Home Doktor Who Łzy Cybermana czyli zwierz o finale 10 sezonu Doktora (Spoliery)

Łzy Cybermana czyli zwierz o finale 10 sezonu Doktora (Spoliery)

autor Zwierz
Łzy Cybermana czyli zwierz o finale 10 sezonu Doktora (Spoliery)

Zwierz nie zre­cen­zował dwóch odcinków Dok­to­ra z 10 serii (od razu może powiedzieć że oba mu się całkiem podobały – zwłaszcza ten z 9 legionem) a już przyszedł finał. Finał sezonu którego zwierz nie może zostaw­ić bez komen­tarza bo jest doskon­ałą odpowiedz­ią na pytanie – dlaczego Moffa­towi musimy już podz­iękować (SPOILERY).

Są ele­men­ty sce­nar­iuszy Mof­fa­ta które pow­tarza on non stop aż do znudzenia. Jakie to ele­men­ty? Pier­wszy to paradoksy cza­sowe – im ich więcej tym lep­iej. W tym odcinku mamy statek kos­miczny który – jako że jest zbyt blisko czarnej dzi­ury cier­pi na tą przy­padłość że na górze statku czas płynie inaczej niż na dole. Co praw­da fizy­ka do koń­ca tak nie dzi­ała ale tym gorzej dla fizy­ki (to zdanie wywołało małą kon­trow­er­sję więc już tłu­macze — tak zwierz wie, że jest ta fizy­cz­na teo­ria mówią­ca o tym, że w pobliżu czarnej dzi­ury odczuwanie cza­su zmienia się w zależnoś­ci od tego czy jesteśmy bliżej czy dalej od pola graw­ita­cyjnego. Nie mniej zwierz nie przepa­da za pop­kul­tur­al­ną reprezen­tacją tego zjawiska, która zwyk­le mało tłu­maczy i rzad­ko dobrze pokazu­je jak­by to dzi­ałało). Zabawa z cza­sem – zwłaszcza z jego nierównomiernym upły­wem na dwóch płaszczyz­nach fabuły to niemal sym­bol Moffa­towego sce­nar­iusza. Kiedyś zwierza to rusza­ło (przy­pom­ni­jmy, że Girl in the Fire­place to ukochany odcinek zwierza) ale dziś wyda­je się to zabieg co najm­niej wtórny. Dru­gi paradoks to spotkanie się bohaterów z różnych płaszczyzn cza­sowych – tym razem mamy do czynienia z dwoma wcie­le­ni­a­mi Mas­tera (zwyk­le Dok­tor spo­ty­ka Dok­to­ra) zwierz przyz­na szcz­erze – że aku­rat ten pomysł się udał choć służył przez więk­szość finału głównie jako ele­ment komediowy.

 

Zwierz ma sporo zas­trzeżeń do odcin­ka ale Mis­sy i Mas­ter stanow­ili świet­ną parę

Dru­gi ele­ment to korzys­tanie z klasy­cznych tropów ze świa­ta Dok­to­ra ale umieszczanie je w zupełnie nowych kon­tek­stach – nie zawsze spójnych z tym co już wcześniej widzieliśmy. Tu mamy więc Cyber­manów – twory uwięzionego w brzuchu statku Mas­tera. Trochę trud­no powiedzieć dlaczego aku­rat na Cyber­manów zde­cy­dował się Mof­fat sko­ro aku­rat w swo­jej posz­er­zonej ale też klasy­cznej wer­sji to raczej posta­cie mało prz­er­aża­jące ale przede wszys­tkim – niesamowicie już przez samego Mof­fa­ta ograne w poprzed­nich sezonach. Zwierz ma prob­lem z tym że właś­ci­wie nie ma tu nowego zagroże­nia – mimo, że spoko­jnie mogło­by się znaleźć. Zresztą kiedy Dok­tor zaczy­na wyliczać ile razy pokon­ał już Cyber­manów to jest to najlep­sza odpowiedź na pytanie – dlaczego moż­na było­by wybrać tym razem nieco innych prze­ci­wników. I żeby było jasne – zwierz lubi korzys­tanie z dziedz­ict­wa wielu lat seri­alu ale u Mof­fa­ta zwyk­le jest ono dość chao­ty­czne i niekoniecznie potrzeb­ne. Zwierz najbardziej nie lubi zaś przepisy­wa­nia wciąż na nowo pewnych ele­men­tów – jak cho­ci­aż­by pow­sta­nia Cybermanów.

 

Zwierz szcz­erze przyz­na że pojaw­ie­nie się ponown­ie Cyber­manów to dla zwierza bard­zo sła­by ele­ment his­torii. To tacy wyek­sploa­towani przeciwnicy

Trze­ci ele­ment – dla zwierza dość prob­lematy­czny i w sum­ie – odpowiedzial­ny za to że zwierz nie przepa­da już za nowym Dok­torem tak jak zwykł za starym to kwes­t­ia tej śmierci/ nie śmier­ci i kon­sek­wencji dla towarzyszek. Śmierć/nie śmierć to ukochany motyw Mof­fa­ta tzn. ktoś umiera ale to nie praw­da wcale nie umarł – będzie żył dalej. Tu osobą która umiera jest Bil­ly – zamieniona w Cyber­mana ale okazu­je się, że nie jed­nak nie do koń­ca i może spoko­jnie wró­cić do swo­jego ciała. To aku­rat było­by zgodne z wielo­ma tropa­mi w świecie Dok­to­ra gdy­by nie fakt, że Mof­fat tą śmierć/ nie śmierć musi odpowied­nio roz­planować więc Bill musi nam umrzeć dwa razy – najpierw zas­trzelona na początku odcin­ka potem zamieniona w Cyber­mana. Ale o ile ten motyw stał się tak pop­u­larny w kul­turze (hel­lo Mar­vel) że zwierz jeszcze umie to jakoś przełknąć to najwięk­szy prob­lem ma z kon­sek­wenc­ja­mi podróży z Dok­torem. Widzi­cie np. za 10 jasne było że kon­sek­wenc­je są ale niekoniecznie musi­ały być takie straszne – Rose żyła w świecie alter­naty­wnym ale z całą rodz­iną i jeszcze ze swo­ją ukochaną kopią Dok­to­ra. Martha po pros­tu które­goś dnia wysi­adła z TARDIS i choć nadal zaj­mowała się rzecza­mi pozaziem­ski­mi – robiła to na włas­nych zasadach. W końcu Don­na – która co praw­da zapom­ni­ała o wszys­tkim ale za to miała nor­malne życie. Takie lep­sze od tego które prowadz­iła­by nie zna­jąc Dok­to­ra. Za Mof­fa­ta mamy nowy trend – Amy i Rory nie mieli szans wychować swo­jej cór­ki a ostate­cznie musieli żyć w innych cza­sach niż się urodzili, Clara też nie miała szans wró­cić do jakiejkol­wiek nor­mal­noś­ci, ter­az Bill która w sum­ie przes­tała być człowiekiem. To wszys­tko spraw­ia, że gdy­by ktoś zapy­tał mnie czy chci­ała­by żeby TARDIS Dok­to­ra wylą­dowało na moim pod­wórku odparłabym, że nie. Ta zabawa ma zde­cy­dowanie zbyt daleko idące konsekwencje.

 

Ten finał to taka ide­al­na mieszan­ka wszys­t­kich tropów które Mof­fat tak kocha

Te ele­men­ty miesza­ją się ze sobą spraw­ia­jąc, że przez cały odcinek zwierz miał wraże­nie, że już to wszys­tko kiedyś widzi­ał. Oczy­wiś­cie nadal niek­tóre ele­men­ty nieźle wypada­ją. Doskon­ały jest Mas­ter i Mis­sy – choć zwierz ma poważny prob­lem z tym, że twór­cy nie pow­strzy­mali się od wszys­t­kich sek­su­al­nych aluzji. To jed­nak był pro­gram dla dzieci swego cza­su. Moż­na było spoko­jnie grać różnicą charak­terów i wyko­rzys­tać chemię pomiędzy aktora­mi bez sek­su­al­nych postępów. Doskon­ała jest też w tym odcinku dynami­ka Dok­to­ra i Mis­sy – szko­da że nie było ich razem więcej, bo wyda­je się, że naresz­cie obo­je znaleźli odpowied­ni rytm. Cała trój­ka była najlep­szym ele­mentem finału i ponown­ie – jak ktoś słusznie zauważył w sieci – kaza­ła tęsknić za spin offa­mi gdzie mamy zupełnie inny punkt wyjś­cia niż u Dok­to­ra. Zwierz oso­biś­cie obe­jrza­ł­by ser­i­al o Mis­sy i Mastrze.

 

Capal­di jest w tym finałowym dyp­tyku aktorsko świet­ny. Co nie poma­ga myśleć o rozs­ta­niu z Dwunastym

Udało się także naw­iązać do moty­wu prze­wod­niego całego sezonu. To znaczy do pot­wo­ra który nie jest pot­worem. Zdaniem zwierza tu ład­nie to roze­gra­no choć nie bez potknięć. Przed wszys­tkim Mof­fat stracił doskon­ałą szan­sę na plot twist. Gdy­by nie pokazał nam Bill jako Cyber­mana tylko pokazy­wał nam Bill przez koniec pier­wszego odcin­ka i początek drugiego a fakt że Bill jest Cyber­manem ujawnił nam dopiero przy sce­nie patrzenia w lus­tro to było­by to zde­cy­dowanie lep­iej nakrę­cone. Nie zmienia to jed­nak fak­tu, że udało się jakoś poprowadz­ić wątek rozpoczę­ty w sezonie do koń­ca. Szko­da jed­nak że po drodze Mof­fat zgu­bił gdzieś dwa inne ele­men­ty. Po pier­wsze – Dok­tor był w tym sezonie wykład­ow­cą a potem pomysł się znudz­ił i jakoś kom­plet­nie zniknął. Po drugie – cała relac­ja Dok­to­ra z Mis­sy którą nam tak zapowiadano ostate­cznie nie miała odpowied­niej kon­kluzji. Zabrakło im jed­nej nieco bardziej emocjonu­jącej sce­ny bez Mas­tera. Choć jeśli pyta­cie zwierza czy uważa że his­to­ria Mas­tera i Mis­sy się skończyła to uważa, że nie. Zwłaszcza że śmierć Mis­sy z dala od Dok­to­ra wyda­je się być jed­nak nie zgod­na z jakimś takim poczu­ciem czy przeczu­ciem widzów że Dok­tor będzie świad­kiem ostate­cznej śmier­ci Mis­tera. Tak więc zwierz jest z tych którzy wierzą że choć może nie zobaczymy Mis­sy to ten wątek jeszcze się tak zupełnie nie skończył.

 

Zdaniem zwierza wątek Mis­sy jeszcze się nie kończy. Trochę za mało efek­towne to było

Co do końców­ki to zwierz chci­ał­by pochwal­ić Mof­fa­ta jed­nak za to, że zde­cy­dował się żeby ten pier­wszy romans sezonu powró­cił (zwierz się tego zresztą niemal od razu domyślił – bo przy­pom­ni­ał sobie jak bard­zo Mof­fat lubi takie klam­ry nar­ra­cyjne) z drugiej – zwierz z rozbaw­ie­niem przy­pom­ni­ał sobie, że sce­narzys­ta przysię­gał że sek­su­al­ność bohater­ki nie będzie pod­kreślana na każdym kroku. Tylko że tere fere – Bill mówiła o swo­jej ori­en­tacji niemal w każdym odcinku. Zwierz przyz­na że to jed­na z rzeczy która go strasznie den­er­wowała – bo jed­nak Bill do koń­ca swo­jej byt­noś­ci w sezonie musi­ała co najm­niej raz na odcinek o tym mówić. I naprawdę – zwier­zowi to by nie przeszkadza­ło gdy­by w ogóle nie miał wraże­nia że Mof­fat za wszelką cenę stara się udowod­nić jaki jest postępowy (w finale Dok­tor roz­maw­ia­ją­cy z Bill o postępowym pode­jś­ciu do płci  i gen­deru) ale jed­nocześnie w ogóle nie rozu­mie, że postępowość nie pole­ga na przy­pom­i­na­niu co pięć min­ut że jest się postępowym. Choć ktoś zro­bił ład­ny wywód że prz­er­abi­an­ie Bill na Cyber­mana to narzu­canie jej het­eronormy (zaczy­na się wszak od ser­ca) z której musi się ostate­cznie wyr­wać. Ład­na inter­pre­tac­ja choć ciekawe czy zgod­na z intencją (obaw­iam się, że niekoniecznie).

Całe to zakrzy­wie­nie cza­su jest zde­cy­dowanie mniej zabawne kiedy przy­pom­i­namy sobie ile razy Mof­fat robił coś podobnego

 

Ogól­nie jak na finał sezonu to odcinek wypadł na pewno lep­iej niż finały poprzed­nich sezonów ale czegoś zwier­zowi zabrakło – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że czas Capaldiego jako Dok­to­ra zbliża się koń­ca. Ale praw­da jest taka, że jeśli chodzi o emocjon­alne zaan­gażowanie to zwierz czuł je ostat­nio chy­ba przy Jede­nastym i Amy. Z Bill i Dwu­nastym prob­lem jest taki, że naprawdę przez te kil­ka odcinków zwierz miał wraże­nie, że dopiero zaczęli swo­je przy­gody. I prawdę powiedzi­awszy – byli razem doskon­ali. Prob­lem jest taki, ze jakoś nie udało się ich pożeg­na­nia napisać na tyle dobrze i dra­maty­cznie by zwierz nie został po tym finale z wraże­niem, ze się po pros­tu Bill pozby­to by nowy sce­narzys­ta pisał nowego Dok­to­ra i nową towarzyszkę. I jasne były towarzysz­ki które odchodz­iły po jed­nym sezonie ale jakoś tu nie udało się tego – przy­na­jm­niej zdaniem zwierza- naład­ować odpowied­nio emoc­ja­mi. To znaczy był patos ale w wyda­niu takim doskonale znanym. Trud­no nawet zwier­zowi powiedzieć co nie zagrało z jego ser­duszkiem ale coś nie zagrało (a prze­cież to nie jest tak, że np. pożeg­nanie z Riv­er Song go nie wzruszyło. To był taki doskon­ały odcinek świąteczny — no ale Mof­fat zawsze wiedzi­ał jak pisać Riv­er Song — to była najbardziej jego bohater­ka w całym świecie Dok­to­ra Who).

 

Nar­dole ponoć ma się jeszcze w odcinku finałowym pojaw­ić. Było­by miło bo ponown­ie, to postać która zasługu­je na trochę więcej

Inna sprawa to kwes­t­ia Dok­to­ra i jego regen­er­acji. Otóż Dok­tor który nie chce się zmienić i nie ma siły być kimś innym… to już trochę gral­iśmy przy 10. I chy­ba wtedy udało się to roze­grać raz a dobrze. Zresztą patrząc na ostat­ni odcinek – który był bardziej zapisem bezsil­noś­ci (trze­ba zro­bić coś co jest dobre i życ­zli­we ale niekoniecznie uda się tak naprawdę wygrać) niż zwycięst­wa Dok­to­ra moż­na było chy­ba jed­nak iść w stronę nieco bardziej pogod­zonego z koniecznoś­cią przemi­any Wład­cy Cza­su. W końcu to naprawdę był dra­maty­czny odcinek, w którym Dok­tor poniósł właś­ci­wie klęskę. Jego towarzysz­ka została zamieniona w Cyber­mana, nie udało mu się namówić Mis­sy i Mis­tera do pomo­cy a sam tylko odd­al­ił w cza­sie prze­graną ludzi. Zwierz spodziewał się, że to właśnie będzie ta dra­maty­cz­na kon­kluz­ja odcin­ka, która może poz­woli Dwu­naste­mu inaczej spo­jrzeć na regen­er­ację. No ale najwyraźniej Mof­fat ma inne plany.

 

Zwierz musi szcz­erze przyz­nać, nie może się doczekać nowego otwar­cia. Czu­je już zmęcze­nie materiału.

Zwierz jak wiecie – już pod koniec poprzed­niego sezonu miał poczu­cie, że taki Dok­tor jakiego oglą­da ter­az, do niego nie trafia. Pod tym wzglę­dem 10 odcinek przyniósł mnóst­wo pozy­ty­wnych zmi­an. Bill była doskon­ałą, świeżą i fajną towarzyszką. Capal­di naresz­cie odnalazł się jako Dwu­nasty Dok­tor i przy­pom­ni­ał nam wszys­tkim dlaczego byliśmy tacy podekscy­towani kiedy okaza­ło się, że rola trafiła właśnie do niego. Do tego początek sezonu był uroc­zo spójny i tak bard­zo przy­pom­i­nał dawne cza­sy kiedy jeszcze nie każdym odcinkiem Dok­to­ra rządz­ił paradoks cza­sowy. Potem coś się jed­nak w sezonie trochę pop­suło i chy­ba zwierz najbardziej ma za złe końców­ce że była his­torią tak bard­zo oder­waną od tych pier­wszych ele­men­tów które zwier­zowi tak się podobały. Ta kos­micz­na his­to­ria była­by doskon­ała w miejsce tego niezbyt udanego pomysłu z Mnicha­mi i Piramidą ale koniec sezonu zwierz najchęt­niej zobaczył­by gdzieś w okoli­cach uni­w­er­syte­tu tam gdzie się dla Bill wszys­tko zaczęło. Takie klam­ry lubi zwierz.

 

Strasznie mało dali Sim­mowi do zagra­nia w tym odcinku, jak na to że przy­wróce­nie Mas­tera w jego wyda­niu do Dok­to­ra to jest spore wydarze­nie (o które chy­ba nikt nie prosił)

Jed­nocześnie na rozliczanie całej ery Mof­fa­ta przyjdzie czas po odcinku świątecznym. Zwierz z jed­nej strony się cieszy – bo bard­zo chci­ał­by poz­nać nowego Dok­to­ra, z drugiej – wciąż ma olbrzy­mi żal jak bard­zo nie wyko­rzys­tano Capaldiego. W tym finałowym sezonie a zwłaszcza w finałowym odcinku Capal­di po raz kole­jny przy­pom­ni­ał jakim jest doskon­ałym aktorem (zwierz pamię­ta jak pier­wszy raz zobaczył go w The Hour i chy­ba pier­wszy raz w życiu był pod takim wraże­niem czy­je­jś gry aktorskiej że aż sobie ser­i­al spau­zował) ale też – jakim mógł być od samego początku fenom­e­nal­nym Dok­torem. Bard­zo żal Pearl Mack­ie, która była zde­cy­dowanie dobrym dodatkiem do świa­ta Dok­to­ra i dobrym wskaźnikiem jaka powin­na być towarzysz­ka. Pros­ta odpowiedź – Jakaś! Powin­na nas uchronić przed pomyłką jaką była – zmieni­a­ją­ca charak­ter co trzy min­u­ty Clara. Zwierz będzie też bard­zo tęsknił za Nar­dole – bo Matt Lucas zro­bił z tej niezbyt mądrej dru­go­planowej postaci z jed­nego odcin­ka, jed­nego z lep­szych towarzyszy Dok­to­ra ostat­ni­mi cza­sy. Ogól­nie cała ta trój­ka – plus wspani­ała Michelle Gomez jako Mis­sy – była aktorsko wybit­na.  Tylko nieste­ty – wszys­tkie te kreac­je spotkały się pod sam koniec tak jak­by wszyscy znaleźli wspól­ny rytm dopiero kiedy było wiado­mo, że to ostat­ni taniec.  W każdym razie zwierz czeka niecier­pli­wie na koniec ery Mof­fa­ta i nowy rozdzi­ał. W sum­ie za to kocha najbardziej ten ser­i­al. Trud­no się za dłu­go gniewać sko­ro za rogiem zawsze czeka nowa przygoda

Ps: Kur­czę szko­da trochę że Mas­ter Sim­ma miał taką małą rolę. Człowiek się stęsknił. Nawet jeśli zwierz nie przepa­da za taki­mi powro­ta­mi do serialu.

7 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online