Home Ogólnie Zwierz i treści podniecające czyli dlaczego Fifty Shades of Grey musiało się sprzedać.

Zwierz i treści podniecające czyli dlaczego Fifty Shades of Grey musiało się sprzedać.

autor Zwierz

 ?

Hej

 

Sex Sells. A lot of Sex Sells bet­ter. A lot of kinky Sex Sells the best. Hasło, które znamy wszyscy raz na jak­iś czas okazu­je się być zaskocze­niem roku, odkryciem dekady, rewelacją stule­cia. Mniej więcej takie miał wraże­nie zwierz, kiedy czy­tał, którąś z kolei poważną anal­izę, dlaczego Fifty Shades of Grey — ang­iel­s­ka książ­ka, peł­na sek­su, napisana przez znud­zoną gospo­dynię domową, sprzedała się w 9 mil­ionach egzem­plarzy, bijąc przy tym Kod Leonar­da Da Vin­ci i nie pobity doty­chczas reko­rd Har­rego Pot­tera (reko­rd wszechcza­sów należy co praw­da do Bib­lii ale to dlat­ego, że nieco wcześniej zaczę­to ją wydawać). Tym­cza­sem nie chodzi tu nic innego jak naszą, bardziej gatunkową niż kul­tur­ową skłon­ność do się­ga­nia do wszys­tkiego co dostar­cza nam pod­ni­et byna­jm­niej nie intelektualnych.

 

 

 I kto by pomyślał, że za tak niewin­ną okład­ką kryją się treś­ci byna­jm­niej nie niewinne. 

 

 

Ale po kolei — jeśli nie macie poję­cia o czym zwierz pisze, to ominął was drodzy czytel­ni­cy fenomen. Oto znud­zona gospo­dyni domowa, jak mnóst­wo znud­zonych gospodyń domowych zabrała się za pisanie fan­fiku Zmierzchu. Gdzieś po drodze, fan­fik nie tylko zaczął odb­ie­gać od treś­ci książ­ki, ale właś­ci­wie galopować w prze­ci­wnym kierunku zważy­wszy, że bohaterowie Zmierzchu ze sobą nie syp­i­a­ją, a bohaterowie autor­ki syp­i­ali ze sobą bardziej niż trochę. Lek­ka korek­ta (wyrzuce­nie imion nazwisk i zbęd­nego zawraca­nia głowy z wam­piryzmem i wilkołaka­mi) i oto mieliśmy nowy pro­dukt. Bohater­ka — dłu­gowłose, blade i niewinne ( tak bard­zo niewinne!) dziew­czę, spo­ty­ka niesamowicie bogat­ego i jeszcze bardziej przys­to­jnego Chris­tiana Greya, mężczyznę ide­al­nego z lekkim tylko upodoban­iem do sado-maso w syp­i­al­ni (jak się okazu­je drob­nos­t­ka) i lni­anych koszul poza nią (serio facet chy­ba w każdej sce­nie książ­ki ma na sobie lni­aną koszulę). Obo­je się spo­tyka­ją, i niemal od razu przys­tępu­ją do akcji, co praw­da o uczu­ciu nie ma mowy, ale dziew­czę niewinne przes­ta­je być w mgnie­niu oka, zaś radosne sce­ny ich nieco tylko zwichrowanego poży­cia wypeł­ni­a­ją te częś­ci książ­ki, których nie wypeł­nia zach­wyt nad urodą głównego bohat­era (wyrażany dość ogranic­zoną liczbą przymiotników). Cały układ rodzin­no-przy­ja­ciel­s­ki w tle ich his­torii, troszkę jed­nak Zmierzch przy­pom­i­na (zwłaszcza jeśli dobrze zna się książkę, bez trudu moż­na dostrzec gdzie autor­ka dokon­ała jedynie lek­kich korekt pier­wot­nego układu), ale nie za bard­zo, bo niemal od początku widać, że autor­ki właś­ci­wie nic poza syp­i­al­nią (metaforycznie, bo bohaterowie rzad­ko do tego aku­rat pomieszczenia trafi­a­ją) nie obchodzi.

 

Nie myśl tu czytel­niku dro­gi, że to książ­ka z gatunku tych gdzie kochankowie radośnie osuwa­ją się poza ramę książkowej nar­racji, pozostaw­ia­jąc szczegóły wyobraźni zaś opis ogranicza­jąc jedynie do pom­paty­cznych poe­t­y­c­kich fraz, od których rumienią się tylko niewinne dziew­czę­ta. O nie! Książ­ka bal­an­su­je gdzieś pomiędzy erotyką a soft porno, będąc przy tym abso­lut­nie szcz­era- autor­ka naprawdę nigdzie nie uda­je, że chodzi jej o cokol­wiek innego (tak więc się­ga­ją­cy po książkę czytel­nik nie powinien udawać, że o co innego chodzi, ale o tym za chwilę). Przy czym nieste­ty (zwierz jest zwolen­nikiem, tezy że jeśli wdawać się w treś­ci pod­nieca­jące, to na najwyższym poziomie) język okazu­je się niekiedy dla autor­ki mater­ią zbyt trud­ną do pod­porząd­kowa­nia. I tak, choć autor­ka wyda­je się być dość spraw­na jeśli chodzi o chore­ografię, to dialo­gi (także te wewnętrzne) są powo­dem nieusta­jącej wesołoś­ci zwierza. W ogóle zwierz musi przyz­nać, że są w tej książce frag­men­ty, których zwierz nie jest w stanie czy­tać nie ze wzglę­du na ich pod­nieca­jące treś­ci ale dlat­ego, że zanosi się śmiechem.  Co praw­da autor­ka darowała sobie 1001 eufem­izm na określe­nie męskiego człon­ka, nie mniej nadal jak ognia boi się sfor­mułowań dokład­nych, co prowadzi do sytu­acji kiedy czytel­nik dosta­je drob­nych spazmów śmiechu, w chwili kiedy zde­cy­dowanie nie powinien. Trze­ba jed­nak całoś­ci przyz­nać, że jest tak rozkosznie zła, niein­telek­tu­al­na i opar­ta na wszys­t­kich ale to wszys­t­kich stereo­ty­pach i kliszach (nawet tych pornograficznych), że czy­ta się ją z olbrzymią przy­jem­noś­cią i paskud­nym poczu­ciem, że chce się więcej.

 

 

 

 

 Toż to nie jeden romans zupełnie nie per­w­er­syjny ma bardziej wyzy­wa­jącą okładkę

 

No właśnie, więcej chci­ało nie kilku per­w­er­syjnych czytel­ników ale całe rzesze. Co więc przy­cią­ga do książ­ki? Ponown­ie zwierz powie jed­no. Seks. Wyobraź­cie sobie bowiem, że oto pojaw­ia się coś czego wcześniej nie było (nie chodzi o seks sam w sobie, zwier­zowi obiło się o uszy, że ist­ni­ał przed pub­likacją książ­ki). I to nie było w dwóch warst­wach. Pier­wszej to dys­try­bucyjnej. Książ­ki o treś­ci­ach pod­nieca­ją­cych najpierw chowane były pod ladą, lub na spec­jal­nym regale z dala od rąk i wzroku dziecięcego, potem zaś wraz z pojaw­ie­niem się Inter­ne­tu znikły, jak­by czy­tanie i oglą­danie było tym samym (a nie jest, co wie każdy czytel­nik i praw­ie każdy widz!). Ter­az zaś nie tylko pojaw­ia się z powrotem, treść tak bard­zo przez wielu wytęskniona, ale pojaw­ia się nie gdzieś za kotarą czy pod ladą, ale przy samej kasie, na półce z Best­sellera­mi z nakle­jką, że możesz sobie kupić wszys­tkie trzy tomy za pół ceny, podob­nie jak mil­iony czytel­ników przed tobą. Na okład­ce żad­nych pół­nagich postaci czy biustów, ale bard­zo ele­ganc­ka czerń i szarość, całość sty­lowa, ba! Do postaw­ienia na półce bez wsty­du i lęku. Nawet tytuł taki niewin­ny lekko poe­t­y­c­ki. Wsty­dz­ić się nie ma czego, kas­jer nie spo­jrzy krzy­wym okiem, kobi­eta obok w metrze będzie kon­sumowała dokład­nie tą samą treść pod­nieca­jącą, co istot­nie nie zdarza­ło się nigdy. Co więcej jeśli ma się, jak zwierz, Kin­dle to nawet nie trze­ba się prze­j­mować okład­ką i w treś­ci dowolne moż­na się zagłębi­ać nie infor­mu­jąc niko­go, że zami­ast Czar­o­dziejskiej Góry czy­ta się powieść sado-maso. A wszys­tko to w biały dzień, nie zważa­jąc na otocze­nie. Tak więc jeśli kiedykol­wiek zas­tanaw­ial­iś­cie się, co by było gdy­by  ludzkość darowała sobie prud­er­ię czy wstyd i radośnie włączyła filmy i książ­ki o treś­ci­ach pod­nieca­ją­cych, do masowego nur­tu, to właśnie macie odpowiedź. Hit by był. Bo sex sells.

 

Ale jak wiado­mo, książkę kupu­ją przede wszys­tkim kobi­ety. I tu jawi się dru­ga nowość. Nie, oczy­wiś­cie, że nie w kobiecym czytel­nictwie książek pornograficznych czy eroty­cznych. Kobi­ety takie treś­ci zawsze czy­tać lubiły, bo kobi­eta isto­ta wyobraźnią obdar­zona, różne rzeczy wyobraz­ić sobie umie, nawet skom­p­likowane chore­ografie w głowie ode­grać, w prze­ci­wieńst­wie do mężczyzn, którzy raczej wolą mieć wszys­tko podane na talerzu (przy czym zwierz wyrze­ka się stwierdzeń abso­lut­nych bo każdy wszak jest inny). Tak więc sytu­ac­ja nie nowa, choć zwierz odnosi wraże­nie, że gatunek, którego zwierz nie umie inaczej określić jak roman­tic-porn jest jed­nak nowy, a jeśli nie nowy to dawno na półkach nie widziany. Inny­mi słowy tam gdzie nie mamy porno czy eroty­ki, mamy czys­tej wody powieść roman­ty­czną, przy czym prze­jś­cie od jed­nych treś­ci do drugich jest tak szy­bkie, że niekiedy naprawdę wywołu­je efekt komiczny. Nie mniej jed­nak zwierz dale­ki będzie od stwierdzeń, jakie głoszą niek­tóre czytel­nicz­ki, że oto mamy do czynienia z jakimkol­wiek przełomem, jeśli chodzi o man­i­fes­tac­je kobiecej sek­su­al­noś­ci. Przełom żaden, zwłaszcza, że książ­ka wiz­ję prezen­tu­je raczej daleką od jakichkol­wiek przełomów, wręcz prze­ci­wnie zwierz odnosi wraże­nie, że autor­ka kreu­je wiz­ję zde­cy­dowanie nastaw­ioną raczej na mężczyznę. Co z resztą nie dzi­wi, bo do dziś trwa­ją spory czy da się stworzyć coś takiego jak kobieca pornografia (jeśli zas­tanaw­ia­cie się skąd taka wiedza zwierza, to zwierz musi was z przykroś­cią poin­for­mować, że się naczy­tał naukowych opra­cow­ań, z których więk­szość jest bard­zo poważ­na i bard­zo nud­na. Dlaczego zwierz je czy­tał. Cóż film pornograficzny, też film.) No ale wyda­je się że ta niepoprawność (o ile w ogóle moż­na mówić w przy­pad­ku takich książek o poprawnoś­ci, tu zwierz ma pewne wąt­pli­woś­ci) także stoi za sukce­sem — bo jak wiado­mo, wszys­tko co pod prąd podo­ba się bardziej.

 

 

 

 Zwierz przeczy­tał w sieci kilka­naś­cie recen­zji — wszys­tkie jed­no­brzmiące — i mniej więcej zamyka­jące się w zda­niu “nie mam nic prze­ci­wko takiej iloś­ci sek­su jeśli jest opakowana w dobry romans” czy to nie najlep­sza recen­z­ja takiego cyklu

 

Czytel­nik blo­ga może w tej chwili dojść do wniosku, że zwierz wobec książ­ki nie ma zas­trzeżeń. Cóż zwierz odnosi wraże­nie, że mieć do książ­ki zas­trzeże­nia to jak mieć zas­trzeże­nia wobec natu­ry ludzkiej. Bo z tym trochę jak z filmem — ludzie nakrę­cili wjazd pociągu na stację, a zaraz potem roz­bier­a­jącą się kobi­etę. Zwierz może sobie jed­nak odpowiedzieć na kil­ka pytań. Czy jest źle napisana? Jest. Miejs­ca­mi tak, źle że aż znów dobrze czyli zabawnie. Czy mogła­by być gorzej napisana? Tak jest jeszcze jeden stopień niżej. Czy powin­no się ją potępi­ać ze wzglę­du na eroty­czne treś­ci? Cóż na papierze lep­iej niż na filmie, bo tu niko­go się nie wyko­rzys­tu­je poza bied­ną papierową (dosłown­ie i w przenośni) bohaterką. Czy należy oprotestować wiz­ję kobi­ety i jej sek­su­al­noś­ci w tej książce? Zapewne tak, ale prob­lem w tym, że 9 mil­ionów czytel­ników skła­da się przede wszys­tkim z czytel­niczek. Czy więc należy je pouczać, że ma nie pod­niecać jak pod­nieca? Tu właś­ci­wie moż­na było­by powró­cić do punk­tu pier­wszego. Pisać, kry­tykować i pal­ić moż­na, ale po pier­wsze — wtedy przeczy­ta jeszcze więcej (co zakazane smaku­je najsłodziej) a po drugie zwierz jakoś nie ma wraże­nia, by aku­rat w tym zakre­sie rozsąd­na argu­men­tac­ja cokol­wiek dała. Bo czy moż­na kogoś przekon­ać, że nie pod­nieca jak pod­nieca? Czy książkę należy trzy­mać przy kasie, jako best­seller? I tu zwierz ma jed­no poważne zas­trzeże­nie. Ale bowiem, nie dopuszcza­my by filmy, cza­sopis­ma i inne nośni­ki takich treś­ci dostęp­ne były młodocianym. Tym­cza­sem na książce nawet nie ma napisane, że jest dla dorosłych i zwierz wie, że bard­zo niedorośli ją czy­ta­ją. I nie żeby zwierz był szczegól­nie pury­tańs­ki (cóż czy­ta­jąc ten wpis nie moż­na chy­ba dojść do takiego wniosku), ale pewne treś­ci bywa­ją  szkodli­we. Kiedy powieść czy­ta się dla dra­ki dorosłym będąc, nie ma w niej nic złego, poza tym, że człowiek ma wyrzu­ty sum­ienia, że nie czy­ta czegoś nieco bardziej rozwi­ja­jącego (bądź co bądź ist­nieje ogranic­zona ilość scen łóżkowych czy poza łóżkowych które baw­ią, potem zaczy­na się robić kosz­marnie nud­no). Nato­mi­ast młodym (zwłaszcza dziew­czę­tom) książ­ki bym raczej nie pod­suwała, bo tworzy ona bard­zo niepoko­jącą wiz­ję tego na co dziew­czę zgadzać się powin­no, oraz dlaczego nie powin­no słuchać swo­jego gło­su rozsąd­ku. Ale przede wszys­tkim zwierz uważa, że to jakieś trag­iczne niedopa­trze­nie ignorowanie książek jako nośni­ka treś­ci dla młodzieży nie przez­nac­zonych. Przeocze­nie, które niezbyt dobrze o nas świad­czy, bo ewident­nie gdzieś po drodze zapom­nieliśmy jaką moc ma książka.

 

I niech ten jakże intelek­tu­al­ny wniosek, zakończy dłu­ga zwier­zową odpowiedź na nie zadane przez niko­go pytanie, dlaczego 9 mil­ionów czytel­ników kupiło Fifty Shades of Grey. Bo Sex Sells. A lot of sex sells bet­ter. A lot of kinky sex sells the best.

 

Ps: Zwierz wie, że powinien napisać paskud­nie złośli­wą i kosz­marnie obur­zoną recen­zję, ale obudz­ił się w nim duch sprze­ci­wu. Inni napiszą za zwierza.

 

ps2: Zwierz nie wyobraża sobie jak zekrani­zować tą książkę, i wprowadz­ić do sze­rok­iej dys­try­bucji. Ciekawe co zro­bi Hollywood. 

 

 A ter­az uwa­ga, uwa­ga! Zwierz ogłasza po Londyńs­ki konkurs. Zwierz przy­wiózł z Lon­dynu trochę drob­nych rzeczy fajnych, acz w ojczyźnie niedostęp­nych — tak więc czytel­niku, jeśli chcesz wygrać przypinkę z Dok­torem Who ( a właś­ci­wie z TARDIS), Magnes z Daleka­mi a może 449 numer Dok­tor Who Mag­a­zine, lub Radio Times gdzie nie tylko jest wywiad z Lau­rą Pul­ver ale więcej niż jed­no zdję­cie ślicznego Toma Hid­del­stona, to nic prostrzego tylko przys­tąp do konkur­su. Co zro­bić? Narysować zwierza. Tech­ni­ka dowol­na. Liczy się zapał nie tal­ent. Oce­nia zwierz swoim wybit­nym gustem. Pracę należy zwier­zowi przesłać mailem na adres ratyzbona@gazeta.pl (zwierz oczy­wiś­cie wszys­tkie wyobraże­nia chęt­nie przyjmie też pocztą jeśli ktoś zeche mu przysłać). Zwierz wybierze ulu­bione (napisz­cie się czy zgadza­cie się by je pokazał na blogu). I czytel­ników nagrodzi (poda­j­cie co chce­cie wygrać i co alter­naty­wnie chce­cie wygrać). Jeśli nie lubi­cie zwierza na face­booku to może­cie go też pol­u­bić ale to nie przy­mus. Aby was za bard­zo nie męczyć macie tydzień do 8 kiedy to zwierz opub­liku­je wyniki.

4 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online