Jeśli szukać odpowiedzi na to co zwierz sądzi o początku sezonu Doktora to odpowiedzią niech będzie fakt, że recenzja trzeciego odcinka serii pojawia się dopiero teraz. Głównie dlatego, że wcześniej zwierzowi po prostu nie chciało się go obejrzeć. Za to zwierz ma dla was dobrą wiadomość. Mimo zastrzeżeń ten odcinek podobał się zwierzowi dużo bardziej niż poprzednie. (raczej nie ma wielkich spoilerów)
Jak zwierz rozumie 9 sezon Doktora ma obwieszczać powrót podwójnych odcinków. W każdym razie to już drugi pod rząd odcinek rozbity na dwie części. Zwierz przyzna szczerze, że ma mieszane uczucia. Początek sezonu pokazał odcinek, który był ponad nad miarę wypełniony nic nie znaczącymi scenami tylko po ro by wypełnić 90 minut. Dlatego też zwierz trochę bez entuzjazmu podszedł do faktu, że historia z kolejnego odcinka ponownie ma zająć dwa odcinki. Tym razem jednak zwierz przyzna, że nie jest aż tak źle – przynajmniej dobrze działa rozłożenie akcji i co najważniejsze – suspens odcinka, który każe czekać na kolejną część. Oczywiście zwierz mógłby się zgodzić z tymi, dla których cała historia spokojnie mogłaby się zmieścić w jednym odcinku, ale dobrze zrobiona dłuższa opowieść to też rzecz miła. Zwierz wciąż uważa za jeden ze swoich ulubionych odcinków Human Nature/Family of Blood.
Wróćmy jednak do samej przygody. Niewątpliwie jest to jeden z tych bardzo klasycznych schematów Doktorowego odcinka. Mamy więc grupę ludzi zamkniętych w ograniczonej przestrzeni (podwodna baza), których prześladuje siła pochodzenia kosmicznego. Nic dziwnego, że pojawia się tu Doktor i za żadne skarby nie chce opuścić bazy póki nie dowie się o co tak naprawdę chodzi. Jednocześnie jak to zwykle w przypadku takich odcinków bywa, wszyscy członkowie załogi są narażeni na utratę życia, Doktor zaś radośnie próbuje dojść do tego, co właściwie nawiedza statek i jaki ma cel. Przy czym ten schemat zawsze jest podobny, tam gdzie ludzie reagują strachem, Doktor przejawia zaciekawienie czy nawet fascynację wszystkim tym czego nie zna i co przekracza ludzkie pojęcie. Oglądając odcinek zwierz miał wrażenie, że już wcześniej widział takich kilka. Choć gdyby miał podać tytuły to chyba najbliżej temu do Satan Pit gdzie Doktor i Rose utknęli na stacji kosmicznej nie mogąc się chwilowo ruszyć, a załogę prześladowało coś paskudnego co wymykało się wiedzy Doktora. Jedyna różnica jest taka, że tam było coś jak Szatan a tu mamy duchy. Duchy same w sobie są fajne, choć zwierz ma wrażenie, że widywał już lepsze efekty specjalne w produkcjach BBC.
No właśnie, nawiedzona podwodna stacja wojskowo/badawcza to dobry temat na odcinek. I wszystko jest całkiem interesujące. Podobnie jak Doktor zadajemy sobie pytanie czego chcą obce istoty. To w ogóle fajny element serialu, który zawsze podbija serce zwierza- ta sugestia, żeby nie zwiewać tylko zadać sobie pytanie kim właściwie są duchy i czego chcą, bo czegoś chcieć na pewno muszą. Ciekawie dobrano też załogę – to nie jest proste zadanie – stworzyć na odcinek czy góra dwa galerię ciekawych postaci. Tu udało się ich całkiem nieźle zróżnicować. Mamy więc naukowca który bardzo nie chciałby zginąć, młodą dziewczynę z zacięciem technicznym, która okazuje się wielką fanką Doktora, i bardzo odpowiedzialną panią dowódcę oraz jej tłumacza. Tak najważniejsza członkini wyprawy porozumiewa się przy pomoc języka migowego. Trzeba powiedzieć, że jak na razie wątek ten wprowadzono bardzo dobrze. To znaczy, fajnym pomysłem jest by umiejętność czytania z ruchu ust miała znaczenie dla rozwoju odcinka, ale nie aż tak kluczowe by jedna osoba musiała migać. Zdaniem zwierza to dobrze, bo byłby bardzo zawiedziony gdyby okazało się, że to jakaś niesamowicie ważne dla odcinka. Bo jakby to jest zwykle problem z reprezentacją, że okazuje się w serialach że osoba niewidoma czy niedosłysząca ma jakieś super moce i staje się czymś więcej niż kolejnym bohaterem. Tak więc i mniej ma to znaczenie tym zdaniem zwierza lepiej dla postaci.
Sam odcinek przebiega według dość standardowego schematu. Doktor przybywa, ekscytuje się tym co widzi, obraża wszystkich po czym zaczyna składać kawałki układanki. Jak zwykle okazuje się też, że TARDIS można użyć tylko w ostateczności, choć tu trzeba przyznać, że od samego początku wątek TARDIS która bardzo nie chce być na stacji jest intrygujący. Podobnie jak zakończenie odcinka, które sprawiło, że zwierz się nawet trochę cieszy, że Under The Lake obejrzał z pewnym opóźnieniem bo następny odcinek będzie nieco szybciej. Jednocześnie ma zwierz wrażenie, że nawet w przypadku odcinków które mu się podobają gdzieś zwiała taka czysta radość z ich oglądania. Trudno to jednoznacznie określić, ale zwierz np. zaczął czuć te 45 minut, choć wcześniej zdarzało mu się obejrzeć odcinek Doktora z przekonaniem, że dopiero chwilkę wcześniej go włączył. Zwierz miał kiedyś Doktora na takiej liście rzeczy, które podobają mu się bezkrytycznie. Tymczasem co raz częściej zwierz łapie się na tym, że nie ma już w nim takiego zachwytu. Co jest smutne bo Doktor był absolutnie ukochanym serialem zwierza. Na całe szczęście są słuchowiska. No i nadzieja, że po dobrych odcinkach będzie lepiej.
To, że odcinek całkiem się zwierzowi podobał, nie znaczy to jednak że zwierz nie ma uwag krytycznych. Ponownie ma wrażenie, że Clara jest w tym odcinku niemalże zbędna. Towarzysze Doktora mieli zwyczaj zadawania właściwych pytań, albo ewentualnie nawracania go na właściwą drogę. Były też odcinki gdzie się o Doktora martwili albo mu bardzo pomagali. Tu jednak Clara jest właściwie trochę na doczepkę. Nie ma w niej zbyt wielu emocji. Fajnie byłoby gdyby pociągnęli wątek z pierwszego dialogu odcinka gdzie Clara nie jest szczególnie zachwycona tym, że wylądowali na terenie bazy. Niechętna towarzyszka to zawsze ciekawy motyw. A tu Clara po prostu jest. Jedynym dowodem na to, że stara się w jakiś sposób zająć Doktorem są karteczki z których 12 korzysta by wydać się bardziej ludzkim. Zwierz ma z nimi problem, bo odnosi wrażenie, że to jest zupełnie nie spójne z bohaterem. Zresztą zwierz miał wrażenie – oglądając scenę z cieszącym się Doktorem i Clarą przypominającą mu, że należy okazać odrobinę ludzkich uczuć – jakby widział ponownie odcinek Sherlocka, gdzie John przypomina detektywowi, że porwane dzieci to rzecz którą należy się martwić a nie cieszyć. Zwierz wie, że Clara ma odejść po tym sezonie i musi przyznać, że przynajmniej jego zdaniem to dobry pomysł. Jej bohaterka przeżyła już tak wiele że nie ma więcej do dodania, jednocześnie człowiek ciągle czeka aż Clara wytworzy coś w postaci niezależnego charakteru ale jednak trwa to już nieco zbyt długo.
Zwierz musi przyznać, że ma już też trochę dość że Capaldi w każdym odcinku gra trochę innego Doktora, przez pierwszy sezon zwierz mógł jeszcze uznać, że twórcy próbują poznać postać. Ale teraz fakt, że 12 Doktor jest taki niespójny, budzi lekką irytację. Zwłaszcza że np. Doktor z 3 odcinka niewiele ma wspólnego z Doktorem z odcinków 1-2. Takie szybkie zmiany postaw i zachowań nie sprzyjają zaprzyjaźnieniu się z tą inkarnacją Doktora, choć przecież Capaldi naprawdę się stara i z całą pewnością nie jest złym aktorem. Jednocześnie zwierz musi powiedzieć, że nadal nie wie jaki jest jego Doktor. A chciałby już wiedzieć. Zwłaszcza że w przypadku 10 i 11 to było takie jasne – jakie mają cechy, kiedy i z jakich powodów zachowują się inaczej niż zwykle. Ale tu nie ma zwykle. W jednym tygodniu Doktor może zapytać Clarę jak ta się czuje przekonując ją że on musi się przejmować, tylko po to by w następnym tygodniu okazywało się, że nie do końca rozumie koncepcję ludzkich uczuć i emocji. To jest trochę męczące. Podobnie jak obecność tych nowych sonicznych okularów. Zwierz nie wie dlaczego go denerwują, ale denerwują go bardzo.
I to właściwie tyle co zwierz ma do powiedzenia o odcinku. Nie był zły, choć głównie polegał na dość mechanicznym posuwaniu akcji do przodu. Sporo zależy od drugiego odcinka, bo też trzeba przyznać, że jeśli nic tam super ciekawego nie będzie, to zwierz znów sobie ponarzeka że robi się dwu częściowe odcinki z takich historii które zmieściłby się w jednej. Nie mniej jak na razie zwierz przede wszystkim walczy o to by znaleźć w sobie więcej entuzjazmu do oglądania Doktora. Nie jest to łatwe bo jakoś ma wrażenie, że też jego Doktorowi znajomi którzy kiedyś dyskutowali o odcinkach bardzo zawzięcie nieco przycichli. Pytanie tylko – jak długo da się oglądać serial, bo kiedyś był fantastyczny.
Ps: Zwierz rzucił okiem na premierę TVN – Singielka. Zwierz naprawdę nie jest w stanie zrozumieć dlaczego polskie produkcje obyczajowe muszą być takie złe. Już pomijając fakt, że to nawet nie widziało się z żadną rzeczywistością to jeszcze jest piramidalnie głupie i zupełnie nie śmieszne. Za to doskonale posługuje się wszystkimi istniejącymi stereotypami. Zwierz chyba będzie dzielnie oglądał. Zwłaszcza że główna bohaterka jest jak sami widzicie researcherką w portalu internetowym. Więc zwierz czuje jakieś takie pokrewieństwo dusz. W drugim odcinku serialu jej tekst pojawia się na portalu i wszyscy jej gratulują i się wzruszają. Zwierz chciałby trochę takiej rzeczywistości. Wzruszcie się jak następnym razem zwierz coś napisze poza blogiem.