Hej
Może obiła się wam kilka dni temu o uszy informacja, że Jack Gleeson grający podłego Joffreya w Grze o Tron ogłosił, że chciałby porzucić aktorstwo. Jego argumenty są całkiem słuszne – wydaje się, że rola w tak popularnym serialu tak wcześnie w jego karierze uświadomiła mu, że wcale nie jest tak bardzo zainteresowany towarzyszącej aktorstwu sławie i zainteresowaniu mediów. Dodatkowo niedawno wybrał się na Haiti gdzie mógł zobaczyć, że wciąż kraj potrzebuje pomocy, czym chciałby się zająć wykorzystując status osoby znanej. Brzmi to wszystko rozsądnie i zwierz nawet nie dziwi się, że aktor podjął taką decyzję. Ale natychmiast po tym jak przeczytał owo oświadczenie w jego głowie zaświtała myśl, że to wcale nie takie proste. I tak powstał pomysł na dzisiejszy wpis, w którym zwierz zadaje sobie pytanie czy można rzucić aktorstwo a jeśli tak to jak. Bo wychodzi na to, że wcale nie jest tak takie proste powiedzieć dość.
Zacznijmy od kwestii oczywistych. Najczęściej aktorstwo rzucają ci, którzy popularność zdobyli, jako dzieci – Internet roi się od list aktorów i aktorek, którzy występowali w filmach i serialach, jako dzieci, a potem porzucili aktorstwo by zająć się czymś innym. Czasem, dlatego, że znaleźli inne ciekawe zajęcie, jednak bardzo często, dlatego, że nigdy tak naprawdę nie chcieli grać. Aktorstwo było w dużym stopniu wyborem ich rodziców, którzy zaprowadzili nawet chętne kilkuletnie dziecko na plan zdjęciowy. Dobrym przykładem z ostatnich lat będzie Taylor Momsen, która grą w filmach i serialach zajmowała się od wczesnego dzieciństwa by w okolicach dwudziestki, zrezygnować z gry na rzecz kariery piosenkarki z własną grupą Pretty Reckless. Zwierz musi powiedzieć, że jego zdaniem to słuszna decyzja, bo dziewczyna ma dobry głos, zaś aktorsko była żadna. Jednocześnie wraz ze wszystkimi znamionami buntu (Momsen zamieniła słodki wygląd na makijaż a la Panda i niesłychanie skąpe ubrania) pojawiły się z jej strony dość mądre wypowiedzi na temat tego, jak rodzice może nie zmuszają dzieci do kariery filmowej, ale na pewno nieco zbyt wcześnie pozwalają by stała się to regularna praca ich dzieci. Rzeczywiście trzeba przyznać, że w każdej dziedzinie życia przyglądamy się niechętnie pracy dzieci, ale przy aktorstwie uznajemy to za konieczność.
Wybranie sobie zawodu innego niż ten, który wykonywało się w dzieciństwie, to dość naturalna kolej rzeczy, zwłaszcza, że Hollywood potrafi być dość okrutne. Dobrym przykładem niech będzie Shirley Temple, która była absolutnie uwielbiana, nagradzana i która już w wieku nastoletnim zdała sobie sprawę, że kino nie chce oglądać jej samej, tylko kilkuletnią przeuroczą dziewczynkę, którą już nie była. To akurat historia z dobrym zakończeniem, bo młoda aktorka miała tyle rozsądku by znaleźć sobie inny cel w życiu – i biorąc pod uwagę, że była ambasadorką Stanów Zjednoczonych w Ghanie i Czechosłowacji – wiedziała, co robi. Nie zawsze jednak jest tak różowo – wszyscy mieli okazję zobaczyć, co stało się z karierami popularnych i lubianych dziecięcych gwiazd, które nie miały innego pomysłu na życie a zostały odrzucone przez Hollywood – Mackulay Culkin czy Lindsey Lohan są dziś sztandarowymi przykładami na to, jak strasznie okrutna potrafi być fabryka snów. Oprócz tego istnieje jeszcze grupa aktorów, którzy choć zaczynali, jako dzieci zawiesili swoje kariery – głównie po to by zdobyć edukację – takie spowolnienie zafundowała sobie min. Natalie Portman czy Emma Watson – obie jednak dość szybko wróciły do grania. Jest jeszcze możliwość porzucanie gry zupełnie świadomie – jak np. Mara Wilson znana min. z Matyldy, która zupełnie świadomie zrezygnowała z gry w filmach i obecnie jest jedną z osób, która chętniej opowiada o tym jak wygląda życie młodego aktora, zwłaszcza wtedy, kiedy odnosi sukces. Nie jest to szczególnie różowy obraz.
Kolejna grupa to aktorzy dziecięcy, którym się udało – przetrwali najgorszy okres dla każdego aktora, przebili się przez okres ekranowego dorastania i powoli zaczynają mieć dosyć. W ostatnich latach najsłynniejszym przypadkiem takiej wcześniejszej emerytury była Amanda Byrnes, która w wieku 24 lat oświadczyła, że nie ma zamiaru więcej grać w filmach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby wszystkie późniejsze działania aktorki (drastyczna zmiana wyglądu, kontrowersyjne wypowiedzi na twitterze) nie skłoniły sporej części publiki do poświęcenia jej zdecydowanie więcej uwagi niż wtedy, kiedy grała w filmach. Istnieją dwie teorie – pierwsza, że aktorka przechodzi załamanie nerwowe i druga, że po raz pierwszy w życiu może robić i pisać, co chce i korzysta z tego prawa bez ograniczeń. Nie dawno o rzuceniu aktorstwa a przynajmniej o dłuższej przerwie przebąkiwali – Ryan Phillippe i Ryan Gosling – obaj podkreślając, że zajmują się aktorstwem od bardzo dawna i chcieliby odrobiny przerwy dla siebie. Co nie dziwi, bo zaczęli pracę mając kilka – kilkanaście lat. Co prawda obaj niedługo po tych deklaracjach zabrali się za nowe projekty, ale zwierz uważa, że być może, jeśli się w dość młodym wieku czuje zmęczenie wykonywanym zawodem to chwila przerwy nie jest zła. Zwłaszcza, jak kogoś na nią stać.
Obok powodów związanych z wczesnym wyborem aktorskiej drogi mamy jeszcze sporo powodów prywatnych czy losowych, niewiele mających wspólnego ze zmęczeniem pracą. Cary Grant zarzucił w latach sześćdziesiątych karierę aktorską by wychowywać córkę, Grace Kelly po poślubieniu księcia Monako też raczej więcej nie grała. Znany z Pogromców Duchów czy Kochanie zmniejszyłem dzieciaki Rick Moranis na wiele lat wycofał się z aktorstwa by po śmierci żony zająć się dziećmi, sporo aktorek – zwłaszcza kiedyś – rezygnowały z grania po ślubie czy po urodzeniu dzieci. Zresztą w ostatnich latach można było dostrzec, że mechanizm ten wciąż nieco działa np. Julia Roberts po urodzeniu dzieci bardzo ograniczyła występy aktorskie. Podobnie nie tak dawno Orlando Bloom miał oświadczyć, że skupi się raczej na wychowaniu syna. Tu główną rolę gra przede wszystkim specyfika zawodu aktora, który musi często pojawiać się na odległym planie filmowym. Teoretycznie wszyscy mają pieniądze by brać ze sobą dzieci, ale same dzieci nie zawsze są zachwycone perspektywą spędzenia kilku miesięcy w roku na planie filmowym. Ale ponownie -takie wybory raczej nikogo nie dziwią, ale ponownie – zawsze poddaje się pod wątpliwość czy porzucenie aktorstwa dla rodziny rzeczywiście jest takie permanentne.
Na deklaracje aktorów o zakończeniu kariery wszyscy, patrzą z powątpiewaniem. Prawda jest, bowiem taka, że na dziesiątki składanych deklaracji bardzo niewielu aktorów i aktorek decyduje się na zakończenie kariery. Ostatnio przez media przetoczyły się wypowiedzi Brada Pitta i Johnnego Deppa, którzy sugerowali, ze być może niedługo porzucą aktorstwo. Nikt jednak nie wziął ich na poważnie. I nie tylko, dlatego, że zaraz potem każdy z nich znalazł sobie nowy projekt, w którym zdecydował się wystąpić. Wydaje się, bowiem, że niemal każdy aktor raz na jakiś czas rzuca takie zapewnienia. Gorzej z egzekwowaniem tych decyzji. Kto dziś pamięta czasy, kiedy Daniel Day Lewis oświadczył, że ma dość grania i zajął się produkcją butów? Przeszło mu dwa Oscary temu. O tym, że koniec z aktorstwem zapewniał Anthony Hopkins po Tytusie Andronikusie – jak może wiecie o d 1998 roku zagrał w kilkunastu filmach. Swoje porzucenie aktorstwa zapowiadał Nicolas Cage (ku uciesze niektórych widzów), Eddie Murphy, Clint Eastwood, Dane Lane, Karl Penn, Mary Louise -Parker, Evangeline Lilly, Hayden Christiansen. Powody podawano różne – od znudzenia, przez pracę dla administracji prezydenta Obamy, chęć przejścia na emeryturę po irytację ilością pojawiającej się krytyki. Zresztą to właśnie krytyka była ponoć powodem, dla którego aktorstwo swego czasu porzuciła sama Greta Garbo.
Spośród wszystkich wymienionych przez zwiedza aktorów i aktorek wszyscy w końcu wrócili do pracy. Na prawdziwą emeryturę udało się niewielu. Robert Redford kilka lat temu twierdził, ze zajmie się malowaniem i organizacją Sundance, ale jeśli widzieliście relacje z Cannes, na który przyjechał z nowym filmem czy trailer Kapitana Ameryki to wiecie, że nie pozostał wierny swoim postanowieniom. Także Jack Nicholson, który kilka miesięcy temu miał oświadczyć, że z powodów z pamięcią więcej grać nie będzie szybko się wycofał z tej decyzji, (choć zwierz podejrzewa, że raczej go długo w niczym nie zobaczymy). Przy swojej decyzji pozostał natomiast Sean Connery, który miał kilka lat temu stwierdzić, że jedynie nowy Indiana Jones mógłby go z emerytury wyciągnąć, ale że Spielberg miał inne plany, to Connery na emeryturze pozostał i raczej z niej nie wróci, głównie, dlatego, ze nie jest już w formie żeby grać. Niestety na emeryturę zdecydował się też parę lat temu Gene Hackman twierdząc, że nie chce mu się już po prostu ruszyć z domu. Zwierza to wcale nie dziwi, bo Hackman ma lat 83 i naprawdę wszyscy w tym wieku powinni mieć prawo do siedzenia w domu i zbierania owoców swojego sukcesu. Na emeryturę przeszedł też dobrą dekadę temu Sidney Poitiers, co też jest jasne ze względu na jego wiek. Nie mniej, kiedy patrzy się na listę aktorów i aktorek, którzy zdecydowali się na emeryturę uderza jedno – listy te są krótkie i trzeba je weryfikować praktycznie, co roku – tak wiele osób decyduje się powrócić do grania. Istnieje też osobna lista aktorów, którzy rzucają granie w filmach by zająć się na pewien czas teatrem – ci, choć znikają z publicznego widoku, wciąż są jednak aktywni zawodowo – wybierając teatr jako miejsce, które umożliwia prowadzenie w miarę ustabilizowanego życia, bez konieczności ciągłych wypraw, przenoszenia się z miejsca na miejsce i siedzenia kilka miesięcy na planie zdjęciowym.
Teoretycznie nie powinno nas to dziwić. W wielu zawodach gdzie liczy się kreatywność ludzie mają problemy z przejściem na emeryturę i albo nigdy tego do końca nie robią albo robią to bardzo późno (tu zwierz macha do swoich dziadków). Bycie kreatywnym nie jest, bowiem czymś, co tak po prostu można wyłączyć, kiedy zbliża się wiek emerytalny. Z drugiej jednak strony, jeśli się nad tym zastanowić, to ludzie kina rzeczywiście przyjmują postawę, że jedynie śmierć jest wymówką by nie przyjść do pracy. Zwłaszcza, że aktorstwo wymaga zdecydowanie większego nakładu pracy niż np. pisanie. Pojawienie się na planie, czekanie na swoje ujęcie – czy jak np. w przypadku Władcy Pierścieni – nauczenie się grać w zupełnie nowych warunkach, (kiedy Ian McKellen a zwłaszcza Christopher Lee zaczynali karierę aktorską nie grało się wszak na green screenie), to wszystko jest męczące, kiedy jest się młodym a co dopiero mówić o wieku podeszłym. Co ciekawe – wygląda na to, ze mało, kto pakuje się w ten biznes naprawdę dla pieniędzy. Możemy aktorów oskarżać o wiele – próżność i rozrzutność. Ale nie zmienia to faktu, że większość z nich pracuje nadal nawet wtedy, kiedy zarobili tyle, że właściwie nie zwiększając ani nie obniżając drastycznie standardów życia mogliby za te pieniądze żyć do końca swych dni. Zresztą zwierz jest przekonany, że dokładnie taki sam post można byłoby napisać o muzykach i okazałoby się, że dość powszechnie wyśmiewana Cher, (która co i raz ogłasza koniec kariery) nie jest żadnym wyjątkiem tylko raczej normą. Co więcej, nie ważne ile razy nazwie się aktorów beztalenciami czy umieści żenujący artykuł o tym jak ktoś schudł, utył czy się postarzał – większość z nich mimo krytyki gra nadal. A kiedy próbują przestać nie są w stanie.
Być może ta prosta obserwacja powinna nam powiedzieć, coś o tym jak układają się życiowe wybory. Oczywiście nie wszyscy możemy robić w życiu coś tak cudownego jak bycie dobrze opłacanym, znanym i kochającym to, co robimy aktorem. Nie zmienia to jednak faktu, że w tym świecie gdzie miliony, jeśli nie miliardy ludzi z utęsknieniem czeka aż w końcu nadejdzie ten dzień, kiedy będą mogli przestać pracować są ludzie, którzy nawet, jeśli próbują przestać pracować nie są w stanie. Co więcej – w ich przypadku, jak już wspomniał zwierz, nie chodzi nawet o czynnik ekonomiczny, – co prawda czasem okazuje się, że trzeba ruszyć w trasę by spłacić alimenty, ale w większości przypadków aktorzy na wcześniejszej emeryturze zwiewają z niej przy każdej okazji niczym swego czasu Michel Jordan. Odpowiedź jest naprawdę prawdę bardzo prosta – wystarczy tylko pozwolić ludziom robić to, co chcą i kochają a potem płacić im za to bardzo dużo pieniędzy. Wtedy może się okazać, że naprawdę tylko śmierć oznacza koniec pracy. Widzicie, zwierz rozwiązał wielki problem naszego świata. Teraz pytanie – komu sprzedać tą prawdę i odejść w spokoju?
Ps: Zwierz po napisaniu wpisu zorientował się, że The Hollywood Reporter zaczął już tegoroczne „roundtables” to znakomite programy – które mają ok. 1-1,5 godziny gdzie zbiera się aktorów i aktorki, którzy wystąpili w ciekawych filmach w tym roku. Zwierz obejrzał już rozmowę z aktorkami (znakomitą), gdzie temat robienia sobie przerwy pojawia się w rozmowie. Zwierz bardzo poleca cały cykl – bo to jest bez porównania ciekawsze od większości Talk Show.
ps2: Zwierz wybrał ten temat wpisu, bo wyglądało na to, że będzie się go pisało tak strasznie krótko a zwierz ma katar. Ha, ha, śmieszny zwierz.