąc jest bezpłciowe – ale zanim pogrążymy się w radosnej konstatacji że różnic nie ma trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że nawet jeśli filmy są bezpłciowe to ich odbiorcy niekoniecznie ( a właściwie w większości nie są) – zwierz nie chce się nikomu narazić ale część filmów kobiety i mężczyźni oglądają inaczej. Nie są to może różnice drastyczne ale jednak istniejące. Zwierz zwrócił na przykład uwagę że gdy po zakończonym seansie dochodzi do wytykania błędów w fabule faceci prędzej zauważą że nie ma możliwości by ktoś strzelając z karabinu maszynowego odstrzelił taką ilość przeciwników, stojąc na krawędzi budynku zaś kobiety stwierdzą że nie ma możliwości by bohaterowie zmienili cechy charakteru w połowie filmu ( jeju ale zwierzowi wyszło – różnice jak z XIX wieku).
Zwierz może nie powinien dalej drążyć wątku by nie zostać posądzonym o seksistowskie traktowanie kobiet ale dochodzi do wniosku, że kino wiele by zyskało gdyby na te same filmy posyłać do zrecenzowania kobiety i mężczyzn a potem obie recenzje publikować. Nie ma bowiem co ukrywać że jak świat światem wytwory kultury były różnie postrzegane przez mężczyzn i kobiety. A jako że zwierz żadnej perspektywy nie uznaje za gorszą to chyba nikomu się nie narazi.
Ps: W sumie po napisaniu tej notki zwierz dochodzi do wniosku, że jeśli weźmie pod uwagę ile jest wyjątków od reguły to chyba może twierdzić że kobiety i mężczyźni się różnią i to nie tylko podejściem do sałatki. Czyżby poprawność polityczna zjadała zwierza od środka?