Home Ogólnie Najbardziej oficjalny fanfik roku czyli zwierz czyta Sezon Burz

Najbardziej oficjalny fanfik roku czyli zwierz czyta Sezon Burz

autor Zwierz

Hej

Gdy­by kilka­naś­cie lat temu ktoś powiedzi­ał zwier­zowi, że będzie mógł czy­tac kole­jny tom przygód Wiedźmi­na Ger­al­ta pewnie nie posi­adał­by się z radoś­ci. Pier­wsza wczes­na lek­tu­ra książek Sap­kowskiego pozostaw­iła, bowiem na dwu­nas­to­let­niej psy­chice zwierza ślad moc­ny i wyraźny. Co więcej, mimo, że przez lata owo wraże­nie się rozmyło, to zwierz w prze­ci­wieńst­wie do bard­zo wielu czytel­ników, nigdy nie nabrał pełnego wyżs­zoś­ci dys­tan­su do książek o Wiedźminie. Nawet, jeśli trze­ba przyz­nać, że snu­ta przez Sap­kowskiego his­to­ria ugrzęzła w pewnym momen­cie w niepa­su­jącej autorowi formie fan­tasty­cznej sagi to jed­nak wciąż czy­tało się to miło zaś niek­tóre frag­men­ty nawet piątego tomu zwierz uważa za znakomite. Jed­nak do Sezonu Burz zwierz pod­chodz­ił już, jako czytel­nik świadomy, że Sap­kows­ki żad­nym mis­trzem fan­tasty­ki nie jest, że jego proza ma sporo minusów a przede wszys­tkim, że powrót nawet, jeśli wyczeki­wany to częś­ciej zwias­tu­je zawód niż radość. Nie zmieniło to jed­nak fak­tu, że zwierz rzu­cił się na Sezon Burz z łapczy­woś­cią, z jaką czy­ta jedynie książ­ki, z których świa­ta nie chce wychodz­ić. I przekłada­jąc ostat­nią 404 stronę zwierz zdał sobie sprawę, że doskonale wie co napisał Sap­kows­ki. Nie napisał powieś­ci. Nie napisał opowiada­nia. Napisał moi drodzy czyste fan fiction.

=

Sezon Burz nie jest powieś­cią — to roz­ciąg­nięte opowiadanie z wątka­mi poboczny­mi, dość spry­t­nie wciśnięte w ziejącą lukę cza­sową między częś­cią opowiadań — nie ma ono nic wspól­nego z sagą, ale sprawnie naw­iązu­je do tego, czego o wiedźminie, jego charak­terze i przy­go­dach dowiemy się później (a właś­ci­wie dowiedzieliśmy się wcześniej). Owa sprawność przy­wodzi na myśl, co lep­szą twór­c­zość fanów, którzy są niezwyk­le sko­rzy właśnie do wypeł­ni­a­nia luk i dopowiada­nia tego, co nigdy nieopowiedziane. Zresztą nie chodzi jedynie o wyko­rzys­tanie postaci wcześniej jedynie wspom­ni­anych (jed­ną z głównych bohaterek jest Lyt­ta Neyd zwana Koral, która w sadze pojaw­ia się tylko na jed­no zdanie — ale na tyle ważne, że uważny czytel­nik od razu przy­pom­ni sobie, co się z nią potem dzi­ało), ale przede wszys­tkim o taki zestaw scen, których wiel­bi­ciel zawsze chce więcej. Oprócz więc efek­townej bijaty­ki mamy trochę scen dow­cip­nych, eko­nom­icznych i miłos­nych, ale przede wszys­tkim tych, w których autor może nam pokazać charak­ter Ger­al­ta, o którym wiemy, że ma on ta jed­ną skazę, iż niepozbaw­iony jest skrupułów. Widać, że właśnie psy­chi­ka wiedźmi­na stanowi tu najważniejszy punkt pro­gra­mu. Na całe szczęś­cie mimo licznych wewnętrznych dialogów i dywa­gacji – Sap­kows­ki nadal pisze tego samego bohat­era i nie zmienił mu za bard­zo charak­teru, (co mu się np. zdarzyło w sadze z Ciri) Poza tym autor radośnie doda­je nam jeszcze krótkie spo­jrzenia w świat czar­o­dziejów dopowiada­jąc to, czego o owym świecie nie wiedzieliśmy a po lek­turze wcześniejszych tomów mogliśmy się jedynie domyślać.

Jed­nak nie tylko ze wzglę­du na owe speł­ni­an­ie pewnej fanowskiej cieka­woś­ci zwierz użył ter­minu fan fic­tion. Widzi­cie częs­to czy­ta­jąc nawet dobre opowiada­nia pisane przez wiel­bi­cieli natrafić moż­na na sce­ny, które choć naśladu­ją styl ory­gi­nału pisane są jak­by nieco mniej wprawą ręką — w opisach zdarza się nad­mier­na kwiecis­tość, w dialo­gach brak tej melodii prawdzi­wej roz­mowy. I właśnie taki jest Sezon Burz — więk­szość scen skądś znamy — potrafimy je przy­wołać z opowiadań czy z sagi. Jed­nak tam napisane były ręką jak­by nieco wprawniejszą i pewniejszą, ze świeżoś­cią, jakiej wielu scenom tu braku­je. Nie oznacza to, że książ­ka jest źle napisana. Ale nie wyda­je się by była napisana tak dobrze jak pier­wsze opowiada­nia Sap­kowskiego, ani co lep­sze frag­men­ty sagi. I nie chodzi o to, że nic się nie dzieje, jest grafo­mańsko czy nud­no.  Spraw­ia to raczej wraże­nie jak­by autor sam siebie naślad­ował a nie pisał swoim stylem. Jak­by widzi­ał jak powinien napisać daną scenę by brzmi­ała Sap­kowskim, ale nie pisał jej tak, ponieważ uważa, że to najlep­sze wyjś­cie. Dokład­nie tak jak robi uważny fan, który doskonale podra­bia styl, ale niczego nowego do niego nie doda. Zwierz wie, że brz­mi to dość pokręt­nie, ale jest to chy­ba najlep­szy opis wraże­nia, jakie odniósł zwierz po lekturze.

Przy czym odkłada­jąc na bok te zas­trzeże­nia — Sezon Burz właś­ci­wie czy­ta się dobrze. Lep­iej niż naj­gorsze frag­men­ty wiedźmińskiej sagi, gorzej niż najlep­sze z opowiadań. Zresztą wyda­je się, że zde­cy­dowanie lep­szy był­by zbiór opowiadań, pow­iązanych, ale nies­tanow­ią­cych jed­nej całoś­ci niż powieść, która ewident­nie roz­pa­da się na kil­ka opowiadań, których spoi­wa są najsłab­szym ele­mentem his­torii. Jedyne, co zwier­zowi w tej kon­cepcji długiej opowieś­ci naprawdę przy­padło go gus­tu to spina­ją­cy wszys­tko wątek mieczy wiedźmi­na.  To rzeczy­wiś­cie dobry pomysł i tu zwierz nie ma zas­trzeżeń. Gorzej z prz­ery­wnika­mi, które mają uroz­maicić for­mal­nie nar­rację, ale zda­ją się być wciśnięte nieco na siłę. Zwłaszcza jeden wątek odwołu­ją­cy się sil­nie do „Pani Jezio­ra” zwierza nieco ziry­tował, bo pasował do całoś­ci jak pięść do nosa.   Jed­nak właś­ci­wie nie ma zwierz zas­trzeżeń do głównego trzonu książ­ki, poza tymi, że raczej nie daje ona więk­szych olśnieni i że właś­ci­wie mogło­by jej nie być. To znaczy zawsze miło wró­cić do wiedźmińskiego świa­ta, ale wyda­je się, że autor, mimo, że sprawnie snu­je swo­ja opowieść nie ma takiej wewnętrznej potrze­by by coś dopowiedzieć. Zaś czytel­nik odkłada­jąc książkę nie myśl — jak dobrze żem się tego wszys­tkiego o bohaterze dowiedzi­ał. A taka reflek­s­ja nieste­ty przynosi smutne wnios­ki. Wyda­je się bowiem, że Sap­kows­ki napisał książkę jed­nak nie z włas­nej woli. Choć Sezon Burz nie jest książką wymus­zoną to nie wyda­je się by pow­stała z czys­tej potrze­by ser­ca. Zwierz nie może się wypowiadać kat­e­go­rycznie, bo sprawy prze­cież nie zna, ale jego zdaniem wydawnict­wo a nie wewnętrz­na potrze­ba było inic­ja­torem wyda­nia powieś­ci. Nawet to nie dzi­wi – gry przynoszą, co raz więk­sze zys­ki a wydawnict­wo nie ma niczego nowego na półkach dla pozyskanych dzię­ki grom wiel­bi­cieli wiedźmi­na. To tłu­maczyło­by też trochę takie a nie inne umiejs­cowie­nie w cza­sie przygód. Nie zaburza­ją one, bowiem nawet w najm­niejszym stop­niu tego, co dzieje się w świecie gier. Inny­mi słowy – wszyscy zysku­ją, bo prze­cież nie ukry­wa­jmy, – choć nikt na nowego wiedźmi­na nie czekał to jakoś trud­no bard­zo się umartwiać nad fak­tem, że autor powraca do opuszc­zonego już świa­ta i daje całkiem znośną do czy­ta­nia książkę.

Nieste­ty powrót do świa­ta wiedźmi­na poprzez zetknię­cie się z nowym mate­ri­ałem spraw­ił, że zwierz dostrzegł to, czego wcześniej (zapewne za sprawą sen­ty­men­tu) nie widzi­ał. Och choć­by fakt, że bohaterowie powieś­ci posługu­ją się bard­zo sze­roko łac­iną, w tym łaciński­mi czy raczej rzym­ski­mi zasada­mi prawa.  I oczy­wiś­cie, zwierz rozu­mie, że to jest znak rozpoz­naw­czy auto­ra, że to taki ład­ny dodatek — podob­nie jak znakomite wstaw­ki eko­nom­iczne. Ale zwierz jed­nak uświadomił sobie, że ów dow­cip­na naduży­wany nieco spraw­ia, iż rodzi się pytanie, jakim cud­em w tym zupełnie alter­naty­wnym świecie nar­o­dz­iła się łaci­na i dzi­ała­ją zasady prawa rzym­skiego. Oczy­wiś­cie to nie przeszkadza w lek­turze, ale sam fakt uświadomienia sobie — dość z resztą oczy­wis­tej — prawdy, że Sap­kows­ki właś­ci­wie żad­nego świa­ta nie stworzył, tylko go ład­nie poskładał nie prze­j­mu­jąc się za bard­zo tym, co jest po powierzch­nią, nieco jed­nak zmienia per­spek­ty­wę. Przy czym jak zwierz mówi — to żad­na nowość, jedynie wyraźniej widać to w tekś­cie, który czy­ta się z nieco więk­szym dys­tansem. Stąd też zwierz – kon­tynu­u­jąc swo­je wcześniejsze wywody ma wraże­nie, że bardziej niż dla tych, którzy czy­tali wiedźmi­na w pier­wszym roz­da­niu, książ­ka jest atrak­cyj­na dla czytel­ników, którzy niedawno poz­nali bohaterów i jeszcze pełni są nienasycenia.

Odpowiedź na pytanie czy czy­tać czy nie czy­tać nie jest ani pros­ta ani jed­noz­nacz­na. Zwierz na pewno nie żału­je, że przeczy­tał. Z Sezonem Burz jest trochę jak z ekraniza­cją Hob­bita — nawet, jeśli nie jest to ide­alne spełnie­nie marzeń i snów to miło powró­cić do świa­ta, w którym swego cza­su spędz­iło się wiele miłych chwili i o którym sądz­iło się, że jego bramy są już na zawsze zamknięte. Jed­nak ci, którzy spodziewa­ją się, że dostaną tekst, który powali ich na kolana świeżoś­cią, który dorów­na najlep­szym opowiadan­iom Sap­kowskiego, które czego by nie mówić — naprawdę były bard­zo dobre a miejs­ca­mi cud­own­ie błyskotli­we, mogą się zaw­ieść. Zaw­iodą się też ci, którzy prag­nęli­by wiedźmi­na zupełnie wyz­wolonego z siat­ki pow­iązań, jaka łączy go z wielo­ma bohat­era­mi, których poz­nal­iśmy później znaczy wcześniej. No i zaw­iodą się w końcu ci, którzy mają nadzieję, że wiedźmin pójdzie kiedyś po rozum do głowy i nie będzie zadawał si więcej z czar­o­dziejka­mi. Nie mniej ci, którzy mając lat dwanaś­cie przeczy­tali wszys­tkie książ­ki o wiedźminie i naty­ch­mi­ast zaczęli czy­tać je od nowa Sezon Burz muszą przeczy­tać obow­iązkowo. Choć­by, dlat­ego, że nasze nas­to­let­nie “ja” nigdy by nam nie wybaczyły, że przepuś­cil­iśmy taką okazję.

Ps: Zwierz zapłacił za tom ok 40 zł i wyda­je mu się, że biorąc pod uwagę, jakość papieru, na którym dzieło wydrukowano jest to sce­na wysoce skan­dal­icz­na. Może i komuś potrzeb­na jest zupełnie nie podob­na do jakiejkol­wiek wydanej wcześniej w ramach serii tłoc­zona okład­ka Wiedźmi­na. Zwier­zowi na nic się nie przy­da, zaś cenę by to obniżyło. Nieste­ty zwierz ma wraże­nie, że Super­Nowa uparła się by zachę­cić czytel­ników do kradzieży książ­ki, (kiedy pojawi się w formie spi­ra­towanego ebooka bo ofic­jal­nego nie będzie). Cóż każdy ma jakieś hobby.

Ps2: Zwierz ma pewne uwa­gi doty­czące drob­nych ele­men­tów fabuły (jak np. fak­tu, że Jask­i­er nazy­wany jest w książce częs­to Julianem — co nie jest spójne z tomem pią­tym gdzie Wiedźmin dzi­wi się poz­nawszy prawdzi­we imię kom­pana), ale to nie jest recen­z­ja tylko wraże­nia zwierza, mające — miejmy nadzieję — szan­sę stać się dla was pod­powiedz­ią czy się­gać po książkę czy dać sobie spokój.

53 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online