Hej
Zwierz musi wam się przyznać, że nad dzisiejszym wpisem myślał od bardzo dawna i kilkakrotnie zasiadał do jego napisania szybko jednak rezygnując z podjęcia tematu. Dopiero niedawny wpis zwierza o biseksualizmie w kinie i popkulturze przekonał zwierza, że jakoś dobrze się wam rozmawia na tematy może nieco bardziej społeczne (bo jednak traktujemy tu kulturę jako element debaty społeczno/politycznej) więc czemu pozbawiać was możliwości pogadania na kolejny temat. Dziś zwierz zajmie się kwestią Cultural appropriation. Cóż to takiego? W największym i telegraficznym skrócie to termin oznacza to przejmowanie najczęściej wyjętych swojego pierwotnego kontekstu elementów innej kultury i dodawanie ich do własnej najczęściej ignorując ich początkowe znaczenie. Cultural appropriation ma sporo wspólnego z dominacją kultury zachodu która żywi się kulturami mniejszymi i słabszymi (a właściwie gorzej reprezentowanymi) wybierając z nich to co modne, ciekawe i egzotyczne nie spoglądając jednocześnie na to jak dane symbole były traktowane pierwotnie. Cultural Appropriation może dotyczyć właściwie wszystkiego od elementów związanych z religią i tradycją, przez strój, przycięcie włosów czy niekiedy nawet jedzenie. Pojęcie z natury dość neutralne – wskazujące na relacje między kulturą dominującą a tą mniej znaną funkcjonowało sobie całkiem dobrze w badaniach kulturoznawczych aż uderzyło w Internet. I tu z tym w sumie opisującym dobrze znany (i dostrzegany przez nas wszystkich!) mechanizm zrobiło się coś bardzo niedobrego. Zwierz proponuje swoje spojrzenie na kilka jego zdaniem mylnych tropów, niepokojących wniosków i przerażających nieporozumień.
Nic nie jest czarno białe – w Internetowych dyskusjach można dostrzec pewny dość silny podział na – białych, którzy kradną kulturę innym i na przedstawicieli różnych mniejszości etnicznych, od których kultura jest kradziona. Bycie białym w jakiś sposób powinno eliminować nas z dyskusji o CA (zwierz będzie skracał jak Ninedin w swoim znakomitym wpisie na ten sam temat) – jako tych którzy zawsze będą się tłumaczyć z popełnionych kulturalnych zbrodni. Jednak w tym założeniu tkwi pewien błąd. Otóż założenie, że istnieje „biała” kultura. Jak chyba wszyscy możemy się zgodzić takie pojęcie nie istnieje – oczywiście – możemy przyjąć, że pewne zachowania względem mniejszości obecne za czasów kolonialnych były dziełem białego człowieka. Ale nie oznacza to, że wszyscy ludzie o jasnej skórze wykształcili jedną kulturę. Ta dychotomia w dyskusjach prowadzi do błędnego założenia, – że CA jeśli istnieje to przejawia się wyłącznie na styku kultury białej i kultur etnicznych (żeby nie popadać w bardziej rasowe wyróżniki). Tymczasem prawda jest taka, że tego typu przejmowanie elementów kultury zachodzi też wewnętrznie zarówno pomiędzy ludźmi z różnych grup etnicznych jak i wśród ludzi białych jak śnieg. Doskonałym przykładem jest powszechne przyjęcie, że Irlandzkie czy Celtyckie symbole są ładne i wykorzystywanie ich przez ludzi na całym świecie do tatuaży czy zdobienia różnych pamiątek. Zresztą jak zwierz podejrzewa my sami mamy sporo na sumieniu względem przejmowania w ten sposób elementów ważnych od kultur otaczających nas ludów. Nasza narodowa skłonność do picia jednocześnie kawy i herbaty wynika w dużym stopniu z przejęcia przez nas cudzych obyczajów – w chwili, kiedy trudno byłoby nazwać naszą kulturę dominującą. Błędem jest kładzenie nacisku na kolor skóry osób dokonujących przejęcia elementów kultury – ważne jest przede wszystkim przynależność do jakiejś kultury. Zwierz jest przekonany, że niezależnie od koloru skóry osoba żyjąca w kulturze amerykańskiej, anglosaskiej czy jakiejkolwiek dojmującej na danym terenie dokonuje pewnego przejęcia kulturowego. Założenie, że pochodzenie etniczne (zwłaszcza dalekie, – bo np. możemy założyć, że dziś czarnoskóry mieszkaniec Stanów Zjednoczonych nie wiele ma wspólnego ze swoimi czarnoskórymi Afrykańskimi przodkami i może ale nie musi się czuć związany z ich kulturą) jest tu na pierwszym miejscu, prowadzi do niepokojące sytuacji gdzie wracamy do wyższości pochodzenia nad wychowaniem, obecnością w danym miejscu czy kulturze. A stąd o krok do rasizmu.
Nic nie jest prawdą wszędzie – zdaniem zwierza problem z CA wynika z tego, że jednocześnie rozmawiają o niej osoby znajdujące się w bardzo różnych środowiskach kulturowych. Najlepszym przykładem jest spór o noszenie przez amerykanów pióropuszy – elementu niesłychanie ważnego w kulturze rdzennych mieszkańców Stanów. Zwierz nie ma wątpliwości, że osoba zakładająca na głowę pióropusz w Stanach musi zdawać sobie sprawę z całego okrucieństwa tego zachowania. Potomkowie ludzi odpowiedzialni za właściwie wykończenie Indian zakładają ich odpowiednik ich wojskowych odznaczeń na głowę kiedy idą się bawić. Nietaktowność takiego zachowania – czy wręcz jego głupota – jest łatwo wyczuwalna, zrozumiała w kontekście, uzasadniona historycznie. Teraz jednak weźmy małego Polaka, który zakłada na głowę pióropusz idąc na zabawę Andrzejkową. Czy robi on dokładnie to samo, co Amerykanin? Zdaniem Internetu – zdecydowanie tak. Zdaniem zwierza – nie do końca, – bo kontekst jego zachowania – zwłaszcza historyczny jest zupełnie inny. Dla przykładu zwierz poda coś bliższego domowi, – jeśli jakiś człowiek w Wielkiej Brytanii przebierze się za SS mana i pójdzie w takim stroju na bal przebierańców będzie to miało zupełnie inny wydźwięk niż osoba, która założy ten sam strój w Japonii. I choć obie raczej nie powinny tego robić, (co możemy przełożyć też na pióropusz) to kontekst jest tu zupełnie inny. W kwestii kultury wydaje się, że kontekst jest najważniejszy – zresztą sam problem CA – tak powszechnie rozważany w USA w Polsce wydaje się być tematem właściwie marginalnym – bo za sprawą przetasowań dziejowych – nie mamy właściwie na co dzień styczności z kimkolwiek kogo mogliśmy w przeszłości kulturalnie obrabować.
Nic nie unosi się nad wodami – zdaniem zwierza pewnym błędem osób wytykających sobie wzajemnie CA jest pewne założenie, że jak duch nad wodami tak i nad ludzkością unosi się duch potencjalnie urażonych członków jakiejś społeczności. Weźmy przykład z jedzeniem pałeczkami – zdaniem niektórych nie powinno się ich jeść, ponieważ obraża się tym samym Japończyków. Zwierz powie szczerze – nie wierzy w zbiorowego ducha japońskiego, którego zwierz może urazić jedząc sushi pałeczkami. Wierzy, że może urazić konkretnych Japończyków zachowując się w ich obecności bez szacunku dla ich kultury, wierzy, że nie powinien wyrażać się negatywnie o kulturach i ich przedstawicielach, jako iż póki nie pozna się wszystkich póty nikt nie ma prawa wyrokować o kulturze lub nacji. Ale zwierz nie wierzy by takie działanie mogło owego unoszącego się ducha japońskiego urazić. Podobnie jak chyba nikogo z was nie uraziliby Japończycy przygotowujący na drugim krańcu globu kutię. Oczywiście większość naszych zachowań względem innych kultur odbywa się na odległość, ale istnieje pewien zbiór zachowań, które zdają się obrażać jedynie tego mitycznego potencjalnego ducha jakiejś grupy. Którego nikt na oczy nie widział. Co więcej jest to duch zawsze oburzony co po raz kolejny sprawia że o mniejszościach myśli się jako o grupie wciąż narzekającej, niezadowolonej i niszczącej zabawę – co nie przyczynia się do prób poznania czy zrozumienia.
Siedź w swoim pudełku – kolejną niebezpieczną skłonnością ludzi rozmawiających o CA jest przekonanie, że jesteśmy do swoich kultur przypisani. To przekonanie wychodzi z założenia, że „nie wszystko jest dla białych” – od henny począwszy poprzez dredy po noszenie bindi. Oczywiście takie myślenie prowadzi do dość niepokojącej sytuacji sugerującej, że każdy z nas ma swoją etniczną granicę, w której powinien się zmieścić. Niepokojącą zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że tak ścisłe podziały nie przynoszą korzyści – kultura rośnie na przenikaniu się, nie zaś na izolacji – zresztą od henny przez bindi po dredy nie można stwierdzić dokładnie, kto był pierwszy. To, że włosy mieszkańców Afryki układały się zdecydowanie lepiej w takiej fryzurze nie oznacza, że przy głębszych poszukiwaniach nie okaże się, że fryz zawdzięczamy Neandertalczykom i wszyscy, jako Homo Sapiens jesteśmy podłymi naśladowcami. Zwierz oczywiście żartuje, ale czasem ma wrażenie, że pomysł by do danej części kultury miał prawo tylko ten, kto dopadł doń, jako pierwszy nie za dobrze by się sprawdził (nie daj boże, co by było gdyby ludy basenu morza śródziemnego postanowiły zachować pismo dla siebie). No dobra, ale żeby nie przesadzić – rzeczywiście jest prawdą, że przejmowanie pewnych elementów bez zrozumienia ani chęci zrozumienia jest rzeczywiście dość szemrane. Ale jeśli bindi przyczepia sobie do czoła biała dziewczyna, która uczy się hinduskich tańców, mitologii, języka, podróżuje do Indii to możemy spokojnie stwierdzić, że korzysta z niego w taki sposób, w jaki wyznaczyła go kultura. Jeśli ktoś korzysta z henny poznawszy wcześniej jej historię, tradycję i znaczenie to dorzuca własny artystyczny styl do artystycznej metody, którą znalazł w innej kulturze, to nie naigrywa się z tradycji. Jeśli ktoś nosi dredy czy irokeza nie tyle z mody, co dla wyrażenia pewnej ideologii (np. buntu) to właściwie korzysta z fryzury podobnie jak ci, którzy po raz pierwszy się na nią zdecydowali. Odebranie tego komuś z racji jego koloru skóry oznacza, że stawiamy etniczność i pochodzenie poza tym, co naprawdę się liczy – zrozumieniem symbolu, poszanowaniem i wykorzystaniem go do tego celu, do jakiego został stworzony.
Wyznaczając granice oburzenia – kolejnym problemem – zdaniem zwierza, to sam poziom prowadzenia dyskusji w Internecie. Wiele osób – niezależnie od podchodzenia – czuje się w obowiązku narzucać pewne oburzenie postępowaniem względem kultury innym osobom o tym samym pochodzeniu. Zwierz wie, że brzmi to pokrętnie, ale wydaje się mu, że w bardzo wielu przypadkach CA jest w sumie sprawą do rozważenia nie tyle przez społeczność, co przez jednostkę. Zapewne istnieją rdzenni amerykanie którzy wchodząc do domu swoich szkolnych znajomych widzą łapacze snów i czują że ich poważnie urażono. Zapewne też istnieją tacy, którzy w ogóle tego nie czują i tacy, dla których to miły ukłon w stronę ich kultury. Są też ci, którzy sprzedają łapacze snów sami – wyraźnie woląc skorzystać na takiej fascynacji niż się oburzać. Narzucanie nam wszystkim jedynych odczuć może okazać się zgubne o tyle, że nie ma chyba nic bardziej niepokojącego niż taka a nie inna interpretacja kultury. Co więcej sugeruje to, że ludzie wychowani w danej kulturze stanowią geniczną grupę, która ma jeden pogląd – to z kolei sprzyja do postrzegania wszystkich nie jako jednostki tylko przedstawicieli danej etniczności czy mniejszości. Co zwierza bardziej niepokoi niż głupota osób przyklejających sobie bindi do czoła na koncertach. Przecież nie ma Hindusów, Amerykanów czy Afrykańczyków – są nacje, plemiona, narody, szczepy, religie, sekty – każda z nich może mieć do tego samego elementu inne podejście. Wyznaczając jeden model zachowania narzucamy tym strasznie zróżnicowanym grupom jakąś sztuczną homogeniczność.
Nic nie jest proste – zwierz brzmi jak obrońca CA tymczasem doskonale rozumie, że są sytuacje, w których granice bywają przekroczone. O ile zwierz nie zgadza się by jakiekolwiek święto ograniczać tylko do osób jednej etniczności, to można zrozumieć Meksykanów mających dość utożsamiania Cinqo de mayo z dniem, w którym można się uchlać. Ale chyba bardziej widać to na przykładzie małych i większych kultur afrykańskich czy południowo amerykańskich – tradycyjne wzory, kroje, biżuteria – to przejmuje się bez zastanowienia nie czując nawet, że dokonuje się „wrogiego przejęcia”. Co więcej o ile np. w przypadku przejętych elementów kultury japońskiej nawet przejmujący umieją dokładnie wskazać skąd wzięli np. sushi o tyle w przypadku kultury afrykańskiej dochodzi do rozmycia. Nie ma poczucia, że przejmuje się coś wymyślonego przez konkretnych ludzi o określonych tradycjach – w ogóle określenie kultura afrykańska jest doskonałym przykładem takiego rozmycia myślenia o przynależności pewnych elementów kulturowych. Afryka jest przecież tak niesamowicie różnorodna, że wzory afrykańskie brzmią jak kompletna bzdura. Pod tym względem CA jest rzeczywiście zjawiskiem niebezpiecznym i niewiele wnoszącym do świadomości kulturowej osób, które zabierają sobie to co ładne i modne nie inwestując czasu i energii w poznanie źródeł zabranych elementów. Tu rzeczywiście zwierz poważnie by się zastanawiał nad prawomocnością takich zachowań a właściwie nad etycznym wymiarem takiego przejmowania elementów kultury. Bo rzeczywiście to jest spuścizna kolonializmu gdzie wszystko co egzotyczne należy do nas.
‘Absurd naszym przyjacielem jest” – no właśnie największym problemem w dyskusjach nad CA jest doprowadzanie sprawy do absurdu. Wszyscy chyba możemy przyznać, że jeśli idziesz do włoskiej knajpy i jesz Pizzę to nie dokonujesz CA, podobnie wtedy, kiedy słuchasz sobie japońskiej muzyki tradycyjnej albo nawet wtedy, kiedy z przyjemnością wieszasz na ścianie reprodukcje religijnych obrazów, (co oznacza mniej więcej powieszenie sobie na ścianie zarówno obrazka ze świętymi jak i reprodukcji Caravaggia), – mimo że np. jesteś buddystą. CA łatwo doprowadzić do absurdu czy do czystego rasizmu, który kolorowi skóry przypisuje nieprzekraczalne granice etnicznej kultury. Doprowadzanie spraw do absurdu (dla zwierza przykładem są wszelkie zastrzeżenia dotyczące jedzenia) wynika z nadmiaru dobrych intencji często widzianego w Internecie i zapewne narastającej frustracji części grup. Dla zwierza taki kulturalny radykalizm w imię zachowania poprawności jest o tyle groźny, że absurd łatwo można wykorzystać w argumentacji odwrotnej. Skoro nie wolno mi ćwiczyć jogi (oczywiście pozbawionej wszystkich elementów religijnych czy raczej duchowych rozumianej, jako zestaw ćwiczeń) tobie nie wolno ćwiczyć boksu, jeśli nie jesteś z Anglii, skoro ja nie mogę się nauczyć twojego języka to ty nie możesz się uczyć angielskiego, skoro ja nie mogę jeść sushi to oddaj mi hamburgera. Tymczasem problem – pewnych zachowań pozostaje zupełnie nie rozwiązany a ludzie przerzucają się dyskusjami o tym czy biały człowiek może nosić dredy czy nie – co przynajmniej w opinii zwierza świadczy o całkowitym niezrozumieniu tematu. Przynajmniej dla zwierza brzmi to trochę jak spór czy człowiekowi wolno się golić, jeśli nie jest starożytnym Rzymianinem.
Siedząc na płocie– Zwierz męczy was litym tekstem od kilku stron a przecież nie dotknął jeszcze tego, co dla zwierza jest w całej tej dyskusji najważniejsze osobiście. Otóż rozmowy o CA właściwie nie dopuszczają istnienia osób takich jak zwierz. Zakładają one, że istnieje zgodność pomiędzy kulturą, etnicznością, narodowością, religijnością i pochodzeniem. W takim myśleniu samo pochodzenie czyni nas strażnikami danych elementów kulturowych – i daje nam prawo do ich wykorzystywania. Wedle tego samego schematu – przejmowanie przez innych elementów kultury, z której wychodzimy powinno nas oburzać – a oni sami – nie powinni wyciągać po nią dłoń. Problemy pojawiają się w przypadku jednostek takich jak zwierz. Wedle tego sposobu myślenia zwierz z racji pochodzenia powinien czuć się w jakimś stopniu strażnikiem kultury albo tradycji żydowskiej. Problem polega jednak na tym, że zwierz nie jest z nią związany – ani religijnie ani kulturalnie – jedynie taki a nie inny zbiór przodków w jakiś sposób wiąże go z tą kulturą. Zwierz nie ma do niej więcej prawa niż osoba o całkowicie słowiańskim pochodzeniu. Jednak wedle niektórych strażników CA wystarczy to by zwierz chodził po festiwalu Singera wkurzony i wściekał się na każdego Polaka przebranego za żydowskiego mieszkańca Warszawy (choć serio jak reklamowali festiwal klipem gdzie chłopak tańczył z dziewczyną a oboje byli w tradycyjnych strojach to coś zwierza skręciło. Ale raczej jako historyka) oraz wytrącał ludziom z rąk talerze z czulentem w knajpie na Kazimierzu. Inny przykład – zwierz uczęszczał na kursy Jidysz. Gdybyśmy mieli uznać, że nauka języka (zwłaszcza takiego, który należał wyłącznie do bardzo określonej mniejszości) należy wyłącznie do osób takiego a nie innego pochodzenia, należałoby wyrzucić ¾ grupy z wykładowczynią włącznie. Problem w tym, że zwierz z kursów w końcu zrezygnował i gdyby na jego głowie było przetrwanie pamięci o jidysz to zwierz zawiódłby na całej linii. Zwłaszcza że nigdy nie miał styczności z samym językiem i jego kulturą i był on dla niego równie obcy co dla każdej innej osoby na sali. Z drugiej strony możemy się zastanawiać czy rodzina zwierza łamiąca się opłatkiem w czasie Wigilii, nie dokonuje właśnie aktu CA. W końcu bierzemy ważny religijny/kulturowy element i odtwarzamy go – nie zawsze (a nawet często zupełnie bez) biorąc pod uwagę jego pierwotne znaczenie. Jednak gdybyśmy przyjęli taką interpretację oznaczałoby to, ze zwierz żyjąc w kulturze, w której się wychował popełnia na każdym kroku jej zawłaszczenie. Oczywiści zwierz zdaje sobie sprawę, że nie o to chodzi w CA ale bardzo często taki schemat myślenia o kwestii pojawia się w Internecie. Sposób myślenia zdaniem zwierza szkodliwy i co ważne kompromitujący wcale nie takie złe założenie, ze do innych kultur należy podchodzić z szacunkiem.
Wobec tych wszystkich wątpliwości pozostaje pytanie, – co wobec tego? Zdaniem zwierza sprawdza się tu stara dobra zasada, która jakoś nigdy nie potrzebowała specjalnych terminów ani długich rozmów na tumblr. Ważne jest by do innych ludzi, ich wierzeń i kultury podchodzić z szacunkiem, ale i otwartością. Co więcej ważne jest by w ten sam sposób podchodzić do ludzi zainteresowanych naszą kulturą. Skoro chcemy by wymiana kulturowa przebiegała na równi – ważne jest by wszyscy szukali nie tyle symboli, ale informacji i interpretacji. Co zresztą może się okazać też dobre dla nas, bo sami rzadko poświęcamy czas na refleksję nad naszą własną kulturą i znaczeniem obecnych w niej elementów. Z pewnością ważne jest by pamiętać przede wszystkim o realnych ludziach – i to im starać się nie zrobić przykrości – nie ważne czy to mniejszość bliska czy daleka, – jeśli mamy podejrzenie, że możemy kogoś personalnie obrazić (a nie tylko wyobrażonego wiecznie obrażonego ducha narodu) wtedy zawsze należy się wycofać. No i pod żadnym pozorem nie możemy zachowywać się na zasadzie – ja mogę sobie wziąć bindi bo ono nic nie znaczy ale krzyże w kolczykach to już przesada. Skoro jeden symbol nic nie znaczy u nas to w takim razie nasz symbol (uogólnienie, bo zwierz korzysta z takiego rozmytego „my’) może nic nie znaczyć dla innych. Albo wychodzimy z założenia, że dla obu stron coś znaczy i wtedy bindi zakładamy tylko w wyznaczonych okazjach i prosimy o noszenie krzyża z szacunkiem. Ale nie dajmy się też zwariować – w tym wzajemnym poszanowaniu kultur nie powinniśmy a wręcz nie możemy ograniczyć się wyłącznie do własnej kultury. Oczywiście prędzej dziewczyna z zachodu spróbuje założyć Sari niż dziewczyna z Indii Strój Łowicki. Ale obie powinny mieć szansę to zrobić. Zwłaszcza, jeśli naprawdę nie mają złych intencji. Strach przed innymi kulturami nic dobrego nie przyniósł.
Możecie powiedzieć, że to perspektywa europejska, biała, osoby, która za swoje pochodzenie etniczne czy kulturowe nigdy nie musiała płacić (część osób twierdzi, że CA jest dlatego takie złe bo ludzie przejmują elementy kultury bez opresji która wiąże się z przynależnością do niej). Tak zwierz powie szczerze – to jest taka perspektywa – ale czy da się z niej wyjść? Nie, w każdym razie nie całkowicie (bez popadania w egzaltację czy karykaturalność). Zwierz nigdy nie miał zamiaru nikogo skrzywdzić ani wykorzystać jego kulturę w sposób niewłaściwy. Zarówno wtedy, kiedy jadł pałeczkami jak i wtedy, kiedy nosił podarowane mu przez przyjaciółkę sprowadzone z Ameryki Południowej kolczyki z piórami (te też ponoć stanowią nadużycie kulturowe). Co więcej zwierz myśli, że tak naprawdę nikogo nie zranił ani nie obraził. Obraza kryje się tam gdzie zabieramy ludziom prawo do głosu, przytłaczamy ich kulturę i nie pozwalamy przyznać się światu do tego co stanowi osiągnięcie danej nacji. Obraza jest tam gdzie mając szanse na bezpośrednie spotkanie ignorujemy możliwość urażenia czyich uczuć. Tylko, że niestety – im dłużej rozmawiamy o jedzeniu pałeczkami i o tym, kto ma jak prawo się czesać tym bardziej ucieka nam prawdziwy problem. A problem jest taki, że na świecie są tysiące kultur, o których nigdy nawet przez chwilę niczego nie chcieliśmy się dowiedzieć. Im dłużej kłócimy się o pałeczki tym dłużej niczego się nie dowiemy.
Ps; Zwierz jest tak mniej więcej w 90% przekonany, że nie jest przekonany co do przedstawionych w tekście tez. Ale to jest ważne, tak zupełnie na marginesie – posiadanie opinii co do których nie jesteśmy stuprocentowo pewni. Dla zwierza taka giętkość własnych przekonań zwłaszcza w tego typu kwestiach jest jednym z najważniejszych wyznaczników sposobu myślenia człowieka kulturalnego.
Ps2: Zwierz obiecuje, że jutro będzie o grach. Ż