Home Film Tęsknoty prenumeratora czyli o ” Kurier francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” Wesa Andersona

Tęsknoty prenumeratora czyli o ” Kurier francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” Wesa Andersona

autor Zwierz
Tęsknoty prenumeratora czyli o ” Kurier francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” Wesa Andersona

Wes Ander­son tęskni. Ta tęs­kno­ta towarzyszy mu od daw­na. Odbi­ja się w niemal każdym ele­men­cie jego twór­c­zoś­ci. Od tęs­kno­ty za dziecięcą niewin­noś­cią, przez wspom­nie­nie kra­jów które nie ist­ni­ały, ale których his­torię wszyscy noszą w ser­cach, po kul­turę lat siedemdziesią­tych, która odbi­ja się w wiz­ual­nej stron­ie jego pro­dukcji. Tęs­kno­ta wyle­wa się z Wesa Ander­sona i przeni­ka całą jego twór­c­zość. W „Kuri­erze Fran­cuskim” jest być może najbardziej pier­ws­zo­planowa i czytel­na, choć pod­dana surowej dyscy­plin­ie ander­senowskiej styl­isty­ki i narracji.

 

His­to­ria fik­cyjnego „Kuri­era Fran­cuskiego” dodatku do cza­sopis­ma z Kansas to pró­ba zajrzenia do świa­ta, który właś­ci­wie cały skła­da się z niewypowiedzianej tęs­kno­ty za czymś nieuch­wyt­nym. Cza­sopis­mo donoszące zza grani­cy o wszys­tkim do dzieje się w dalekiej Francji tworzy niewidzial­ną nić pomiędzy swoi­mi czytel­nika­mi a dzi­en­nikarza­mi. Obie strony tęsknią — ta gdzieś w Kansas za wszys­tkim co fran­cuskie, ci których los rzu­cił do miastecz­ka Ennui-sur-Blasé — uroczego językowego żar­tu ze wszys­tkiego co francuskie.

 

 

Zaglą­da­jąc do redakcji poz­na­je­my kil­ka his­torii — wszys­tkie opowiadane przez pryz­mat pra­cown­ików gaze­ty, otoc­zonych troskli­wą acz surową opieką redak­to­ra naczel­nego. Od pier­wszych scen wiemy, że wszys­tko co oglą­damy zamknięte jest w skońc­zonej przeszłoś­ci, gdzie wszys­tko moż­na tylko wspom­i­nać wiedząc, że koniec jest już blisko. Dosta­je­my opowieść o genial­nym artyś­cie, i hand­larzu sztu­ki niecier­pli­wie wyczeku­ją­cym dzieła, o młodzieżowej rewolucji, w której chodzi o to by ksz­tałt rzeczy zie­mi się na inny — choć nigdy nie dają­cy się do koń­ca określić, his­torię zamy­ka opowieść o jedze­niu, miłoś­ci i por­wa­niu syna komis­arza policji.  W samym Ennui wita nas dzi­en­nikarz opowiada­ją­cy o mieś­cie, w którym tylko nazwy pozosta­ją takie same, mimo że mias­to nieuchron­nie skazane jest na zmiany.

 

Każ­da z opowieś­ci daje nam dwie per­spek­ty­wy. Jed­na to his­to­ria sama w sobie — przewrot­na opowieść o czymś więcej niż się wda­je. Zamknię­ty za kratka­mi malarz sta­je się fig­urą kogoś kto szu­ka uko­je­nia w sztuce, choć niekoniecznie jest to uko­je­nie łatwe, opowieść o młodym rewolucjoniś­cie jest ostate­cznie his­torią o pewnym umyka­ją­cym i niedoś­cigłym prag­nie­niu wol­noś­ci, które rozmy­wa się, kiedy jako dorośli zda­je­my sobie sprawę, że wol­ność ma zbyt wysoką cenę. His­to­ria o kucharzu i synu komis­arza policji, to z kolei opowieść o tym czego się szu­ka z dala od domu i jak bard­zo jesteśmy samot­ni w obcych mias­tach i miejs­cach, gdzie staramy się niko­go nie uraz­ić naszą innoś­cią. Ta samot­ność ekspaty, emi­gran­ta, uchodź­cy, przy­pad­kowego przy­bysza, który nie jest w nas­tro­ju by spraw­ić komuś zawód.

 

 

Jed­nocześnie każ­da z tych his­torii jest opowieś­cią o dzi­en­nikarzach i dzi­en­nikarkach którzy nam tą his­to­rie opowiada­ją. Są wspom­nie­niem po danym kochanku, reflek­sją nad włas­ną oso­bistą samot­noś­cią (która cza­sem jest jedynym wyborem, gdy prag­nie się poświę­cić kari­era) ostate­cznie o tym jak niebez­piecz­na może być miłość, gdy zawsze jest się obcym w obcym kra­ju. Nasi dzi­en­nikarze — niczym sam reżyser — chcieli­by w swoich dziełach uch­wycić coś więcej. Niekiedy mają rację, niekiedy skazu­ją wydaw­cę na niespodziewane wydat­ki, niekiedy najlep­szy frag­ment opowieś­ci lądu­je w koszu, bo rzeczy prawdzi­we mają to do siebie, że są smutne.

 

Ander­son gra tu kilko­ma tropa­mi które składa­ją na ten melan­choli­jny obraz.  Z jed­nej strony mamy znany wątek amerykanów we Francji — którzy zawsze czu­ją się tam obco, a jed­nocześnie — szuka­ją tam sztu­ki, wol­noś­ci, idei — wszys­tkiego tego czego nie jest w stanie im dać Amery­ka. Zwłaszcza jeden z dzi­en­nikarzy Roe­buck Wright — moim zdaniem styl­i­zowany na Jame­sa Bald­wina (w sposo­bie mówienia i reflek­sji nad rzeczy­wis­toś­cią) wyda­je się szukać we Francji tego czego sam nigdy w Stanach nie zna­jdzie. Przy czym oczy­wiś­cie może­my zadawać sobie pytanie czy cała opowieść o tych dzi­en­nikarzach to w isto­cie nie jest his­to­ria odbior­cy, żyjącego daleko od redakcji, wyobraża­jącego sobie pracę tych ludzi, którzy ksz­tał­towali jego świat. Może kreac­ja samych autorów którzy bard­zo dba­ją by ich życie było równie intere­su­jące co opisy­wane przez nich wydarzenia.

 

 

Ale nie chodzi jedynie o to specy­ficzne zagu­bi­e­nie we fran­cuskiej stol­i­cy (czy też w jakimkol­wiek innym fran­cuskim mieś­cie) — pobrzmiewa tu też jakaś tęs­kno­ta za cza­sem przemi­an — zwłaszcza tej młodzieńczej rewolucji, która w lat­ach sześćdziesią­tych miała zmienić (i w dużym stop­niu zmieniła) oblicze świa­ta. Ander­son styl­izu­je swoich rewolucjon­istów na ludzi młodych, zaję­tych nanosze­niem poprawek na kole­jne wer­sje man­i­fes­tu i bun­tu­ją­cych się prze­ci­wko każde­mu prze­ja­wowi starego świa­ta. Oczy­wiś­cie wszys­tko ujęte w rozliczne styl­isty­czne ramy, ale wciąż jest tu poczu­cie czegoś utra­conego. Dziś nikt się tak nie bun­tu­je — choć prze­cież wciąż ma powód.

 

Na koniec prze­bi­ja z tej nar­racji jakaś tęs­kno­ta za samym dzi­en­nikarst­wem czy szerzej — prasą. Za tek­sta­mi które są długie i autorskie, za numera­mi gruby­mi, ze stały­mi rubryka­mi, które pojaw­ia­ją się reg­u­larnie na progu w ramach prenu­mer­aty. Tęs­kno­ta za tek­sta­mi, których autorzy mają pieniądze by je napisać, które wys­tuku­ją na starych maszy­nach, za redak­tora­mi, którzy skreśla­ją całe para­grafy, wyj­mu­ją strony z koszy na śmieci i uci­na­ją reklamy by nie zabrakło miejs­ca na żaden tekst. Tęs­kno­ta za tym co przenosi daleko od Kansas czy jakiegokol­wiek innego miejs­ca, w którym nazwy fran­cus­kich miast, restu­racji i dziel­nic brzmią niemal jak zaklęcia.

 

 

Nie ma w filmie Ander­sona roli wybit­nej. Mimo wybit­nej obsady. Wszyscy mają tu swo­je małe ele­men­ty do zagra­nia — są raczej rzuceni na tło więk­szej całoś­ci. Jak jeden artykuł z całego numeru, który nawet jeśli bard­zo dobry — nie czyni całego cza­sopis­ma. Ander­son nie musi się dłu­go zas­tanaw­iać nad wyborem aktorów — wyda­je się, że ma swo­ją stałą grupę, która zawsze się u niego pojawi — nawet by zagrać jedynie malut­ki epi­zod. Nikt mnie tu aktorsko nie por­wał, ale też nikt nie zaw­iódł — każdy zna swo­je miejsce i doskonale wie kim ma być w tym wielkim tablo wewnętrznej tęsknoty.

 

Czy­tałam nie jed­ną opinię, że tu mamy więcej sty­lu niż treś­ci, ale się nie zgodzę. Tak Ander­son korzys­ta ze wszys­t­kich swoich styl­isty­cznych chwytów, czyni niemal każde uję­cie tak „swoim” jak jest to tylko możli­we. Przez lata styl Ander­sona był coraz częś­ciej wyśmiewany ale praw­da jest taka, że mimo licznych naślad­ow­ców, nikt tak dobrze nie wypeł­nia kadru drob­ny­mi relik­ta­mi przeszłoś­ci jak on.  Ale jed­nocześnie w tym styl­isty­cznym nad­mi­arze uda­je się mu jakoś odd­ać to uczu­cie towarzyszące lek­turze dobrego cza­sopis­ma, w którym jest wszys­tko — czerń, biel, kolor, trochę rynku, trochę slap­sticku, trochę smutku. Szkatułkowość opowieś­ci, urwane ele­men­ty, słyn­ni aktorzy i aktor­ki w niewiel­kich rolach — każdy drob­ny ele­ment skła­da się na całość, którą moż­na zamknąć w okład­ce, nowego numeru „Kuri­era Fran­cuskiego”. Bo w isto­cie film to jed­nak wiel­ka maki­eta ostat­niego wyda­nia czasopisma.

 

 

Jak wiecie spędz­iłam w redakcji jed­nego z pol­s­kich cza­sop­ism trzy­naś­cie lat. Patrząc na ten film miałam wraże­nie, że być może odbier­am go inaczej właśnie z tego powodu. Nie dlat­ego, że byłam kimś ważnym w redakcji, ale patrze­nie na ekranie na redak­cyjne prace przy­pom­i­na mi trochę, że ta tęs­kno­ta jest w każdym kto zaj­mu­je się obec­nie prasą. Bo nie da się ukryć, że jej ksz­tałt i rola się zmieniła a wciąż oglą­damy się przez ramię na te inne cza­sy, kiedy artykuły były dłuższe, redak­torzy byli surowsi, ale miało się dużo krót­szą drogę do głów i serc czytelników.

 

Wes Ander­son tęskni. Może lata w Paryżu napełniły go tęs­knotą. Może ten chłopak z Tek­sasu zawsze tęsknił za czymś więcej zaczy­tu­jąc się dodatka­mi do prasy lokalnej. Może jest taki rodzaj tęs­kno­ty, który łączy ludzi na różnych kon­ty­nen­tach — ludzi, którzy nie umieją powiedzieć za czym im tęs­kno, ale wiedzą, że coś im umy­ka. To uczu­cie nie daje się stłu­mić — jedynie cza­sem po drodze spo­tykamy kogoś kto rozu­mie co czu­je­my i wtedy jakoś nam łatwiej. Myślę, że dokład­nie dlat­ego Ander­son robi swo­je filmy. I dokład­nie dlat­ego tak bard­zo je lubię.

0 komentarz
4

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online