Hej
Tak moi drodzy czytelnicy choć zwierz obiecał milczenie odzywa się już po raz drugi. Towarzyszka zwierza w podróży twierdzi, że to dowód uzależnienia ( trudno się kłócić) ale sam zwierz uważa że to raczej dowód troski o jego troskliwe przeciętne 2 tys. czytelników ( ok czytelników jest mniej ale czy ja się muszę kłócić ze statystyką wejść). Ale wracając do tematu – zgodnie ze swoją wakacyjną tradycją zwierz puste godziny wypoczynku letniego wypełnia chodzeniem do kina. Był więc w ciągu ostatniego tygodnia w kinie na dwóch filmach. Pierwszy z nich to francuska komedia Heartbreaker ( zwierz pewnie napisał to źle) druga zaś to nic innego jak Step Up 3D obejrzany przez zwierza z czystej perwersyjnej ciekawości cóż takiego można zmieścić w tego typu filmie oprócz choreografii ( zwierz chciał też potwierdzić prawdziwość swoich sądów zamieszczonych kilka postów wcześniej). I oto zwierz zupełnie dla siebie przypadkowo stanął wobec zdecydowanie szerszego zagadnienia. Otóż film francuski okazał się świetną komedią – zwierz śmiał się nie raz ( scena ogłuszania nimfomanki bawi zwierza nawet gdy widzi ją w trailerze) z wyczynów zawodowego rozbijacza związków który zawsze posługując się tymi samymi tekstami i udawanymi łzami przekonywał kobiety, że powinny rzucić swoich beznadziejnych mężczyzn i poszukać sobie jakichś lepszych. Choć samo streszczenie może się wydać głupie film jest bardzo dobry – dlaczego? Bo jest bezpretensjonalny. Nikt tam nie udaje że chodzi o coś więcej niż pokazanie pięknego Monte Carlo czy ładnej Vanessy Paradis w seksownych strojach. Ta bezpretensjonalność sprawia że nawet kiedy film niebezpiecznie ociera się o znane nam z innych produkcji klisze fabularne nie czujemy zażenowania – trzeba z resztą stwierdzić że twórcy uniknęli kilku naprawdę sztampowych scen choć nie są raczej zbyt innowacyjni bo od początku wiemy jak cały film się skończy. Tymczasem drugi oglądany przez zwierza film – Step Up którego jedyną osią fabularną winnna być rywalizacja tancerzy ( wzmocniona o dość skąpo wykorzystaną technologię 3D) próbuje nas cały czas przekonać że jest czymś więcej. Tak więc kiedy nasi bohaterowie nie tańczą snują się smętnie po ulicach próbując nas przekonać że taniec może zmienić świat, dać nam nadzieje i nakarmić głodne dzieci w Afryce. MIędzy innymi dlatego film ten wezbudza w średnio inteligentnym widzu uczucie straszliwego wręcz zażenowania. Jak bowiem inaczej można odbierać sceny w których bohaterowie ze śmiertelną powagą deklarują że bez tańca żyć sie nie da i że to jasne bo nasze serce wyznacza naturalny rytm? A przecież gdyby jego twórcy nie udawali że chodzi o coś więcej niż choreografię zapewne można było by wysiedzieć na sali bez poczucia że uczestniczy się w jakimś strasznie głupim spektaklu dla rozchisteryzowanych nastolatek ( zwierza zastanawia dlaczego co raz większa część popkultury jest kierowana do rozchisteryzowanych nastolatek). I tu dochodzimy do zasadniczego punktu zwierzowych rozważań. Czy nie czulibyśmy się wszyscy lepiej gdyby twórcy filmowi nie brali nas za kretynów, którzy na każdy film wybierają się oczekując tego samego? Na komedię romantyczną wybieramy się dla tanich wzruszeń, na dramat dla rozmyślań, na komedię dla śmiechu, na film taneczny dla choreografii, na film sensacyjny dla strzelaniny. Jedynie kilku twórców we współczesnym kinie potrafi taki jednorodny gatunek filmowy podkręcić mieszając coś rozrywkowego z czymś filozoficznym ( tu ukłon dla Nolana choć nadal nie podoba mi się Incepcja;) ale większość twórców powinna zrozumieć że nie ma sensu na siłę udawać że komedia romantyczna i Bergman startują w tej samej lidze, co więcej czas przyznać przed samym sobą że fakt ten nie jest zjawiskiem negatywnym. Tak więc niech hasłem każdego reżysera będzie by robić film bezpretensjonalny który nie udaje że jest czymś innym, a przynajmniej by robić taki dla zwierza:)