Home Film Krnąbrni bogowie czyli o “Lidze Sprawiedliwości” po raz drugi

Krnąbrni bogowie czyli o “Lidze Sprawiedliwości” po raz drugi

autor Zwierz
Krnąbrni bogowie czyli o “Lidze Sprawiedliwości” po raz drugi

Jak przez mgłę pamię­tam oglą­danie „Ligi Spraw­iedli­woś­ci”, dużo wyraźniej pamię­tam moją niesamow­itą (i jak na razie jedyną poważną) kłót­nię z Pawłem Opy­do o losy pewnej kost­ki w jed­nej sce­nie. Do Sny­der Cut pod­chodz­iłam na początku niechęt­nie (z cza­sem nauczyłam się pod­chodz­ić z dys­tansem do wszel­kich zaan­gażowanych grup fanows­kich – częs­to parzą) ale potem przyszła pan­demia, kina zamknię­to i wiz­ja oglą­da­nia fil­mu o super bohat­er­ach – nawet jeśli już w jakimś stop­niu znanego – stała się na nowo atrak­cyj­na. I trze­ba przyz­nać, że w ostate­cznym rozra­chunku – całkiem ciekawa pod niek­tóry­mi wzglę­da­mi. Czego się nie spodziewałam.

 

Zacznę od tego, że nigdy nie byłam fanką inter­pre­tacji świa­ta bohaterów DC która wyszła spod ręki Zac­ka Sny­dera. Zawsze miałam prob­lem z tym jak widzi Super­mana. W „Człowieku ze Stali” strasznie przeszkadzał mi wątek ukry­wa­nia mocy i dopisy­wa­nia bohaterowi traumy z młodoś­ci. Jed­ną z cech Super­mana było to, że miał dobre dziecińst­wie i młodość i wierzył w szla­chetne wartoś­ci. Do tego Sny­der uznał, że jego Super­man zabi­ja, co od razu było dla mnie syg­nałem, że jed­nak – nie jest on w stanie uwierzyć, by isto­ta z boską niemal mocą mogła się pow­strzy­mać przed odbieraniem życia. Potem „Bat­man v Super­man” poszedł bard­zo w stronę niebez­pieczeństw jakie niesie za sobą takie wszech­moc­ne bóst­wo, które żyje wśród ludzi. I znów Sny­der szedł w tą samą stronę, co bywało miejs­ca­mi nieza­mierze­nie komiczne.  Wiem, że ta wer­s­ja ma wiel­bi­cieli, ale ja nigdy do nich nie należałam. Podob­nież Ben Affleck to nie jest mój Bat­man, ale ja w ogóle nie wierzę, w żad­nego Bat­mana po tym od Burtona.

 

 

Zdję­cie: HBO Max

 

W każdym razie nie pod­chodz­iłam do „Ligi Spraw­iedli­woś­ci” z pozy­cji fan­ki, raczej z pozy­cji kogoś kto jest już tak zmęc­zony dyskus­ja­mi nad inter­pre­tacją bohaterów, że nie ma już ochoty się w to więcej zagłębi­ać (serio, ilekroć bronię szla­chet­noś­ci Super­mana jako kon­cep­tu zde­cy­dowanie ciekawszego od mrocznego Super­mana zawsze zbiera się pię­ciu fanów komik­su tłu­macząc mi, że tak jest lep­iej i ciekaw­ie. Po pewnym cza­sie to może się znudz­ić) i kogoś kto w sum­ie niewiele sobie obiecu­je. Przed obe­jrze­niem wer­sji Sny­dera nie powtórzyłam wer­sji Whe­do­na (prawdę powiedzi­awszy dopiero po cza­sie uświadomiłam sobie, że może to był­by dobry pomysł) bo nie mogłam się zmusić. Tamten film był kwin­tes­encją fil­mowej nijakoś­ci i choć całkiem miło się go oglą­dało w kinie to było po nim strasznie widać, że reżyser krę­ci nie swój film.

 

Takie więc były moje postawy przed rozpoczę­ciem sean­su. A jak sam seans? Powiem jed­no – dłu­gi. Sny­der wyko­rzys­tał nie tylko budżet, ale też fakt, że film nie jest pokazy­wany (przy­na­jm­niej na razie) w salach kinowych. Co to znaczy? Że nie trze­ba się prze­j­mować pęcherza­mi widzów i moż­na w nich grz­mot­nąć cztere­ma godz­i­na­mi super­bo­hater­skiej opowieś­ci, która rozwi­ja się niczym opera – nawet ma swo­je osob­ne akty. Z jed­nej strony – to przedłuże­nie trwa­nia fil­mu może się podobać. Z całą pewnoś­cią udało się dzię­ki temu wprowadz­ić dwa ważne ele­men­ty – przede wszys­tkim dużo lep­iej rozu­miemy motywację antag­o­nisty naszych bohaterów, czyli Step­pen­wol­fa. W wer­sji kinowej była to postać tak bezbar­w­na, że poko­nanie jej nie stanow­iło właś­ci­wie żad­nego momen­tu, który moż­na było­by uznać za ciekawy czy kluc­zowy. Tu dzię­ki temu, że nieco bardziej udało się go wpisać w budowanie świa­ta – jest ciekawszy. No i właśnie dru­ga najwięk­sza zale­ta wydłużonej wer­sji – w końcu „Liga Spraw­iedli­woś­ci” służy jako ważny ele­ment budowy dużo szer­szego świa­ta DC. To może być dla niek­tórych ele­ment niesamowicie iry­tu­ją­cy, biorąc pod uwagę, że ten świat zapewne nie pow­stanie (w tym momen­cie DC idzie z w zupełnie innym kierunku i odnosi na tym polu sukcesy) bo właś­ci­wie tylko dosta­je­my sporo możli­woś­ci, postaci i wątków, które nigdy nie zna­jdą swo­jego rozwinię­cia i rozwiąza­nia.  Z drugiej strony – wciąż ciekaw­ie zobaczyć co mogło­by być.

 

Zdję­cie: HBO Max

 

Nie zmienia to jed­nak fak­tu, że ten cztero­godzin­ny seans jest zde­cy­dowanie przeład­owany. Sny­der wyz­na­ję zasadę „powiedz a potem pokaż, a potem jeszcze się upewnij, czy wszyscy zrozu­mieli”. W filmie sporo jest scen, które mają widza upewnić, że dobrze zrozu­mi­ał motywac­je postaci, charak­ter postaci, prob­le­my postaci itp. Prowadzi to do sytu­acji w których niekiedy moż­na dojść do wniosku, że Sny­der nie wierzy by ktokol­wiek mógł się domyślić, co powodu­je bohat­era­mi jedynie obser­wu­jąc ich dzi­ała­nia. Cały czas miałam poczu­cie tej nad­mi­arowoś­ci. Jed­nocześnie sporo jest takich scen, które naprawdę mają w sobie 100 pro­cent reży­sera w reży­serze. Lois Laine jest smut­na po śmier­ci ukochanego? Idzie w zaci­na­ją­cym deszczu.  Aqua­man poma­ga ludziom, ale się od nich izolu­je? Zobaczymy Aqua­mana idącego w cza­sie sztor­mu po nabrzeżu, gdzie znak w tle przestrze­ga by człowiek się tam nie zapuszczał. Cyborg może dzię­ki swoim możli­woś­ciom czynić dobro, zobaczymy całą wiz­ual­iza­cję jak to właś­ci­wie wyglą­da itp. Nie ma tu żad­nego skró­tu, wszys­tko musi być pokazane. I jasne – do pewnego stop­nia, może się to sprawdz­ić w niek­tórych przy­pad­kach, ale mam wrażanie, że pier­wsza połowa fil­mu skła­da się niemal wyłącznie z takiego potwierdza­nia czy widz zrozu­mi­ał o co szło.

 

Prob­le­mem jest też licz­ba zakończeń. Trochę idziemy tu „Wład­cy Pierś­cieni” który jak wiado­mo kończył się dziesięć razy w ostat­nim filmie. W „Lidze Spraw­iedli­woś­ci” jest ich mniej, ale wciąż mamy co najm­niej porządne trzy zakończenia. Przy czym prob­lem pole­ga na tym, że to ostat­nie jest najm­niej kli­maty­czne i w ogóle ostat­nia sce­na fil­mu brz­mi bardziej jak „W następ­nym odcinku” niż realne domknię­cie his­torii którą oglą­dal­iśmy. Wciąż nazwanie ostat­nich dwudzi­es­tu min­ut fil­mu Epi­lo­giem nie upoważ­nia by wrzu­cić tam wszys­tko co zostało i udać, że pasu­je do resz­ty. Zwłaszcza jeśli się wie, że następ­nego odcin­ka, który się tu tak ochoc­zo zapowia­da nie będzie.

 

Zdję­cie: HBO Max

 

 

Liga Spraw­iedli­woś­ci” jako film kon­tynu­u­je inter­pre­tac­je super bohaterów jako Bogów pomiędzy ludź­mi. Tu nie ma miejs­ca na wiele sub­tel­noś­ci – kiedy Aqua­man powraca do wody, po tym jak na chwilę zatrzy­mał się w wiosce, sto­jące na brzegu kobi­ety śpiewa­ją, pieśń która ma wyraźnie taki melodyjnie obrzędowo/ludowy podtekst. Jed­nak najwięk­szym Bogiem wśród Bogów jest Super­man. I tu Sny­der idzie bard­zo w to poczu­cie, że ktoś obdar­zony taką siłą może obró­cić się prze­ci­wko nam. Może jako bóst­wo nam pomóc, ale zawsze musimy mieć z tył głowy, że nawet nasi herosi są dla niego niczym. Jak mówiłam – dla mnie ta inter­pre­tac­ja jest iry­tu­ją­cym brakiem wiary w to, że Super­man nie musi zabi­jać i nie musi stanow­ić zagroże­nia. Mam wraże­nie, że dla Sny­dera szla­chet­ność nie pod­szy­ta zagroże­niem czy traumą jest niemożli­wa, więcej, że jest jakąś oznaką słabości.

 

Kiedy ostat­nio czy­tałam komiksy o Super­manie (hur­towo na czas pan­demii) poczułam jeszcze moc­niej, że to nie jest dobry kierunek. Nieugię­ta szla­chet­ność Super­mana, jest tym co jest w nim naj­ciekawsze, być może najbardziej boskie, ale jed­nocześnie – czymś co jest dużo trud­niejsze do ciekawej inter­pre­tacji. Super­man bezl­i­tośnie rozk­wasza­ją­cy wro­ga, ranią­cy go i nie mają­cy żad­nych skrupułów by posłać go na śmierć, to inter­pre­tac­ja łatwiejsza i dla mnie mniej atrak­cyj­na, niż Super­man który życia nie odbiera, tor­tur nie sto­su­je, i stara się nie pod­dawać gniewowi . Widzi­cie, kiedy się nad tym zas­tanow­imy – każdy heros czy to mito­log­iczny, czy to bib­li­jny ma jakąś wadę. Sam­son, Herkules, Achilles – ich wszys­t­kich gubią wady charak­teru, nawet króla Artu­ra coś gubi. Ale Super­man? Ten nasz Super­man nie ma w sobie gniewu ani nie daje się zwieść kobiecie. Jest tym herosem bez skazy. Dodanie mu skazy nie czyni go ciekawszym. Czyni go zaskaku­ją­co banal­nym. Dlat­ego nie lubię Super­mana w inter­pre­tacji Sny­dera. Bo moim zdaniem on go zupełnie nie rozu­mie, jed­nocześnie tworząc iluzję, że budu­je postać bardziej pogłębioną. A tak naprawdę uni­ka tego co najtrud­niejsze.  Wiary w szla­chet­ność, która niczego nie oczeku­je, niczego nie wyma­ga i nie prowadzi do fanatyzmu.

 

Zdję­cie: HBO Max

 

Warto tu zresztą zauważyć, że film ma nieza­mierze­nie niepoko­jące sce­ny – gdy w jed­nej sek­wencji Won­der Woman mor­du­je (no raczej tak krew na ścian­ie i jej kałuża na podłodze nie świad­czą by prze­ci­wnik przeżył) na oczach dzieci ter­ro­rys­tów a potem słyszy od małej dziew­czyn­ki, wyz­nanie „Chcę być taka jak ty” to sce­na już nie jest urocza (choć taka była w zami­arze). I nawet jeśli mogę się zgodz­ić, że Won­der Woman zabi­jała­by swoich prze­ci­wników, to jed­nak dodanie okru­cieńst­wa aku­rat do tej sce­ny wyda­je mi się pomysłem po pros­tu chy­bionym. I chy­ba trochę sprzecznym z charak­terem Won­der Woman, która jest wojown­iczką, ale pamię­ta­jącą o cywilach. Diana może mor­dować, ale mam wraże­nie, że to dokład­nie ta oso­ba, która pomyślała­by nad tym jak bru­tal­na akc­ja wpłynie na dzieci. Ponown­ie jed­nak – Sny­der woli wszech­moc­ne bóst­wa, które mogą zabi­jać, niż nadzieję pokładaną w bohat­er­ach. Z drugiej strony chy­ba jed­nak wolę ją w tym wyda­niu niż w tym, które zapro­ponował Whedon.

 

Tu pojaw­ia się zresztą kwes­t­ia okru­cieńst­wa w filmie – istot­nie więk­szego niż w poprzed­niej wer­sji. Ten pomysł dość jas­no zgry­wa się z mroczną i tą właśnie mito­log­iczną inter­pre­tacją bohaterów. I tu już wiele zależy od widza. Jeśli kupu­je wiz­ję krnąbrnych bogów pomiędzy ludź­mi to i krew mu nie zaskoczy. Jeśli jed­nak widz tak jak ja, uważa tą inter­pre­tację za chy­bioną i niekoniecznie pogłębi­a­jącą nasze postrze­ganie bohaterów to i prze­moc wyda mu się nad­datkiem. Dla mnie dodatek prze­mo­cy nie był konieczny, nie psuł sean­su, ale nie pogłębi­ał go na tyle bym broniła tego pomysłu. Choć jestem w stanie zrozu­mieć, że po raz kole­jny Sny­der korzys­ta z pewnej wol­noś­ci jaką daje mu tytuł wprowad­zony przede wszys­tkim na plat­formy streamingowe.

 

 

 

Czy­tałam sporo kry­ty­cznych słów o Bat­manie w wyko­na­niu Bena Afflec­ka. Oso­biś­cie uważam, że Bat­man jest w tym filmie nija­ki. Co może stanow­ić prob­lem, kiedy pomyśli się że w sum­ie to on tworzy Ligę Spraw­iedli­woś­ci. Gdy porów­na relac­je Bat­mana z Ligą w cud­ownych ani­mac­jach na pod­staw­ie komik­sów DC z tym co dzieje się w fil­mach to rzeczy­wiś­cie w tej pro­dukcji wypa­da on bla­do. Co jest o tyle dzi­wne, że to Bat­man powinien być tym głównym nośnikiem poglą­du, że bohaterowie obdarzeni moca­mi mogą się szy­bko wymknąć spod kon­troli.  Nie mniej muszę zaz­naczyć, że dawno położyłam kreskę na tej inter­pre­tacji Bat­mana więc chy­ba się przyzwycza­iłam by się tu zbyt wielu rzeczy nie spodziewać. Nato­mi­ast trochę mi żal po sean­sie tego, że Ezra Miller wykoleił swo­ją kari­erę, bo Flash w jego wyko­na­niu jest jed­nym z naj­jaśniejszych punk­tów całego fil­mu. Choć muszę zaz­naczyć, że cała prezen­tac­ja jego możli­woś­ci w pier­wszej sce­nie była­by dużo lep­sza bez parówek w kadrze. W ogóle to jest prob­lem, bo jed­nocześnie dostal­iśmy w dwóch zupełnie różnych świat­ach super bohaterów bard­zo podob­ne postaci, które szy­bko się przemieszcza­ją. Quick­sil­vera i Flasha. I obaj mają podob­ne wiz­ual­iza­c­je swoich możli­woś­ci – łącznie z tym dow­cip­nym robi­e­niem czegoś na boku ważnej akcji. Moim zdaniem Sny­der zro­bił błąd tym żar­cikiem za bard­zo zbliża­jąc się do czegoś co już widzieliśmy.

 

Muszę przyz­nać, że jestem zaskoc­zona, że film wywołał we mnie jakiekol­wiek emoc­je (choć nie ukry­wam fakt, że przez pon­ad pół­torej godziny praw­ie nic się w nim nie dzieje, wywoły­wał raczej zmęcze­nie niż ekscy­tację) bo myślałam, że już zupełnie położyłam kreskę na tej poe­t­yce w tym uni­w­er­sum. Tym­cza­sem Sny­der kupił mnie głównie tym sug­erowaniem tego co jeszcze mogło­by się zdarzyć – bo jego wiz­ja nie jest zupełnie nie ciekawa, przez chwilę trochę pożałowałam, że nie zobaczę puen­ty tej his­torii.  Choć nie da się ukryć, że cały czas miałam wraże­nie, że najbardziej tej wiz­ji zaszkodz­ił Mar­vel z  Avenger­sa­mi wal­czą­cy­mi z Thanosem, bo jed­nak te his­to­rie robią się do siebie niebez­piecznie podob­ne choć prze­cież to DC było pier­wsze.  Nie da się też ukryć, że to jest film dużo bardziej spójny styl­isty­cznie – w filmie Whe­do­na bard­zo było czuć, że niek­tóre ele­men­ty zostały wprowad­zone by nieco obniżyć poziom pato­su. Tu tych ele­men­tów nie ma. Wiz­ual­nie film jest mniej więcej taki sam cały czas (niek­tóre rzeczy zde­cy­dowanie popraw­iono jak wygląd Step­pen­wol­fa czy w ogóle ostat­nią kon­frontację) a Sny­der korzys­ta ze wszys­tkiego co lubi najbardziej. I choć każde kole­jne slow motion niesamowicie mnie iry­towało to nie moż­na zaprzeczyć– to jest film z wyraźnym autorskim stem­plem i tylko od was zależy czy ten stem­pel lubi­cie czy nie. Ja nie jestem wielką fanką ale w sum­ie nie ja doprowadz­iłam do tego, że ten film powstał.

 

Zdję­cie: HBO Max

Wiem, że całkiem spore zamieszanie wywołało moje zdanie, że chęt­nie bym zobaczyła więcej Jok­era Jare­da Leto. Jego rola w ‘Legion­ie Samobójców” zupełnie mi nie zaim­ponowała i wydawała mi się wręcz komicznie przestrzelona. Jed­nocześnie – ja w ogóle nie jestem wiel­gaśną fanką najnowszych inter­pre­tacji Jok­era. Nie zmienia to fak­tu, że jed­na sce­na w której go widz­imy spraw­iła, że przekon­ałam się, że mogło­by się tu zadzi­ać coś ciekawego.  Mam wraże­nie, że jest tu więcej luzu, trochę mniej pró­by udowod­nienia wszys­tkim, że jest się kimś zupełnie innym niż Heath Ledger. I to ma swo­je plusy, pier­wszy raz od dłuższego cza­su nie czułam tu zażenowa­nia a nawet była nieco zain­try­gowana jak taka rola mogła­by się rozwinąć. Wciąż jed­nak zaz­naczam, że moje emoc­je wzglę­dem filmów DC są takie dość let­nie (ok czekam na Bat­mana z Pat­tin­sonem jak na deszcz, ale to jest zupełnie co innego) więc nie mam poczu­cia bym musi­ała wyma­gać od Jare­da Leto wymyśle­nia postaci zupełnie na nowo.

 

Sny­der Cut będzie chy­ba do koń­ca życia budz­ić we mnie mieszane uczu­cia. Nie jestem do koń­ca pew­na co myśleć o tej wer­sji a właś­ci­wie o całej his­torii jej pow­sta­nia. Cza­sem marzy mi się że wytwórnie są ludzkie i nie ma wer­sji Whe­do­na tylko wszyscy czeka­ją aż Sny­der wygrze­bie się z żało­by i dokończy swo­je dzieło. Tylko, że to oczy­wiś­cie marze­nie sprzeczne z wielkim wielomil­ionowym biz­ne­sem. Jed­nocześnie nie wiem czy jestem fanką takiego nacisku samych fanów, którzy wiedzą lep­iej od wszys­t­kich jak ma wyglą­dać twor­zony fil­mowo świat. Jak mówiłam – ja ogól­nie trzy­mam się od zagorza­łych fanów na dys­tans, bo cza­sem ich miłość aż parzy.

 

Warto też zaz­naczyć, że choć Liga Spraw­iedli­woś­ci jest dłuższym filmem i pod pewny­mi wzglę­da­mi innym niż wer­s­ja kinowa, to głów­na fabuła właś­ci­wie jest nie zmieniona, podob­nie jak wiele abso­lut­nie kluc­zowych scen. To nie jest tak, że ten film to coś zupełnie innego, pewne wady pro­dukcji w reży­serii Whe­do­na (np. fakt, że znów wszys­tko kończy dość nud­na bijaty­ka) są obec­ne też w pro­dukcji Sny­dera. W obu fil­mach kluc­zowe jest też to, że gru­pa ludzi których jedynym zadaniem jest pil­nowanie kost­ki w pewnym momen­cie nie ma poję­cia gdzie ona jest i zupełnie jej nie pil­nu­ją. Więc nie budu­jmy też wiz­ji, że to było­by coś zupełnie innego. To film, który służy innym pro­dukcjom i np. przed obe­jrze­niem Aqua­me­na cały jego wątek jest dość chao­ty­czny i niekoniecznie ciekawy.  W filmie wciąż jest też dużo niewyko­rzys­tanych postaci. Jak Lois Lane (takie zmarnowanie Amy Adams) czy komis­arz Gor­don (J.K Sim­mons aut­en­ty­cznie nie ma tu nic do roboty)

 

 

 

I właś­ci­wie tyle. Film Sny­dera oce­ni­am wyżej niż film Whe­do­na, choć wciąż nie uważam by którykol­wiek z nich był jakimś wybit­nym super bohater­skim dziełem. Może prze­maw­ia przeze mnie pewne znuże­nie (ileż to lat kino tego typu rządzi naszy­mi przeży­ci­a­mi) ale mam wraże­nie, że w tym niesły­chanie skon­wencjon­al­i­zowanym świecie super bohater­skiej nar­racji coraz trud­niej wzbudz­ić prawdzi­we emoc­je. Może­my się aka­demicko kłó­cić o to jak naszym zdaniem należy inter­pre­tować Bat­mana czy Super­mana (co i tak nie ma znaczenia, bo ilu autorów tyle inter­pre­tacji, to jeden z uroków komik­su) ale tak naprawdę takim pro­dukcjom braku­je real­nego pogłę­bi­enia tych relacji. Rozmów prowad­zonych nie tylko pomiędzy kole­jny­mi sce­na­mi akcji. Dlat­ego mam wraże­nie, że nie jest przy­pad­kiem, że częs­to his­to­rie o bohat­er­ach sprawdza­ją się lep­iej w seri­alach. Sama oglą­dam obec­nie „Super­mana i Lois” i choć pod wzglę­dem pro­duk­cyjnym to jest rzecz malut­ka to jed­nak fakt, że ma czas na wąt­ki oby­cza­jowe, pogłębione dialo­gi, osadze­nie bohat­era w życiu spraw­ia, że robi się to niespodziewanie atrak­cyjne. Niemal w tym samym momen­cie, w którym mogliśmy oglą­dać – herosów bogów, Mar­vel wrzu­cił swój ser­i­al „The Fal­con and The Win­ter Sol­dier” gdzie bohaterowie zma­ga­ją się ze swoi­mi emoc­ja­mi weter­anów licznych kon­flik­tów. To jest chy­ba dziś bardziej atrakcyjne.

 

No i tyle, nie zapiszę się ani do hejterów ani do miłośników. Odradzę wam drink­ing game pole­ga­jącą na się­ga­niu po kieliszek, ilekroć jest slow motion bo stoczy­cie się pod stół nieprzy­tom­ni gdzieś w połowie. Cieszę się, że mogłam w cza­sie pan­demii obe­jrzeć film gdzie powiewa­ją pel­eryny, i stworzyć suchar o tym że kiedy kazano Sny­derowi przy­ciąć film to obciął go po bokach. Poza tym jed­nak wciąż jest to frag­ment chao­ty­cznej układan­ki, który może pasu­je do zestawu nieco lep­iej niż poprzed­ni, ale nadal nie są to najlep­sze puz­zle na świecie. Mam nadzieję, że ta opinia nie ściąg­nie mi na głowę hej­tu, nien­aw­iś­ci i komen­ta­torów piszą­cych, że się nie znam choć chy­ba jesteśmy na tym emocjon­al­nym etapie, że jest to trochę niemożliwe.

0 komentarz
2

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online