Miało być o Doktorze, ale nie jest bo Doktor ostatnio zwierza przygnębia a w duszy zwierza zrodziła się potrzeba napisania czegoś raczej pozytywnego. Stąd też będzie o pierwszym odcinku serialu London Spy – pięcioodcinkowego nowego serialu BBC (przy czym BBC 2 czyli nie jest to serial z pierwszego rzędu produkcji) w którym zwierz może zobaczyć swojego ukochanego Bena Whishaw.
Zwierz musi wam od razu powiedzieć, że ten pierwszy odcinek w żaden sposób nie jest reprezentatywny dla całego serialu. Zwierz wychodzi bowiem z założenia, że o ile ta pierwsza odsłona miała przede wszystkim charakter wybitnie obyczajowy, o tyle kolejne będą już zdecydowanie bardziej szpiegowskie. Nie mniej nawet jeśli pod względem fabularnym ten pierwszy odcinek odstaje, to sposób prowadzenia narracji, tworzenia nastroju czy w końcu konstrukcji postaci wydaje się być raczej bardzo charakterystyczny. Dla wszystkich którzy nigdy nie słyszeli o fabule – London Spy to historia dwóch mężczyzn, którzy przypadkowo się spotykają i zakochują. Jeden jest w życiu nieco zagubiony, wykonuje mało wymagającą pracę magazyniera, śpi kątem w mieszkaniu znajomej i ma za sobą epizody związane z narkotykami i problemami z psychiką. Drugi, tajemniczy, jest dobrze zarabiającym bankierem, geniuszem, ale też nie ma wszystkiego ułożonego. Jak przekonujemy się w trakcie odcinka to osoba wrażliwa, być może nawet gorzej odnajdująca się w świecie, niż pozornie zagubiony magazynier. I wszystko pięknie rozkwita, do czasu kiedy bankier ginie. A kiedy zginie okaże się, że jak sugeruje nam tytuł szpiegiem był.
To plus minus streszczenie tego pierwszego wprowadzającego w nastrój serialu odcinka. Nie bójcie się tu spoilerów bo jakby czytając cokolwiek o serialu od razu wiadomo było, że elementem istotnym i zapalnym jest śmierć jednego z mężczyzn, i próby odkrycia prawdy o wszystkich wydarzeniach, przez drugiego. Innymi słowy ten pierwszy odcinek właściwie prowadzi nas do punktu wyjścia serialu. Niektórzy mogą być zdziwieni że serial potrzebował aż godziny by powiedzieć coś co dla widza jest oczywiste. Nie mniej to doskonały zabieg. O bohaterów serialu musimy dbać, ich obecność ma nas intrygować, brak niepokoić czy boleć. Gdyby twórcy serialu zdecydowali się pokazać nam związek na całkowitym przyśpieszeniu (i tak to czynią bo w pewnym momencie akcja przeskakuje o kilka miesięcy do przodu) nie zrozumielibyśmy determinacji bohatera granego przez Wishawa, czy nie zadawalibyśmy sobie wciąż pytania, czy to możliwe, że jego ukochany rzeczywiście cały czas kłamał. Zresztą ten obyczajowy odcinek wypada przepysznie jako po prostu historia dość przypadkowego spotkania dwóch osób, które – mimo, że sporo je dzieli, okazują się być dla siebie idealne. Twórcy serialu nigdzie się nie śpieszą więc mamy zestawienia kolejnych scen, tą niezręczność związaną z początkiem każdego związku, ważne rozmowy, codzienne spacery, próbę rozpoznania drugiej osoby. Prawdę powiedziawszy gdyby serial się tu kończył nadal warto byłoby poświęcić godzinę na ten dość intymny obraz rodzącego się uczucia. Zwłaszcza w przypadku w którym dla obu związek jest swoistym zaskoczeniem – jeden pogodzony z samotnością, drugi kompletnie zagubiony w życiu.
Jednak nie chodzi jedynie o dość leniwą narrację. Przede wszystkim udało się stworzyć niesłychanie ciekawego bohatera. Grany przez Bena Whishawa Danny to postać niesłychanie niejednoznaczna. Z jednej strony jednostka neurotyczna, zagubiona, może zbyt leniwa by w pełni wykorzystać swój potencjał. Z drugiej – człowiek spokojny, romantyk, z hedonistyczną przeszłością ale w sumie szukający tego jedynego, którego, jest pewien że znajdzie. Nie jest to jeden z tych bohaterów po których spodziewamy się rzeczy wielkich, ale nie jest to też typ rozmemłany. Jest w nim zarówno sporo zrozumienia, jak i dociekliwości. Gdyby od samego początku nie powiedziano nam, że to Alex – jego chłopak jest szpiegiem, spokojnie można byłoby go podejrzewać o podwójną tożsamość. A jednocześnie nie jest trudno Dannego polubić. Głównie dlatego, że jak zauważa Alex kryje się w nim jakaś niewinność. Z kolei sama postać Alexa jest zbudowana na swoistym kontraście. Widzimy bardzo przystojnego, wysportowanego mężczyznę, w dobrym garniturze i pięknym mieszkaniu. Ale jest coś takiego w jego spojrzeniu, zgarbieniu, pochyleniu głowy, co sugeruje, że potrzebuje opieki, kogoś kto go poprowadzi. Ta niejednoznaczność, najlepiej wypada w scenach intymnych gdzie Danny jest dużo bardziej pewny siebie, Alex zaś sprawia wrażenie zagubionego, czekającego aż ktoś go zrozumie.
London Spy to też serial pokazujący londyńskie życie w sposób niejednoznaczny. Widok z mostu przecinającego Tamizę jest przecudowny, ale stojący na nim bohater jest o tej 5 rano, przeraźliwie samotny. Pięknie mieszkanie bankiera zestawione jest z lokum brzydkim i ciemnym, z którego okien można zaglądać do mieszkania sąsiadom. Te dwa światy, podobne są do naszych bohaterów – równie niejednoznaczne. W niewielkim brzydkim mieszkaniu zawsze siedzi roześmiany tłum (do którego nasz bohater nie pasuje), w sterylnym pięknym mieszkaniu nic nie ma. Wszystko odrzuca. Nie jest Londyn w serialu, miastem pocztówkowym, ale nie zmienia to faktu, że jest miejscem ważnym. Zresztą nie trudno niektóre miejsca rozpoznać, jak np. kamienistą plażę w centrum miasta. Przy czym widać że twórcy bardzo dużo wysiłku włożyli w kształtowanie nastroju opowieści. Bohaterowie spotykają się np. w klubie gdzie towarzyszy im smutna japońska piosenkarka. Kamera uważnie studiuje jej występ/performance, wcale nie śpiesząc się w dopowiadaniu kontekstu całej sytuacji. To wymaga od widza uwagi ale jednocześnie, przynosi ulgę – nie traktuje się nas jak kretynów.
Na sam koniec należy koniecznie wspomnieć o aktorstwie. Wydaje się, że nie sposób byłoby powierzyć roli Dannego jakiemukolwiek innemu aktorowi niż Ben Whishaw. Zwierz nie pisze tego wyłącznie dlatego, że pała do aktora miłością olbrzymią. Chodzi raczej o swoisty rodzaj wrażliwości jaką aktor potrafi wnieść na ekran. Jedno spojrzenie jego smutnych oczu, delikatne odgarnięcie włosów, mówi nam więcej niż niejedna linijka dialogu. Zresztą sposób w jaki aktor pali w filmie papierosy powinien zostać nagrodzony. O jego bohaterze wiemy prawie wszystko po tym jak zaciąga się nikotyną. Zagubienie i romantyczność, które są tak istotne dla jego bohatera, Whishawowi przychodzą bez trudu. A jednocześnie jak to pokazał w wielu innych produkcjach, dostrzegamy w jego bohaterze nie tylko inteligencję ale zdolność do jakiegoś okrucieństwa, czy czynów wynikających z maksymalnej determinacji. Doskonały jest grający Alexa Edward Holcroft. Nie jest łatwo zagrać jednocześnie osobę niesłychanie pewną siebie, i niesłychanie nieśmiałą i niepewną. Holcroft wywiązał się z tego zadania doskonale. Jest w jego postaci tyle wrażliwości, jakiegoś niezwerbalizowanego cierpienia i zgubienia, że nie dziwimy się nawet przez chwilę, że tak łatwo było się w nim zakochać. Więcej sami się trochę zakochujemy – zwłaszcza w scenie w której jego bohater wyjawia, że pogodził się z myślą że zawsze będzie sam. Na koniec fenomenalny jest Jim Broadbent, jak przyjaciel Dannego. Aktor który sporo ostatnio szarżował w swoich kinowych rolach, tu jest fenomenalnie subtelny. Niewiele wiemy o jego bohaterze, i w sumie skąd wzięła się przyjaźń (o tym w odcinku mówią ale nie poda wam zwierz szczegółów) z Dannym, ale od razu jesteśmy zaintrygowani. Zwłaszcza jest w odcinku jedna scena w której aktor nic nie mówi i niemal słyszymy cały długi monolog. Brawa i dla aktora i dla scenarzysty który zamiast pisać pozwolił zagrać. Zresztą pod koniec odcinka postać Broadbenta staje się jeszcze bardziej intrygująca.
Jak zwierz pisał. Ten jeden odcinek raczej nie jest reprezentacyjny dla całej krótkiej serii. Ale jeśli kolejne odsłony opowieści będą utrzymane w podobnym nastroju i poetyce, jeśli bohater wciąż będzie ten sam a aktorstwo się nie zmieni to czeka nas jeden z najlepszych mini seriali jakie można było ostatnimi czasy oglądać w BBC. I wtedy możecie powiedzieć, że słyszeliście to od zwierza jako pierwsi.
Ps2: Co zwierz obiecał pozostaje obiecane, czyli jeszcze będzie i Wieźmin i Doktor.