Hej
Jak sami wiecie przed wczoraj wieczorem ogłoszono wyniki festiwalu w Wenecji. Zwierz podobnie jak miliony fanów kina przywitał wynik z mieszaniną radości ( Fassbender!) i wzruszenia ramion ( wygrał film rosyjski więc mnóstwa osób nie zainteresuje). Oczywiście zanim pojawił się wynik uważnie śledziliśmy wszystkie doniesienia i recenzje dostarczane nam codziennie przez wysłanych tam dziennikarzy. Pół strony co najmniej w niemal każdej gazecie mającej się za poważną i rzecz jasna w niektórych dziennikach telewizyjnych gdzie poinformowano o otwarciu i zamknięciu festiwalu.
Całe to zainteresowanie jest jak najbardziej słuszne, zwłaszcza że Wenecja jak wszyscy pamiętamy to najstarszy festiwal filmowy jaki jest. Nie mniej zwierz pragnąłby zwrócić waszą uwagę na festiwal który w mediach cieszy się nieco mniejszym zainteresowaniem – a który rozpoczęcie idealnie zbiegło się z końcem festiwalu weneckiego. Chodzi zwierzowi o młodziutki w porównaniu ze swoim weneckim bratem festiwal w Toronto. Toronto różni się od Wenecji niemal wszystkim. Jest młody, jest w Kanadzie która nie ma imponującej kinematografii no i nie ma wielce szacownego jury, nie ma też nagrody dla najlepszego aktora czy aktorki zaś właściwie jedyne wyróżnienie jakie się przyznaje to wyróżnienie publiczności.
Jednak z roku na rok festiwal w Toronto wydaje się być co raz ciekawszym wydarzeniem w kalendarzu filmowym – po pierwsze – to właśnie idealny festiwal na przedstawienie swojego kandydata do Oscara. Ale nie tylko chodzi. Zdaniem zwierza ten festiwal to idealny festiwal dla fanów filmów które są inteligentne i fajne ale nie są artystycznym przygnębiającym kinem. Innymi słowy są takie jakie zwierz lubi najbardziej ( zwierz chciałby być kinematograficznym intelektualistą ale obawia się że to już przegrana sprawa).
Podczas kiedy w Cannes od pewnego czasu liczą się tylko schody i modelki L’Oreal, kiedy Berlin z roku na rok staje się co raz bardziej bezpłciowy ( i jest w takim średnim momencie na premiery naprawdę interesujących produkcji) zaś Wenecja lśni głównie odbitym blaskiem przeszłości a Sundance co roku staje się co raz bardziej schizofrenicznym cieniem samego siebie sprzed kilku lat, Toronto wydaje się zmierza w kierunku promocji dobrego i inteligentnego kina które jednak jest dostępne nawet dla tego widza który nie koniecznie jest koneserem, ale chce wiedzieć na co iść do kina kiedy nudzą mu się hity z wybuchami w tle i superbohaterami ( zwierz uwielbia takie filmy ale lubi też różnorodność).
O Toronto zrobiło się głośno zwłaszcza w zeszłym roku kiedy wygrało ” Jak zostać królem” film o którym wcześniej nie słyszano a który miał zdominować sezon nagród za Oceanem. Z resztą przyglądając się spisowi filmów które otrzymały w Toronto nagrodzę zwierz czuje takie przyjemne uczucie, jakie pojawia się gdy widzi listę tytułów nie tylko sobie znanych ale i takich o których sam ma jak najlepsze zdanie ( zwierz musi stwierdzić że widział zaskakująco dużo filmów z tej listy). Warto z resztą zaznaczyć że wygrani trzech ostatnich festiwali to dwa filmy które dostały Oscara za najlepszy film i jeden do tej nagrody nominowany. Oczywiście zwierz nie zapewnia was że każdy film który wygra w Toronto dostanie nominację ale może stwierdzić że dotychczas na 33 przyznane nagrody 19 filmów było potem nominowanych do Oscara w jakiejś kategorii w tym bardzo często najlepszy film obcojęzyczny i zdecydowanie nie raz wygrały ( tak zwierz dokonał tych obliczeń na piechotę. Tak ubawiło to zwierza. Nie zwierz nie jest szalony). To dobra wskazówka dla wielbicieli kina zza Oceanu ( i nie tylko) by na festiwal w Toronto patrzeć jak na zapowiedź tego co będzie ciekawe.
Co więcej dzięki temu, ze Toronto ma opinię festiwalu jednak nieco mniej ważnego ( wiecie mimo wszystko jest w Kanadzie) i co ważne bardziej nastawionego na filmy anglojęzyczne ( choć co ciekawe wśród zwycięzców jest mnóstwo filmów w innych językach) to pokazuje się tam też np. dużo mniejszych produkcji , które kiedyś zapewne wygrały by w Sundance ale dziś kiedy festiwal nie jest pewien czym jest nie do końca wiadomo ( Sundance chciało by wrócić do korzeni ale chyba jest już zbyt znane). W każdym razie jeśli chcecie wiedzieć co piszczy w kinie ciekawym, inteligentnym, a dostępnym ( zwierz nie ma złudzeń że większość z nas nie obejrzy zwycięzcy z tegorocznej Wenecji), anglojęzycznym i nie głupim najlepiej nastawcie swe ucho w kierunku Kanady bo właśnie stamtąd może nadjeść wyrok który pozwoli wam dobrze obstawić Oscarowe nominacje.
Ps: Zwierz pisał ten wpis z prawdziwą przyjemnością ale musi stwierdzić że przeżył całe pięć minut kryzysu myśląc o czym dla was napisze. Problem polega bowiem na tym, że jest obecnie w stanie w którym pisałby w kółko o Doktorze. Ale spokojnie – wie że nie powinien więc się powstrzymuje. Zwłaszcza, że błąkanie się po cudzych blogach przekonało go, że nie ma nic odkrywczego do napisania.
ps2: Dlaczego zwierzowi coś mówi że znów najbardziej komentowaną częścią bloga będzie PS???