Home Film 10 przyczyn dla których Botoks odniósł sukces czyli to nie jest recenzja tego filmu

10 przyczyn dla których Botoks odniósł sukces czyli to nie jest recenzja tego filmu

autor Zwierz
10 przyczyn dla których Botoks odniósł sukces czyli to nie jest recenzja tego filmu

Ten wpis to nie jest recenzja filmu Botoks. Na nowy film Patryka Vegi się zwierz nie wybiera i nie wybierał. To jest analiza dlaczego – oceniony tragicznie przez niemal wszystkich recenzentów film reżysera który od dawna nie wyprodukował nic dającego się oglądać – znów jest najpopularniejszą produkcją w kinach.

Zacznijmy od faktów. Polacy lubią chodzić do kina na polskie produkcje. I na animacje. Co zresztą dość dobrze pokazuje profil polskiego kinomana który raczej nie jest zainteresowany kinem jako takim, tylko jako miejscem gdzie idzie się przede wszystkim z dzieckiem. To sprawa ogólnie dobrze znana – wynikająca z tego, że kino nie jest tak popularną rozrywką jak się nam wydaje. Ludzie nie traktują chodzenia do kina jako coś oczywistego. O tym zwierz będzie pisać dalej. Wróćmy jednak do polskich produkcji. Tak jest od lat, niezależnie od tego czy Vega nakręci jakiś film czy nie. Wiąże się to z wieloma różnymi rzeczami. Poczynając od sympatii do produkcji które nie mają napisów po fakt, że jeśli ludzie nie interesują się kinem ale np. oglądają telewizję to aktorzy polscy są im lepiej znani. Nie jest to specyfika wyłącznie polska, jest wiele krajów gdzie produkcje miejscowe mają zawsze większe szanse na powodzenie w kinach.

Druga sprawa to kwestia konkurencji. Widzicie każdy film wchodzący na ekrany musi zmierzyć się z potencjalną konkurencją. Botoks konkurencji nie ma. Jeśli zajrzycie w tym momencie do repertuarów kin to odkryjecie, że mamy może nie posuchę ale okres bez wielkich premier. To zwykle się zdarza na przełomie września i października, kiedy już jest po sezonie wielkich wakacyjnych hitów a jeszcze przed sezonem filmów Oscarowych (Z którymi Botoks i tak by się nie ścigał) i produkcji przygotowanych na okres Bożego Narodzenia i Święta Dziękczynienia. Innymi słowy – ludzie poszli na Botoks także dlatego, że nic innego w kinach ciekawego nie znaleźli.

Sprawa trzecia to kwestia tego jak w przypadku Botoksu zachowały się kina – ponownie nie mając żadnego wielkiego hitu i pamiętając o popularności obu Pitbulli zdecydowały się na zabieg jaki zdarza się rzadko, ale zawsze skutkuje. Jednego dnia seanse Botoksu są nawet co godzinę. Co znaczy że każdy kto przyjdzie do kina – czy to zobaczyć nowy film Vegi, czy to po prostu – na coś co jest w repertuarze znajdzie się w bliskiej okolicy kolejnego seansu Botoksu. To cudowny system bo zasysa na takie pokazy nawet ludzi którzy niekoniecznie byliby gotowi poczekać dwie godziny na kolejny seans. Zresztą podobnie niektóre kina robią przy każdej większej premierze polskiej – bo wiadomo, że ludzie nie mając sprecyzowanych planów wybiorą polski film.

Czwarta sprawa – reklama. Botoks – niezależnie od tego co myśli się o samym filmie miał bardzo dobrze przygotowaną kampanię reklamową. Już trailer filmu był odpowiednio – na modłę zachodnią – zapowiadany przez samego reżysera i komentowany w social media. Olbrzymia popularność trailera wynika min. z tego, że w Polsce wciąż nie robi się szumu wokół zwiastunów produkcji krajowych – stąd kiedy ktoś w to zainwestuje ma potem szansę cieszyć się wynikami. Do tego odpowiednio przygotowane plakaty. Choć pod względem jakości zarówno plakaty jak i zwiastun powodował u krytyków zgrzytanie zębami to spełnił swoje zadanie – po pierwsze przyciągnęły uwagę. Po drugie obiecywały prawdziwe, szokujące historie i wsadzanie kija w mrowisko.

Nie można też zapomnieć o punkcie piątym – Vega ma już istniejącą wyrobioną widownię. Ta widownia była mile zaskoczona Pitbullem – który jeszcze jako tako miał sens. Być może druga odsłona Pitbulla nieco naruszyła ich zainteresowanie serią, ale niekoniecznie odstraszyła od reżysera. Oznacza to, że całkiem sporo osób poszło na film niekoniecznie dlatego, że jest zainteresowana samym Botoksem ale dlatego, że mają miłe wspomnienie z poprzedniego filmu Vegi. Ponieważ Vega to reżyser ostatnio dość regularnie dający nowe produkcje – i mający dodatkową obecność medialną dzięki Showmax (brr…) to ludzie idą bo może to będzie ciekawe. Jak słusznie zauważył ktoś na stronie reżysera – za bilet płaci się przed seansem. Stąd – mimo, że zdaniem zwierza Botoks jest niesamowicie szkodliwym filmem (we współczesnej Polsce) – należy patrzeć na sukces kasowy raczej jako na potwierdzenie zamiłowania polaków do kina spod znaku Vegi. A niekoniecznie zainteresowania samą tematyką.

No właśnie tu czas na punkt szósty. Botoks jest filmem który moglibyśmy nazwać kinowym tabloidem, Bierzemy coś co przypomina fakt (największą pretensję należy mieć do twórcy za twierdzenie że opiera swoje historie na prawdziwych przypadkach czego nie robi) podkręcamy, dorzucamy sztuczną krew i mnóstwo obrzydliwości. Dlaczego? Bo to uruchamia dość podstawowe zainteresowanie – nie chcę patrzeć, ale patrzę, mówią że nie powinno się patrzeć ale patrzę. Żyjemy w czasach kiedy takie treści cieszą się coraz większym powodzeniem. Jasne – są one specjalnie na potrzeby filmu ubrane w filmowy kostium ale dostarczają podobnych emocji i spełniają te same potrzeby. Oczywiście odpowiedzialny filmowiec wie, że na takich instynktach nie wypada grać. Ale Vega nie jest odpowiedzialnym filmowcem. Jednocześnie, wydaje się, że znalazł klucz do serca polskiego widza masowego. Dlaczego poszło mu łatwo? Bo zasadniczo nie kręci filmów. Robi luźno powiązaną serię skeczów. Marnych skeczów, ale powiedzcie – czym kabarety karmiły polskich widzów przez ostatnią dekadę? No właśnie marnymi skeczami. Humor jest więc podwórkowy, niewyrafinowany – oparty o dowcipny których raczej nie wypada opowiedzieć w towarzystwie. Czyli te najlepsze. Do tego ładne ujęcia miast i ogólnie – raczej ładne ujęcia – nawet jeśli nie mające nic ładnego do ujęcia. Taka poszatkowana struktura się sprawdza, bo zasadniczo rzecz biorąc nie zmusza do skupiania uwagi. Akcja jest przecież drugorzędna, podobnie jak fabuła. Ważne są te krótkie scenki.

Punkt siódmy możemy uznać za punkt społeczny. Otóż Vega zrobił film o służbie zdrowia. Skierował go do ludzi z przesłaniem „służba zdrowia jest zła a 17% osób nie przeżywa operacji”. To oznacza że zaczyna karmić się lękiem przed spotkaniem z państwową służbą zdrowia. Lękiem niekoniecznie zupełnie nie uzasadnionym ale nie wynikającym z faktu, że wszyscy są niekompetentni i bezduszni ale z faktu, że mamy niedofinansowany, przeciążony system który nie jest w stanie obsłużyć wszystkich w odpowiedni sposób i nadal ciąży mu spuścizna PRL. Nie mniej film Vegi nie chce tłumaczyć widzowi na czym polega skomplikowany problem służby zdrowia. Bo to nie jest ciekawe. Ciekawe jest powtarzanie sobie straszliwych historii czy „śmiesznych” anegdot z SOR albo opowiadanie o wszechmocnych koncernach farmaceutycznych. To rozpala wyobraźnie i każdy miał kuzyna który miał krewną która widziała takie straszne rzeczy w szpitalu. Do tego korzysta z niechęci do lekarzy, która wynika między innymi stąd  że do szpitala czy na SOR zwykle trafiamy w sytuacji która dla nas jest nieprzyjemna i stresująca ale dla lekarza stanowi jego codzienny zawód. Często niezależnie od zachowania lekarza mielibyśmy ze szpitala jak najgorsze wspomnienia. Jednocześnie, wciąż lekarze są u nas postrzegani jako osoby które dobrze zarabiają i mają pacjenta gdzieś. Taki Botoks Vegi może bardzo utrudnić młodym lekarzom, którzy rozpoczęli dość desperacki strajk głodowy, wyjaśnienie ludziom że nie śpią na pieniądzach. Po prostu nie śpią. Bo muszą nas leczyć. Dodatkowo Vega doskonale wpisuje się w swoisty odwrót od medycyny jako przestrzeni nieludzkiej i okrutnej. Już mamy w Polsce coraz więcej przypadków ludzi którzy wolą znachorów czy witaminę C od terapii. Bo znachor nie pomoże ale przecież ludzki człowiek, poza systemem, poza złą Big Pharmą. Na pewno, bardziej godzien zaufania.

Tu przechodzimy do punktu ósmego –  Vega doskonale wpisuje się w swoistą filmową „walkę klas”. Krytyka jego filmów prowadzona jest przecież zawsze przez recenzentów snobów. Ludzi zapewne opłaconych (niedawna sugestia reżysera). W takiej sytuacji krytyka filmu, nie jest wskazaniem słabych stron produkcji ale „nagonką” na reżysera. Skoro wszyscy mówią źle, to chociażby z przekory człowiek powinien filmu bronić, albo bronić prawda reżysera Vegi do kręcenia czego chce. Dodajmy wysoką frekwencję w kinach i oto dostajemy idealne dzieło wyklęte. Skazane na niepamięć przez recenzentów a jednocześnie rosnące na każdym krytycznym zdaniu. To swoisty potwór z którym nie da się wygrać. Brak głosów krytycznych sprawia, że film funkcjonuje bez odpowiedniego krytycznego omówienia. Omówienia koniecznego! Bo przecież zadaniem recenzenta jest wskazywać nie tylko filmy warte uwagi ale warte też otwartej dyskusji czy wręcz potępienia. Ale jednocześnie każdy tekst – kładzie podwaliny pod historię o biednym popularnym reżyserze którego ktoś chce zniszczyć. Dlaczego? To chyba jasne. Po pierwsze z zazdrości – najpopularniejszego w Polsce wyjaśnienia dla jakichkolwiek głosów krytycznych. Po drugie – krytyka potwierdza prawdziwość stawianych tez. Zgodni z pokręconą myślą, że nikt nie krytykowałby złego filmu bo jest po prostu zły. Krytyka musi więc oznaczać że film mówi prawdę. To jest taka pułapka z której się nie da wyjść. Zignorujesz – nie dobrze, skomentujesz – też źle.

Stąd krok do naszego punktu dziewiątego – Vega który napisał dziś u siebie na FB o tym że jego film jest światłem w świecie ogarniętym ciemnością. Jest jakimś wiechciem kijów wsadzonym w mrowisko. Co oczywiście ponownie przenosi film z kategorii rozrywki do przedziwnej kategorii filmów ważnych. Vega dobrze wie co robi – skoro „oni” mają swoje własne ważne filmy o współczesnej Polsce, to my też mamy swoje. Już nie rozrywka do piwka tylko ważny film o realiach. Kim są my? Cholera wie tak naprawdę. My to ludzie, których nie obchodzi filmowa nagroda w Gdyni, którzy naprawdę gdzieś mają Oscary, którzy idą do kina się dobrze bawić i pośmiać, którzy mają dość historycznego smęcenia, jakichś produkcji na podstawie książek których nikt nie czytał czy milczących refleksji and ludobójstwem. Owo ‘my” tak naprawdę formalnie nie istnieje, ale jednocześnie jest bardzo skutecznie tworzone przez twórcę filmu, który przy okazji przypomina, że „My” musimy dawać filmowi dobre oceny na Filmwebie. Co raczej się nie udaje bo jeśli kiedykolwiek jakiekolwiek „my” by istniało to nawet polski portal z oceną filmów miałoby gdzieś. Bo to nie są widzowie którzy będą chcieli się podzielić jakąkolwiek szerszą refleksją nad filmem. Inna sprawa – warta poruszenia – że tak naprawdę ponieważ w Polsce rynek filmowy jest bardzo płytki to nie ma formalnego rozróżnienia pomiędzy aktorami którzy angażują się w produkcje wartościowe i bezwartościowe. Co znaczy, że widzowie mogą spokojnie zadawać sobie pytanie dlaczego aktor miałby być taki krytykowany za występ u Vegi a chwalony za swoje poczynania na planie innego reżysera. Ta granica pomiędzy tym co „ich” a „nasze” wydaje się stosunkowo cienka a jednocześnie – wciąż wzmacniana przez podsycającego konflikt twórcę.

Na koniec punkt dziesiąty, Chcecie wiedzieć skąd się bierze popularność Vegi? Z naszych wieloletnich zaniedbań. Z tego, że Polacy są obecnie bardzo marnymi widzami. Bez względu na wiek, płeć czy pochodzenie społeczne. Jeśli przez tyle lat ma się gdzieś jakąkolwiek edukację filmową to czego w sumie się spodziewać? Kino w Polsce to kwestia bardzo prywatna istniejąca poza granicami wykształcenia i edukacji. Ludzie mają dyplomy ale kiedy zaczynamy rozmawiać o kinie niewiele wiedzą. Niewiele ich interesuje. Jak pokazują wspomniane wcześniej informacje – pójdą do kina z dzieckiem, póki jest małe. Ale po tym okresie chodzenia na kreskówki chodzenie do kina się urywa. Z wielu powodów – także ekonomicznych, kino jest w Polsce drogie, widzowie w mniejszych miejscowościach mają małą szansę na obejrzenie czegoś poza największym hitem sezonu (np. Botoksem). Tam gdzie nie ma kanonu, gdzie nie ma nacisku społecznego, gdzie każdy sobie sterem żeglarzem okrętem, najłatwiej uderzyć w niskie tony. Największej grupie ludzi najłatwiej sprzedać to co żeruje na najniższych instynktach. Tym co broni przed takimi produkcjami jest kultura filmowa danego kraju. Ale u nas – mimo wielkich tradycji, kultura leży i kwiczy. Na nasze własne życzenie.

Jak widać sukces Botoksu ma wielu ojców czy matek. Z jednej strony mamy po prostu przykład doskonałego wykorzystania odpowiedniego momentu roku, kiedy kina wspomogą dystrybutora w nakręcaniu widowni. Mamy też produkcję doskonale korespondującą z lękami społecznymi. Na końcu mamy widownię która wciąż ma za mało mechanizmów obronnych. I tak Botoks jest sukcesem. Ale jest pocieszenie – istnieje możliwość, że Vega zrobi dokładnie to samo co większość reżyserów jego pokroju. Będzie wciąż próbował tej samej sztuczki. Zwierz daje mu góra dwa filmy a potem się będziemy zastanawiali jak się nazywał ten reżyser, któremu wydawało się, że można nauczyć się fachu od oglądania Pulp Fiction.

 

Ps: To nie jest recenzja Botoksu, zwierz go nie widział, to jest omówienie pewnego zjawiska w kinach. Powtarzam bo nie chcę komentarzy „recenzuje a nie widziała”. Nie recenzuję filmów których nie widziałam. Ale to co się wokół filmu dzieje widzę jak na dłoni.

39 komentarzy
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online