Home Ogólnie Merely players* czyli zwierz o Birdmanie

Merely players* czyli zwierz o Birdmanie

autor Zwierz
Merely players* czyli  zwierz o Birdmanie

Bard­zo rzad­ko zdarza się film, którego recen­zji nie umie zwierz napisać. A właś­ci­wie inaczej, rzad­ko zdarza się zwier­zowi mieć taką abso­lut­ną pewność, że czego by nie napisał nie odda nawet ułam­ka przeżyć jakie czuł na sali fil­mowej.  Bird­man to film po którym jed­nocześnie chce się mil­czeć i mówić. Zwierz powie co myśli. I postara się wyjść poza jedyne zdanie, które był w stanie sfor­mułować po sean­sie. A które brzmi­ało: Bird­man to znakomi­ty film, idź­cie do kina.

birdman-21-258-3

Bird­man to film, o którym moż­na całkiem sporo pisać ale przede wszys­tkim trze­ba go zobaczyć

Dobrych wier­szy i dobrych filmów nie da się streś­cić. Tak jest z Bird­manem. W recen­z­jach i mate­ri­ałach pra­sowych przeczyta­cie, że to film o aktorze, który kiedyś gry­wał super bohat­era (w serii filmów), a ter­az des­per­acko prag­nie zaz­naczyć swo­je ist­nie­nie wys­taw­ia­jąc na Broad­wayu wyreży­serowaną przez siebie sztukę. Dowiecie się, że to ciekawe jak los bohat­era przy­pom­i­na los gra­jącego go Michaela Keatona który też spędz­ił lata 90 gra­jąc super bohat­era (Bat­mana) by potem  właś­ci­wie zniknąć (Bird­man to jego pier­wsza duża rola od 6 lat). Na pewno dowiecie się też, że film jest zaskaku­ją­co zabawny, zaś bohater jak to zwyk­le z bohat­era­mi takich filmów bywa przeży­wa zała­manie.  Na pewno ktoś wspom­ni o jego córce, która wychodzi z uza­leżnienia i pełni rolę asys­ten­t­ki ojca i o kosz­marnym ego­cen­trycznym aktorze, który szu­ka na sce­nie prawdy, doprowadza­jąc wszys­t­kich do sza­łu. No i oczy­wiś­cie musi się znaleźć wzmi­an­ka o tytułowym Bird­manie – postaci odgry­wanej niegdyś przez bohat­era, która ter­az niemal dosłown­ie go prześladu­je. Dowiecie się też, że film pokazu­je kulisy życia teatral­nego, czy raczej aktorskiego w sposób dow­cip­ny i ciekawy.  Rzeczy­wiś­cie wszys­tko w takim streszcze­niu się zgadza. Prob­lem w tym, że Iñár­ritu  nakrę­cił film, który tak dalece wychodzi poza to co jest zapisane w sce­nar­iuszu, że nawet naj­dokład­niejsze streszcze­nie fabuły nie odd­a­je przeży­cia jakim jest oglą­danie Birdmana.

Birdman5

Tak to praw­da film jest w bard­zo wieli momen­tach zabawny ale naprawdę daleko mu do komedii

Przede wszys­tkim w świecie gdzie wszys­tkie pro­duku­j­cie są podob­ne do wszys­t­kich innych, to film świeży i odważny. I to więcej niż na jed­nej płaszczyźnie. Zaczni­jmy od rzeczy najprost­szej. Mimo że bohaterowie są fik­cyjni a świat który ich otacza bal­an­su­je na grani­cy real­noś­ci to jed­nocześnie jest to his­to­ria niesły­chanie moc­na osad­zona w konkret­nym miejs­cu, cza­sie i przestrzeni. Kiedy na ekranie pada­ją nazwiska aktorów to są to nazwiska tych aktorów, którzy ter­az gra­ją w fil­mach (np. Fass­ben­der czy Gosling), co więcej pod­jada­ją też tytuły ich filmów. W tle będzie leci­ała infor­ma­c­ja doty­czą­ca Rober­ta Downeya Jr. i jego roli w Avanger­sach. Obec­ność tych naw­iązań do bieżącej kul­tu­ry pop­u­larnej jest z jed­nej strony zabaw­na  z drugiej zmienia per­cepcję fil­mu i bohaterów. Bo to się nie dzieje „gdzieś” i „kiedyś” tylko ter­az i tu, przy czym ter­az moż­na wyliczyć z dokład­noś­cią co do miesią­ca. Co do miejs­ca też nie ma wąt­pli­woś­ci. Film roz­gry­wa się w konkret­nym teatrze na Broad­wayu, który jest dokład­nie taki jaki powinien być – żywy, zabała­gan­iony, brud­ny jak­by wyję­ty nieco z codzi­en­noś­ci, żyją­cy wiec­zorem. Zresztą wąskie kory­tarze teatru i obskurne garder­o­by tworzą nat­u­ral­ną ramę opowieś­ci. Wnętrze teatru tak cud­own­ie kon­trastu­je z jego sceną, jest zanied­bane, kręte – niczym labirynt w którym nasi bohaterowie wyda­ją się nieco zagu­bi­eni (zresztą sko­jarze­nie z labiryn­tem nie jest chy­ba zupełnie nieza­planowane). Co ciekawe – teatr jawi się tu jako przestrzeń wyję­ta z rzeczy­wis­toś­ci, w jak­iś sposób potęgu­ją­ca to co w ludzi­ach sza­lone. Sprawne oko (np. zwierza) wyłapie że wzór na dywanie to ten sam wzór który moż­na było dostrzec na dywanie w Lśnie­niu. Na koniec samo mias­to – Nowy Jork spraw­ia tu wraże­nie wiel­kich deko­racji, mias­to z jed­nej strony pokazane real­isty­cznie z drugiej – spraw­ia­jące wraże­nie prze­myślanego tła więk­szego dra­matu. Jest zresztą tak krę­cone – kam­era cza­sem leci do góry jak­by spodziewała się natknąć na wiszące pon­ad głowa­mi bohaterów reflek­to­ry i okablowanie. Zresztą częs­to w tym filmie odnosi się wraże­nie, że oglą­da się sztukę w sztuce.   Kam­era prowadzi nas za aktora­mi tak, jak­by po kolei wchodzili na kole­jne sce­ny. To jest ciekawe zestaw­ie­nie, kiedy łączą się ze sobą tak odmi­enne plany – nie wiem nawet czy umiem to nazwać, ale na pewno jest to coś niesły­chanie świeżego. To zestaw­ie­nie abso­lut­nego real­iz­mu, niemalże nat­u­ral­iz­mu (zwłaszcza w pokazy­wa­niu mias­ta),  z czymś zupełnie od cza­py  daje nową jakość. Świat przed­staw­iony jest – po raz pier­wszy od bard­zo daw­na – intrygu­ją­cy, sym­bol­iczny a jed­nocześnie zupełnie nieprzewidy­wal­ny. A przy tym cały czas każą­cy się zas­tanaw­iać do jakiego stop­nia film świadomy jest tego, że jest filmem i jak bard­zo mamy do czynienia z opowieś­cią w opowieś­ci. Niekiedy moż­na oglą­da­jąc film poczuć się tak jak­by bohater znikał a w jego miejsce był „pod­staw­iany” widz.

birdman_movie_still

Świat jest tak skon­struowany że jest jed­nocześnie bard­zo real­ny i zupełnie sur­re­al­isty­czny — trze­ba tą kon­wencję zrozu­mieć i przyjąć.

Olbrzy­mi wpływ na per­cepcję fil­mu ma to jak został nakrę­cony. Iñár­ritu  zde­cy­dował się na bard­zo ryzykowny z punk­tu widzenia relacji widza z filmem zabieg nakręce­nia go bard­zo długi­mi uję­ci­a­mi (po kil­ka, kilka­naś­cie min­ut). Jed­nocześnie film zmon­towano tak, że właś­ci­wie spraw­ia wraże­nie jed­nego długiego nieprz­er­wanego uję­cia. Płyn­ność prze­jść pomiędzy sce­na­mi jest zach­wyca­ją­ca, jed­nocześnie taki sposób kręce­nia wzmac­nia wraże­nie umownoś­ci. Ponown­ie przy­chodzi do głowy pew­na teatral­ność całej his­torii gdzie kam­era płyn­nie przenosi nas od sce­ny do sce­ny niekiedy zmieni­a­jąc w jed­nym ruchu plany cza­sowe, każąc – jak w teatrze – dopowiedzieć sobie wszys­tko co wydarzyło się pomiędzy. Jed­nocześnie oglą­da­jąc tak nakrę­cony film sta­je­my się bard­zo świado­mi ist­nienia kamery. Nasz punkt widzenia jest w tym filmie bard­zo specy­ficzny – częs­to podążamy dosłown­ie za bohat­era­mi, obser­wu­jąc świat  przez ich ramię, czy zza pleców,   krążąc za nimi po wąs­kich kory­tarzach teatru. Przy czym płyn­ność  z jaką kam­era prze­chodzi od jed­nego bohat­era do drugiego (którego nie­jako łowi wyz­nacza­jąc go jako prze­wod­ni­ka), jak budu­je się w tym filmie uję­cia, jak zmieni­a­ją się w cza­sie ich trwa­nia plany cza­sowe, jest jed­nym z naj­ciekawszych sposobów prowadzenia nar­racji w inaczej niż za pomocą dia­logu czy sce­nar­iusza. Prawdę powiedzi­awszy,  w Bird­manie ustaw­ie­nie kamery, sam jej ruch (a niekiedy bezruch) poczu­cie jak­byśmy to my za nią stali jest chy­ba najsil­niejszym i naj­ciekawszym narzędziem nar­ra­cyjnym. A jed­nocześnie czymś co spraw­ia, że  fil­mu abso­lut­nie nie da się streś­cić. Bo zwierz może wam powiedzieć że w filmie jest mnóst­wo doskon­ałych ujęć i zabiegów real­iza­cyjnych ale musi­cie to zobaczyć żeby uwierzyć. Zwierz powie wam szcz­erze, ze to jest dokład­nie powód dla którego Bird­man ukradł jego serce. Zwierz jest strasznie znud­zony fil­ma­mi, które zapom­i­na­ją jakie znacze­nie dla opowiadanej his­torii ma mon­taż i ile da się osiągnąć ciekawym prowadze­niem kamery.  Serio to jest jeden z najlepiej nakrę­conych pod tym wzglę­dem filmów jakie zwierz widział.

birdman-whysoblu-11

Nowy Jork jest w filmie bard­zo obec­ny ale mias­to spraw­ia wraże­nie raczej deko­racji niż real­nej przestrzeni

Przy czym nie zrozum­cie zwierza źle. To nie jest film, który zamienia banal­ny sce­nar­iusz w dzieło sztu­ki jak bywa cza­sem w przy­pad­ku pięknych pro­dukcji. Sce­nar­iusz Bird­mana ma wszys­tkie cechy, których braku­je więk­szoś­ci pro­dukcji. Jest nieprzewidy­wal­ny, dow­cip­ny, błyskotli­wy i inteligent­ny. Rzad­ko zdarza się film, który mówił­by o sprawach ważnych i „wyso­kich” jed­nocześnie nie popada­jąc w śmieszność czy nie zatra­ca­jąc się w patosie.  Bo Bird­man nie jest filmem o sprawach banal­nych czy jed­nos­tkowych. To spo­jrze­nie nie tyle na los jed­nego akto­ra co na całą naszą kul­turę czy idąc dalej cywiliza­cję.  Teo­re­ty­cznie mamy tu zetknię­cie dwóch światów – aktorstwa kinowego i teatral­nego. Wiel­kich block­busterów pełnych efek­tów spec­jal­nych i super bohaterów ze światem gdzie szu­ka się prawdy, przed­staw­ień i ról znaczą­cych. Świa­ta cele­bry­tów i aktorów. Och jak pięknie wszyscy dosta­ją po nosie. Jak cud­own­ie wydoby­wa się na światło dzi­enne kom­pleksy, prob­le­my i różnice tych dwóch form sztu­ki. Przy czym film nie zatra­ca się w kry­tyce – wręcz prze­ci­wnie – jest w nim miejsce na doce­nie­nie zarówno magii teatru (doskon­ała sce­na pokazu­ją­ca jak bard­zo wszys­tko jest w nim możli­we) jak i kina.  Sami bohaterowie- aktorzy zasied­la­ją­cy film (wywodzą­cy się z różnych trady­cji) teo­re­ty­cznie tacy od siebie różni, a jed­nocześnie tak podob­ni w swoim dąże­niu do prawdy, sławy czy jakiegokol­wiek sen­su. Są też w tym sze­rokim obra­zie społecznoś­ci kry­ty­cy – z jed­nej strony strażni­cy kul­tur­al­nego ładu, z drugiej strony zgorzk­niali właś­ci­ciele wyświech­tanych etyki­etek. Iry­tu­ją­ca gru­pa której nie moż­na zig­norować i nie da się skry­tykować. A gdzieś daleko w tle pub­liczność niczym chorągiewka na wietrze prag­ną­ca jed­nocześnie wybuchów, efek­tów spec­jal­nych, wiel­kich aktorów, wspani­ałych przed­staw­ień. Rozrzut­na, kapryś­na  i zda­ją­ca się całkowicie na recen­zję którą zna­jdą raz w tygod­niu w gazecie.

birdman-movie-still-5

Aktorzy, wid­zowie, recen­zen­ci, pro­du­cen­ci, artyś­ci, cele­bryci — nikt w tym świecie nie jest bez winy, bez kom­plek­sów, bez pewnej niepewnoś­ci czy rzeczy­wiś­cie kimś jest i coś znaczy

To jest świat gdzie wal­czy się o przy­chody, recen­z­je, sztukę i ilość wejść na twit­tera. A jed­nocześnie się tym samym twit­terem gardzi, podob­nie jak recen­zen­ta­mi czy nawet samą wid­own­ią. Ale nie ma w tym złoś­ci, raczej świado­mość jak bard­zo skom­p­likowana jest gra w którą gra­ją wid­zowie i aktorzy. Bo tu gra się nie o przy­chody czy sukces artysty­czny, przede wszys­tkim gra się o bycie, o ist­nie­nie. W ogóle, jeśli szukać moty­wu prze­wod­niego fil­mu to wcale nie jest nim kryzys tożsamoś­ci a kryzys real­noś­ci, poczu­cia, że się JEST i to jest naprawdę. Trud­no to ująć słowa­mi, ale jak dobrze widać to na ekranie i jak bard­zo zmusza to do zada­nia sobie pyta­nia o to czy chcę zaz­naczenia swo­jego ist­nienia to pogoń za sławą, za podzi­wem, za prawdą czy może zwykły lęk, że jeśli nie będziemy wystar­cza­ją­co inten­sy­wnie to w ogóle się rozpłyniemy. Ten lęk który towarzyszy nam wszys­tkim, w przy­pad­ku aktorów wyda­je się tak spotę­gowany że aż karykat­u­ral­ny. A jed­nocześnie trud­no się dzi­wić bohaterowi, który tak bard­zo chce zaz­naczyć, że wciąż jest, pozostaw­ić po sobie ślad, cokol­wiek co poz­woli przekon­ać siebie samego i innych, że był, ist­ni­ał, zaz­naczył się jakoś w dzie­jach ludzkoś­ci (odmierzanych tu bard­zo powoli na papierze toale­towym). Zwierz oglą­da­jąc film  przy­pom­ni­ał sobie, co Lau­rence Olivi­er powiedzi­ał Dusti­nowi Hoff­manowi gdy ten zapy­tał go po co gra­ją. Stary już aktor ponoć nachylił się nad stołem i powiedzi­ał „Look at me, look at me, look at me”. Przy czym nie chodzi o zwykłą — wyśmi­aną zresztą — rozpoz­nawal­ność twarzy, ale to dostrzeże­nie nas jako jed­nos­t­ki. Ten film  jest o tej potrze­bie zosta­nia zauważonym ale roz­cią­ga ją zde­cy­dowanie poza aktorów i teatr. Każe jej szukać w nas wszys­t­kich, co wyda­je się niesły­chanie aktu­alne, bieżące a jed­nocześnie w jak­iś sposób uni­w­er­salne. A jed­nocześnie Iñár­ritu drąży sprawę pyta­jąc czy chodzi tylko o bycie zauważonym czy jed­nak chce­my by odbyło się to na naszych warunk­ach. Przy czym to tylko niek­tóre z licznych tropów jakie zna­jdziecie w filmie. Bo choć Iñár­ritu doskonale wie co chce powiedzieć to nie mówi w tym filmie tylko jed­nej rzeczy.

birdman-movie-still-14

Film jest miejs­ca­mi odważny w dosłownym odwoły­wa­niu się do swoich głównych tem­atów — jak wtedy kiedy pod­wójnie gra­ją­cy bohater Keatona mówi na sce­nie “ja nie ist­nieję” ale jed­nocześnie jest tak nakrę­cony, że nie ma w nim łopatologii

Ale ponown­ie Bird­man to nie tylko zdję­cia i sce­nar­iusz. To także aktorstwo. Powiedzieć, że aktorzy gra­ją w filmie dobrze, to spore niedopowiedze­nie. Rzad­ko zdarza się by po jed­nym sean­sie fil­mu zwierz tak bard­zo zmienił swo­je zdanie odnośnie Oscrowych nom­i­nacji. Oczy­wiś­cie, zwierz od początku sezonu kibi­cow­ał Michaelowi Keatonowi, ale jego rola w tym filmie go zaskoczyła. Bowiem nie wyda­je się, żeby grał. To znaczy oczy­wiś­cie, aktor zaz­naczył, że jeszcze nigdy nie był tak bard­zo zdys­tan­sowany do swo­jego bohat­era jak w tym filmie, ale na ekranie widz­imy postać tak szcz­erą, prawdzi­wą i real­ną, że ma się wraże­nie jak­by aktor po pros­tu w filmie był. Co biorąc pod uwagę jak łat­wo było­by rolę przeszarżować czy zbanal­i­zować jest niesły­chanym osiąg­nię­ciem. Przy czym ta rola wyda­je się tak nat­u­ral­na, że trud­no ją nawet rozłożyć na częś­ci pier­wsze. Jest w bohaterze granym przez Keatona i zagu­bi­e­nie i świado­mość popełnionych błędów i jakaś taka – dobrze chy­ba wszys­tkim znana – potrze­ba bycia zrozu­mi­anym przez otacza­ją­cych go ludzi. Ale to nie zmienia fak­tu, że Keaton umie być w tym filmie i śmieszny i żałos­ny i poważny. A przy tym jest jed­na czy dwie sce­ny gdzie coś zmienia się w jego głosie, pojaw­ia się w tym całym roze­dr­ga­niu, niepewnoś­ci, lęku jak­iś zupełny spokój. Ma się wtedy wraże­nie jak­by ktoś pod­mienił akto­ra, mówi innym głosem, nawet jak­by wyglą­da nieco inaczej.  Doskon­ała rola i prawdę powiedzi­awszy warta wszel­kich nagród. Warto jeszcze zwró­cić uwagę, że Iñár­ritu tworzy w filmie – wyko­rzys­tu­jąc do tego nieper­fek­cyjne ciała swoich aktorów (zarówno Keatona jak i Nor­tona) coś jak­by odwrot­ność super bohat­era. Bo super bohaterowie wys­tępu­ją zawsze w kostiu­mach popraw­ia­ją­cych ich wygląd, tu reżyser każe bie­gać bohaterom roze­branym, w mało atrak­cyjnych gatkach, ze wszys­tki­mi swoi­mi niedoskon­ałoś­ci­a­mi. To wyma­ga od aktorów pewnej odwa­gi ale się opła­ca, bo wycią­ga z tego mitu budowanego wokół kreacji aktors­kich bard­zo niedoskon­ałych ludzi.

_AF_6405.CR2

Reżyser nie boi się pokazać swoich postaci i bohaterów jako istot w jak­iś sposób żałos­nych ale ponown­ie — robi to na tyle sprawnie, że naszym głównym uczu­ciem nawet przez chwilę nie sta­je się litość

Przed seansem zwierz był pewien, że nagro­da za najlep­szą rolę dru­go­planową powin­na trafić do Sim­mon­sa ale ter­az zwierz wcale nie jest taki pewien. To jak Edward Nor­ton gra w Bird­manie zasługu­je na wszelkie pochwały. Ponown­ie zwierz chci­ał­by użyć słowa fenom­e­nal­nie czy genial­nie i trud­no mu wyjść poza te dwa stwierdzenia, ale prze­cież trze­ba. Nor­ton gra kosz­marnego akto­ra, z którym niemal nie da się pra­cow­ać, den­er­wu­ją­cy, ego­cen­tryczny, wręcz karykat­u­ral­ny w swoim poszuki­wa­niu scenicznej prawdy. Oczy­wiś­cie poza sceną okazu­je się postacią nie mniej niepewną niż nasz główny bohater. Przy czym nie ma w nim fałszu – wręcz prze­ci­wnie, to kosz­marnie pre­ten­sjon­alne poszuki­wanie prawdy, każące mu się upi­jać na sce­nie towarzyszy mu także za kulisa­mi. Choć co ciekawe, ta praw­da poza sceną jest zde­cy­dowanie mniej atrak­cyj­na. Ale ponown­ie ten sto­sunkowo prosty schemat w wyko­na­niu Nor­tona zmienia się w coś fas­cynu­jącego. To postać jed­nocześnie bard­zo zabaw­na i bard­zo prawdzi­wa, den­er­wu­ją­ca, budzą­ca współczu­cie a kto wie może nawet sym­pa­tię. Nor­ton gra bohat­era który jest świadom tego jaki jest co zdarza się w kinie bard­zo rzad­ko. Jest w nim coś z tych wiel­kich aktorów których wspom­nienia zwierz lubi czy­tać, którzy doskonale czuli się na sce­nie, ale nie za bard­zo umieli sobie poradz­ić z tym wszys­tkim co się poza nią dzi­ało. Kosz­marni ale fas­cynu­ją­cy.  Zresztą w ogóle jed­ną z pier­wszych reflek­sji jaka naszła zwierza po sean­sie to że Edward Nor­ton jest genial­nym aktorem i powinien więcej grać. Bo w jego przy­pad­ku to jest prosty mech­a­nizm – zapom­i­na się jakim Nor­ton jest doskon­ałym aktorem, widzi się jego kole­jną rolę, przy­pom­i­namy sobie jakim Nor­ton jest dobrym aktorem, chce się więcej i…  wszys­tko stare już obe­jrzane a nowych pro­jek­tów brak. I tak zdaniem zwierza gdy­by miał nagradzać ter­az kogokol­wiek Oscarem zde­cy­dowanie miał­by prob­lem. Bo Nor­ton zagrał tak dobrze, że nagle ze zwierza ule­ci­ała pewność że Sim­mons jest w tym roku najlep­szy na drugim planie.

_MG_0817.CR2

Praw­da jest taka, że kiedy na ekranie jest Nor­ton i Keaton to Nor­ton krad­nie wszys­tkie sce­ny sta­ją się zde­cy­dowanie aktorem pier­ws­zo­planowym (co ma sens w ramach sce­nar­iusza i całej historii)

Ale nie tylko Keaton i Nor­ton błyszczą na ekranie. Emma Stone ma w filmie dwie doskon­ałe sce­ny i zaskaku­ją­co wręcz dobrą chemię z Nor­tonem – ich roz­mowy na dachu budynku są z jed­nej strony teatralne (bo też ich bohaterowie gra­ją ze sobą w grę) z drugiej – jest w nich olbrzymia nat­u­ral­ność. Przy czym bez wiel­kich oczu Emmy Stone ten film nie miał­by jed­nej kluc­zowej – genial­nej w swo­jej pros­to­cie sce­ny, spina­jącej klam­rą cały film. Zwierz nie dzi­wi się już nom­i­nacją dla aktor­ki. Przy czym musi powiedzieć, że przewi­ja­ją­cy się w tle wątek relacji ojca i cór­ki jest poprowad­zony bard­zo ciekaw­ie. Głównie dlat­ego, że pokazu­je jak bard­zo krzy­wdzące bywa cza­sa­mi nie tylko przeko­nanie o braku włas­nej wartoś­ci ale też przeko­nanie o tym, że jest się niezwykłym. I trochę rozu­miemy, że poczu­cie, że powin­no się być kimś więcej to jest trochę jak choro­ba, którą ojciec zaraża córkę. Ale to nie koniec dobrych ról. Doskonale sprawdza się Zach Gal­i­fi­anakis jako pro­du­cent spek­tak­lu. Jego spokój i opanowanie w najbardziej sza­lonych momen­tach fil­mu są cud­own­ie komiczne. Zresztą Gal­i­fi­anakis ponown­ie pokazu­je, że choć obsadza się go głown­ie w rolach kome­diowych to w isto­cie jego tal­ent wychodzi daleko poza znane z Kac Vegas wys­tępy. Do tego Nao­mi Watts gra­ją­ca prze­cu­d­own­ie zner­wicow­aną aktorkę, która jed­nocześnie jest stereo­ty­powa ale postać jest tak napisana i ma tak cud­owne sce­ny (zwłaszcza jed­na sce­na w garder­o­bie gdzie pada­ją wszys­tkie wyświech­tane frazesy o aktorkach, ale są wypowiedziane w taki sposób, że nie sposób się nie uśmiechąć), że po raz pier­wszy od dłuższego cza­su Watts nie den­er­wowała zwierza na ekranie. W ogóle nie ma w tym filmie ani jed­nej złej roli i nawet dzi­wny człowiek recy­tu­ją­cy na uli­cy frag­ment Mak­be­ta (czy to bard­zo źle świad­czy o zwierzu że od razu rozpoz­nał cytat?) jest doskon­ały. Przy czym zwierz jest zda­nia, że jeśli na ekranie wszyscy się sprawdza­ją to nie chodzi tylko o ich indy­wid­u­al­ny tal­ent ale też o to na co pozwala­ją im posta­cie jakie gra­ją i reżyser fil­mu. Pod tym wzglę­dem zetknię­cie się tego nie do koń­ca real­nego świa­ta i tych bard­zo prawdzi­wych postaci jest jed­nocześnie komiczne i tragiczne.

Birdman-Movie-Emma-Stone-Sam

Zwierza zas­tanaw­iała nom­i­nac­ja dla Emmy Stone ale już nie zastanawia

No właśnie, zwierz zas­tanaw­iał się po sean­sie co pili członkowie sto­warzyszenia dzi­en­nikarzy którzy nomi­nowali Bird­mana do nagród za komedię. Tak jasne to film na którym nie trud­no się roześmi­ać. Ale nie moż­na nawet przez moment nazwać go komedią, w najlep­szym przy­pad­ku tragikomedią a i nad tym moż­na się zas­tanaw­iać. Zresztą co ciekawe – najważniejsze wskazów­ki jakich potrze­bu­je­my by roz­gryźć naturę fil­mu dosta­je­my od razu. Iñár­ritu  się z nimi nie kry­je, choć zwierz założy się, że nie wszyscy będą o nich do koń­ca sean­su pamię­tać. Bo Bird­man przy całym swoim sza­leńst­wie jest filmem niesły­chanie pre­cyzyjnym gdzie naprawdę nic nie dzieje się i nic nie jest pokazane czy powiedziane bez powodu. Co nie zmienia fak­tu, że nazwanie Bird­mana komedią jest nieporozu­mie­niem dekady. Przy czym zwierz ponown­ie sko­rzys­ta ze swo­jego ulu­bionego sfor­mułowa­nia że Bird­man należy do najlep­szej kat­e­gorii opowieś­ci, które są bard­zo śmieszne a przez to bard­zo smutne.  Zupełnie jak życie. Dlat­ego moi drodzy zwierz powtórzy. Bird­man to film fenom­e­nal­ny. Idź­cie na niego w piątek do kina. Bo naprawdę rzad­ko zdarza się pro­dukc­ja która tak dobrze pokazu­je o co tak właś­ci­wie w kręce­niu filmów chodzi.

Ps:  Poza radą żebyś­cie zobaczyli film w kinie zwierz musi jeszcze tu na mar­gin­e­sie zaz­naczyć że film ma FENOMENALNĄ muzykę. Z jed­nej strony może się wydać min­i­mal­isty­cz­na ale to ona odpowia­da za napię­cie w filmie. Rzad­ko zwierz pamię­tał by muzy­ka odgry­wała w filmie tak dużą rolę jako osob­ne narzędzie do prowadzenia nar­racji. Sound­track może nie do słucha­nia ale na pewno wart nagród i dostrzeżenia.

Ps2: Nie wiem czy wiecie ale Iñár­ritu dzi­ała na zwierza wedle pewnego niesły­chanie sprawdzal­nego algo­ryt­mu wedle którego podo­ba się zwier­zowi jego co dru­gi film. Czyli jeszcze przed pre­mierą zwierz wróżył, że Bird­man mu się spodo­ba. Tylko się nie spodziewał że aż tak.

*tak zwierz wie, że jest nud­ny z naw­iąza­ni­a­mi do Szek­spi­ra w tytułach wpisów ale to nie jego wina, że tym razem aku­rat te dwa słowa nie chci­ały się od zwierza odczepić. To wszys­tko przez cytat z Mak­be­ta w filmie, który oczy­wiś­cie sprowadz­ił mózg zwierza na szek­spirowskie skojarzenia.

17 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online