Hej
Jak wiecie zwierz jest w poważnym zaangażowanym związku z BBC. To oznacza, że kiedy z jakichś strasznych powodów (np. wakacje) zwierz ma mniej brytyjskich seriali do oglądania, traci pogodę ducha i szczęście. Jak jednostka odłączona od osoby jej sercu naprawdę bliskiej. Na całe szczęście BBC powróciło ze swoimi serialami – przynajmniej niektórymi i dorzuciło nowe, co sprawiło, że zwierz odzyskał szczęście i kolory. Dziś zajmie się dwoma tytułami, które wczoraj sprawiły, że zwierz czuł się prawie tak szczęśliwy jak gdyby pojawił się nowy serial Doktora Who lub tego drugiego serialu, którego tytułu zwierz nawet nie wymienia, bo się, że nigdy nie doczeka się premiery nowego sezonu. Podobieństw między dwoma serialami nie ma wiele no może poza tym, że oba dzieją się w Londynie zaś ich bohaterowie działają prawie w granicach prawa. Czyli będzie o Ripper Street i Escape Artist.
Zwierz zdecydował się nie poświęcać całego wpisu Escape Artist bo zdecydowanie za dużo musiałby zdradzić z fabuły by móc odcinek porządnie omówić ale obiecuje, że po zakończeniu serii jeszcze do kwestii wróci.
Zacznijmy od Ripper Street. Zwierz nie był pewien czy spodoba mu się pierwszy sezon serialu, ale nie trzeba było wiele by zwierz zakochał się bez pamięci w trzech dzielnych policjantach ze skomplikowaną przeszłością. Już w pierwszym sezonie zwierz zorientował się, że Ripper Street nie idzie na łatwiznę, choć jest serialem – pozwólcie, że zwierz posłuży się skrótem myślowym „legendy miejskiej” – innymi słowy, twórcy lubią sięgać do opowieści, urywkowych informacji i ogólnych poglądów, jakie ludzie mają na temat Londynu w tym okresie. Co to znaczy? Cóż w pierwszym sezonie mieliśmy w tle sprawę Kubry rozpruwacza, ale też anarchistów, sfrustrowanych żołnierzy i wynalazek kina (nie koniecznie w najbardziej oczywistym kontekście). Drugi sezon otwiera sprawa, która jest związana z chińską emigracją do Londynu, opium i tym, co z opium da się zrobić. Ale jednocześnie zobaczymy w tym odcinku pana Merricka, który szerszej publiczności znany jest, jako Człowiek Słoń. Zwierz się na taką formę godzi, bo bawi go, pomysł by nie uciekać od oczywistych wątków i skojarzeń. Z resztą Ripper Street jest dla zwierza jednym z tych seriali, które ogląda dla bohaterów. Oczywiście zwierz wie, że sympatie są rozłożone pomiędzy wszystkich trzech dzielnych policjantów, ale w przypadku Zwierza serce skradł Detektyw Reid grany przez Matthew Macfadyena. Zwierz uwielbia jego postać, bo jest złożona ze wszystkich klasycznych elementów, z jakich składa się przyzwoitego, ale złamanego bohatera. Być może gdyby Reida grał ktokolwiek inny zwierz by nie uwierzył w taką postać – ale Matthew Macfayeden ma coś takiego w tonie głosu i oczach, że zwierz po prostu wierzy w bohatera uczciwego, potrafiącego przezwyciężać uprzedzenia a jednocześnie popełnia błędy – w życiu zawodowym i osobistym.
Kolejny doskonale ubrany wąsaty policjant na Ripper Street, cóż z tego, że charakter paskudny jak zwierz już się cieszy, że będzie go więcej w serialu.
Błędy, które jak wskazuje pierwszy odcinek serialu będą się mścić. Zwierz już cieszy się na nowy sezon bo zapowiada się naprawdę dobrze. Zwierz oczywiście nie będzie wam zdradzał szczegółów, ale jeśli nie widzieliście pierwszego sezonu to nadróbcie go jak najszybciej i natychmiast zacznijcie oglądać sezon drugi. Przy czym zwierz uprzedza – zapewne wybierzecie sobie w pewnym momencie, któregoś z trzech policjantów i nie będziecie mogli się powstrzymać by nie obejrzeć następnego odcinka. Zwierz tylko zdradzi, że bardzo się cieszy, że do obsady dołączył Joseph Mawle, którego zwierz kojarzy przede wszystkim z ekranizacji Birdsong zaś szersza publiczność z Gry o Tron gdzie grał Benjena Starka. W ogóle Ripper Street zdaje się być serialem gdzie pojawienie się w GOT staje się prawie wymogiem castingowym.
Zwierz nawet nie ukrywa, że dobrze mieć po latach cynicznych bohaterów których kochało się nienawidzić takiego bohatera, którego naprawdę trudno nie lubić. Przynajmniej zwierzowi.
A teraz do Escape Artist – tu możecie się uzależniać bez problemów, bo to mini serial i odcinków będzie tylko trzy (przynajmniej tak zwierz czytał). Zwierz zainteresował się serialem przede wszystkim ze względu na Davida Tennanta w obsadzie. Zwierz uwielbia Tennanta a poza tym poza małymi wpadkami (jak koszmarni Szpiedzy w Warszawie) Tennant ma raczej naprawdę dobrego nosa do seriali, (jeśli nie widzieliście Broadchurch to idźcie obejrzeć i wróćcie do wpisu jak skończycie). Tym razem punkt wyjścia jest naprawdę ciekawy. Tennant gra doskonałego adwokata, który nigdy nie przegrał sprawy i znajduje się na samym szczycie listy najbardziej pożądanych prawników w mieście. Will (takie jest imię bohatera) ma też jedną zasadę – broni wszystkich, niezależnie od tego czy są winni czy niewinni. Co to oznacza? Że zdarza się mu stawać przed sądem i bronić ludzi, o których chyba nikt nie ma wątpliwości, że rzeczywiście popełnili zarzucane zbrodnie. Will wydaje się nie mieć z tym problemu, po pracy idzie do swojej sympatycznej żony i syna, ma problemy z włączaniem zmywarki, ale dąży na szkolną pogadankę czy mecz piłkarski. Zaś z towarzyskiego spotkania dzwoni do żony, bo absolutnie nie ma ochoty rozmawiać z towarzystwem, którego nieco się boi. Ogólnie sympatyczny facet. Punktem wyjściowym całego serialu jest moment, w którym decyduje się bronić podejrzanego oskarżonego o niezwykle okrutne morderstwo młodej kobiety. Tym razem nawet on nie ma wątpliwości, że mężczyzna jest winny, ale działa dokładnie tak samo jak zwykle. Tylko tym razem jego działania mają konsekwencje.
Serial przynajmniej w pierwszym odcinku doskonale żongluje zarówno kwestiami moralnymi jak i czysto sensacyjną fabułą.
Zwierz musi powiedzieć, że przynajmniej pierwszy odcinek przykuł jego uwagę. Zarówno postawionym problemem prawniczym – czyli jak żyć, kiedy broni się ludzi, którzy co prawda mają pieniądze, ale także nieczyste sumienie, jak i tym już nie prawniczym, czyli konsekwencjami swoich działań, z jakimi musi zmierzyć się bohater. Tennant jest jak zwykle doskonały (OK zapominamy na chwilę o Szpiegach w Warszawie) i jego bohater staje się od razu naszym bohaterem – nawet, jeśli jego działania budzą od czasu do czasu wątpliwości. No i na całe szczęście pozwolono mu grać ze szkockim akcentem, co zawsze podnosi poziom jego gry (zwierz wie, że to może dziwnie brzmieć, ale naprawdę jest taka prawidłowość no może poza rolą Doktora). Pozostali aktorzy sprawują się świetnie zwłaszcza Sophie Okonedo w roli Maggie, zwierz długo zastanawiał się skąd ją zna ale powinien się nie zastanawiać tylko po prostu przyjąć, że zna ją z Doktora Who (grała Liz Ten). Zresztą serial bazuje na tych samych sześciu doskonałych brytyjskich aktorach, co zwykle. No i pierwszy odcinek spełnia dokładnie to założenie, które powinien (a o którym zapomina tak wiele pierwszych odcinków) – przedstawia bohaterów, zawiązuje fabułę, ale nie zatrzymuje się zbyt długo by nie znudzić widza. Do tego ma doskonałą muzykę, która wzmacnia w widzu uczucie niepokoju. Bo jeśli coś o serialu po jednym odcinku można powiedzieć to na pewno to, że jest niepokojący. Do tego stopnia, że zwierz w czasie oglądania trzy razy sprawdził zamki w drzwiach. Tak, więc zdecydowanie poleca. Choć nie jest to jeden z tych seriali, które pozostawiają człowieka z uczuciem radosnej lekkości w sercu.
Tennant jak zwykle sprawdza się znakomicie choć zwierz ilekroć go widzi odczuwa nagłą potrzebę nakarmienia aktora, który jest zdecydowanie niedożywiony.
No i właściwie tyle na dziś z doniesień z frontu małżeńskiego zwierza (stali czytelnicy wiedzą, że zwierz tylko czeka na legalizacje związków ludzi z określonymi kanałami telewizyjnymi). BBC chwilowo zwierza nie zawodzi a co więcej podrzuca mnóstwo nowych/starych seriali do obejrzenia, więc zwierz czuje się co raz szczęśliwszy. Co prawda wbrew pogłoskom zwierz nie widział i nie ogląda wszystkich seriali produkowanych przez brytyjską stację, ale rzeczywiście sporo z nich ma jeszcze na liście. Między innymi Bad Education i Big School. Tak, więc jak zwierz skończy zajmować się swoim życiem i serialami o ludziach zadających się z prawem to przejdzie do komedii edukacyjnych. Ale to może po świętach (powiedział zwierz zdając sobie sprawę, że pewnie rzuci na nie okiem zanim skończy się tydzień).
A na koniec coś co na pewno rozświetli wam dzień i nie będziecie się tak głupio czuć jak następnym razem ktoś będzie próbował wam zrobić pozowane zdjęcie.
ps: Zwierz rzecz jasna powrócił też do oglądania Paradise. W pierwszym odcinku nowego sezonu było jak zwykle zdaniem zwierza fantastycznie i fajnie, że wracamy do punktu kiedy sklep musi udowadniać swoją wartość. Jednak serce zwierza znów podbili scenarzyści pokazując, że nawet, jeśli widzowi wydaje się, że długo i szczęśliwie zawsze oznacza bohaterów na ślubnym kobiercu to sami bohaterowie nie zawsze muszą tak myśleć. Zwierz bardzo lubi kiedy jego bohaterki jednak mają pewne dylematy a tu dylemat jest prawdziwy i poważny. Zwierz pisze bez szczegółów bo pierwszy sezon Wszystko dla Pań (czyli Paradise) sprezentował właśnie na urodziny swej szlachetnej matce i nie chce jej streszczać ze szczegółami co będzie dalej (zwłaszcza, że jednak to jest bardzo luźna ekranizacja książki). Ale jakby ktoś się zastanawiał to i o tym serialu można ze zwierzem pogadać w komentarzach.
Ps: Zwierz przygotowuje was już dziś psychicznie na wydarzenie do którego może dojść w ten piątek czyli wpis może być nieco później bo zwierz wybiera się na imprezę halloweenową. Ale to jeszcze zwierz wam przypomni.