Home Ogólnie Momentów nie było czyli zwierz o 50 Shades of Grey

Momentów nie było czyli zwierz o 50 Shades of Grey

autor Zwierz
Momentów nie było czyli zwierz o 50 Shades of Grey

50 Twarzy Greya nie jest dobrą książką. Jest książką złą ale ide­al­nie pasu­jącą do swo­jego gatunku, złych pop­u­larnych książek. Film na pod­staw­ie złej książ­ki wcale nie musi być sam w sobie zły. Ale jeśli aktorzy nie chcą grać, sce­narzys­ta wziął zal­iczkę i napisał dwa dialo­gi a reży­ser­ka najchęt­niej zro­biła­by kat­a­log mebli to niewiele moż­na z tego wycis­nąć. A nie… sekund­kę moż­na napisać recenzję.

 

holding-fifty-shades-of-grey

Aktor z zaciekaw­ie­niem przyglą­da się jak koleżan­ka zde­j­mu­je koszulę. On sam robił to w filmie już na pięć sposobów ale zawsze jest dodać jeszcze jeden

 

Mieć ciastko, zjeść ciastko – najwięk­szym prob­le­mem 50 twarzy Greya jest fakt, że pro­du­cen­ci tego fil­mu strasznie chcieli mieć dwa w jed­nym. Z jed­nej strony chcieli mieć film który moż­na pokazać sze­rok­iej pub­licznoś­ci w walen­tynkowy wieczór, z drugiej chcieli zekrani­zować książkę w której (odpuśćmy na razie ich prawdzi­wość) główną atrakcję stanowi opis scen sek­su. Widzi­cie takich cud­ów nie ma. To trochę jak­by chcieć zro­bić film Quenti­na Taran­ti­no dla dzieci z pod­stawów­ki. Próbować moż­na ale nic dobrego z tego nie wyjdzie. Aby film speł­ni­ał oba założe­nia pro­du­cen­tów postanowiono na ciekawy zabieg. Pole­ga on na pozostaw­ie­niu licznych scen sek­su ale wycię­ciu z nich abso­lut­nie czegokol­wiek sek­sownego. To skom­p­likowany mech­a­nizm opar­ty przede wszys­tkim na wybit­nym mon­tażu (będzie o nim jeszcze) nazy­wanym roboc­zo kubełkiem KFC (udko, udko, pierś, nóż­ka). W ten oto sposób dosta­je­my coś równie ciekawego jak … kur­czę bard­zo trud­no zwier­zowi znaleźć coś równie nieciekawego jak ten film.  Nawet część kat­a­logów bielizny damskiej jest bardziej sek­sow­na. Przy czym ta niemoc pokazu­je doskonale jak bard­zo kino nie radzi sobie z sek­sem. Z jed­nej strony go chce bo sex sells, z drugiej boi się go dziś nawet bardziej niż w lat­ach 70.  Co jest w sum­ie ciekawe, że w naszym – co raz jed­nak luźniej pod­chodzą­cym do kwestii sek­su­al­noś­ci społeczeńst­wie nadal nakręce­nie takiego fil­mu w którym seks po pros­tu jest i puszcze­nie go do kin w nor­mal­nej dys­try­bucji jest niemożliwe.

50shades-491346

Seks sek­sem ale odpowied­nia oce­na musi być. I tak stary dobry seks prze­grał z zasada­mi dystrybucji

Mon­tażys­ta! Mon­tażys­ta! – jeśli w cza­sie teo­re­ty­cznie wyuz­danych scen sek­su najbardziej myślisz o mon­tażyś­cie to coś poszło nie tak. Zwierz przyz­na szcz­erze, że oglą­dał ten film z ros­ną­cym poczu­ciem, że ktokol­wiek robił mon­taż tego fil­mu powinien naty­ch­mi­ast dostać jakąś spec­jal­ną nagrodę sto­warzyszenia prud­eryjnych gospodyń domowych czy amerykańskiej ligi na rzecz nie pokazy­wa­nia sek­su. Jest to bowiem mon­taż abso­lut­nie wybit­ny. Jego założe­nie jest proste? Tak pokazać sce­ny sek­su­al­nych zbliżeń pomiędzy dwójką ludzi by film pod żad­nym pozorem nie dostał wyższej klasy­fikacji niż R. Jed­nocześnie jed­nak zadanie to ma na celu stworze­nie takiej sce­ny sek­su która pod żad­nym pozorem nigdy niko­go nie zgorszy, chy­ba że mamy osobę, którą gorszy pierś kobieca (o pier­si kobiecej będzie też dalej). Zwierz przyglą­dał się z zafas­cynowaniem tym wszys­tkim nic nie mówią­cym uję­ciom barków, strate­gicznie umieszc­zonym bari­erkom łóż­ka, ciekawym cię­ciom na grani­cy widocznoś­ci tak by nie daj boże niko­mu nie przyszło do głowy, że ludzie posi­ada­ją gen­i­talia. Było to przeży­cie fas­cynu­jące, oraz jedy­na rzecz, która pow­strzy­mała zwierza przed zaśnię­ciem (co zwierz rozważał).  Zwierz chci­ał­by zobaczyć pokój  sce­narzysty a właś­ci­wie podłogę na której wylą­dowało wszys­tko co praw­dopodob­nie miało cokol­wiek wspól­nego z sek­sem. To musi­ała być naprawdę cięż­ka pra­ca. Podzi­wiamy. Serio. Dawno nikt w prze­myśle fil­mowym tak zwierza nie wzruszył. Ta pre­cyz­ja. Poświęce­nie. Cię­cie, cię­cie, cię­cie. Po każdym sean­sie powinien wychodz­ić i się kłaniać.

pobrane

O mon­tażys­to poz­draw­iamy cię my przysyp­i­a­ją­cy na sce­nach seksu

A mogłem mor­dować kobi­ety w Belfaś­cie – Jamie Dor­nan osad­zony w głównej roli ide­al­nego mężczyzny i sadysty­cznego kochanka ma przez cały film minę jak­by bard­zo chci­ał być gdzie indziej. Np. na planie The Fall gdzie gra seryjnego morder­cę. Wyda­je się zresztą że jako seryjny morder­ca czu­je się bez porów­na­nia swo­bod­niej i bardziej na miejs­cu niż w tym filmie. Zwierz nigdy nie widzi­ał na ekranie kogoś kto czuł­by się mniej kom­for­towo. Nawet kiedy teo­re­ty­cznie powinien pokazy­wać  nam miłosne uniesie­nie ma minę w sty­lu „Zagraj w filmie eroty­cznym mówili, będzie fajnie mówili”. Obser­wowanie jego cier­pień jest jedynym co daje w tym filmie jakąkol­wiek sadysty­czną przy­jem­ność (o ile kogoś to bawi). Przy czym aktor zde­cy­dowanie udał się na daleką wewnętrzną emi­grację (niekiedy w jego oczach widać pustkę i wiado­mo, że jego duch  hasa po rodzin­nych wzgórzach jego pięknej Irlandii) pozostaw­ia­jąc w filmie jedynie sko­rupę człowieka. Co jest dość zabawne kiedy łazi po ekranie stara­jąc się rozk­minić jak zdjąć koszulkę w inny sposób niż doty­chczas (biedne chłopię co chwilę musi zde­j­mować koszulę) bo już musi się „artysty­czne” opc­je skończyły. Wewnętrz­na emi­grac­ja akto­ra (czy też granie a la Pat­tin­son – czyli uda­je­my że bohater cały czas cier­pi n zat­wardze­nie) spraw­ia, że niek­tóre jego kwest­ie są nieza­mierze­nie komiczne. Jak wtedy kiedy zapom­i­na wypowiedzieć jakiegoś wyuz­danego zda­nia innym tonem niż „poproszę sól”. Ogól­nie ma się wraże­nie, że aktor cały czas czeka aż ktoś przyjdzie i powie mu, że jed­nak się do roli nie nada­je i może wró­cić do BBC. Co ciekawe Dor­nan jest specy­ficznym Sam­sonem  kine­matografii. Ewident­nie cała jego mag­ne­ty­cz­na siła leży w brodzie. Kiedy ma na ekranie brodę (The Fall) jest ośl­izgłym ale mag­ne­ty­cznym typem. Kiedy brody nie ma (jak w 50 Twarzach) stanowi specy­ficzny rodzaj akto­ra którego być może dotknęło­by się kijem ale tylko sto­jąc w innym poko­ju i to też po dłuższym namyśle.

nrm_1418415070-fifty-shades-grey

  Jamie chci­ał­by robić coś innego. Pielić ogródek, grać morder­cę, jeść kanap­kę. Pal sześć przyjął­by nawet rolę dowol­nego pana młodego w Grze o Tron. Niby mar­na fucha ale i tak ciekawsza niż to.

Torsy i biusty – zas­tanówmy się przez chwilę nad głównym tagetem 50 Twarzy Greya. Nie ukry­wa­jmy są nim kobi­ety. Może się nam to nie podobać, może­my uznać, że to źle świad­czy o kobi­etach ale ta roman­ty­cz­na his­to­ria o face­cie który kupu­je nam samochód i okła­da pejczem jest kierowana do specy­ficznego rodza­ju kobiecych fan­tazji (to że ich nie podzielamy nie znaczy, że nie ist­nieją na świecie ludzie, którzy je podziela­ją).  Wydawać by się więc mogło, że w takim filmie nagość, jeśli już ma się pokazać powin­na być dos­tosowana raczej do widza kobiecego. Tym­cza­sem prob­lem pole­ga na tym, że o ile aktorkę moż­na w trymi­ga roze­brać i kazać jej świecić biustem (to jedy­na rzecz w filmie która wykracza poza stan­dar­d­owy amerykańs­ki film,  czy pro­dukc­ja ma tzw. Bry­tyjskie cię­cie – kobi­eta kończy się pod biustem a nie na wysokoś­ci ramion jak przy cię­ciu amerykańskim) nato­mi­ast pokazać nagość mężczyzny? Jezu! O la boga, takie beze­ceńst­wa? W kinie? Ludziom pokazy­wać? Tfu. Szatany. Wobec tego film ogranicza męską nagość właś­ci­wie do eksponowa­nia nam tor­su akto­ra. Tors na oko całkiem miły ale nie takie rzeczy się w kinie widzi­ało (poz­draw­iamy klatę Chrisa Hemswortcha która niekiedy zda­je się mieć osob­ne kon­trak­ty fil­mowe). Oczy­wiś­cie raz na jak­iś czas pokaże się nam pół męskiego poślad­ka ale tyle żeby nam się nie wydawało, że oglą­damy jakieś beze­ceńst­wa. Szczytem sek­sownego przed­staw­ienia mężczyzny ma być wiec pół­na­gi młodzie­niec o opada­ją­cych sek­sown­ie jeansach. Prob­lem w tym, że przy­na­jm­niej zwierz miał mu ochotę te spod­nie przez trzy czwarte „momen­tów” pod­ciągnąć, zaś sam aktor miał wyraźnie prob­le­my z jed­noczes­nym poruszaniem się i trzy­maniem jakoś tych jean­sów na tyłku. Inny­mi słowy jeśli jesteś kobi­etą i pójdziesz na ekraniza­cję kierowanego do kobi­et eroty­cznego best­sellera to zdaniem fil­mow­ców o niczym innym nie marzysz tylko pogapić się na nagą dziew­czynę. Cóż zwierz jak chce się pogapić na biust to może spo­jrzeć w dół i ma włas­ny.  Najwyraźniej jed­nak fil­mow­cy nie są w stanie przeła­mać tabu (a to jed­no z najwięk­szych fil­mowych tabu jakie jest) i poruszyć nas męską nagoś­cią.  I tak zwierz siedzi­ał i przyglą­dał się nagiej dziew­czynie. Równie to pod­nieca­jące co wiz­y­ta na słowni.

 

5d06aad3deea8d09_thumb_temp_facebook_post_image_file143449891406220854.fbshare

Zwierz  też ma za duże spod­nie i wie jak trud­no jest w nich chodz­ić pow­strzy­mu­jąc się by co chwila nie pod­cią­gać ich do góry. Na twarzy akto­ra widać wysiłek jaki wkła­da pow­strzy­mu­jąc się by ich nie pod­cią­gać wyżej. Rozu­miem cię chłopie

 

Nie zastąpisz mono­logu niebieskim okiem – prob­lem z Dako­ta John­son stanęła przed trud­nym zadaniem aktorskim. Jej bohater­ka nie ma dialogów. Całość książ­ki co praw­da stanowi jej wewnętrzy monolog ale w filmie nie ma po nim ani śladu (nie przy­czyni się więc pro­dukc­ja do posz­erzenia kul­tu świętego Barn­a­by). Oznacza to, że właś­ci­wie nic nie pozostało jej do gra­nia. Jedyne co może to spoglą­dać wielki­mi niebieski­mi oczyska­mi i przy­gryzać wargę. Po pewnym cza­sie widz ori­en­tu­je się, że aktor­ka może też wygi­nać się w sposób sugeru­ją­cy przeży­wanie rozkoszy ale wysiłek włożony w wygię­cie krę­gosłu­pa spraw­ia, że nie jest w stanie zmienić wyrazu twarzy. Co spraw­ia dzi­wne wraże­nie jak­by bohater­ka była śmiertel­nie znud­zona wszys­tkim co się dzieje. Przy czym niekiedy odwołu­je się ona do metody aktorskiej Kris­ten Stew­art i ma minę jak­by jej ukochany trochę śmierdzi­ał. Przy czym zwierz nieste­ty nie może się oprzeć wraże­niu, że cast­ing do tej roli pole­gał na dość des­per­ackim poszuki­wa­niu w Hol­ly­wood młodej dziew­czyny gotowej pokazać biust bez pod­pisy­wa­nia kon­trak­tu z HBO.  Trze­ba stwierdz­ić, że to jest w sum­ie ciekawe, nakrę­cić film na pod­staw­ie książ­ki o kobiecie, z wewnętrznym monolo­giem kobi­ety i kom­plet­nie zapom­nieć napisać kobiecej postaci.

Fifty Shades of Grey

Sce­narzys­ta się śmieje bo nie napisał bohater­ce charak­teru i nikt nie zauważył

 

Jeśli nie przyno­sisz pizzy musisz powiedzieć coś więcej – zwierz rzad­ko czyni ten zarzut pod adresem filmów, ale tu czu­je się w obow­iązku. Ist­nieje bard­zo nis­ki poziom dialogów który pojaw­ia się w fil­mach pornograficznych, ich poziom jest tak nis­ki ponieważ nikt nie oglą­da takiego fil­mu dla dialogów. Prob­lem pole­ga na tym, jeśli weźmiesz głębię dialogów z fil­mu pornograficznego ale to co jest pornografią zastąpisz bard­zo złym qua­si eroty­cznym teledyskiem do kole­jnej  wyjącej swój wiel­ki prze­bój piosenkar­ki to dosta­niesz najnud­niejszą pro­dukcję w his­torii. Zwierz starał się cokol­wiek z dialogów wywnioskować, ale moż­na się z nich dowiedzieć, że bohater­ce zep­suł się lap­top, że jeszcze czegoś nie pod­pisała i że główny bohater nie jest mężczyzną dla niej. Te kwest­ie pojaw­ia­ją się w różnych kon­fig­u­rac­jach przez cały film. Gdy w końcu bohater­ka ori­en­tu­je się, że przez pół­torej godziny właś­ci­wie nie pogadała z facetem z którym syp­ia (co się ogól­nie ludziom w życiu zdarza ale wtedy zwyk­le jest ciekaw­iej) dochodzi do wniosku, że czas pogadać. To jest dokład­nie ten moment w którym film się kończy – ku uciesze zwierza, który pier­wszy raz w filmie poczuł coś w rodza­ju wzruszenia gdy zdał sobie sprawę, że zaraz pojaw­ią się napisy koń­cowe. Brak  treś­ci w dialo­gach jest na tyle dotk­li­wy, że po jakichś 30 min­u­tach fil­mu zwierz zdał sobie sprawę, że ma dość. Jedyne co go pow­strzy­mało przed wyjś­ciem z kina albo ewen­tu­al­nie drzemką był fakt, że inaczej nie mógł­by napisać tego wpisu z pełnym przeko­naniem, że widzi­ał to o czym pisze.

 

 

50-shades-of-grey-movie-trailer-fifty-shades-of-grey-ana-steele-dakota-johnson-christian-grey-jamie-dornan

Jedy­na sek­sow­na sce­na w filmie to kiedy on zja­da jej kawałek tos­ta. Ale może zwierz poczuł coś ze wzglę­du na obec­ność ciepłego tos­ta na ekranie

 

Jeśli was to nie bawi i mnie to nie bawi to chodźmy do domu – najwięk­szym prob­le­mem tego fil­mu – prob­le­mem wykracza­ją­cym poza brak sce­nar­iusza, poza mon­tażowe mis­tr­zost­wa świa­ta i poza reży­ser­ię która zda­je się być bardziej zain­tere­sowana mebla­mi niż bohat­era­mi jest total­ny kosz­marny, brak chemii pomiędzy aktora­mi.  Obo­je spraw­ia­ją wraże­nie jak­by naprawdę dali by wszys­tko za to by być gdzie indziej, z kim innym i robić co innego. Co jest nawet zabawne kiedy dwie oso­by, które teo­re­ty­cznie powin­ny wręcz nie móc ustać z namięt­noś­ci mają wyraz twarzy pod tytułem „Jeszcze tylko dwie godziny do lunchu i będzie moż­na iść do domu”. Zwierz ma wiz­ję w której nikt kto robił cast­ing nie wpadł na pomysł by umieś­cić dwo­je aktorów w jed­nym pomieszcze­niu przed rozpoczę­ciem zdjęć a kiedy już zaczę­to krę­cić było już za późno by kogoś odpraw­ić. Brak chemii jest tak poraża­ją­cy, że właś­ci­wie pod­waża cały sens ist­nienia fil­mu. Bo sko­ro ich (a co za tym idzie ich bohaterów) seks ewident­nie nie bawi, i nie bawi też nieco znud­zonego widza to właś­ci­wie co my tu wszyscy robimy. Co ciekawe film mar­nu­je scenę której zdawało­by się nie da zmarnować czyli pocałunku z zaskoczenia w windzie. Fakt, że taka sce­na nie wychodzi powinien zostać odno­towany w annałach jako praw­dopodob­nie pier­wszy przy­padek w his­torii ludzkoś­ci w którym taka sce­na okaza­ła się abso­lut­nie pozbaw­iona jakiejkol­wiek energii. Zwierz nie każe jej porówny­wać z genial­ną sceną z Dri­ve (mało co jest to w stanie prze­bić) no ale na Boga jak w bez­nadziejnej komedii Ugly Truth wyszło, to wszędzie wyjdzie. Zresztą niech najlep­szym przykła­dem tego jak bard­zo pozbaw­iony energii jest to film będzie fakt, że kiedy zapowiada­ją­ca się na kole­jną scenę sek­su sek­wenc­ja została prz­er­wana przez nagłe pojaw­ie­nie się mat­ki głównego bohat­era zwierz odetch­nął z ulgą bo naprawdę umarł­by z nudów. Przy czym powiedzmy sobie szcz­erze, jeśli w filmie są jakiekol­wiek prak­ty­ki BDSM i ewident­nie niko­go nie baw­ią to po kiego grzy­ba bied­ni bohaterowie się w ogóle w nie angażują?

 

50shades

Jeśli nie wyszła ci sce­na z pocałunkiem w windzie to pozosta­je ci już tylko kręce­nie spotów Ikei

 

Sex nie jest sexy – twór­cy fil­mu gim­nastyku­jąc się nad sce­nar­iuszem i wykreśla­jąc z niego wszys­tko co mogło­by w jakikol­wiek sposób utrud­nić i tak skom­p­likowany mon­taż nie dostrzegli, że tak naprawdę sex w fil­mach nie jest ciekawy. Zwłaszcza ten rodem z amerykańs­kich pro­dukcji. To co jest ciekawe to ener­gia pomiędzy aktora­mi a co za tym idzie bohat­era­mi. Tylko w tej budzącej się między posta­ci­a­mi energii widz może jakkol­wiek par­ty­cy­pować – wszys­tko inne staw­ia go w roli zwykłego podglą­dacza a naprawdę każdy kto ma Inter­net wie, że moż­na podglą­dać rzeczy ciekawsze. Film jed­nak zupełnie tego nie rozu­mie, albo co gorsza – rozu­mie ale nie jest w stanie wyegzek­wować. Doskon­ałym przykła­dem jest pier­wsza roz­mowa bohater­ki z Greyem. To powin­na być dokład­nie taka sce­na jaką jest gra w szachy w Aferze Thomasa Crow­na (ory­gi­nal­nej) – wszyscy są ubrani, nic się nie dzieje, a napię­cie takie że widz zaczy­na się rumienić.  Nieste­ty tyle w teorii, w prak­tyce mamy coś w rodza­ju przed­staw­ienia „jak mały Jasio wyobraża sobie sek­sowną scenę”. A więc ona przy­gryza ołówek (ucz­cie się dziew­czę­ta które żuje­cie końce ołówków wielce to sek­sowne – nawet jeśli wszyscy mówili wam inaczej) on zaś zaciska rękę na krawędzi stołu (win­ny mu zbieleć od napię­cia kłyk­cie ale jak zwierz mniema aktor ma prob­lem z cieśnią nadgarst­ka i nie jest w stanie tak moc­no zacis­nąć dłoni). Do tego jeszcze muszą się na siebie inten­sy­wnie patrzeć. To, że oczy mają puste a postawa obo­j­ga z nich wskazu­je, że do lunchu zostało już niewiele i będzie moż­na zapom­nieć o grze i zająć się kanap­ką z tuńczykiem sce­nie nieste­ty nie poma­ga. I taka jest całość tego fil­mu, który teo­re­ty­cznie bard­zo chce stworzyć te sek­sowne sce­ny bliskoś­ci ale ostate­cznie dosta­je­my np. scenę tań­ca gdzie jedyną reflek­sją zwierza było, ze jeśli aktor się nie daj Boże pomyli w licze­niu kroków (widać, że taki pro­ces zachodzi w jego głowie) to bied­na aktor­ka będzie miała prob­lem bo on ma buty a ona tańczy boso.

 

Fifty-Shades-of-Grey-1-Office-Window

Film ma naprawdę dobre oświ­etle­nie, okazu­je się że Grey ma w swoim biurze nawet spec­jalne podświ­etle­nie na czer­wono by widz wiedzi­ał, że właśnie oglą­da sek­sowną scenę!

 

Zwierz ma poważne pode­jrzenia że sekretem Fifty Shades of Grey jest to, że tak naprawdę nikt tego fil­mu nie nakrę­cił. Aktorzy pojaw­ili się na planie, pogim­nastykowali się trochę, zaim­prow­iz­owali marne dialo­gi po czym szy­bko udali się w prze­ci­wnych stronach. W nadziei, że ter­az będą mieć tyle kasy by móc z moral­ną wyżs­zoś­cią odrzu­cać podob­ne pro­jek­ty. Sce­narzys­ta gdzieś zapewne siedzi i demon­icznie się chichra bo udało mu się opch­nąć za grubą kasę sce­nar­iusz który skła­da się z dialogów w isto­cie stanow­ią­cych przy­pad­kowo wybrane wymi­any zdań, które moż­na dowol­nie ustaw­iać co nie czyni żad­nej różni­cy. Dodatkowo udało mu się wyposażyć bohat­era w TARDIS bo pojaw­ia się on w różnych miejs­cach bez żad­nego zapowiedzenia (pod barem  czy w mieszka­niu Any) i w sposób który jest możli­wy tylko w przy­pad­ku tele­por­tacji. Do tego jeszcze dow­cip­niś sprawdz­ił ile postaci może wykreślić z książkowego pier­wow­zoru zan­im ktoś się zori­en­tu­je, że film ma dwu­osobową obsadę. Wyszło mu że prak­ty­cznie wszys­t­kich. Reży­ser­ka z kolei – uświadomi­wszy sobie, że to jed­nak nie będzie artysty­czny film eroty­czny, postanow­iła nakrę­cić pocią­ga­jącą reklamę mebli (meble – jed­na rzecz która jest ład­na w tym filmie) jed­nocześnie sprawdza­jąc czy ujdzie jej na sucho zas­tosowanie w pozornie eroty­cznym filmie najs­tarszego prud­eryjnego ruchu kamery w kine­matografii – czyli odjecha­nia od pary na łóżku po ścian­ie aż na sufit (nie ma tam lus­tra – co praw­da jest jakieś odbi­cie ale dość niewyraźne).  Pro­du­cen­ci zaś demon­icznie śmieją się w swoich wieżach z koś­ci sło­niowej bo wiedzą, że właśnie udało im się wypro­dukować najskuteczniejsze lekarst­wo na bezsen­ność, od cza­su węgier­skiego kina niemego.

Millionaire-furniture-of-50-Shades-of-Grey-Movie-Set-11

Jedynie meblowi fetyszyś­ci zna­jdą w filmie coś ciekawego

 

Zwierz się naśmiewa (nie bez radoś­ci) ale praw­da jest taka, że 50 Shades of Grey jest przykła­dem na jeden z najwięk­szych prob­lemów kine­matografii. Widzi­cie 50 Shades of Grey to typowy przykład fil­mu pro­du­cenck­iego. Takie filmy nie mają w sobie ani gra­ma artysty­cznej wol­noś­ci – zarówno reży­serów jak i aktorów i tak naprawdę nigdy nie mają na nikim wywrzeć wraże­nia jako pro­dukt czys­to fil­mowy. Są tak właś­ci­wie jedynie dodatkiem towarzyszą­cym wszelkim spodziewanym zyskom z tego co się do nich sprze­da. W przy­pad­ku takich filmów jakość pro­duk­tu w najm­niejszym stop­niu nie przekła­da się na to jak wielkie będą przy­chody z box office i nawet złe recen­z­je nie są w stanie mu zaszkodz­ić. Hol­ly­wood zawsze miało takie filmy  ale dziś wyda­je się, że jest co raz więcej pro­dukcji na które nawet trud­no patrzeć (zwierz nie ma najm­niejszych wąt­pli­woś­ci że Zmierzch i jego kon­tynu­acje są zabawniejszy­mi fil­ma­mi niż ten kosz­mar), trud­no o nich pisać, moż­na jedynie robić co raz więcej facepalmów. Jasne kino jest biz­ne­sem zawsze było. Ale było biz­ne­sem które jed­nak w swoich kalku­lac­jach brało pod uwagę, że na dobrym filmie (50 Twarzy Greya nie mogło nigdy być wybitne ale mogło być całkiem przyz­woitym filmem do oglą­da­nia) zaro­bi się więcej niż na złym. Tu jed­nak mamy pro­dukcję stwor­zoną z dość cyn­iczną świado­moś­cią, że na tym filmie po pros­tu się zaro­bi. Krop­ka. Bo cóż żad­na to nowość, ale seks, nawet tak stras­zli­wie bezpł­ciowy, nawet symu­lowany z miną „wolałbym zostać cieciem”, nawet mon­towany tak jak w naj­gorszych fil­mach z lat 80, tak ten straszny seks wciąż sprzeda­je. Takie z nas durne homo sapiens.

 

Ps: Jest coś bard­zo symp­to­maty­cznego w fak­cie, że przed seansem pokazy­wano zwias­tun Kop­ciusz­ka Dis­neya w reży­serii Ken­netha Branagha. Bo to są dokład­nie dwie baj­ki. Przy czym powiedzmy sobie szcz­erze, nawet trail­er Kop­ciusz­ka zapowia­da ciekawszy film niż całe godziny (to chy­ba najdłuższy film jaki zwierz widzi­ał) Greya.

 

Ps2: Zan­im pojaw­ią się argu­men­ty, że zwierz nie zrozu­mi­ał bo książ­ki nie czy­tał. To przykro mi ale zwierz książkę czy­tał. Ba czy­tał ja takie wie­ki temu, że jego uwag odnośnie dzieła nikt chy­ba nie przeczy­tał. A poza tym. Film jest bez­nadziejny. Z książką. Bez książ­ki. Z sek­sem. Bez Sek­su. Taka prawda.

101 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online