Hej
Zwierz powrócił nim zdążyliście się stęsknić ( o ile w ogóle zaczęliście tęsknić) z głową pełną nowych popkulturalnych pomysłów. Z resztą dziś będzie głos w dyskusji która zaczęła się na długo przed tym zanim zwierz udał się na swój krótki urlop. Otóż od niedawna wszyscy chwalą się swoimi czytelniczymi upodobaniami. To wynik szerokiej akcji Gazety która promowała swój nowy miesięcznik o książkach oraz rosnącego w siłę snobizmu każącego już nie tylko czytać ale i publicznie potępiać wszystkie biedne dusze które w lekturach nie znajdują przyjemności.
W dyskusjach tych zwierz zazwyczaj zajmuje stanowisko dość sceptyczne bo nigdy nie czuł się zbawcą ludzkości i ani go ziębi ani grzeje ilu jest czytelników w Polsce do póty do póki nikt mu czytać nie przeszkadza. Zwłaszcza, że zwierz nie ukrywa swojego zrozumienia dla tych którzy nie są jakoś szczególnie skorzy wydawać dużych pieniędzy na książki które ich nie bawią. A przecież nie można założyć że wszystkich bawi wszystko. Fakt, że zwierz nie prowadzi krucjaty nie przeszkadza mu w obserwowaniu tych którzy prowadzą ją za niego.
Przyglądając się zwolennikom ( jakieś dzikie tysiące) akcji chwalenia się że się czyta zwierz natrafił na wiele argumentów popierających czytanie ( rozwija wyobraźnie, uczy myślenia, otwiera na świat i wszystkie inne cudowne hasła które nigdy nikogo do niczego nie przekonały) oraz na spis książek jakie aktualnie czytają. Nie było dla zwierza szczególną niespodzianką szybkie stwierdzenie, że wszyscy czytają książki dobre i wartościowe albo ową cienką warstwę literatury popularnej do której można się przyznać ( istnieje bowiem szeroka warstwa do których ludzie nie przyznają się nawet na torturach).
Tymczasem zwierz ma zamiar głosić dziś pochwałę czytania złych książek. Tak moi drodzy. Są na świecie książki dobre napisane pięknym językiem i mające fabułę i postacie, które zmieniają nasze życie. Nie ma takich książek dużo ale wystarczająco dużo by spędzić cale życie czytając same dobre książki. Ale obok nich są jeszcze złe książki. Romanse, w których mamy 1001 eufemizm na opis męskich genitaliów, thrillery medyczne w których testuje się leki na biednych niczego nie świadomych pacjentach, kryminały w których zabił lokaj, powieści fantasy, w których wszelkie zawiłości fabuły udaje się rozwiązać przez dodanie nowego czaru czy w końcu opowieści o wampirach, w których połowę książki zajmuje opis jak ubiera się bohaterka.
Czytanie takich książek to frajda nie porównywalna z niczym innym. Do złych filmów musimy się sami przekonywać, i nie możemy traktować ich na poważnie. Po obejrzeniu ” Liberatora 2″ nie pobiegniemy do sklepu kupować w amoku ” Liberatora 3″. Tymczasem złe książki potrafią być jednocześnie tymi, od których nie możemy się oderwać. Wiemy, że są fatalnie napisane, że psychika postaci kuleje ( albo nie występuje) i że autor zna trzy czasowniki na krzyż ( albo do tylu zredukował jego styl tłumacz) ale jednak czytamy dalej i niekiedy dajemy się wciągnąć. Czytanie złych książek to rozrywka w czystej formie bo przecież nikomu się nie pochwaliliśmy, że skończyliśmy właśnie 15 tom opowieści o dzielnej pani policjant, która walczy ze złem i romansuje z dobrem.
Co prawda nikt nie powiedział, że czytanie złych książek mniej rozwija wyobraźnię ( w sumie to nawet trzeba sobie więcej dopowiedzieć) i mniej uczy nas o świecie ( charakterów ludzkich może nie poznamy ale 1001 eufemizmów może się kiedyś okazać przydatne) ale jakoś nie wpływa to na fakt, że złe książki czyta się wyłącznie dla siebie. Oczywiście zwierz powinien ująć owo „złe” w cudzysłów od początku. Bo przecież nie chodzi mu o prawdziwe czytelnicze koszmary które można dostać w księgarni zarówno w dziale z sensacją jak i w tym w którym leżą książki nagrodzone. Zwierz do dziś uważa że jedną z najgorszych książek jaką w życiu przeczytał było dzieło pewnego noblisty, którego zwierz bardzo ceni za innego jego powieści. Ale ta jedna była złą książką przez duże Z.
Przeciwnicy takiego myślenia o książkach mogli by zarzucić zwierzowi, że oto zamiast wspierać wielką akcję zachęca ludzi by czytali złe książki. W sumie nie bardzo by się mylili. Gdyby zwierz został wysłany na swoją czterodniową wyprawę z „Biesami” w bagażu pewnie znalazłby świetny sposób by nie czytać. Ale skoro wziął ze sobą kryminał i jeszcze kupił sobie książkę o wampirach wrócił radośnie naczytany. Zwierz wychodzi z założenia, że jeśli już zachęcać kogokolwiek do czytania to nie można zapominać, że książka to przede wszystkim opowieść, a opowieść ma przede wszystkim wciągać i bawić. Cała reszta to wartość dodana.
Tak więc zwierz postuluje. Jeśli mamy zachęcać do czytania ( co zwierzowi wydaje się ogólnie sprzeczne bo zachęcanie do rozrywki od razu zabiera rozrywce połowę radości ) to zachęcajmy do czytania wszystkiego. Nie wstydźmy się więc sami złych książek które czytamy. Bo jeśli jest jakaś droga do wiernego czytelnictwa to zapewne jest ona wybrukowana kolorowymi okładkami popularnych powieści