Home Ogólnie Mniej czucia więcej szkiełka! czyli uwagi po drugim sezonie Masters of Sex

Mniej czucia więcej szkiełka! czyli uwagi po drugim sezonie Masters of Sex

autor Zwierz

Hej

Zwierz wie, że obiecał wam mądry wpis ale najwyraźniej musicie jeszcze chwilkę poczekać bo instalacja hydrauliczna w mieszkaniu zwierza nie ma ani odrobiny szacunku dla jego planów blogerskich i decyduje się na awarię w zupełnie niespodziewanym momencie (zwierz rozumie, że kaloryfer w łazience tęskni ale żeby z tej tęsknoty łkać całą noc na podłogę zwierza w łazience? O mało mi całego mieszkania nie zalał. A zwierz był w Siedlcach!). Dlatego dziś zamiast super mądrego wpisu będzie kilka słów po drugim sezonie Masters of Sex. Bo choć serial nadal należy do ukochanych produkcji zwierza to nie ma to jak czepiać się rzeczy kochanych. Oczywiście spoilery. Cała masa spoilerów. Jeden wielki chodzący spoiler.

Problem z Masters of Sex jest taki, że pierwszy sezon był tak dobry, że trudno ten poziom utrzymać

Po pierwsze zwierz musi powiedzieć, że to nadal jest znakomity serial. Więcej to jest jeden z tych seriali, w którym potrafi zachwycić pojedynczy odcinek. Tak zwierz nadal twierdzi, że trzeci odcinek sezonu,  w którym dwójka bohaterów w pokoju hotelowym rozgrywa między sobą dziwną grę (która pozwala im powiedzieć wszystko to czego nie chcą lub nie mogą sobie powiedzieć gdy są sobą) jest niemal równie dobry jak genialne Siutcase – najlepszy dotychczasowy odcinek Mad Men (a może najlepszy odcinek serialu jaki zwierz kiedykolwiek widział).  Poza tym wciąż jest to serial który jest w stanie zadziwić widza – przede wszystkim tym jak prowadzone są postacie. Zdaniem zwierza najlepszym przykładem tego jak Masters of Sex różni się od wielu seriali jest postać Libby – żony Mastersa. Kilkanaście seriali zrobiłoby z niej postać, której nie lubimy – albo starając się nią uczynić wredną, wymagającą, nie rozumiejącą albo wręcz przeciwnie nudnie potulną i nie dostrzegającą co dzieje się wokół niej. Tymczasem w Masters of Sex Libby lubimy, kibicujemy jej postaci i dajemy się za każdym razem zaskoczyć jej inteligencją i charakterem. Kiedy w ostatnim odcinku Libby – która zdecydowała się (co wcześniej wydawało się zupełnie niemożliwe) na romans z czarnoskórym obrońcą praw człowieka – wyznaje że doskonale wie, że jej mąż ma kochankę, czujemy się trochę głupio. Nie doceniliśmy Libby, podobnie jak nie docenia jej Virginia i Bill. Przyjęliśmy, że ta śliczna blondynka pasuje do kategorii Betty Draper – serialowych bohaterek  które zdają się być pisane tak by było łatwo usprawiedliwić bohatera. Ale trudno łatwo usprawiedliwiać  kogokolwiek kto zdradza tak dobrze napisaną postać.

On, Ona i Hotel – dobry motyw choć zwierz wolał On, Ona i szpital

Serial nie porzucił też tego co było w nim najważniejsze – wciąż stara się łączyć trzy istotne wątki – po pierwsze badania naukowe nad ludzką seksualnością, po drugie kwestię przemian obyczajowych, na koniec obraz obyczajowy i polityczny ameryki lat 60.  Trzeba przyznać, ze w drugim sezonie zdecydowanie na pierwszy plan wysuwają się kwestie obyczajowe – zwłaszcza kwestia traktowania ludności czarnoskórej – wątek ten zajmuje, przynajmniej  w ostatnich odcinkach sezonu sporo miejsca.  Także tło obyczajowe wydaje się zarysowane w podobny sposób co w pierwszym sezonie – sporo mamy wątków drugoplanowych – oczywiście wszystkie związane z seksem i jego wpływem na życie ludzi. Od desperacji próbującego się leczyć homoseksualisty, która pchnie go w końcu do próby samobójczej, przez seksualne dysfunkcje po zaskakująco satysfakcjonujące układy, o których wielu serialowym scenarzystom by się nie śniło. Trzeba jednak przyznać, że w większości przypadków wątki te nie mają emocjonalnej głębi pierwszego sezonu. Jednak tym co najbardziej zeszło na drugi plan jest badawcza pasja naszych bohaterów. O ile bohaterem pierwszego sezonu była para naukowców walczących z systemem o tyle w drugim sezonie (choć tez pojawiają się problemy- co nie dziwi przy niezmiennym temacie badań) nacisk jest już położony gdzie indziej. Bo drugi sezon (o czym dalej) opowiada przede wszystkim o Johnson i Mastersie jako o ludziach nie zaś naukowcach. Tymczasem ta naukowa pasja bohaterów była tym co budziło przynajmniej w zwierzu największy entuzjazm – zresztą nawet zmiana ich miejsca pracy – ze szpitala na prywatne biuro zmienia jakby ton serialu. W szpitalu czuło się tą atmosferę naukowych badań która gdzieś umyka w późniejszych odcinkach. I choć wciąż badania są osią fabularną serialu to dostajemy więcej problemów czysto obyczajowych.

W sumie najciekawiej w sezonie wypada wątek kobiecej przyjaźni.

No właśnie chyba największym problem ma w drugim sezonie zwierz z wątkami obyczajowym a właściwie z głównym wątkiem czyli rozwijającym się romansem Virginii i Billa. Początkowo pomysł wydaje się ciekawy – choć sezon zaczyna się od ważnego wyznania, to o miłości trudno mówić nawet w ostatnim odcinku. Jest za to dużo pracy badawczej, prób rozwiązania problemów (wciąż badawczych) i nieustające uciekanie przed rzeczywistością czyli jednoznacznym stwierdzeniem „Tak mamy romans”. Choć początkowo zwierza ten pomysł bawił i nawet mu się podobał to po pewnym czasie wydaje się, że sami scenarzyści nie mieli za bardzo pomysłu na to jak ten, w sumie prosty wątek uczynić oryginalnym. Bohaterowie zbliżają się do siebie i oddalają ale w sumie cały czas unikają odpowiedzi na to, co tak właściwie ich łączy. Wydaje się, że twórcy chcieli pokazać związek który zaczyna się od seksu a kończy na emocjonalności. Ale żeby to zrobić obarczyli Mastersa chwilową impotencją, dorzucili mu brata alkoholika i zafundowali kilka przesadnie emocjonalnych i teatralnych scen. Zwierz nie mówi, że ten wątek od początku do końca jest zły (pamiętacie jak zwierz zachwycał się doskonałym FIght? Tam rozegrano emocje między bohaterami najlepiej) ale wydaje się nierówny. Przede wszystkim zaś jest bez porównania mniej interesujący od historii dwójki  naukowców walczących z nierozumiejących ich światem. Do tego skoro już o emocjach mowa zwierz ma trochę pretensji do scenarzystów. W drugim sezonie z racji jego specyficznego nastawienia bardziej na życie hotelowe i zawodowe bohaterów prawie nie widzieliśmy ich w domu – w przypadku Billa Mastersa właściwie przepadł nam znakomicie rozpoczynający się wątek opieki  nad dziećmi , z kolei dzieci Virginii zostały przez scenarzystów właściwie zupełnie zignorowane do ostatnich odcinków kiedy znów się przydały – zwierz bardzo tego nie lubi.

Wątek Silverman trochę zwierza zawiódł. A tyle sobie po nim zwierz obiecywał

Masters of Sex są nadal doskonale zagranym serialem. Zwierz jest jak wszyscy pod wrażeniem Lizzy Caplan – aktorki która tak doskonale pasuje do roli, ze nie sposób wyobrazić sobie lepszego castingu. Jest sympatyczna, potrafi postawić na swoim i choć gra bohaterkę która ze wszystkim sobie pradzi to często widzimy ją w sytuacjach kiedy wydaje się krucha. Jednak Caplan ma ułatwione zasadnie bo kto nie chciałby choć przez moment być jak Virginia Johnson. Zreszta najlepszy wątek (i najlepiej przez Caplan zagrany) to  wcale nie relacja Virginii i Bena tylko przyjaźń Virginii z umierającą na raka Dr. Lilinan (doskonała  Julianne Nicholson). Zwierz ma wrażenie, że wielu widzów widziało tu więcej prawdziwych emocji niż w całym – niepozbawionym poruszających scen wątku pomiędzy Billem a Virginią. Wydaje się że w tym sezonie grający Mastersa Michael Sheen miał trudniejsze i prostsze zadanie. W przeciwieństwie do bohaterki granej przez Caplan Masters nie jest łatwy do polubienia. Wręcz przeciwnie do jednej z największych zalet serialu należy stworzenie takiego bohatera pierwszoplanowego którego mimo podziwu dla zapału badawczego nie sposób polubić. Masters jest denerwujący, cały czas na granicy załamania, sprawia wrażenie idealnego materiału na faceta który albo popadnie w alkoholizm albo zacznie zatruwać życie wszystkim w około. Z resztą trzeba przyznać że Masters dokładnie to robi odtrącając dzieci i żonę, nie mogąc się zebrać na wybaczenie Matce i zaakceptowanie brata czy w końcu na przyznanie się co czuje do Virginii. Dlaczego w tym sezonie miałoby Sheenowi łatwiej grać tego mało sympatycznego bohatera? Bo w pierwszym sezonie Masters większość emocji trzymał na wodzy – były gdzieś pod powierzchnią ale on sam cały czas zdawał się prowadzić wewnętrzną walkę. Tu Masters rozpada się na naszych oczach, szuka ukojenia a jednocześnie złości się na świat. Z jednej strony – wspaniała możliwość do popisu dla dobrego aktora (którym Sheen zdecydowanie jest), z drugiej – bywają sceny w których takie otwarte mówienie o emocjach wypada niesłychanie teatralnie (scena konfrontacji Mastersa z bratem). Oczywiście Sheen gra bardzo dobrze (jakim cudem nie dostał nominacji do Emmy za tą rolę!) ale chyba zwierz wolał go w pierwszym sezonie gdzie było więcej niedopowiedzeń. Zresztą w ogóle łatwiej polubić pełnego pasji badacza niż warczącego na świat syna alkoholika. W sumie cała obsada sprawiła się w tym sezonie bardzo dobrze i choć brakowała tak doskonałej roli jak Allison  Janney w pierwszej odsłonie serialu to wciąż występy gościnne są mocną stroną produkcji. Jedyne co zawiodło zwierza to niewielka w sumie rola Sarah Silverman – zwierz spodziewał się po jej występie w serialu czegoś więcej.

Każdy inny serial zrobiłby z Libby istotę małą interesującą a tu proszę okazuje się że ładna blondynka nie musi być potulną denerwującą postacią (jak bywa w wielu innych serialach)

Zwierz nie mówi, że drugi sezon  go rozczarował. Nie jest się w stanie natomiast pozbyć wrażenia, że zbyt wyraźnie rozpada się na dwie połowy. Pierwsza jest stylistycznie i tematycznie zdecydowanie bliższa sezonowi pierwszemu, z kolei kilka ostatnich obrazków sprawiają wrażenie nieco innej całości. Różnica jest do tego stopnia wyraźna, że kiedy myśli się z perspektywy tych dwunastu odcinków o tym jak się ten drugi sezon zaczął to ma się wrażenie jakby to była zupełnie inna produkcja. Zwierz który zakochał się w pierwszym sezonie serialu będzie ortodoksyjnie powtarzał, ze wolałby aby nic się nie zmieniało. Przy czym co warto podkreślić nadal znakiem serialu są liczne sceny seksu i nadal udaje się twórcom uniknąć tego z czego słynie HBO czyli pokazywania nagości dla samego pokazywania nagości. Wręcz przeciwnie – mimo, że chyba każdy aktor musiał obiecać że rozbierze się na ekranie to jednak nigdy nie sprawia to wrażenia taniego chwytu. Wręcz przeciwnie – kiedy Masters mówi o tym, że cenzura nie ma sensu, bo spycha seksualność i cielesność człowieka do jakiejś zakazanej i budzącej niechęć kategorii to wierny widz serialu kiwa ze zrozumieniem głową. Masters of Sex dobrze pokazuje że pokazanie nagiej kobiety czy mężczyzny (i tak oczywiście w pięknym filmowym cięciu) nikogo jeszcze nie zgorszy a wręcz przeciwnie może się w sumie wydać dość neutralne. Bardzo dobra to droga, którą co ciekawe seriale rzadko podążają. Zresztą w ogóle w drugim sezonie podobnie jak w pierwszym przewija się motyw traktowania problemów z życiem seksualnym jako kwestii medycznych czy psychologicznych ale z pewnością nie moralnych. Scena w której Masters mówi młodej nimfomance, że nic z nią nie jest źle i że jej zachowanie nie ma nic wspólnego z moralnością, to jeden z niewielu momentów serialu kiedy mamy ochotę tego opryskliwego bohatera szczerze uściskać.

Grzebanie w przeszłości Mastersa wychodzi różnie – wątek matki zdecydowanie dobry, brata telenowelowy

Czy zwierz chciałby czegoś w kolejnym sezonie? Tak zdecydowanie. W ostatnich scenach finałowego odcinka słyszymy przemówienie inauguracyjne Kennedego zapowiadające nowe otwarcie i nowe czasy. Rzeczywiście twórcy serialu muszą się spieszyć bo zaraz przyjdzie 1968 i wszystkich zje. Ale zanim to nastąpi zwierz chciałby przede wszystkim zobaczyć jeszcze raz Virginię i Billa w roli naukowców, śledzących prawidłowości rządzące tą strefą życia o której mówiło się szeptem. W takim tandemie byli dla zwierz najciekawsi. Oczywiście wszystkie wątki obyczajowe zwierz przyjmie z pełnym dobrodziejstwem inwentarza ale jednak oglądanie pracujących z pasją naukowców na ekranie to jest dla zwierza coś cudownego, żeby – korzystając z odpowiedniego kontekstu – nie powiedzieć podniecającego.

No dobra koniec tych emocji, wracajcie do badań

Ps: Zwierz będzie pisał jutro o nowym s

erialu AXN – mam nadzieję, że się zwierzowi spodoba. Fajne byłoby mieć dobry Polski serial do oglądania

Ps2: Tyle seriali wróciło! Kiedy zwierz będzie żyć!

6 komentarzy
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online