Home Ogólnie Pochwała dobrego o sobie mniemania czyli zwierz o Obrońcach Skarbów

Pochwała dobrego o sobie mniemania czyli zwierz o Obrońcach Skarbów

autor Zwierz

Hej

Zwierz musi powiedzieć, że nic nie dzi­ała na niego jak bard­zo negaty­wne recen­z­je. O ile przy fali zach­wytu zwierz uda­je się do kina z pewnym ocią­ganiem to wystar­czy fil­mowi dać jed­ną gwiazd­kę by zwierz znalazł się następ­nego dnia na wid­owni ściska­jąc w ręku zaku­pi­ony i zarez­er­wowany bilet. Zwierz nie wie, dlaczego tak reagu­je, być może z wrod­zonej przeko­ry a może, dlat­ego, że bard­zo złe kino fas­cynu­je zwierza mniej więcej na równi, co kino bard­zo dobre. Dlaczego? W skra­jnoś­ci­ach i opini­ach o nich kryją się chy­ba naj­ciekawsze ele­men­ty naszej kul­tu­ry. Zwłaszcza, jeśli uświadomimy sobie, że za pewnym rodza­jem bard­zo złych filmów kryją się dobre intenc­je i całkiem sporo tal­en­tu. Dlat­ego też przyz­nawane to tu to tam poje­dyncze gwiazd­ki dla Obrońców Skar­bów zachę­ciły zwierza do najnowszego fil­mu Clooneya bardziej niż prowad­zona w Polsce dość nikła kam­pa­nia reklam­owa. O tak jest dzi­wny zwierz. Nie mniej po powro­cie z kina, zwierz nieste­ty nie poczuł w sobie naty­ch­mi­as­towego impul­su do napisa­nia recen­zji. Co może być dobrym wyz­nacznikiem jak specy­ficznie nieu­dany jest to film.

Nigdy nie ufa­j­cie fil­mom na których planie wszyscy dobrze się bawią

Jeśli dobrze zna­cie fil­mo­grafię Clooneya, jako reży­sera to właś­ci­wie śred­ni Obroń­cy Skar­bów nie powin­ni być dla niko­go zaskocze­niem (tak zwierz pije do recen­zji, w Co jest Grane). Oczy­wiś­cie Good Night and Good Luck jest filmem doskon­ałym a Idy Mar­cowe co najm­niej intere­su­ją­cym. Ale czy ktoś pamię­ta Leather­heads? Kom­e­dyjkę o pier­wszych graczach w foot­ball amerykańs­ki? Zapewne nie, bo to było pode­jś­cie Clooneya do fil­mu lekkiego, niepoli­ty­cznego, his­to­rycznego i ze sporą zbiorową obsadą, które zde­cy­dowanie się nie udało. Clooney nie jest wybit­nym reży­serem, ale potrafi dobrze przełożyć na ekran dobrze napisany sce­nar­iusz, ale nie jest w stanie swo­ją reży­ser­ią nadro­bić sce­nar­ius­zowych braków. Prob­lem z Obroń­ca­mi Skar­bów pole­ga na tym, że fakt, iż his­to­ria “brz­mi jak z fil­mu” nie zawsze oznacza, że his­to­ria nada­je się na film. I tak właśnie jest w przy­pad­ku opowieś­ci o grupie his­to­ryków sztu­ki, którzy podąża­jąc wraz z alianckim fron­tem pod koniec wojny zaj­mowali się obroną i odzyski­waniem skradzionych dzieł sztu­ki. Brz­mi fas­cynu­ją­co, ale prob­lem pole­ga na tym, że w tej his­torii braku­je jed­nego moc­nego wątku prze­wod­niego. Nasi bohaterowie teo­re­ty­cznie prag­ną przede wszys­tkim odzyskać Ołtarz z Gan­dawy, ale jest to w sum­ie wątek poboczny. Film zbiera grupę bohaterów, ale naty­ch­mi­ast każe im się roze­jść po całym fron­cie, zaś potenc­jal­nych momen­tów kul­mi­na­cyjnych jest w filmie kil­ka i żaden nie budzi tego uczu­cia zwycięst­wa. Do tego właś­ci­wie nie mamy głównego bohat­era, co spraw­ia, że cały film sta­je się zbiorem scen.

I tu ponown­ie zwierz ma pewien prob­lem. Mamy, bowiem trzy rodza­je scen. Pier­wsze są dow­cip­ne — i tu zwierz musi powiedzieć, że kiedy już dow­cip się pojaw­ia jest całkiem niezły — zwłaszcza tam gdzie pojaw­ia się sytu­ac­ja pomiędzy absur­dem a tragedią robi się ciekaw­ie. Zwierz uśmiech­nął się na filmie kil­ka razy w sce­nach w których by się nie spodziewał — w cza­sie przy­pad­kowego spotka­nia naszych spec­jal­istów z poje­dynczym niemieckim żołnierzem, w chwili kiedy udało im się wpakować w sam środek fron­tu, gdy hero­icznie bronili się przed pewnym dość niegroźnym atakiem czy w sce­nie gdzie jeden z nich następu­je na minę. Właś­ci­wie wszys­tkie z tych scen mają te same cechy – są z jed­nej strony bard­zo zabawne, z drugiej niebez­pieczne czy w sum­ie smutne. Wychodzą one Clooney­owi bard­zo dobrze – uda­je się, jakość ująć absurd wojny i nawet wprowadz­ić nas­trój pewnej zad­umy. Nieste­ty takich scen jest w filmie zaled­wie kil­ka i nie tworzą one spójnej nar­racji. Dru­gi rodzaj scen to te, które popy­cha­ją akcję d przo­du prawdę powiedzi­awszy z nimi zwierz ma najwięk­szy prob­lem, ponieważ są niesły­chanie wręcz chao­ty­czne. Co więcej Clooney nie za bard­zo umie rozłożyć napię­cie – nawet jego dobre filmy wypada­ją dość płasko, jeśli chodzi o emoc­je, ale w przy­pad­ku takiej wojen­no-patri­o­ty­cznej pro­dukcji trze­ba umieć w odpowied­nim momen­cie odpowied­nio uderzyć w wysok­ie tony. Nieste­ty wyda­je się, że Clooney strzela trochę na oślep – tam gdzie chce wzruszyć prze­cią­ga scenę odrobinę za bard­zo, tam gdzie powin­niśmy mieć do czynienia z rados­nym momentem tri­um­fu naszych bohaterów reżyser gna do przo­du, przez co film nie ma abso­lut­nie żad­nego punk­tu kul­mi­na­cyjnego. Smutek zosta­je zagadany pod­niosłą mową, (których w filmie jest zde­cy­dowanie za dużo). Do tego w tym niesamowicie męskim filmie reży­serowi uda­je się uwzględ­nić jed­ną fatal­nie napisaną postać kobiecą. Grana przez Cate Blanchett bohater­ka właś­ci­wie jest odpowiedzial­na za odzyskanie więk­szoś­ci dzieł sztu­ki, ale cóż z tego, kiedy jej jed­nym przed­staw­ionym na ekranie prag­nie­niem jest przes­panie się z Mat­tem Damonem. Co więcej zwierz od daw­na nie miał takiego poczu­cia, że bohater odrzu­ca­jąc zalo­ty zachowu­je się po pros­tu wred­nie i niegrzecznie, nawet, jeśli ma żonę w domu. Na koniec mamy jeszcze trze­ci rodzaj scen – te zwierz wyrzu­cił­by w całoś­ci – to oczy­wiś­cie sce­ny patri­o­ty­czne z obow­iązkową nar­rac­ja zza kadru gdzie pod­kreśla się jak waż­na była mis­ja bohaterów, lub rozważa się kwest­ie poświęce­nia życia w imię ochrony sztu­ki. Zwierz nie rozu­mie jak rozsąd­ny i dow­cip­ny człowiek jakim jest Clooney mógł nie dostrzec, że są to sce­ny wybit­nie niestrawne.

Praw­da jest taka, że poświęce­nie włas­nego życia w imię ochrony sztu­ki nie daje się wytłu­maczyć w żaden inny sposób tylko naszym human­izmem. Ale tez powiedzmy sobie szcz­erze, jest trud­ną do obronienia tezą, zwłaszcza, kiedy oglą­da się tych zad­owolonych z siebie aliantów, którzy lądu­ją na Nor­mandzkiej plaży i przy­jeżdża­ją ratować europe­jskie dziedz­ict­wo kul­tur­owe. Nie sposób nie dostrzec, że pod­czas kiedy oni opłaku­ją jed­ną rzeźbę i obraz w tym samym cza­sie wraz z kończącą się wojną ludzie wraca­ją do nowego świa­ta gdzie może i obraz jest ale nie ma go gdzie zaw­iesić. A cza­sa­mi nie ma ani ściany, ani obrazu, ani oso­by która miała­by go wieszać. Oczy­wiś­cie Clooney pozosta­je od tego z dale­ka bo to jest lek­ki film wojen­ny gatunek nowy i jeszcze nie do koń­ca obłaskaw­iony. Trud­no się dzi­wić, też fak­tem, że to wybit­nie nie  dla Europe­jczyków. To prze­siąknię­ty do szpiku koś­ci amerykańskim duchem opowieść, która choć rzeczy­wiś­cie krzepi serce (miło myśleć, że w ostate­cznym rozra­chunku zna­jdzie się ktoś, kto ocali nasze kul­tur­owe dziedz­ict­wo) to jed­nak jest do jakiegoś stop­nia doskon­ałym dowo­dem na to, że woj­na powoli zaczy­na mijać. Zwierz zawsze pow­tarza, że wojny kończą się wraz ze śmier­cią ostat­nich ludzi, którzy je pamię­ta­ją. Wtedy sta­ją się wydarzeni­a­mi his­to­ryczny­mi, nad który­mi moż­na toczyć dywa­gac­je o tym czy dzieło sztu­ki jest warte poświęce­nia życia. Przy czym tu właś­ci­wie nie ma do koń­ca kwestii do dyskusji, bo nieza­leżnie, co powiemy to his­to­ria wielokrot­nie dawała nam dowody, że ludzie są w stanie niesamowicie się narażać ratu­jąc cenne obrazy, rzeź­by czy książ­ki (te mniej cenne też). Tacy jesteśmy i choć nie ma to sen­su pozwala się nam, jako ludzkoś­ci nieco lep­iej poczuć.

Wraca­jąc jed­nak na chwilę do fil­mu. Zwierz ma z nim prob­lem nie tylko, dlat­ego, że jest zlep­kiem scen. Clooney zaan­gażował do swo­jego fil­mu kilku naprawdę doskon­ałych aktorów. Sam świadom, że w mundurze i fryzurze z epo­ki wyglą­da prze­cud­nie przechadza się radośnie przed ekranem w całej chwale swo­jej urody starego Hol­ly­wood. Jed­nak właś­ci­wie pozostałym aktorom niewiele ma do zaofer­owa­nia. Matt Damon gra lekkiego ofer­mę, ale cały czas mamy właś­ci­wie pole­gać na jego uroczym uśmiechu, Bill Mar­rey stara się jak może, ale ponown­ie zda­je się, że uznano, iż sama jego obec­ność na ekranie wystar­czy za dow­cip­ny i iron­iczny komen­tarz do rzeczy­wis­toś­ci. John Good­man został ewident­nie obsad­zony na zasadzie „on jest śmieszny, bo jest gru­by”. Z kolei Hugh Bon­neville i Jean Dujardin są taki­mi typowy­mi europe­jski­mi ozdob­nika­mi do amerykańskiej obsady, żeby pod­kreślić, że prze­cież nie sami amerykanie poświę­cali się na wojnie. Clooney pozby­wa się ich jed­nak ja szy­bko się da, bo prze­cież krę­ci swój film o tym jak dziel­ni Janke­si ura­towali skradzione przez Niem­ców zabyt­ki zan­im trafiły w ręce Ros­jan. Nawet zwierz, który jest dość odporny na wszelkie tego typu zabie­gi pro­pa­gandowe miał szcz­erze powiedzi­awszy lekkie odruch wymiotny widząc, jacy dziel­ni i zad­owoleni są z siebie Amerykanie. Zresztą to ciekawe, bo mimo iż teo­re­ty­cznie mamy tu dość wyraźnie zarysowanego wro­ga (źli naz­iś­ci zła armia czer­wona) to tak naprawdę wro­ga jako takiego nie ma – jest jak­iś cień Hitlera ale bohaterowie w żad­nym momen­cie nie kon­fron­tu­ją się ze swoim prze­ci­wnikiem (poza jed­ną krótką kosz­marnie amerykańską sceną) co spraw­ia, że właś­ci­wie widz nie ma momen­tu by poczuć, że nasi bohaterowie naprawdę są jakkol­wiek zagrożenie.

Dobra zwierz nie ma wam za dużo dobrego do powiedzenia, fabuła bywa iry­tu­ją­ca, Alek­sander Desplat ewident­nie miał, co innego do robo­ty więc zami­ast napisać ścieżkę dźwiękową napisał jed­ną melodię, a aktorzy gra­ją­cy w filmie cier­pieli na naj­gorszą przy­padłość znaną ekipom fil­mowym – dobrze się baw­ili. Widzi­cie ta his­to­ria pow­tarza się raz na jak­iś czas i wyglą­da zawsze tak samo. Zbiera się ekipa fil­mow­ców ot np. żeby nakrę­cić Ocean’s Twelve – wszyscy doskonale się baw­ią, ale zami­ast fil­mu wychodzi strasz­na kicha, spo­tyka­ją się żeby nakrę­cić Mon­u­ments Man i znów to samo. Dobry film pow­sta­je wtedy, kiedy ekipa fil­mowa jest zgrana, ale jest we wszys­t­kich pew­na niepewność (ewen­tu­al­nie wtedy kiedy wszyscy są niemal tor­tur­owani przez reży­sera ale nie pod­suwa­jmy niko­mu takich pomysłów) jeśli słyszy­cie, że ekipa miała na planie fil­mu „best time of our life” ucieka­j­cie gdzie pieprz rośnie. Zwierz nie może was oczy­wiś­cie zapewnić, że ta zasa­da dzi­ała w stu pro­cen­tach, ale zde­cy­dowanie dzi­ała zbyt częs­to by ją ignorować. Zwierz pode­jrze­wa, że kiedy wszyscy się doskonale baw­ią bard­zo łat­wo prze­gapić, że film nie skła­da się w żad­ną spójną całość (nie ma niko­go, kto krzyknie „król jest nagi”). Z drugiej strony zwierz musi jed­nak powiedzieć, że dzi­wi się że tylu recen­zen­tów dało fil­mowi jed­ną gwiazd­kę. Obroń­cy Skar­bów nie są dobrym filmem, ale nie są też filmem na jed­ną gwiazd­kę — są filmem nieu­danym, być może takim, który nigdy nie mógł odnieść sukce­su. Ale nie jest aż tak bez­nadziejny jak mogli­by niek­tórzy twierdz­ić. Ist­nieje różni­ca między filmem nieu­danym a fun­da­men­tal­nie złym i zde­cy­dowanie Obroń­cy Skar­bów wpada­ją w pier­wszą kat­e­gorię. Przy okazji Obroń­cy Skar­bów pokazu­ją pewien prob­lem sto­ją­cy za ekraniza­cją his­torii z życia wzię­tych. Cza­sem coś brz­mi ide­al­nie jak do fil­mu. Ale żeby zamienić życie na film potrzeb­na jest odwa­ga. Odwa­ga bycia niewiernym fak­tom — zmi­any punk­tu ciężkoś­ci, podra­sowa­nia wydarzeń, znalezienia punk­tu kul­mi­na­cyjnego. Może was to dzi­wić, że zwierz pisze te słowa zaled­wie dwa dni po tym jak zży­mał się na zmi­any, jakie poczyniono opowiada­jąc o woj­nach Grecko Per­s­kich. Ale widzi­cie prob­lem pole­ga na tym, że praw­da o nar­racji fil­mowej czy być może jakiejkol­wiek opartej na his­torii jest gdzieś pomiędzy prawdą a abso­lut­nym łgarst­wem. Twór­cy 300: Początek Imperi­um popełnili błąd odd­ala­jąc się za bard­zo od prawdzi­wych wydarzeń i ofer­u­jąc wer­sję gorszą, płaską i po pros­tu nud­niejszą. Z kolei twór­cy Obrońców Skar­bów mieli za mało odwa­gi by nadać real­nym zdarzeniom jas­ną fil­mową kon­strukcję. I tak ani jed­ni ani drudzy nie przy­czynili się bohaterom opowiadanych his­torii. Temis­tok­le­sowi to nie zaszkodzi, ale świeżo odkry­tych bohaterów II wojny trochę jed­nak żal.

Ps:Czy wiedzieliś­cie że BBC zro­biło kon­tynu­ację Twen­ty Twelve?? Pre­miera 19 mar­ca o dziesiątej w BBC 2. Ale super, życie zwierza znów nabrało jakiegoś sen­su. Zwierz uwiel­bi­ał Twen­ty Twelve.

Ps2: Czy tylko zwierz ma wraże­nie, że Grey’s Anato­my zro­biło się stras­zli­wie kon­ser­waty­wne, już dru­gi raz w seri­alu kobi­eta obry­wa za to, że prag­nie porzu­cić lub ograniczyć pracę na rzecz dziec­ka. Serio raz zwierz rozu­mi­ał, ale dwa razy w tak krótkim cza­sie? Chy­ba czas kończyć ten serial

5 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online