Hej
Czas choroby i obowiązkowej kwarantanny (rodzina powiedziała zwierzowi że nie chce go widzieć i nawet jedzenie słała przez posły) to doskonały moment by nadrobić coś co zawsze mieliśmy obejrzeć ale jakoś tak umykało naszej pamięci. W przypadku zwierza cały dzień spędzony w domu (nawet zwierzę tak przyzwyczajone do siedzenia przed ekranem jak zwierz zaczyna czuć się po pewnym czasie jak w klatce) zaowocował nareszcie nadrobieniem serialu Zen. Zwierz pisze serialu ale niestety to jedna z tych doskonałych produkcji BBC które składają się z trzech 1,5 godzinny odcinków. I niestety ma tylko jeden sezon, czego zwierz nie jest w stanie zrozumieć bo naprawdę 4,5 godziny Rufusem Swellem w słońcu Italii to zdecydowanie za mało. Nie mniej jeśli jesteście ciekawi dlaczego zwierz dopisał kolejny punkt do listy „dlaczego BBC nie jest najbardziej okrutną stacją telewizyjną na świecie” musicie poczytać dalej.
Zen to trochę serial jednego aktora. Ale jeśli zwierz ma być szczery to fakt, że tym aktorem jest Rufus Sewell czyni z tego faktu raczej plus niż minus (aktor idealnie nadaje się do grania głównych ról bo ma zielone oczy zupełnie jak każda książkowa heroina)
Serial, którego bohaterem jest dzielny detektyw Aurelio Zen, powstał na bazie kryminałów angielskiego pisarza Michaela Dibdina. Zwierz nigdy ich nie czytał ale podejrzewa, że serial dobrze oddaje pewną specyfikę historii opowiadanej we Włoszech ale nie przez Włocha. Mamy więc serial który kręcono w Rzymie (choć nie tylko) gdzie dialogi głównych bohaterów są po angielsku (choć część mówi z bardzo silnym włoskim akcentem) zaś postacie drugoplanowe, gazety czy telewizja są już po włosku (podobne podejście do tła kulturowego można znaleźć w Wallanderze gdzie wszystkie napisy są po Szwedzku). I taki jest ten serial – z jednej strony starający się pokazać nieco więcej niż pocztówkową wizję pięknych Włoch z bogatą kulturą (o tym zaraz więcej) z drugiej odwołujący się do bardzo nam dobrze znanych wizualnych schematów. Przebitki na Rzym pokazują nam miejsca które rozpoznajemy natychmiastowo, nasz główny bohater biega po ekranie w doskonale skrojonym czarnym garniturze i okularach przeciwsłonecznych (jak zwierz mniema jest to najbardziej czytelny sposób by powiedzieć widzom że osoba na ekranie jest Włochem) zaś miejsca jakie się wybiera na rozegranie poszczególnych scen bardzo często mają się od razu kojarzyć nawet nie tyle ze stolicą Włoch co z krajem jako takim.
Wizualnie serial balansuje pomiędzy pewnym naturalnym skojarzeniem z Włochami a próbą pokazania więcej niż tylko ładnej pocztówki z Rzymu
Przy czym jak zwierz wspomniał serial nie pokazuje Włoch pocztówkowych. Główny bohater zajmuje się rozwiązywaniem kolejnych spraw kryminalnych ale nie mniej czasu zajmuje mu trudne lawirowanie pomiędzy interesami różnych grup nacisku. Przede wszystkim nacisków ze strony polityków którzy chcą by sprawy udało się rozwiązać po ich myśli. Twórcy pokazują nam Włochy o jakich słyszymy ale nie zawsze dowierzamy gdy się nam o nich mówią. Czyli kraj przeżarty korupcją (nasz bohater nie bierze łapówek i ma skrupuły co budzi jednocześnie podziw i zdziwienie), klientalny (zwłaszcza pokazuje się nam wpływy bogatych rodzin) i daleki od praworządnego. Jednocześnie Włochy choć trochę wizualnie sprowadzone do pocztówki miejscami zdają się być na ekranie krajem w stanie rozkładu. Kiedy Zen wizytuje wioskę w górach to przypomina ona bardziej jakąś zaniedbaną osadę na Bałkanach niż nasze wyobrażenia o pięknym górskim miasteczku. Kiedy widzimy Rzym to w kadrze znajdą się poza pocztówkowymi ujęciami także ściany pomazane kolejnymi graffiti. Zresztą zdaniem zwierza to jest akurat olbrzymi plus serialu bo sam zwierz przebywając we Włoszech miał bardzo podobne uczucia (zwierz nie był tylko w Rzymie ) jakby widział kraj który jest jak wielokrotnie malowana ściana – niby wszystko jest OK ale kiedy spada jedna warstwa a potem druga, a potem jeszcze jedna to widać że ściana jest stara brzydka i właściwie należałoby wszystko skuć i zacząć od nowa. Zwierz jest co prawda ciekaw jak na serial zareagowali Włosi, którzy mogli być nie do końca zadowoleni z faktu, ze ich kraj pokazano jako świat skorumpowanych polityków korumpujących policjantów ale kto wie, może znaleźli tam jednak odbicie znanej sobie rzeczywistości. Nie ma bowiem wątpliwości, że Włochy to kraj przedziwny – jednocześnie kto wie czy nie najbardziej wizualnie zmitologizowany z drugiej strony – cholernie daleki od tego co uznajemy za europejskie. I serial miejscami doskonale tej dychotomii dotyka.
Zen od wielu detektywów różni się jeszcze jednym – nasz bohater jest zakochany – co zawsze okazuje się być dość problematyczne ale budzące sympatię
Ale nie przesadzimy – Zen to przede wszystkim dość klasycznie zarysowany serial detektywistyczny gdzie mamy silnie zarysowanego głównego bohatera, którego wyróżniające się cechy sprawiają, że widz natychmiast go kocha a każdy przestępca musi się lękać. Co wyróżnia detektywa Zen (poza nazwiskiem – dziwnym, bo Weneckim co ma pewnie dużo większe znaczenie w książkach niż w serialu)? Przede wszystkim jego reputacja jako człowiek posiadającego skrupuły i moralne. Prawda jest taka, że Zen rzeczywiście jest chodzącym przykładem policjanta zaangażowanego ale także umiejętnie wykorzystującego nadarzające się sytuacje. Skoro politycy chcą go wykorzystywać to ilekroć może, prosi o przysługę za swoje poświęcenie. I choć zawsze działa zgodnie ze swoim wewnętrznym kompasem (czyli po prostu rozwiązuje sprawy tak by znaleźć winnych) to jednak nie wacha się zasugerować że nielubiany kolega z pracy może lepiej czułby się wykonując ja na Sycylii. Ale nie tylko to wyróżnia naszego bohatera – jest on bowiem połączeniem inteligencji, z pewnym brakiem pewności siebie – oczywiście kiedy przesłuchuje świadków to wiemy że nie mają oni szans, czy kiedy konfrontuje się z doradcą ministra ale kiedy np. chodzi o kontakty między ludzkie widzimy człowieka już nie tak bardzo pewnego siebie. Zresztą nasz pełen uroku Zen mieszka z matką (jest w separacji z żoną) zaś koledzy z pracy zakładając się kto pierwszy prześpi się z piękną sekretarką nawet nie biorą go pod uwagę. Niesłusznie zresztą bo serial jest tak skonstruowany, że niemal każda kobieta widząca bohatera zaczyna pałać do niego ciepłymi uczuciami i co najmniej dwie oficjalnie proponują mu romans. Zwierz widz tu cień bohaterów granych przez Bogarta – jeśli zobaczycie Wielki Sen to tam powtarza się dokładnie ten sam schemat. Przy czym Zen nie jest playboyem – wręcz przeciwnie wydaje się awansami dość zakłopotany i zaskoczony choć nie przestaje nawet na chwilę być uroczy i szarmancki. Gdy zaś urok nie pomaga pozostaje mu dość dobrze rozwinięte raczej wisielcze poczucie humoru. Przy czym oczywiście jest to postać skonstruowana na zasadzie, że bohater jest do tego momentu ciekawy do którego sam nie czuje się bohaterem. Tak więc im bardziej Zen nie jest świadom swojego uroku, wartości i podziwu jaki budzi tym większą sympatią do niego pałamy. Przy czym to trochę przykre pomyśleć że doszliśmy do czasów gdzie super cechą policjanta jest fakt że jest uczciwy i praworządny.
Jak zwierz pisał – niekiedy w kard łapią się te nieco mniej piękne Włochy
Nie ma co ukrywać że serial napędzają przede wszystkim aktorzy. Rufus Sewell jako Zen to właśnie jest przykład castingu idealnego. Sewell potrafi w jednej chwili zmieniając tylko lekko ton głosu przejść od grania poważnego pewnego siebie detektywa do tonów zdecydowanie bardziej komediowych. Tu odrobina ironii w głosie, tam drobny gest, uniesienie brwi i nagle śmiertelnie poważna gra z przestępcą staje się nawet zabawna. Jednocześnie Sewell doskonale sprawdza się jako nasz bohater, który niezależnie od pogody i pory dnia wygląda nienagannie w garniturze i w którego zielonych oczach możemy znaleźć prawdziwą troskę o losy kolejnych śledztw. Przy czym obecność Sewella na ekranie trochę tłumaczy, dlaczego detektyw Zen cieszy się takim powodzeniem bo rzeczywiście przykro się na niego nie patrzy a wręcz przeciwnie – zlewa się on pięknie z kręconym w ciepłych barwach Rzymem. I choć zwierz nigdy nie uwierzy, że jakikolwiek włoski policjant tak dobrze się ubiera to jednak widok przystojnego mężczyzny w czarnym garniturze i okularach niedbale zapalającego papierosa jest warty tego odstępstwa od realiów policyjnej pracy. Ale nie jest to serial jednego aktora – jeśli się wystarczająco długo siedzi nad brytyjskimi produkcjami w końcu zaczyna się skądś rozpoznawać wszystkich. Zwierzowi podobał się w tych trzech odcinkach Ben Miles jako przedstawiciel tych złych polityków. Rola która mogłaby być kompletnie płaska i jednowymiarowa została zagrana na tyle dobrze, że jego bohater nabrał cech które mogą budzić ciekawość widza. Poza tym podobnie jak Sewell doskonale sprawdza się w roli tego zawsze nienagannie ubranego Włocha. Doskonały jest też Stanley Townsted, jako szef posterunku, który najwyraźniej ma absolutnie dosyć genialnych acz kompletnie niesubordynowanych pracowników. Zwierz musi też przyznać że strasznie go ubawiło że Ed Stoppard znów gra bohatera pochodzącego z uprzywilejowanej rodziny (co oczywiście automatycznie czyni z niego postać nieprzyjemną) – najwyraźniej to się już do aktora przyczepiło. Co ciekawe zwierz go zupełnie nie poznał w bardziej współczesnej fryzurze – gdyż najlepiej pamięta go z Upstairs Downstairs gdzie chodził grzecznie przylizany zgodnie z modą z lat 30. Niestety serial nie zawiera zbyt wiele ról żeńskich a pojawiająca się najczęściej Caterina Murino gra bez rewelacji. Choć nie jest w serial jedna całkiem ciekawa rola żeńska ale zwierz więcej wam nie powie, żeby nie spoilerować.
Zwierz przyzna szczerze, że niesłychanie go bawi ilekroć pisarz pisze bohatera w średnim wieku, żeby czytelnik zobaczył kogoś raczej przeciętnego a potem zatrudnia się do takiej roli przystojnego aktora, ubiera się go w nienaganny sposób i nadal każe mu się dziwić ilekroć spodoba się kobiecie.
Zwierz powie wam szczerze, że nie rozumie dlaczego Zen nie odniósł sukcesu. Bo to jest serial który zdaje się być idealnym uzupełnieniem czy kontrapunktem do takich produkcji jak np. Wallander. Tu też mamy jednego bohatera, jakoś balansującego pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym. Tylko, że o ile w Wallanderze wszędzie unosi się Szwedzka depresja i szarość to Zen wabi nas prześwietlonym słonecznym Rzymem i szansą na miłość (Zen to bohater, nad którym unosi się jeśli nie miłość to szansa na nią). Oba serial jednak nie są od siebie tak dalekie – w końcu w obu chodzi o pokazanie przez pryzmat opowieści detektywistycznej czegoś więcej i jasne Wallander i inne szwedzkie historie szukają tego poziomu ukrytych społecznych animozji tu zaś mamy odkrywanie raczej walk na samej górze władzy, pewnej chorobie społecznej wychodzącej z takiego a nie innego systemu – ale nie zmienia to faktu, ze bardzo daleko tym serialom nie jest. Ale najwyraźniej chyba bardziej tradycyjny Zen nie trafił w zapotrzebowanie. Choć z drugiej strony – zwierz musi przyznać, że sama strona detektywistyczna serialu ma pewne wady – realizatorzy trochę za bardzo skupili się na pokazywaniu nam tych wszystkich ludzi śledzących ludzi i obowiązkowych pościgach. Ciekawie zaczyna się w tych wątkach robić najczęściej dopiero w połowie kiedy Zen zaczyna myśleć. Niestety częściej bywa nudnawo. Natomiast absolutnym plusem serialu jest to, że stanowi zamkniętą całość. Zwierz łka że nie zrealizowano więcej (głupie BBC) ale nie ma poczucia, że obejrzał coś niedokończonego, otwartego, niedomkniętego. I choć trzy odcinki pozostawiły go z olbrzymią ochota na więcej (cykl powieści jest zamknięty i starczyłoby ich pewnie jeszcze na dwa trzy sezony) to jednak nie jest to jeden z tych seriali których nie można zacząć oglądać bo się nie kończą.
Zwierz nie ma obsesji – po prostu autentycznie prawie nie ma zdjęć z tego serialu na których nie ma aktora. Ale tak przy okazji – papierosy może szkodzą ale tak doskonale wyglądają w telewizji
Aprzy okazji zwierz musi powiedzieć że nareszcie coś odkrył. Widzicie BBC zdecydowało się na format 3×1,5 po Wallanderze. Jak wiadomo dziś ten format przeklina wielu wielbicieli Sherlocka. Ale prawda jest taka że to jest format idealny do… kręcenia seriali na podstawie powieści. Co zwierza uderzyło zarówno w Zen jak i w Wallanderze to obecność w odcinkach pewnej struktury którą chyba umiałby przenieść na papier tzn. oglądając te odcinki zwierz widział pewien znany z książek sposób rozkładania akcji w narracji. Oczywiście żaden film nie oddaje dokładnie treści książki ale te 1,5 godziny na docinek sprawia, ze cięcia nie musza być tak drastyczne a jednocześnie można zachować pewien rytm znany z książek. Zwierz powie szczerze, że takie seriale niezwykle mu się podobają i czasem oglądając teraz krótsze odcinki ma wrażenie że czegoś mu brakuje. Tylko żeby kręcono takie seriale dłużej i bardziej regularnie. Tak żeby zwierz znów miał co oglądać kiedy zachoruje.
Ps: Zwierz obejrzał już cały sezon Spooks pewnie obejrzy też więcej ale ma taką refleksję że jednak telewizja czasem strasznie się starzeje – zwłaszcza właśnie w takich gatunkach w których najnowsze technologie odgrywają spore znaczenie.
Ps2: Zwierz jutro też jeszcze pewnie będzie chodzącą zarazą więc zaplanował obejrzeć w końcu dokument o Bronies. Zobaczymy czy dowie się czegoś ciekawego bo sam fenomen zwierza fascynuje.