Home Film Na wojnie nie ma dżentelmenów czyli „Ministerstwo Niebezpiecznych Drani”

Na wojnie nie ma dżentelmenów czyli „Ministerstwo Niebezpiecznych Drani”

autor Zwierz
Na wojnie nie ma dżentelmenów czyli „Ministerstwo Niebezpiecznych Drani”

Jeszcze niedawno zapytana czy jestem w stanie wymienić jakiś film, który ominął kina i trafił bezpośrednio do streamingu, mogłam wymienić w większości tytuły, przy których nie było mi specjalnie żal, że nie zobaczyłam ich na dużym ekranie. Jasne, uważam, że każdy film zasługuje na dystrybucję kinową, ale oglądając tytuły w domowym zaciszu nie miałam dojmującej myśli „super byłoby to zobaczyć w kinie”. Aż w końcu ta myśl się u mnie pojawiła i to w dość niespodziewanym momencie. Oto na Amazon Prime Video trafiło „Ministerstwo niebezpiecznych drani”, film Guy’a Ritchie, który moim zdaniem może wybrzmieć w pełni tylko na wielkim ekranie.

 

„Ministerstwo niebezpiecznych drani” to wojenna historia, która co prawda zapewnia nas, że oparta jest na faktach, ale w istocie bierze wszystkie fakty i biegnie z nimi ku radosnej opowieści łotrzykowskiej. Fabuła należy do tego specyficznego podgatunku filmów i narracji, dookoła drugiej wojny światowej, gdzie trochę więcej jest przygody i zuchwałości niż wojennego lęku i horroru. Wojna jest tu punktem wyjścia do historii, o tym jak kilku dzielnych mężczyzn (ewentualnie z dodatkiem kobiet) może odmienić losy całego konfliktu. To kino bardzo tradycyjne, które przypomina formalnie bardziej dzieła w stylu „Dział Navarony” czy nawet „Casablanki” niż jakiejkolwiek późniejszej, poważniejszej narracji dotyczącej drugiej wojny. Nie jest to historia dla wszystkich, ale zapewniam was, że kiedy film taki jak „Ministerstwo niebezpiecznych drani” zaczyna lecieć w telewizji, to połowa ojców, którzy wcale nie chcieli oglądać filmu, staje w drzwiach pokoju i z założonymi rękami ogląda kolejne sceny, ale zapytany czy chce usiąść twierdzi, że wpadł tylko na chwilę.

 

Widziałam wiele osób porównujących film Ritchiego do Tarantino i jego „Bękartów wojny” ale to moim zdaniem zupełnie nie ten kierunek. Tarantino w swoim filmie, po pierwsze nawiązywał do zupełnie innych gatunków filmowych (raczej tych narracji, gdzie bardziej niż o przygodę chodziło o mordowanie nazistów w jak najbardziej wymyślny sposób), po drugie narracja Tarantino jednak idzie w innym kierunki. Podczas kiedy Ritchie od początku do końca trzyma się klasycznej opowieści awanturniczej, tam Tarantino skręca w kierunku narracji o mocy kina i jego relacji z faktami i historią. Richie nie ma pod spodem swojego filmu nic poza rozrywką, podczas kiedy Tarantino jednak nie chodzi tylko o zabawne zabijanie nazistów. Jedyne podobieństwo to rzeczywiście budowanie napięcia podczas pozornie błahej sceny pomiędzy spisującą kobietą a najbardziej paskudnym z nazistów. U Tarantino napięcie budował strudel u Ritchiego palenie papierosów. Ale tu podobieństwa się kończą.

 

Wróćmy jednak do samego filmu. Mamy tu opowieść o grupie dzielnych Brytyjczyków, którzy na polecenie wywiadu, a także samego Churchilla, podejmują się akcji, poza granicami prawa. Trzeba unieszkodliwić niemieckie U-boty a to znaczy, konieczność dostania się do zacumowanego na neutralnych wodach statku i zatopienie go, tak by okręty podwodne nie dostały potrzebnego zaopatrzenia. Takie działania oczywiście wymagają sprytu, odwagi i świadomości, że jeśli trafi się w ręce i przeciwników i aliantów – można stracić życie lub wolność. Kto godzi się na takie wyzwanie, musi być albo pozbawiony skrupułów, albo odważny ponad wszelką miarę.  Fabularnie taki punkt wyjścia pozwala stworzyć ekipę dzielnych bohaterów, którzy z uśmiechem i bez lęku wydostaną się z nawet największych tarapatów. A tam, gdzie coś będzie wyglądało na niemożliwe, wyciągną pistolet z rękawa i nagle okaże się, że nie ostatnie się żaden żywy nazista.

 

 

Znajomość gatunku, ale i reżysera od samego początku podpowiada nam, że wiemy jak dana akcja się skończy, oraz jaka będzie proporcja akcji i humoru. Muszę jednak zauważyć, że Ritchie porzucił kilka swoich ulubionych zabiegów filmowych. Jest tu mniej spowolnionych scen akcji i zdecydowanie dużo mniejsze wykorzystanie muzyki. Wciąż jednak jest to reżyser, który uwielbia mieć na planie kilku utalentowanych aktorów grających do siebie. I tu trzeba zaznaczyć, że choć film zawiera sporo scen akcji, strzelania i wybuchów, to te kameralne momenty, skupione na dialogu i dowcipie wypadają zdecydowanie lepiej. Zwłaszcza te, które rozgrywają się w politycznych gabinetach, które oczywiście stanowią kontrapunkt do awanturniczych przygód na małym żaglowców, którym nasi dzielni bohaterowie płyną uratować Anglię, króla i Europę.

 

Ponieważ to film Ritchiego to skompletowanie ciekawej obsady nie było szczególnie trudne. Co prawda gdzieś tak w trakcie oglądania doszłam do wniosku, że chyba kluczem dobierania aktorów do tej produkcji jest wybieranie pięknych ludzi. Serio wszyscy w tym filmie są niesamowicie ładni, łącznie z postaciami, które pojawiają się na drugim czy nawet trzecim planie. Dawno nie widziałam filmu, przy którym miałabym tak dojmujące wrażenie, że dosłownie wszyscy ludzie, którzy pojawiają się na ekranie są przystojni czy ładni. Nie wiem, czy to był klucz doboru obsady, czy już w Hollywood nie pracuje nikt kto nie jest piękny. Główną rolę gra tu teoretycznie Henry Cavill jako Gus March- Phillips, człowiek, który jak mówi legenda był pierwowzorem Bonda. Piszę teoretycznie, bo to film (jak wiele produkcji Ritchiego) nastawiony bardziej na obsadę niż na jednego aktora. Mnie z grupy awanturników najbardziej spodobał się Alan Ritchson , jako Andres Larssen. Pomijam, że facet wygląda jak szafa trzydrzwiowa (z największą czułością dla szaf) to jeszcze mam wrażenie, że jakoś ładnie udało się w tej postaci połączyć humor z bardzo atrakcyjnym strzelaniem z łuku do nazistów.

 

 

Bardzo dobre wrażenie zrobiła na mnie też Eiza González, która gra tu jedyną kobiecą rolę (niestety wciąż powstają filmy, w których pojawia się dosłownie jedna kobieta na całą produkcję). A skoro przy uwagach o pięknej obsadzie jesteśmy to jakże piękny jest Freddie Fox, który gdzieś na trzecim planie popala papierosa jako Ian Fleming. Z resztą przyznam bawi mnie, ile jest historii o tajnych działaniach brytyjskiego wywiadu, gdzie w drugoplanowej roli pojawia się Fleming (bo w uroczej Operacja Mincemeat, też się pojawił. A film polecam, bo ma w obsadzie aż dwóch aktorów, którzy grali pana Darcy). Jedyny błąd obsadowy to  Rory Kinnear jako Churchill. Jest, nawet w charakteryzacji, do Churchilla zupełnie nie podobny.

Jak pisałam na wstępie, to jest jeden z tych filmów, który choć dostarczył mi sporo radości, gdy oglądałam go w domu, to tak naprawdę – w pełni zadziałać może tylko w kinie. To jest jedna z tych awanturniczych produkcji, której nie należy zadawać zbyt wielu poważnych pytań tylko dać się ponieść przygodzie i radości z tego, że nasi bohaterowie zupełnie się nazistów nie boją. W domu, człowiek zaczyna analizować tempo filmu, może dostrzec pewne niespójności fabularne, pewne nadmiarowe sceny. W kinie, to wszystko znika, bo wchodzimy w to przeżywanie opowieści, trochę wojenną, trochę morską przygodę. Mam poczucie, że to właśnie takie filmy, najbardziej cierpi na tym, że coraz mniej rzeczy trafia do szerokiej (zakładam, że mogą być jakieś pojedyncze pokazy) dystrybucji kinowej. W domu zaczynamy kręcić nosem, że znów mamy to samo, że przecież to nic nowego, że to było już grane. W kinie, też wiemy, że to nie nowość, ale jesteśmy bliżej tego uczucia, jakbyśmy całą historię oglądali po raz pierwszy. Jestem przekonana, że gdybym poszła do kina, byłabym co najmniej usatysfakcjonowana seansem, żeby nie powiedzieć – uradowana tym, że dostałam taki kawałek wojennej przygody.

 

 

Widziałam zarzut, że jak na pierwowzór Bonda to mało, ale akurat dla mnie to doskonały przykład na to, że narracja bondowska jest akurat gatunkiem samym w sobie i z faktami nigdy nie miała wiele wspólnego. Z resztą ten film pod żadnym względem nie próbuje być naśladownictwem Bonda. Jak ktoś chce zobaczyć taki film w wydaniu tego reżysera, to może zajrzeć do „Pseudonim U.N.C.L.E”. Też jest Henry Cavill. I im więcej czasu mija tym bardziej żałuję, że jest Bondem tylko w wyobraźni jednego reżysera.

 

Jaki jest, wobec tego nowy film Ritchiego? Nudny i przewidywalny? Czy może zabawny i awanturniczy? Przyznam, że kiedy weszłam zajrzeć do opinii polskich recenzentów byłam zaskoczona tym jak wielu uznało, że to produkcja bez duszy i humoru. Choć być może to kwestia oczekiwań. Ostatecznie, jak na produkcję Guya Ritchiego, jest tu zaskakująco tradycyjna narracja a i humor nie jest aż tak obecny jak w jego wcześniejszych produkcjach.   Ja w każdym razie bawiłam się bardzo dobrze, ale też – lubię takie kino. I to chyba tak naprawdę jest klucz odbioru tej produkcji. Bo nie oferuje ona nic więcej poza sprawną realizacją założeń gatunkowych. Od produkcji starszych różni ją może trochę więcej dynamiki czy różnorodności, ale nie są to zmiany tak duże, by sprawiły, że mamy do czynienia z zupełnie nową jakością. Tylko ja w kinie nie zawsze poszukuję nowości czy gry z wybraną konwencją. Czasem lubię obejrzeć film gdzie dobrzy bohaterowie są dobrzy, naziści są źli, a komuś kto nie pozwala na moralnie słuszne działania poza prawem mówi się „spierdalaj”. Wychodzę z takich seansów jakoś zawsze zadowolona i podbudowana. Być może czasem  dobrze obejrzeć właśnie takie proste wojenne kino. Także, wszystko zależy czego szukacie i czy tolerujecie brodę Cavilla.

 

Ps: Jedyne co naprawdę mi się nie spodobało, to tłumaczenie tytułu. Tytuł oryginalny brzmi „The Ministry of ungentlemanly warfare”, co zdecydowanie nie jest tym samym co „Ministerstwo Niebezpiecznych drani”. Angielska wersja ma w sobie taką odrobinę ironii, która w polskim tłumaczeniu zupełnie przepadła.

 

0 komentarz
1

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online