Hej
Zwierz nie czuje się winny cytując w tytule znanego polskiego poetę jako iż nazwano go dziś poetą aż 5 razy. Udał się bowiem do niewielkiego miasta gdzie w sobotniej ciszy ( ludzi wymiata i zwierz miał wrażenie jakby był na planie filmu o zombiech już po tym jak zombie wszystkich zjadły) miał odebrać nagrodę w konkursie poetyckim. Zwierz udał się do nie ogrzewanej sali gimnastycznej ( mróz i szczękanie zębami wzmaga podniosłość chwili). Po nerwowych przygotowaniach ( na scenę wjechało coś co chyba ma przypominać drzewo) oraz po zebraniu całego jury ( skład stały — czyli jeden poeta którego poznajemy po za dużym swetrze, jeden redaktor którego poznajemy po za dużych okularach oraz szanowni organizatorzy których poznajemy po zdecydowanie zbyt dużym entuzjazmie) na scenę wyszedł konferansjer który z jak zwykle przesadną emfazą ( nauka dla wszystkich początkujących recytatorów — im dłuższa przerwa tym lepiej) i w jak zwykle tej samej koszuli ( czy koszula prowadzącego wędruje po całym kraju) wygłosił wielce podniosły wstęp. Potem wydarzenia nabrały szybszego biegu bo oto tylko redaktor wygłosił przemówienie tak że co drugie słowo trafiało do mikrofonu i pan z rady miasta powiedział że on by wiersza nie napisał bo jest technikiem i zrobiono kilka zdjęć ( oraz zaangażowano zwierza w bycie w jury konkursu jednego wiersza co było koszmarne bo znaczyło że zwierz siedzi na widoku i nie może ziewać) odśpiewano i wyrecytowano mnóstwo wierszy ( recytowanie wierszy nagrodzonych powinno być zabronione) zwierz mógł wreszcie uznać wydarzenie za zakończone. Z jednej strony zwierz rozumie że nie da się takich imprez uniknąć, z drugiej zwierz zawsze się zastanawia dlaczego muszą one się odbywać według jednego z góry ustalonego wzorca. Dlaczego nie można np. pominąć recytacji — która wprawia wszystkich nagrodzonych w wielkie zakłopotanie ( nikt nie lubi słuchać swoich wierszy recytowanych przez licealistów a jeśli lubi to powinien się leczyć), można było by też np. wysłać wszystkim dyplomy pocztą i nie kazać ludziom z Krakowa jeździć na drugi koniec kraju. Nie mniej zwierz wrócił zmarznięty i bogatszy. Za pieniądze kupi sobie coś wysoce popkulturalnego by przez najbliższe pół roku nikt go nie nazwał poetą. Sorry że nie popkultralnie ale za to dowiedzieliście się czegoś więcej o życiu zwierza.
PS: Zwierz był wczoraj na spotkaniu klubu HBO na którym miał do czynienia z Polskim stad-upem — zwierz stwierdzić musi że jak nazwa tak i forma zdecydowanie lepiej brzmi po angielsku. Ale program może być niezły ( taką przynajmniej zwierz ma nadzieje)