Home Ogólnie Na Marsie też jest ziemia czyli zwierz o Marsjaninie (bez większych spoilerów)

Na Marsie też jest ziemia czyli zwierz o Marsjaninie (bez większych spoilerów)

autor Zwierz
Na Marsie też jest ziemia czyli zwierz o Marsjaninie (bez większych spoilerów)

Zwierz musi przyz­nać, że pier­wsze recen­z­je Mars­jan­i­na naprawdę go zaskoczyły. Rid­ley Scott od dobrych paru lat miał raczej złą passę (jeśli chce­cie roz­maw­iać ze zwierzem o ostat­nich fil­mach reży­sera przy­go­tu­j­cie się na dłu­gi rant) miał zaskoczyć wszys­t­kich jed­nym z najlep­szych roz­gry­wa­ją­cych się w kos­mosie filmów ostat­nich lat. Zwierz poszedł więc do kina z otwartym sercem. I dostał film który był zupełnie inny nie tylko niż zwierz się spodziewał ale też inny niż zapowiadali krytycy.

martian-gallery2-gallery-image_0

Patrząc na fil­mowe kra­jo­brazy nie ma wąt­pli­woś­ci. Film po prstu krę­cono na Marsie

Zaczni­jmy jed­nak nie od samej recen­zji ale od ciekawej reflek­sji nad tym, że im mniej pieniędzy rządy  — a zwłaszcza rząd amerykańs­ki – wkłada­ją w prace nad pro­gramem zało­gowych lotów kos­micznych, tym częś­ciej kos­mos i astronau­ci pojaw­ia­ją się na ekranie. Ostat­nio latali filo­zoficznie w Graw­itacji metafizy­cznie w Inter­stel­lar i ter­az – przy­godowo w Mars­janinie. Przy czym powiedzmy sobie szcz­erze, jeśli chodzi o Mars­jan­i­na to najwięk­sze sf całego fil­mu pole­ga na tym, że NASA ma pieniądze. Zwierz się trochę wyzłośli­wia ale jest w tym coś intere­su­jącego. Co chwilę, dzię­ki naszym son­dom, łazikom i innym cud­om odkry­wamy coś nowego. Niedawno przyglą­dal­iśmy się z bliska Plu­tonowi, kil­ka dni temu okaza­ło się, że na Mar­sie jest jed­nak woda. Z jed­nej strony poz­na­je­my więc wszechświat co raz lep­iej, z drugiej – nie da się ukryć, że od cza­su lotów na księżyc jakoś daleko się z lota­mi zało­gowy­mi nie posunęliśmy. Nawet na księżyc już nie latamy. Zwierz zas­tanaw­ia się czy ta obec­ność kinowych astro­nautów – zwłaszcza ostat­ni­mi laty- w takiej licz­bie, nie jest prze­jawem pewnego zapotrze­bowa­nia społecznego na przy­gody i odkrycia dziejące się daleko. Świat ostat­nio stał się mały i zbadany więc spoglą­damy w kos­mos. Pytanie tylko – które nur­tu­je zwierza – czy Hol­ly­wood gra na naszych tęs­kno­tach czy może je kreu­je. A może sce­narzyś­ci wiedzą coś czego my sami jeszcze nie wyartykułowal­iśmy. Kul­tura ma cza­sem moc spraw­czą, ciekawe ile jeszcze filmów o dziel­nych astro­nau­tach trze­ba będzie obe­jrzeć, aż w końcu zna­jdą się pieniądze na nowe mis­je zało­gowe i prace nad wszys­tki­mi możli­woś­ci­a­mi eksplo­racji kos­mo­su. Zwierz wie, że to może brzmieć niesły­chanie poważnie, zwłaszcza w kon­tekś­cie lek­kich prze­bo­jowych tytułów, ale doświad­cze­nie mówi, że pewne rzeczy w kul­turze, nawet tej pop­u­larnej nie pojaw­ia­ją się bez powodu.

the-martian-ares-3-trailer-0

Ostat­nio filmy sugeru­ją że znów ciąg­nie nas w kos­mos. Ale jed­nocześnie nie trud­no dostrzec, że najwięcej sf w filmie jest kiedy mówimy o tym, że NASA stać na takie latanie na Marsa

Zwłaszcza – to już naprawdę tytułem wstępu do recen­zji – ostat­nio dobrze ma się kino astro­nautów ale nie koniecznie sf. Oczy­wiś­cie nikt kto oglą­da Mars­jan­i­na czy Inter­stel­lar nie przy­puszcza że NAPRAWDĘ tak jest w kos­mosie, ale wszys­tko bazu­je na udawa­niu praw­dopodobieńst­wa. Kos­miczne przy­gody utrzy­mane w nur­cie sil­nego sf (załóżmy że chodz­iło­by o coś bliżej Prom­e­teusza, choć ten też szu­ka jakichś naukowych źródeł) ostat­nio stały się niemodne. Zwierz nie jest wybit­nym znaw­cą, ale odnosi wraże­nie, że kino sf prze­chodzi kryzys. To znaczy co raz mniej potrafimy je wyko­rzys­tać tak by zaprezen­towało pełnie możli­woś­ci.  Choć może ten odwrót wyni­ka z za wysoko postaw­ionej poprzecz­ki. W sum­ie wiel­bi­cieli tego gatunku niesły­chanie trud­no zad­owolić. Może dlat­ego, że dzieli ich bard­zo wiele. Jed­ni szuka­ją kina przy­godowego i radoś­ci z zabawy w kos­mosie, drudzy odwołu­ją się do trady­cji snu­cia reflek­sji nad istotą człowieczeńst­wa i zachowań społecznych w kon­tekś­cie jakiejś bliższej czy dal­szej przyszłoś­ci.  Obec­nie zde­cy­dowanie wygry­wa nurt rozry­wkowy, co trochę kłó­ci się z tym, jak bard­zo sf potrafi być lit­er­aturą wyma­ga­jącą (niek­tórzy twierdzą że więk­szość odbior­ców nie ma odpowied­nich kom­pe­tencji by się nią baw­ić) i zmusza­jącą do myśle­nia. Prob­lem w tym, że lit­er­atu­ra nie zna poję­cia budże­tu. Dobrze to widać po samym Mars­janinie który bądź co bądź został wydany włas­nym sumptem. Albo po mnóst­wie doskon­ałych książek sf których nie kupił­by tłumy. Kiedy pojaw­ia się budżet wtedy pojaw­ia­ją się wyma­gania a te skła­ni­a­ją do kręce­nia kina rozry­wkowego. Och gdzie ci Ros­janie co będą krę­cić Solaris czy Stalk­era nie bacząc czy widz wytrzy­ma do koń­ca. No ale żeby nie być jed­nym z tych marud­nych typów – w sum­ie niedawny Moon (samot­ny człowiek na samot­nej „planecie”) też odwoły­wał się raczej do tej mniej rozry­wkowej trady­cji sf.

THE-MARTIAN-3-1940x1097

Mars­janin zapew­nia dokład­nie taką dawkę uczuć jaka jest potrzeb­na by poczuć się dum­nym Ameryka­ninem tfu zwierz chci­ał powiedzieć człowiekiem

Gdzie na tej skali pla­su­je się Mars­janin? To film który całe kos­miczne zamieszanie trak­tu­je jako doskon­ały pretekst by nakrę­cić film, które­mu – przy­na­jm­niej w opinii zwierza, najbliżej do Apol­lo 13. Tam mieliśmy co praw­da his­torię opartą na fak­tach ale pewien rodzaj napię­cia jakie budu­ją obie his­to­rie jest podob­ny. Wbrew temu bowiem co może się wydawać, nie jest Mars­janin his­torią jed­nos­t­ki wal­czącej z prze­ci­wnoś­ci­a­mi losu. Jasne nasz dziel­ny astro­nau­ta (który co praw­da ma imię ale równie dobrze moglibyśmy nazy­wać go Ameryka­ninem) wal­czy o przetr­wanie na Mar­sie i jest przy tym cały czas inter­su­ją­cy, dow­cipy i uroczy.  Jed­nak jego przetr­wanie i kole­jne pró­by poradzenia sobie z prze­ci­wnoś­ci­a­mi losu (skon­cen­trowano się tu głównie na prob­lemie jedzenia, odkłada­jąc dość słusznie na bok kwest­ię powi­etrza i nie roztrząsając zbyt dłu­go kwestii wody – co jest z punk­tu widzenia płyn­noś­ci nar­racji rzeczą słusz­na) to tylko pretekst. Film zde­cy­dowanie bardziej uderza w struny poczu­cia ogól­noludzkiej jed­noś­ci w sytu­acji gdy trze­ba ratować choć jed­no ludzkie życie. Pra­ca naukow­ców (oczy­wiś­cie na tem­po), pró­by naw­iąza­nia kon­tak­tu, genialne rozwiąza­nia które wyda­ją się tak proste że aż nie możli­we. Całość daje nam miłe poczu­cie, że wszyscy razem ratu­je­my bied­nego uwięzionego na Mar­sie astro­nautę, który pokazu­je prawdzi­wy hart ducha. W ziem­s­kich frag­men­tach fil­mu zna­jdziemy wszys­tko co pod­nosi nas na duchu – genial­nych naukow­ców, prawych dyrek­torów, inżynierów którzy nie śpią bo pracu­ją i nieoczeki­waną pomoc. Wszys­tko co budzi w nas poczu­cie dumy i przy­należnoś­ci nieza­leżnie od tego czy ratu­je się człowieka uwięzionego na Mar­sie czy kogoś na toną­cym statku.  Skala his­torii jest więk­sza, ale sama his­to­ria doskonale znana.

the-martian

NIe jest trud­no kibi­cow­ać bohaterowi grane­mu przez Mat­ta Damona. To taki człowiek po którym od razu widz­imy że nawet wid­mo gło­du przy­wi­ta z uśmiechem

Tym więk­sza pochwała należy się Rid­ley­owi Scot­towi, że tego prostego (bo wiel­kich wybo­jów tu nie ma) sce­nar­iusza nie zep­suł. A nie zep­suł. Jeśli odłożymy na bok wier­ność książce (pow­tarza­jmy wszyscy razem – zawsze odkładamy na bok wier­ność książce.) dosta­je­my przede wszys­tkim his­torią niesły­chanie sym­pa­ty­cznie i sprawnie opowiedzianą. Wymier­zono dokład­nie ile potrze­ba pato­su, humoru i poczu­cia zagroże­nia. Wymieszano całość tak, że widz na sali kinowej zanurza się aż po uszy i nie wychodzi (co powodu­je trochę efekt „szy­bko zan­im dojdzie do nas że to nie ma sen­su”) aż do napisów koń­cowych. Do tego twór­com pięknie udało się stworzyć wraże­nie, że koniec pro­dukcji jest niemożli­wy do przewidzenia. To trudne zadanie – zwłaszcza w przy­pad­ku tak skon­struowanej nar­racji, ale tu udało się doskonale. Przy czym Mars­janin przy całej swo­jej dra­maty­cznej his­torii jest filmem na którym praw­ie nie kładzie się cień. Jasne mowa o życiu i o śmier­ci, ale wszys­tko raczej należy postrze­gać w kat­e­go­ri­ach wielkiej przy­gody (wszys­tkie prawdzi­we przy­gody są niebez­pieczne i mogą prowadz­ić do śmier­ci) niż jakiegoś mrocznego anal­i­zowa­nia samot­noś­ci i niebez­pieczeńst­wa kos­micznych podróży. Z książ­ki wycię­to więc wszys­tko to co ów dość ponury cień mogło­by rzu­cać na tą w sum­ie dość pogod­ną his­torię. I zwierz powie szcz­erze – Rid­ley Scott odzyskał trochę utra­conych punk­tów tworząc tak przy­jem­ną i sprawną pro­dukcję. Ale tylko trochę, bo zwierz jed­nak staw­iał mu minusy od praw­ie dekady. Przy czym jed­no jest pewne – nie był­by Mars­janin tak fajnym filmem gdy­by nie obsa­da. Ta zaś sprawdz­iła się wyśmienicie.

rs_560x415-150608110132-1024.the-martian.cm_.6815_copy

Obsa­da fil­mu jest imponu­ją­ca ale zaskaku­ja­co dużo osób ma w sum­ie mało do grania

Po pier­wsze Matt Damon, który nigdy nie był ulu­bionym aktorem zwierza, został doskonale obsad­zony. Bohater naszej his­torii to typowy Amerykanin (oczy­wiś­cie Amerykanin pop­kul­tur­al­ny), który prędzej zacznie sam upraw­iać ziem­ni­a­ki na Mar­sie niż się pod­da. I tak nasz bohater jest niesły­chanie łatwy do pol­u­bi­enia, inteligent­ny, dow­cip­ny i nie prze­sad­nie refleksyjny. I taki jest też w tym filmie Damon- nie trud­no mu kibi­cow­ać, nie ma prob­le­mu by uwierzyć w jego poczu­cie humoru i inteligencję. Zdanie aktorskie jakie postaw­iono przed Damonem jest trudne bo musi utrzy­mać na swoich barkach mniej więcej połowę fil­mu ale robi to z taką lekkoś­cią, że moż­na odnieść wraże­nie, że nic innego w życiu nie robił tylko grał sam w deko­rac­jach uda­ją­cych Marsa (choć zdję­cia są tak piękne że człowiek dał­by głowę że rzeczy­wiś­cie do ostat­niej sondy kos­micznej dorzu­cili kamerę i akto­ra). Choć zwierz musi powiedzieć, że zwierza strasznie bawi fakt, że to już dru­gi film ostat­ni­mi cza­sy w którym Matt Damon jest samot­nym astro­nautą na dalekiej planecie. To zaczy­na wyglą­dać albo jak sug­es­tia, że należało­by akto­ra wys­trzelić w kos­mos, albo potwierdza pewną intu­icję, że kiedy potrze­bu­je­my takiego amerykańskiego bohat­era to Damon wyda­je się abso­lut­nie ide­al­nym kandy­datem. Z drugiej strony jeśli przy­pom­n­imy sobie jego rolę w Szere­gow­cu Ryanie to może wystar­czy stwierdz­ić, że Hol­ly­wood jest pewne że wszyscy by się rzu­cili ratować kogoś kto wyglą­da jak Matt.

The-Martian-Donald-Glover

Don­ald Glover pojaw­ia się w filmie na chwilkę ale to jest naprawdę doskonale zagrana chwilka

Poza Marsem aktorsko też jest dobrze – Jeff Daniels to klasa sama w sobie, a Chi­we­tel Ejio­for abso­lut­nie błyszczy pokazu­jąc, że ma sporo tal­en­tu komicznego.  Ale ponieważ to film Rid­leya Scot­ta to znane nazwiska są też na drugim planie. Zaskaku­ją­co mało mają do gra­nia Jes­si­ca Chas­tain, Kate Mara czy Sebas­t­ian Stan choć ład­nie wywiązu­ją się ze swoich nielicznych aktors­kich zadań. Zwierz miał co praw­da nie miłe wraże­nie, że obec­ny w obsadzie Michael Peña znów gra tą samą postać co praw­ie wszędzie – dow­cip­nego Latynosa, ale trze­ba przyz­nać że jest w tym dobry. Szko­da tylko, że to się robi postać równie przeźroczys­ta co ten szla­chet­ny czarnoskóry przy­ja­ciel głównego bohater który nigdy nie doży­wał koń­ca fil­mu. No ale to tem­at na inny tekst. Zwierz zas­tanaw­ia się co w filmie robi Kris­ten Wiig czy Macken­zie Davis – aktor­ki nada­jące się do zde­cy­dowanie więk­szych ról niż drob­ne epi­zody które przyszło im zagrać. Z kolei Don­ald Glover jest na ekranie tylko chwilkę ale ma naprawdę doskonale zagrany epi­zod – co ponown­ie każe się zas­tanaw­iać dlaczego nie ma go w kinie więcej. To naprawdę dobry aktor. Może mu dać jakiegoś super bohat­era do zagra­nia? (tak zwierz świadomie żar­tu­je). Wśród obsady jest jeszcze oczy­wiś­cie Sean Bean. Jego obec­ność – przy­na­jm­niej zdaniem zwierza – jest w filmie abso­lut­nie koniecz­na po to by zro­bić jeden z najlep­szych meta dow­cipów jakie widzi­ała kine­matografia. Serio zwierz nawet o tym pisząc się uśmiecha.  A sko­ro jeszcze przy obsadzie jesteśmy to zwierz w pewnym momen­cie zdał sobie sprawę, że prze­cież ten zupełnie szere­gowy pra­cown­ik kon­troli lotów NASA to Ander­son z Sher­loc­ka. Serio niedłu­go będziemy już rozpoz­nawać ludzi gra­ją­cych sprzątaczki.

The_Martian_72117

Wiele zależało od wyboru jedynego prawdzi­wego i słusznego przed­staw­iciela Zie­mi i Amery­ki. Wybór Mat­ta Damona do tej roli był strza­łem w dziesiątkę

Czy zwierz ma jakieś zas­trzeże­nia? Raczej obawy. Obawą pier­wszą jest przece­nie­nie fil­mu. Zwierz doskonale baw­ił­by się w kinie ale poczuł­by chy­ba pewien dyskom­fort gdy­by np. Matt Damon czy Rid­ley Scott znaleźli się na liś­cie twór­ców nomi­nowanych do Oscara. Doskon­ała rozry­wka jaką jest film, dowodzi tylko tego, że przy odrobinie wysiłku moż­na nie zep­suć przyz­woitego mate­ri­ału wyjś­ciowego. Należy się za to pochwała ale zwierz nie chci­ał­by przeży­wać jeszcze raz tego co w przy­pad­ku Inter­stel­lar kiedy kazano mu wierzyć, że obe­jrzał arcy­dzieło. Choć uważa Mars­jan­i­na za film od Inter­stel­lar lep­szy bo po pier­wsze spójniejszy po drugie – bard­zo świadomy o czym ma być. Zresztą Mars­janin to doskon­ałe kino let­nie i trochę daje radoś­ci pod koniec lata naprawdę śred­nich filmów. Gdy­by miał pre­mierę miesiąc wcześniej zwierz pewnie rad­ował­by się bez lęku, że ktoś będzie go wys­taw­iał do Oscarowej rywal­iza­cji (zdaniem zwierza niczego dobrego to pro­dukcji nie da). Dru­ga sprawa – zwierz jed­nak nieco się smu­ci bo jasne nakrę­cil­iśmy doskon­ały film o tym jacy ziemi­an­ie są fajni ale w kwestii sf (o czym zwierz wspom­ni­ał wcześniej) niewiele się ruszyło. Poza tym zwierz wolał­by gdy­byśmy naprawdę dokon­ali jakiegoś przeło­mu w kwes­t­i­ach podróży w kos­mosie a nie tylko pytali NASA czy nasza fik­cyj­na his­to­ria jest możli­wa.  No ale nie moż­na narzekać w końcu Rid­ley Scott nakrę­cił Prom­e­teusza a to oznacza, że powinien mieć bana na filmy w kos­mosie. Przy czym praw­da jest taka, że ten film z Prom­e­teuszem łączy tylko jed­no – wyraźnie pomysł skafan­drów (tych nos­zonych na planecie) jest bard­zo podob­ny. I to jest jedyne podobieńst­wo które zwierz może bez bólu zaakceptować.

 

 

Matt Damon portrays an astronaut who faces seemingly insurmountable odds as he tries to find a way to subsist on a hostile planet.

Mars­janin i Inter­stel­lar to dwa filmy które chcą zastąpić fizykę emoc­ja­mi. Inter­stel­lar prze­grał bo zagrał na zbyt wyso­kich tonach, Mars­janin postaw­ił na miłą atmos­ferę i poczu­cie braterst­wa i wyszło idealnie. 

Warto więc wydać parę zło­tych i ruszyć do kina? Warto. Dawka uśmiechu, wzruszenia i dobrego samopoczu­cia gwaran­towana. Tylko omi­ja­j­cie sze­rokim łukiem wszys­t­kich którzy próbu­ją was przekon­ać, że pogodne, dobrze zre­al­i­zowane i rozry­wkowe dzieło sf to arcy­dzieło. To najszyb­sza dro­ga do zgorzknienia i rozczarowa­nia. A prze­cież nie chce­cie być tacy jak zwierz.

Ps: Sko­ro o kos­mosie mowa – recen­z­ja nowego Dok­to­ra dopiero jutro bo zwierz wybrał się na Marsa zami­ast wskoczyć w TARDIS.

PS2: Zwierz musi powiedzieć, że jest jeden trend we współczes­nym kinie kos­micznym co do którego zwierz ma strasznie mieszane uczu­cia. To kwes­t­ia twierdzenia że wszys­tko jest skon­sul­towane i praw­dopodob­ne. Z jed­nej strony – to fajnie, z drugiej – zwyk­le okazu­je się, że jed­nak jak­iś kluc­zowy ele­ment fabuły jest zupełnie nie zgod­ny z prawdą. Ale przede wszys­tkim – zwierz uważa że takie filmy powin­ny być prawdzi­we i wiary­godne na poziomie emocjon­al­nym, może pewnych mech­a­nizmów dzi­ała­nia człowieka. Ale pró­ba przekony­wa­nia się, że hol­ly­woodz­ka pro­dukc­ja (jakakol­wiek) jest naukowo popraw­na zawsze wyda­je mi się dość nai­wne. Poza tym – sko­ro prosimy widzów by zaw­iesza­li niewiarę właś­ci­wie w każdej pro­dukcji przy­godowej to dlaczego nie wierzymy, że tym razem też tego nie zro­bią. Taka reflek­s­ja po tym jak już któryś z filmów kos­micznych twierdzi, że odt­warza rzeczy­wis­tość (możli­wą), a w isto­cie snu­je bajkę – może mniej fan­tasty­czną ale bajkę.

35 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online