Home Ogólnie Space Soap Opera czyli Jupiter: Intronizacja i zwierz całkiem zadowolony

Space Soap Opera czyli Jupiter: Intronizacja i zwierz całkiem zadowolony

autor Zwierz
Space Soap Opera czyli Jupiter: Intronizacja i zwierz całkiem zadowolony

Jupiter Intron­iza­c­ja jak zwyk­le w przy­pad­ku rodzeńst­wa Wachows­kich zapowiadany był jako pro­dukc­ja rewolucyj­na, niepow­tarzal­na i jedy­na w swoim rodza­ju. I choć fil­mowi bard­zo daleko do wszys­t­kich tych przymiotników zwierz pisząc te słowa nie umie myśleć o pro­dukcji inaczej niż z uśmiechem.

tumblr_niwld9h20I1u4t2n6o1_1280

Nieste­ty tytułowa Jupiter nie jest nawet w połowie tak ciekawa jak trój­ka kos­micznego rodzeństwa

Zaczni­jmy od bard­zo prostej sprawy. Jupiter: Intron­iza­c­ja to nie jest dobry film. To znaczy, sce­nar­iusz ma więcej klisz niż wypa­da, fabuła się rwie tak bard­zo że cza­sem ma się wraże­nie że jakieś sce­ny wycię­to a humor pojaw­ia się rzad­ko choć kil­ka razy jest całkiem przyz­woity. Bohater­ka jest trochę Mary Sue, jej prze­ci­wnik mówi demon­icznym szeptem a wierny żołnierz budzi emoc­je chy­ba tylko za sprawą lata­ją­cych butów bo na pewno nie z powodu zdol­noś­ci do zmieni­a­nia wyrazu twarzy. Do tego wszys­tkie sce­ny akcji nakrę­cone są wedle zasady że jeśli wszys­tko na raz będzie wybuchać i błyszczeć to pewnie nie zauważysz że to nie ma sen­su.  Tak więc nie mów­cie, że zwierz was nie ostrze­gał. Ostrze­ga, a właś­ci­wie mówi prawdę i niczego nie ukry­wa. Jed­nak Jupiter: Intron­iza­c­ja przekonu­je zwierza że dobrze robi nie sto­su­jąc na blogu gwiazdek. Bo to jest dokład­nie ta pro­dukc­ja która w sys­temie gwiazd­kowym się nie mieści.

tumblr_niuq3b3xPN1tw3kfno1_1280

Tak to jest jeden z tych filmów w których głównym  zadaniem bohater­ki jest zmi­ana garderoby

Dlaczego? Otóż w pewnym momen­cie sean­su zwierz doszedł do wniosku, że ma przed sobą klasy­czną nie tyle space operę, tylko pod­nie­sioną do ran­gi wid­owiska soap operę – coś jak Dal­las w kos­mosie. I było­by to straszne, gdy­by zami­ast postaw­ić na rozwój akcji przez przynosze­nie kawy, twór­cy nie postaw­ili na tą „oper­ową” część. Mamy tu więc klasy­czny kon­flikt – rodzin­ny. Rodzeńst­wo – oczy­wiś­cie nie pała­jące do siebie sym­pa­tią, kłócące się o spadek. Spad­kiem jest ziemia. Rodzeńst­wo zaś złożone jest z trój­ki dość charak­terysty­cznej – najs­tarszy brat jest zupełnie zep­su­ty, demon­iczny i pozbaw­iony uczuć, środ­kowa sios­tra zda­je się dla włas­nego dobra udawać słod­ką idiotkę, a najmłod­szy brat to krę­tacz i hula­ka. Wszys­tko było­by w najlep­szym porząd­ku a ich kos­miczne imperi­um trwało­by po wsze cza­sy gdy­by nie drob­ny prob­lem. Okazu­je się bowiem, że na zie­mi żyje sobie pew­na rosyjs­ka imi­grant­ka, trud­nią­ca się sprzą­taniem w domach, która być może pokrzyżu­je im szy­ki. Bied­na Jupiter oczy­wiś­cie sobie z tego wszys­tkiego nie zada­je sprawy, a kiedy już po kolei dowie się jaka jest jej sytu­ac­ja, będzie musi­ała spotkać się z rodzeńst­wem i jakoś poradz­ić sobie z fak­tem, że żadne z nich nie ma wzglę­dem niej szczegól­nie dobrych planów. Na całe szczęś­cie ma u swego boku wiernego jak pies, żołnierza którego lojal­ność i poświęce­nie ułatwią zachowanie skóry. Przy­na­jm­niej do czasu.

jupiter

Na kos­miczną wycieczkę koniecznie zabierz­cie Chan­ninga ze spicza­sty­mi uszami

Przy czym musi­cie zrozu­mieć, że tu nic nie odby­wa się w pół­tonach, aluz­jach czy z jakąkol­wiek oszczęd­noś­cią środ­ków aktors­kich. Zwierz wie, że to nie brz­mi dobrze, ale wiecie jak cud­own­ie obser­wu­je się na ekranie jak Eddie Red­mayne gra tak podręcznikowego zło­la (bo to nie jest czarny charak­ter tylko złol) jak tylko się da. Serio jak gania w tych swoich wystyl­i­zowanych ciuchach z ide­al­nie przyl­izany­mi włosa­mi i demon­icznie szepcze (oraz wyko­rzys­tu­je fakt, że jego twarz naprawdę wyglą­da jak­by nie był do koń­ca z zie­mi)  to daje to taką satys­fakcję jakiej nigdy nie spodziewal­iś­cie się po tego typu roli. Braku­je mu tylko jakiegoś kota by go głaskał kiedy wyda­je kole­jne podłe rozkazy swoim nad­wornym jaszczurkom. Oczy­wiś­cie gdy­by zwierz był Red­maynem schował­by przed Akademią ten film, w którym znakiem że bohater jest zły jest narusze­nie jego ide­al­nie przyl­izanej grzy­w­ki, zaś więk­szość cza­su jedynie wskazu­je pal­cem kogo ubić, ale  wy moi drodzy czytel­ni­cy może­cie się nieźle ubaw­ić. Z kolei Dou­glas Booth gra swo­jego bohat­era Titusa (bra­ta  Redmayne’a) jak­by to był ktoś pomiędzy Dori­anem Greyem (och jak­iż rozkosznie roz­pust­ny, choć jeśli zwierz się nie myli to gus­tu­je głównie w kobi­etach ze skrzy­dła­mi) a takim nieco emo (wiado­mo najmłod­szy z rodzeńst­wa). Ubiera się do tego równie sty­lowo jak brat i błys­ka spo­jrze­niem niebies­kich ocząt. Przy czym w jego garder­o­bie jest jeden tak niekos­miczny sweterek że zwierz zas­tanaw­ia się czy przy­pad­kiem nie zapom­ni­ano prze­brać akto­ra przed wejś­ciem na plan. Najm­niej do gra­nia ma Tup­pence Mid­dle­ton (w roli siostry obu braci) ale jej też doskonale wychodzi taka typowo prz­erysowana rola postaci tak jed­noz­nacznie mającej złe zami­ary, że nie ufamy żad­ne­mu jej słowu i tylko czekamy aż wysunie jak­iś sztylet czy kielich z tru­cizną. Przy czym żeby nie było rodzeńst­wo uos­abia tu wred­ny i paskud­ny kap­i­tal­izm oraz zep­sutą arys­tokrację, zaś nasza bohater­ka to dzielne dziecię klasy niższej (i to jeszcze na dodatek imi­granck­iej i jeszcze na dodatek ze wschodu). Zwierz nie wni­ka w której szafie Wachows­cy trzy­ma­ją swo­ją czer­woną flagę ale na pewno gdzieś jest.

tumblr_niuq3b3xPN1tw3kfno2_1280

  Zwierz nawet nie będzie udawał, że 90% zabawy wyni­ka z tego jak Eddie cud­own­ie szarżu­je w swo­jej roli

Zwierz nie bez powodu zaczy­na od tej trój­ki – ich zachowanie przy­pom­i­na nieco Dal­las w kos­mosie – są arche­ty­pa­mi pewnych postaci, zagrany­mi z cud­owną prze­sadą. Nie moż­na ich trak­tować poważnie, trze­ba od razu przyjąć pewną teatral­ność ich zachowań i gestów. Bard­zo poma­ga­ją w tym cud­owne deko­rac­je – każde z nich ma własne otocze­nie, pasu­jące do charak­teru od pokry­tej kwieciem krainy, przez wymuskany statek kos­miczny, bo przestrze­nie zaw­ies­zone gdzieś między fab­ryką a goty­cką kat­e­drą. Jeśli tylko przez chwilę poz­woli­cie sobie na to by wró­cić do cza­sów, kiedy takie posta­cie baw­iły a wygłaszane przez nie nadęte tek­sty jakoś pasowały do otocz­ki – wtedy może­cie się całkiem dobrze baw­ić. Zwłaszcza, że rodzeńst­wo Wachows­kich postanow­iło zro­bić coś co zwierz abso­lut­nie uwiel­bia – wrzu­cić nas w sam środek his­torii, nie opowiedzieć wszys­tkiego i w sum­ie nawet nie za bard­zo stara­jąc się uzu­pełnić każdą lukę. Co praw­da poz­na­je­my his­torię Imperi­um Abrasaxów, oraz co właś­ci­wie ma z nimi wspól­nego tytułowa Jupiter, ale resz­ta świa­ta w którym zna­j­du­je się bohater­ka – świa­ta zasied­lonego przez prz­eróżne rasy i isto­ty, pozosta­je dla nas nie wyjaśniona. Co przy­na­jm­niej zwierza bawi – bo dokład­nie to jest jed­na z tych rzeczy, których zwierz zawsze chci­ał od filmów – znaleźć się w jakimś świecie i przez chwilę w nim być. No może poza załatwian­iem spraw biurokraty­cznych (jed­na z najz­abawniejszych i najlep­szych sek­wencji w filmie zda­ją­ca się nie mieć z całą resztą nic wspól­nego). Nie mniej ta sce­na daje pewne poczu­cie, że jesteśmy tylko na skra­ju wielkiego świa­ta czy imperi­um, którego twór­cy nie chcą nam pokazy­wać w całoś­ci. I choć zwierz pode­jrze­wa, że to być może pró­ba rozpoczę­cia jakiejś serii, to sam zabieg i tak dobrze się sprawdza.

tumblr_niu5a5XXb31ryfz3yo1_1280

Wyda­je się że w kos­mosie najważniejsze jest zachować poczu­cie sty­lu i utrzy­mać się na wyso­kich obcasach

Prob­lem fil­mu pole­ga jed­nak na tym, że naszy­mi bohat­era­mi nie są prze­biegli oper­owi Abrasax­owie tylko miła Jupiter. Jupiter nieste­ty już taka ciekawa nie jest. Właś­ci­wie niewiele ma sobą do zaprezen­towa­nia, jej wyjątkowość jest w sum­ie dość przy­pad­kowa. A ona sama ma zbyt mało cza­su by nas zain­tere­sować swoi­mi cecha­mi charak­teru. Mila Kunis stara się jak może ale nie napisano jej szczegól­nie ciekawej roli. Jasne Jupiter sto­sunkowo łat­wo pol­u­bić, bo to sym­pa­ty­cz­na dziew­czy­na, obdar­zona bard­zo przy­jem­ną powierz­chownoś­cią i nieco mniej bez­nadziejnie niezarad­na (w porów­na­niu do innych bohaterek fil­mowych). Prob­lem z Jupiter pole­ga jed­nak na tym, że służy w filmie główne po to by ktoś mógł ją prze­brać (zda­je się, że to ulu­bione zaję­cie ludzi w tej częś­ci kos­mo­su) lub ewen­tu­al­nie coś jej wyjaśnić (w filmie mnóst­wo trze­ba wyjaśnić i wypadało­by żeby ktoś słuchał). Kiedy już to poczyni zwyk­le wpa­da grany przez Chan­ninga Tatu­uma Caine (pan żołnierz z dodatkiem DNA wil­ka) i zabiera dziew­czynę gdzie indziej. Przy czym o ile Mila Kunis jeszcze zmienia wyraz twarzy i w ogóle stara się jakoś wal­czyć z fak­tem, że mate­ri­ał do gra­nia dostała śred­ni to Chan­ning jest w try­bie „autopi­lota”, który włącza mu się w gorszych fil­mach z jego udzi­ałem. A to znaczy jed­ną minę, smutne spo­jrze­nie i obow­iązkowe sce­ny bez koszul­ki (kla­ta Chan­ninga ewident­nie ma włas­nego agen­ta, który dba o takie zapisy w kon­trak­cie akto­ra). Bied­na Jupiter ma jeszcze swo­ją rosyjską rodz­inę, zdaniem zwierza wrzu­coną do fil­mu wyłącznie dlat­ego że Mila Kunis jako Ukrain­ka z urodzenia mówi po rosyjsku bez akcen­tu. I w sum­ie tylko ona.  Jeśli moż­na powiedzieć o niej cokol­wiek ory­gi­nal­nego to tylko to jak się jej przy­go­da kończy, bo najwyraźniej, kos­miczne per­tur­bac­je nie zmieni­a­ją w naszym ist­nie­niu tak wiele jak się wydaje.

tumblr_nigfebwpyL1r8fgv7o1_1280

Na efek­tach spec­jal­nych nikt tu nie oszczędzał i oglą­da się film z prawdzi­wą przyjemnością 

To co zwierz napisał może nie brz­mi zachę­ca­ją­co ale w sum­ie zwierz dawno nie był w kinie na Space Operze. Wiecie takiej gdzie  moż­na zahaczyć o inne plan­e­ty, zobaczyć przepych najbo­gat­szej rodziny w galak­tyce, przyjrzeć się innym rasom, czy nawet trochę polatać statka­mi kos­miczny­mi. Jasne mieliśmy Strażników Galak­ty­ki, ale to jed­nak było coś zupełnie innego. Bo widzi­cie o ile zwierz abso­lut­nie rozu­mie, że dys­tans do pokazy­wanego świa­ta i his­torii czyni wszys­tko znośnym i fajnym, to sam zwierz uwiel­bia takie kos­miczne his­to­rie bez dys­tan­su. Wiecie to nie jest trudne naśmiewać się z tego że robi się wielką rodzin­ną dramę w kos­mosie, ale jak cza­sem jest przy­jem­nie zobaczyć to na poważnie. A właś­ci­wie nie tyle na poważnie, co we wspom­i­nanej przez zwierza prze­sadzie. Jest taka sce­na w filmie gdzie Eddie Red­mayne tak stras­zli­wie przeszarżowu­je, że z jed­nej strony trze­ba zacząć chi­chotać z drugiej… to jest jakoś dzi­wnie satys­fakcjonu­jące. Trochę jak wtedy kiedy oglą­dasz Trubadu­ra i  bohater chy­ba pięt­naś­cie min­ut śpiewa „Muszę już iść. Śpieszę się Śpieszę się” – głupie ale jed­nocześnie satys­fakcjonu­jące. Zwierz wie, że plącze się w zez­na­ni­ach ale musi­cie choć odrobinę wiedzieć co zwierz ma na myśli (jeśli nie macie lep­szy gust od zwierza co nie jest zupełnie niemożliwe).

Jupiter-Ascending

Jupiter: Intron­iza­c­ja wrzu­ca widza w jak­iś świat nie tłu­macząc wszys­tkiego bard­zo dokład­nie. Zwier­zowi się to nawet podoba

Przy czym zdaniem zwierza to jest jeden z tych filmów które trze­ba zobaczyć w kinie. Nawet jeśli sce­nar­ius­zowi moż­na wiele zarzu­cić, to wiz­ual­nie jest to film prze­cud­ny. Twór­cy zawsze mieli zresztą dobrą rękę do obrazów. Zwier­zowi niesły­chanie podobały się kole­jne plan­e­ty i wnętrza i nawet kos­miczne wal­ki wyglą­dały całkiem sym­pa­ty­cznie, co praw­da wiele tu ory­gi­nal­noś­ci nie ma – wszys­tko już gdzieś w jakiejś formie widzieliśmy ale nadal jest czym nacieszyć oczy. Zresztą wcale nie trze­ba się wypraw­iać poza orbitę ziem­ską bo nawet Chica­go krę­cone z odpowied­niej per­spek­ty­wy jest całkiem ciekawe. Poza tym abso­lut­nie prze­cu­d­owne są stro­je – zarówno postaci pier­ws­zo­planowych jak i dru­go­planowych. Zwierz oczy­wiś­cie się nie zna i nie ma gus­tu ale te wszys­tkie wys­tawne suknie, powłóczyste szaty i kro­je praw­ie jak ziem­skie ale z drob­ny­mi zmi­ana­mi, bard­zo się zwier­zowi podobały. Poza tym trze­ba mieć ekran na tyle duży by policzyć wszys­tkie pie­gi na nosie Eddiego w najbardziej dra­maty­cznych sce­nach. Zwierz musi wam powiedzieć że widzi­ał film w dość wyjątkowej Sali kinowej bo w tej Sco­da 4DX (lokalne Cin­e­ma City zwierza taką ma). Pomysł pole­ga na tym, że widz ma się poczuć jak w filmie. Czyli trzęsie, błys­ka i pach­nie a także trochę dmucha i plec­ki masu­je. Zwierz ma mieszane uczu­cia, z jed­nej strony to niesamowite gdy na ekranie widzi się kwit­nące kwiaty i czuć ich zapach, z kolei sce­ny lata­nia zamieni­a­ją się w niesamow­itą prze­jażdżkę kole­jką górską. Gorzej z tym masażem pleców czy dmuchaniem przy uchu – ani to potrzeb­ne ani przy­jemne. Poza tym – choć zwierza to baw­iło, to jed­nak przez więk­szość scen akcji kon­cen­trował się bardziej na tym by nie spaść z fotela niż na tym by oglą­dać film. Co nie zmienia fak­tu, że jeśli już na coś iść w tej tech­nologii to Jupiter się do tego ide­al­nie nada­je (nie nadawał się nato­mi­ast Noe, którego zwierz też w tej sali widział).

jupiter_embed_2

Eddie tłu­maczy dlaczego film należy zobaczyć w kinie:

Zwierz wie, że jego recen­z­ja brz­mi trochę para­noicznie. Zwierz wyp­isał wady fil­mu (nie wszys­tkie bo nawet nie będzie wam próbował przy­bliżać jak niesły­chanie drew­ni­anym bohaterem jest w tym filmie Sean Bean i jak głupie ma kwest­ie), przyz­nał że jest on zagrany z egzal­tacją god­ną naj­gorszego aktorstwa oper­owego i jeszcze dorzu­cił że w sum­ie głów­na bohater­ka jest nud­na. A ter­az wam mówi, że w sum­ie powin­niś­cie iść na ten film do kina. Ale to jest dokład­nie powód dla którego u zwierza na blogu nie ma gwiazdek. Bo gdy­by miał ocenić film na skali dziesię­ciostop­niowej pewnie wprowadz­ił­by was w błąd. A tak może bez wyrzutów sum­ienia zapewnić was, ponown­ie, że Jupiter: Intron­iza­c­ja nie jest dobrym filmem, miejs­ca­mi wręcz pirami­dal­nie głupim, ale zwier­zowi dał mnóst­wo radoś­ci i rozry­w­ki. Nawet ter­az pisząc te słowa zwierz uśmiecha się na wspom­nie­nie kole­jnych scen w kos­mosie, znud­zonej miny Redmayne’a, czy pięknych pomieszczeń statków kos­micznych.  Zresztą nie ma się czego  wsty­dz­ić – każde­mu z nas od cza­su do cza­su to się przy­darza. Baw­imy się dobrze wbrew rozsąd­kowi czy recen­zenckim intu­icjom. Słyszymy naj­gorszy, drew­ni­any dia­log w his­torii ekra­nowych roman­sów ale nasza ręka nie wędru­je do czoła, bohater pojaw­ia się trochę deus ex mach­nia w ostat­niej chwili, a my tylko uśmiechamy się bo wszak dawno na niego czekaliśmy, grzy­wka sym­bol­izu­je brak psy­chicznej sta­bil­noś­ci głównego opo­nen­ta? Kibicu­je­my grzy­w­ce.  Nie zawsze musi nas baw­ić i cieszyć to co najlep­sze. Nie zawsze naszym obow­iązkiem jest bezl­i­tosne tropi­e­nie klisz. Nie zawsze rola przeszarżowana budzi niechęć. Cza­sem po pros­tu oglą­dasz soup space operę i się cieszysz. Jak zwierz na Jupiterze.

Ps: Zwierz musi powiedzieć, że głośno westch­nął gdy na ekranie pojaw­ił się James D’Arcy – zwierz ma wraże­nie, że on gra we wszys­tkim – czego się nie zacznie oglą­dać tam wyskaku­je, ten skąd­inąd całkiem sym­pa­ty­czny bry­tyjs­ki aktor.

PS2: Tak się skła­da że dziś znów zwierz oglą­da przed­premierowo więc wychodzi nam taki tydzień z recenzjami.

Advertisement

27 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online