Home Film Dwie kobiety i ludobójstwo czyli o “Ptaki śpiewają w Kigali”

Dwie kobiety i ludobójstwo czyli o “Ptaki śpiewają w Kigali”

autor Zwierz
Dwie kobiety i ludobójstwo czyli o “Ptaki śpiewają w Kigali”

Sko­ro już mamy wyni­ki tegorocznego 42 Fes­ti­walu Fil­mowego w Gdyni to dziś zwierz może wam zapro­ponować recen­zję fil­mu, który zdobył na tym fes­ti­walu sre­brne Lwy. Refleksyjne i zaskaku­jące “Pta­ki śpiewa­ją w Kigali”. Film który na początku miał być ekraniza­cją opowiada­nia Woj­ciecha Albińskiego ostate­cznie stał się pro­dukcją zupełnie nieza­leżną od tamtej his­torii. I chy­ba mimo wszys­tko bardziej przejmującą.

Ludobójst­wo w Rwandzie to jed­no z pier­wszych wydarzeń his­to­rycznych które wbiło mi się w pamięć obok wojny na Bałkanach. O ile jed­nak w przy­pad­ku wojny w Bośni pamię­tam tylko olbrzymie współczu­cie wobec wszys­t­kich poszkodowanych przez wojnę, o tyle z ludobójst­wa Tut­si przez Hutu zapamię­tałam dużo więcej z tych dość paskud­nych poli­ty­cznych kulis mordów, które piec­zołowicie tłu­maczył mi ojciec. To dzi­wne bo dziś myślę sobie, że to jest ciekawe bo ja nigdy bym nie założyła, że sied­mi­o­let­niemu dziecku takie sprawy trze­ba tłu­maczyć wykłada­jąc zaw­iłoś­ci poli­ty­ki między­nar­o­dowej i kra­jowej. Najwyraźniej mój ojciec był innego zda­nia. Nie zmienia to fak­tu, że z naszego pol­skiego punk­tu widzenia wydarzenia w Rwandzie częs­to jaw­ią się jako coś złego co wydarzyło się w Afryce. Ale czegóż więcej ludzie się spodziewa­ją po Afryce. Dzi­ki kon­ty­nent gdzie dzieją się straszne rzeczy. Pod tym wzglę­dem Pta­ki Śpiewa­ją w Kigali, robi doskon­ałą robotę przy­wraca­jąc te trag­iczne wydarzenia naszej pamięci.

 

His­to­ria jest pros­ta, moż­na powiedzieć szczątkowa. Anna, orni­toloż­ka pracu­ją­ca nad male­jącą pop­u­lacją Afrykańs­kich sępów, ucieka z oga­r­niętej zamieszka­mi Rwandy. Uda­je się jej wywieść do pol­s­ki, córkę swo­jego przy­ja­ciela, orni­tolo­ga. Clau­dine zna­j­du­je się w Polsce ale początkowo nie chce pomo­cy Anny. Dopiero po pewnym cza­sie, kiedy nie może już prze­by­wać w ośrod­ku dla uchodźców trafia do domu pol­ki. Obie kobi­ety — strau­maty­zowane, każ­da na swój sposób. Mieszka­ją bardziej obok niż razem. Anna stara się pomóc Clau­dine ale sama nie poradz­iła sobie z tym co widzi­ała w Rwandzie. Porzu­ciła pracę naukową, zaj­mu­je się głównie porząd­kowaniem spuś­cizny swo­jego zmarłego ojca. Odsuwa od siebie ludzi, zresztą chy­ba nie pier­wszy raz bo film sugeru­je, że życie Anny już kiedyś naz­naczyła trage­dia. To kobi­eta zupełnie zagu­biona, zupełnie nie przys­ta­ją­ca do roli białej zbaw­iciel­ki, roli w którą łat­wo było­by ją wcisnąć.

 

Z kolei Clau­dine to nie jest bez­wol­na bied­na ofi­ara spoglą­da­ją­ca wielki­mi oczy­ma, szczęśli­wa, że ktokol­wiek udzielił jej pomo­cy. Mimo, że w Polsce niko­go nie zna to widać, że bun­tu­je się prze­ci­wko zależnoś­ci od Anny od ośrod­ka dla uchodźców. Co więcej, Clau­dine może nie tyle za Anną nie przepa­da ale na pewno nie są dwiema najlep­szy­mi przy­jaciółka­mi. Poza tym mło­da dziew­czy­na, choć szy­bko uczy się Pol­skiego i wys­tępu­je o pol­s­ki pasz­port jest tu tym­cza­sowo. Wyczeku­je na wiado­moś­ci z domu i chce jak najszy­b­ciej wró­cić do Rwandy odnaleźć ciała zamor­dowanej rodziny i móc je pogrze­bać. To rzad­ko spo­tykany w kine­matografii obraz uchodź­cy, oso­by ocalonej, która jed­nak nie ma ochoty być tą bied­ną ofi­arą, szla­chet­ną ocaloną, bezus­tan­nie wdz­ięczną i poko­rną. Clau­dine jest sobą, młodą dziew­czyną która w swoim notat­niku wyp­isu­je imiona wszys­t­kich członków rodziny, a potem staw­ia przy nich krzyż — bo wie, że zapewne nie żyją. Zresztą film — jeśli już szukać jakichś moty­wów auto­bi­ograficznych — zwłaszcza w przy­pad­ku reży­ser­ki, odnosi się do jed­nego ważnego ele­men­tu. Cza­sem trud­niej jest żyć niż zginąć. Zwłaszcza, jeśli jest się jedynym ocalałym.

Pier­wsza część fil­mu, roz­gry­wa­ją­ca się w Polsce staw­ia pod znakiem zapy­ta­nia możli­wość pomo­cy czy intenc­je poma­ga­ją­cych osób. Anna sama powin­na prze­jść ter­apię opowiedzieć co widzi­ała w Rwandzie, może znaleźć kogoś kto by ją wysłuchał, zrozu­mi­ał, przy­wró­cił ją życiu. Ale ponieważ nic się jej właś­ci­wie nie stało, nie straciła nic poza wynika­mi badań to nikt nie trak­tu­je jej jako ofi­ary wojny. Jest tylko świad­kiem, niezaan­gażowanym więc nie poszkodowanym. Z kolei Clau­dine przeży­wa zupełnie inną traumę, jest nie tylko ofi­arą wojny, ale także osobą pozbaw­ioną domu, oder­waną, wsad­zoną w inny zawód, w inne miejsce, w inny kraj. Nawet ucząc się pol­skiego praw­dopodob­nie nie jest w stanie powiedzieć co czu­je. Ci wszyscy biali zbaw­cy nie pomyśleli co tak właś­ci­wie miało­by być dalej z tymi których ura­towali. Film dobrze — choć w sce­nach które moż­na prze­gapić pod­powia­da, że staw­iamy ludzi z miejsc obję­tych kon­flik­tem w sytu­acji bez wyjś­cia. Najpierw w przy­pad­ku wielu kon­flik­tów za tymi którzy je wszczy­na­ją stro­ją interesy państw zachodu. Kiedy już zaczy­na się woj­na czy ludobójst­wo ludzie ucieka­ją. Trafi­a­ją w świat pro­ce­dur azy­lowych i uchodźczych, które są częs­to bez­duszne, niekiedy nie życiowe i nier­az pogłębi­a­ją traumę związaną z tym co uchodź­ca pozostaw­ił za sobą.

 

Nieco inna jest dru­ga część fil­mu w której Clau­dine i Anna wraca­ją do Rwandy szukać ciał wymor­dowanych blis­kich dziew­czyny. Tu film, choć roz­gry­wa­ją­cy się w Rwandzie nagle sta­je się w jak­iś przedzi­wny sposób bard­zo blis­ki. Jest w tej częś­ci fil­mu doskon­ała sce­na — kiedy Clau­dine przy­chodzi do domu, który zaj­mowała ze swo­ją rodz­iną przed ludobójst­wem. Dom jest oczy­wiś­cie zaję­ty przez nową rodz­inę.  Nasza bohater­ka roz­maw­ia na progu z nową właś­ci­cielką. To nie jest twój dom — mówi nowa gospo­dyni — pewnie tylko tak ci się wyda­je. Pewnie to inny dom. Na pewno nie mieszkałaś tutaj. Clau­dine tłu­maczy — nie chce niko­mu zaj­mować domu, chcę tylko zajrzeć do miejs­ca w którym mieszkałam. Gospo­dyni do środ­ka nie wpuś­ci. Choć dobrze wie, że Clau­dine przyszła do swo­jego domu. Ta sce­na — to naty­ch­mi­as­towe napię­cie między kobi­eta­mi. Tak dobrze znane z naszej his­torii, gdzie ludzie wracali tylko po to by dowiedzieć się że w ich włas­nym domu nie ma dla nich miejs­ca. A jed­nocześnie, to uczu­cie, że sko­ro już coś minęło, stało się, sko­ro już ma być nowe, to nie wraca­jmy. Udawa­jmy, że nic się nie stało. Idźmy dalej. To nie jest twój dom, to nie jest two­je miejsce. Nie wiemy gdzie pochowano twoich bliskich.

 

Równie bliska wyda­je się właś­ci­wie niema sce­na w której bohater­ka stoi w koś­ciele gdzie skład­owano ubra­nia i rzeczy osób które zginęły. Stoi pomiędzy tą masą ubrań, wielką szarą, niemożli­wą do oga­r­nię­cia. Taką pozbaw­ioną życia. Niewiele więcej po ludzi­ach zostało. Ubra­nia, cza­sz­ki, oku­lary, doku­men­ty których nie sposób odczy­tać. Te rzeczy, które przeżyły swoich właś­ci­cieli, sta­jąc się wielkim pom­nikiem ludobójst­wa robią niesamowite wraże­nie. Ale jed­nocześnie, prze­cież to też jest obraz który znamy, ta porusza­ją­ca masa rzeczy, która przy­pom­i­na, że byli tu ludzie ale już ich nie ma i tylko tle po nich zostało. To niesamowite bo bez wpy­cha­nia tego wid­zowi do gardła film dobrze pokazu­je, że w żad­nej trau­mie nie ma nic wyjątkowego. Że wszys­tkie ludobójst­wa są takie same. A jed­nocześnie, tak bard­zo inne, że ludzie potem już zupełnie nie mogą się dogadać. Warto zauważyć, że to film właś­ci­wie nie pokazu­ją­cy ludobójst­wa w Rwandzie. Wręcz pro­gramowo pozbaw­iony scen prze­mo­cy. Nie potrze­bu­je tego, zde­cy­dowanie więcej zysku­je pokazu­jąc jak bard­zo koniec kon­flik­tu niczego nie kończy. Wspom­nie­nie trag­icznych wydarzeń żyje w każdym urod­zonym z gwał­tu dziecku, jego okalec­zonej matce, młodej dziew­czynie która straciła całą rodzinę.

 

Pta­ki śpiewa­ją w Kigali to film w którym niewiele się dzieje. Nar­rac­ja jest epi­zody­cz­na, wyma­ga od widza by sporo sobie dopowiedzi­ał między sce­na­mi. Sporo w pro­dukcji reflek­sji, nie tylko nad ludź­mi ale też na obo­jęt­noś­cią przy­rody wobec naszych dra­matów. Co pewien czas reży­ser­ka zwraca kamerę w kierunku sępów, mrówek, liś­ci jak­by chci­ała dość wyraźnie pokazać — nasze ludzie sprawy, są tylko częś­cią przy­rody, której nie obchodzą nasze tragedie, traumy, która trwa, odradza się i przemienia. Nic lep­iej tego nie pokazu­je, niż his­to­ria badanych przez Annę sępów. Pop­u­lac­ja malała gdyż sępy jadły mię­so bydła hodowlanego. Przez środ­ki dodawane krowom do paszy sępy zaczęły wymier­ać. Wtedy w Rwandzie pojaw­iły się gatun­ki ptaków które wcześniej na tych ter­e­nach nie wys­tępowały. Po ludobójst­wie sępy zaczęły się żywić ciała­mi zamor­dowanych ludzi. Pop­u­lac­ja się odbu­dowała. Sępy wytępiły pta­ki. Niby wszys­tko wró­ciło do normy. A tak naprawdę wszys­tko, każdy cykl niesie za sobą straty, zaś przy­ro­da ma nas tak bard­zo gdzieś jak tylko się da.

 

Film jest przez niek­tórych kry­tykowany za ury­wane dialo­gi, sce­ny krę­cone z kory­tarza, urwane, za wielkie niedopowiedzenia. Ale to film o wielkim braku komu­nikacji, o tym, że dru­gi człowiek, nie tylko z obcej kul­tu­ry po pros­tu nam umy­ka. Jed­nocześnie Kos-Krauze nie waha się co pewien czas wstaw­ić scen prostych, i doskon­ałych w swo­jej sym­bo­l­ice. Jak scen w Rwandyjskim więzie­niu gdzie siedzą skazani za udzi­ał w ludobójst­wie. Skazani sto­ją na placu, rozpoczy­na się godz­i­na widzeń. Przez bramę wtacza się na teren więzienia bar­wny afrykańs­ki tłum, kobi­ety, dzieci, star­cy, przys­ma­ki, pakun­ki, uścis­ki. Patrzymy na to próbu­jąc przy­pom­nieć sobie sce­ny z początków fil­mu kiedy słyszymy komu­nikaty nadawane przez radio w których Tut­si nazy­wani są kar­alucha­mi. To ci sami ludzie? Ci sami zbrod­niarze z maczeta­mi w ręku. Jak to w ogóle ułożyć w głowie. Jak zrozu­mieć. Kiedy Clau­dine pyta pro­fe­so­ra socjologii, jed­nego z lokalnych przy­wód­ców Hutu, którego znała zan­im zaczęły się mordy “Dlaczego my?” ten ma dla niej tylko jed­ną odpowiedź “Wczo­raj my, dziś wy, jutro ktoś inny”. To praw­ie jak to pra­wo przy­rody. Dzieje się. Jak­by dzi­ać się musiało.

 

W kilku recen­z­jach czy­tałam, że na filmie w oczy­wisty sposób kładzie się cie­niem śmierć Krzyszto­fa Krauze — męża reży­ser­ki z którym razem krę­cili filmy, od kilku lat. Przyz­nam szcz­erze, że dla mnie nie ma w tym wiele oso­bis­tej żało­by. Być może to zasłu­ga doskon­ałej gry aktorskiej ale miałam poczu­cie, że tu nie ma bólu za stratą jed­nos­t­ki, raczej trau­ma ludzi którzy ocier­a­ją się o takie wielkie zło. Kiedy w jed­nej sce­nie Clau­dine wyp­isu­je imiona swo­jej rodziny, spisu­jąc tych którzy zginęli, a potem zja­da tą kartkę, to jest w tej sce­nie coś co rozu­miemy — tego cier­pi­enia jest za dużo. To nie jest żało­ba za jed­ną stratą, tylko za czymś zupełnie innym, więk­szym, czymś co nigdy nie odpuś­ci. Oczy­wiś­cie bohater­ka jest kobi­etą, która straciła wiele, ale zwierz nie dostrzegł w jej żało­bie nic oso­bis­tego. Raczej właśnie taki wiel­ki ogól­ny żal.

 

Myślę, że Pta­ki śpiewa­ją w Kigali nie są filmem dla wszys­t­kich. To pro­dukc­ja która nie daje wid­zowi wielkiej satys­fakcji. Fabuła toczy się powoli. Sce­ny które w wielu fil­mach był­by pod­kreślone jakimś pięknym kadrem, muzyką czy skrzyp­ca­mi tu są surowe, szare,  cza­sem banale w tym co mówią do siebie ludzie. Nie ma scen prze­mo­cy, nie ma napawa­nia się okru­cieńst­wem. To pozosta­je poza kadrem, w domyśle, w tym czego nie moż­na pokazać. Przez coś sta­je się straszniejsze. Nie jest to też film dla tych którzy chcieli­by widzieć Europe­jczyków jako niewin­nych zbaw­ców którzy przy­by­wa­ją pomóc tym bied­nym czarnoskórym. Nie jesteśmy od nich bardziej odporni na traumę. Lep­si. To film który jest cichy, refleksyjny, doskonale zagrany. Inny. I kiedy pod koniec nie ma już śpiewu ptaków, to bard­zo to słychać.

Ps: Na koniec w ramach aneg­do­ty — w cza­sie fes­ti­walu w Gdyni zwierz prze­si­ady­wał w sali ciszy dla dzi­en­nikarzy. Pokój w którym nikt nie roz­maw­iał, był spokój i sły­chać było tylko stukanie dzi­en­nikarzy w klaw­iatu­ry. Które­goś dnia zwierz wyszedł z sali. I trafił w sam środek wywiadu z aktorka­mi (ter­az już wiemy nagrod­zony­mi Zło­tym Lwem) które grały główną rolę w filmie. Tym co na zwierzu zro­biło najwięk­sze wraże­nie to fakt, że aktor­ka gra­ją­ca Clau­dine — która w filmie wyglą­da tak zupełnie nor­mal­nie, na żywo było tak bard­zo pięk­na. W każdym razie zwierz wyco­fał się cichaczem i ma nadzieję, że nie jest nagrany w żad­nym wywiadzie jako szumy w tle.

3 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online