?
Hej
Pomysł na dzisiejszy wpis przyszedł zwierzowi podczas najbardziej kreatywnej czynności wciągu dnia. Przeglądania cudzych statusów na facebooku. Jedna z czytelniczek zamieściła bowiem filmik z tańcem z ekranizacji Emmy wedug Jane Austen. Choć tematem był Johnny Lee Miller, zwierz poczuł jak wzrasta w nim potrzeba napisania o tym o czym wszyscy wiemy. Mówi się bowiem, że angielscy aktorzy muszą posiadać dwie umiejętności – szermiercze – gdyby mieli zagrać w sztuce Szekspira i taneczne gdyby musieli grać w ekranizacji powieści Jane Austen. Prawda jest bowiem taka, nie ma ekranizacji książek Jane Austen bez tańców, nie ma filmów o okresie, w którym żyła Jane Austen bez tańców, ogólnie jest mało filmów obyczajowych z epoki bez tańców. Oczywiście, tańce muszą być ponieważ są w książkach i w większości przypadków idealnie pasują do opowiadanej historii zwłaszcza, że był to jedna z niewielu okazji, kiedy mężczyźni i kobiety mogli sobie trochę porozmawiać, bez obowiązkowej przyzwoitki. Problem jednak polega na tym, jak pokazać scenę, która potencjalnie jest ciekawa ale widzowie już ją gdzieś widzieli. A widzieli na pewno ponieważ taka scena jest wszędzie. Zwierz przyłożył lupę do tych produkcji (nie wszystkich ale tych które znalazł – bo bez przykładów w postaci filmików będzie nudno) i zadał sobie pytanie jak oni tańczą. Ten wpis nie ma wielkiej wartości interpretacyjnej, zwierz po prostu chciał o tym napisać, zwłaszcza, że jak wiadomo jest zwierzem tropiącym wszystko co się powtarza. Możemy uznać, że to taka rozszerzona anatomia sceny przeprowadzona na kilku przykładach. No i gdyby ktoś został reżyserem to będzie widział co już zrobiono w tej materii. W zwierzu rośnie też potrzeba napisania notki o scenie walca z Anny Kareniny ale niestety w sieci jest za mało przykładów. A to byłby taki piękny przegląd postrzegania romantyzmu. Ech. dobra wróćmy do wpisu napisanego a nie pomyślanego.
Zacznijmy od Dumy i Uprzedzenia – jak wiadomo w tej powieści taniec odgrywa znaczącą rolę – bo po pierwsze zaczyna się od tego, że Pan Darcy z Elizabeth tańczyć nie chciał, a potem oboje mają okazję do jednej z najciekawszych wymian zdań właśnie w czasie tańca. Wersji mamy wiele (bo choć do historii przeszły tylko dwie ekranizacje było ich zdecydowanie więcej). W ekranizacji BBC z Colinem Firthem mamy do czynienia z dość tradycyjnym układem – co ciekawe – pokazuje się nam tance w niewielkich pomieszczeniach – i co ważne – bez większej żywiołowości. Z drugiej strony jeśli spojrzycie na scenę, którą zwierz wam podrzuca zobaczycie, że twórcy serialu dobrze wykorzystali możliwości jakie daje choreografia ówczesnych tańców, każąc bohaterom zbliżać się do siebie, kiedy mają sobie coś ważnego do powiedzenia i oddalać się kiedy napięcie pomiędzy nimi wzrasta. Zresztą co ciekawe – w scenie wykorzystano układ bardzo podobny do tego, który tańczyło się naprawdę (jak informują zwierza przepaście Internetu taniec ów nazywa się Mr. Beveridge’s Maggot) i to ponoć w bardzo poprawnej choreografii. Do tego scena gra przede wszystkim tym bardzo lubianym przez widzów motywem kiedy dwoje bohaterów znajduje się w sytuacji społecznej, która ich łączy w parę nawet jeśli oboje tego nie chcą albo nie wiedzą że nie chcą. Do tego Firth gra w tej scenie człowieka tak niesamowicie dumnego, ze trudno to przebić. Nic więc dziwnego, że reżyser Joe Wright kręcąc filmową Dumę i Uprzedzenie musiał skorzystać z innych środków. Pomijając fakt, że mamy do czynienia ze sceną w większym i jaśniejszym pomieszczeniu gdzie kamera nie oddala się od tańczących tylko zawsze pozostaje w zbliżeniu na parę, Wright korzysta jeszcze z dwóch chwytów. Jednym z nich jest umieszczenie dwójki osób, które przestały tańczyć w otoczeniu tańczących – choć teoretycznie Darcy i Elizabeth nie mogą się zatrzymać w środku tańca (zniszczyliby choreografię i pewnie powpadali by na nich inni tancerze) to jednak wizja dwójki ludzi tak zajętej prywatną rozmową, że urywają taniec jest jednym z ulubionych chwytów filmowców. Drugi element jaki Wright dorzucił to wycięcie wszystkich pozostałych tańczących tak jakby Elizabeth i Darcy tańczyli sami. Zwierzowi się nawet ten pomysł podobał do czasu kiedy Wright nie zastosował tego samego pomysłu także w Annie Kareninie. Zwierz niby lubi kiedy reżyser ma styl ale nie przepada kiedy korzysta z tych samych chwytów. Ale ponoć ruchy wykonywane przez aktorów nawet jeśli nie koniecznie zgodne z tradycyjną choreografią tańca są bardzo poprawne i bliskie temu jak powinno się to tańczyć.
Natomiast zdecydowanie wersja kinowa wybija się na pierwszy plan jeśli chodzi o pierwsze publiczne tańce w Meryton Hall – o ile w wersji BBC była to jeszcze jedna praktycznie identyczna do wszystkich innych scena taneczna w niewielkim pomieszczeniu umeblowanym zgodnie z naszymi wyobrażeniami, o tyle w wizji Wrighta mamy naprawdę publiczne tańce, z energiczną muzyką, tłumem i uczuciem że mamy do czynienia z prawdziwą zabawą. Nie trudno dostrzec w tej wizji balu ówczesnego odpowiednika dyskoteki gdzie ludzie dobrze się bawili i spędzali czas na szukaniu męża w lokalnym nie koniecznie idealnym towarzystwie. Z resztą ta scena bardzo dobrze pokazuje jak bardzo Pan Darcy nie pasuje do świata Elizabeth. No i muzyka w tle (z tego co zwierz pamięta to aranżacja melodii z epoki) choć raz brzmi jak coś do czego człowiek naprawdę chciałby zatańczyć. A jest oryginalna bo ścieżka dźwiękowa w tym przypadku jest raczej zbiorem wariacji na temat oryginalnych melodii.
Skoro jesteśmy przy balach które odbywają się nie w posiadłościach tylko w gospodach to najsłynniejszy jest tu taniec z Emmy w Crown Inn – zdaniem niektórych komentatorów jest to najlepszy taniec w historii adaptacji Jane Austen – zwierz nie mówi, że nie ma swojego uroku (zwłaszcza, że widać jak na dłoni jak uczucia bohaterów zmieniają się w trakcie tańca, zwłaszcza Emmy, która uśmiecha się na początku i na końcu z dwóch różnych powodów – wielkie brawa dla Romoli Garai za dobrą grę) zwierz ma jednak pewien problem z muzyką – nie ulega bowiem wątpliwości, że nie mamy do czynienia z muzyką z epoki, ani nawet z muzyką do której tańczą nasi bohaterowie. Muzyka jest świetna – zwierz nie przeczy ale też troszkę steruje naszymi emocjami w trakcie oglądania sceny. Z resztą widać, że to jest pewien problem wszystkich realizatorów, którzy starają się dopasować ówczesną melodię taneczną do naszej dzisiejszej wrażliwością jednocześnie wykorzystać jej rytm do budowy napięcia między tańczącymi.
Ciekawie porównać tą scenę z tańcem z filmu z 1996 roku kiedy mamy do czynienia z tą samą sceną (zwierz jest prawie 100% pewny) ale w zupełnie innym otoczeniu (jakoś nie widać gospody) ale przede wszystkim inaczej tańczoną – pod filmem na youtube znajdziecie olbrzymią dyskusję z wątkami polskimi tłumaczącą dlaczego mimo oryginalnej muzyki taniec w niczym nie przypomina tańca, który mógł być tańczony na ówczesnym balu – przede wszystkim aktorzy zbyt zginają nogi co ponoć wtedy było raczej tanecznym błędem niż zaletą – z resztą część osób upiera się, że mamy do czynienia z polonezem. Jest to jednak ciekawy przykład o tyle, że wydaje się na pierwszy rzut oka, że aktorzy w filmie tańczą lepiej – mniej sztywno – ale problem polega na tym, że taki układ podoba się nam widzom współczesnym a nie koniecznie oddaje realia. Przy czym scena nie ma takiego ładunku emocjonalnego bo reżyser skupił się przede wszystkim na choreografii nie wnikając w to co dzieje się w głowach bohaterów (co widać w serialu).
Ponieważ w Emmie tańczy się nie raz warto rzucić okiem na inną scenę – tez mamy do czynienia z publicznym balem gdzie taniec (kluczowy dla rozwoju fabuły) bardzo ładnie wpisano w scenę – nie wielu reżyserów decyduje się mieć taniec w tle konwersacji nawet wtedy kiedy scena się na nim nie koncentruje – trzeba bowiem ćwiczyć tańce z aktorami nieco dłużej – nie mniej tu bardzo ładnie pokazano jak przenikały się dwa światy przyjęć – ten stojący i plotkujący i ten tańczący, o którym plotkowano. Co więcej scena jest ciekawa bo melodia i taniec się zmienia – i choć zwierz ma wrażenie, że ludzie w przeszłości tańczyli jednak nieco gorzej (tyle się w książkach mówi o złych tancerzach) to naprawdę fajnie się na to patrzy. Zwierz ma tylko jeden problem – w Anglii jest sześcioro aktorów – i wszyscy kojarzą się zwierzowi z innych produkcji – zwłaszcza Mark Strong, który gra Pana Knightley w jego najjaśniejszej godzinie.
Przejdźmy teraz do scen najtrudniejszych do skoordynowania czyli obecnych zarówno w Northanger Abbey jak i w Rozważnej i Romantycznej sceny balów nie prywatnych ale publicznych. Zwierz ktory uważa że Northanger Abbey to być może najlepsza książka o snobistycznym spojrzeniu na kulturę bardzo lubi pierwsze sceny dziejące się na publicznych balach w Bath gdzie nasza bohaterka spotyka w sumie obcego mężczyznę, który jest złośliwy, miły i chce z nią tańczyć. W serialu z 2007 roku, sam taniec odgrywa w sumie drugorzędną rolę wobec dwóch celów jakim służy scena – pierwszy to pokazanie, że Henry jest człowiekiem dowcipnym i bezczelnym druga to pokazać natychmiastowe zainteresowanie naszej dwójki. Scena jest przeurocza i ładnie pokazuje, że taniec był doskonałym sposobem by spędzić trochę czasu z miłym choć nie do końca znanym sobie mężczyzną. Co ciekawe kiedy zwierz na to patrzy ponownie myśli sobie, o ile fajniejsze były takie tańce od dzisiejszych gdzie nie sposób zamienić ze sobą słowa ze względu na poziom muzyki. Warto porównać tą kręconą w zbliżeniach scenę ze sceną z 1986 roku – pomijając fakt, że pan Henry był zdecydowanie mniej urodziwy, to scena jest kręcona jednak w zdecydowanie innym stylu – widać, że autor zdjęć bardzo pragnął by kamera „tańczyła” razem lub pomiędzy tańczącymi. Przy czym zdecydowanie mniej w tej scenie emocjonalnego ładunku więc można się nie zorientować jak bardzo pan Henry się naszej bohaterce spodobał.
Jednak zdaniem zwierza nie ulega wątpliwości, ze najlepszy obraz publicznych tańców przedstawiono w filmowej wersji rozważnej i Romantycznej – Ang Lee nie zapomniał by dodać wszystkie konieczne szczegóły takie jak jedzenie, podział społeczny obowiązujący w czasie takich imprez i fakt, że był tam straszny tłok i jak się często wspomina duchota. Zwierz bardzo też lubi muzykę w tym tańcu oraz że jeśli się będzie przysłuchiwać – rozmowy i dźwięki w tle nie milkną tylko dlatego, że nasi bohaterowie postanowili potańczyć. No przepiękne jest spotkanie dwóch osób, które absolutnie nie chcą ze sobą tańczyć ale tańczyć muszą. Jeden z niewielu przypadków kiedy takie spotkanie nie ma romantycznego charakteru. Z drugiej strony zdecydowano się na prosty wybieg takiego ustawienia choreografii by aktorzy nie musieli się od siebie oddalać i mogli wszystkie dialogi wypowiedzieć bardzo twarzą w twarz – co wcale nie wydaje się takie proste kiedy ma się do czynienia ze skomplikowanym tańcem chodzonym.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na rzadko wykorzystywany przez filmowców motyw (nie zawsze książka daje im pretekst) pokazania jak tańczono kiedy nie organizowano balu tylko szukano rozrywki po kolacji – ładnie pokazuje to scena z Perswazji (zwierz dobrze pamięta tylko wersję z 2007 bo bardzo ją lubi mimo kretyńskiego zakończenia) kiedy Anna gra rozbawionemu niezbyt dużemu towarzystwu. To jedna z niewielu scen rozgrywających się bez orkiestry tylko przy akompaniamencie małego pianina – scena nie odgrywa dużej roli – co najwyżej pokazuje poczucie izolacji Anny. Ale chyba dobrze pozwala nam umiejscowić taniec w kontekście rozrywek społeczeństwa angielskiego, z resztą wydaje się, że to trochę taka scena wrzucona z obowiązku bo do narracji wiele nie wnosi.
No właśnie – zwierz mówił o tym, że każdy film na podstawie Jane Austen musi mieć scenę tańca – powinien dodać, że także w każdym filmie o Jane Austen jest to obowiązkowy element. W Zakochanej Jane kluczową rolę odgrywa ostatni taniec w filmie gdzie Jane tańczy niezadowolona ze swoim potencjalnym kandydatem na męża kiedy zjawia się grany przez McAvoya wydawca, którego naprawdę kocha – i z którym jest gotowa zwiać. scena mająca pokazać uczucie ale także pożądanie pomiędzy bohaterami gra przede wszystkim bliskością i dotykiem – w innym kontekście niedopuszczalnym w tym możliwym oraz tym kolejnym ulubionym chwytem filmowców polegającym na tym, że bohaterowie nie spuszczają z siebie wzroku wykonując ruchy niemal mechanicznie. Zwierz średnio lubi tą scenę głownie dlatego, ze jest jego zdaniem za bardzo ustawiona by grać naszymi emocjami. Ale zwierz w ogóle nie przepada za tym filmem.
Śmieszna jest natomiast scena z filmu w Świecie Jane Austen która pokazuje, że to co na filmach wygląda tak prosto wcale proste nie jest – nasza współczesna bohaterka wrzucona w świat Jane Austen pakuje się w taniec z Panem Darcym i zdecydowanie nie radzi sobie dobrze. Zwierz podejrzewa, że w rzeczywistości tańce nie szły za dobrze zdecydowanie większej liczbie ludzi niż sugerują nam to filmy (i powieści gdzie mężczyźni nie tańczą bo są dumni a nie dlatego, ze robią to źle. I nie mówicie że lekcje tańca tu coś pomogą, niektórzy zawsze będą źle tańczyć zwierz coś o tym wie). Z kolei w Miss Austen Regrets zdecydowano się na zupełnie inną melodię – dużo bardziej skoczną – być może trudniejszą do prowadzenia dialogów przez bohaterów ale bliższą temu co tańczono. Scena jest bardzo dobrze skonstruowana. Mamy chłopaka który nie chce tańczyć w niedzielę, obrażoną dziewczynę (najwyraźniej wszyscy inni mają te zasady w nosie), no i zazdrość siedzącego na uboczu byłego ukochanego. Przy czym zwierz nie jest pewien czy ktokolwiek tańczyłby w tamtych czasach walca – zwierz ma dziwne wrażenie, że jest to historycznie zupełnie nie możliwe – Wikipedia (zwierz co może was zdziwić nie posiada w domu wielu źródeł na temat historii tańca) mówi zwierzowi, że walc choć był modny pod koniec XVIII wieku uważany był za taniec nieprzyzwoity mniej więcej do 1825 roku, można się więc zastanawiać czy tańczyłoby go angielskie towarzystwo zwłaszcza na wsi.
Powoli zbliżając się ku końcowi (zwierz wie, że nie wymienił połowy scen ale kiedyś każdy wpis musi się skończyć) zwierz chce napisać o tym, którego tańca najbardziej w ekranizacjach zwierz nie lubi – a nie lubi tego który wieńczy telewizyjną ekranizację Mansfield Park z Billie Piper w roli Fanny – gdzie bohaterowie pod koniec po prostu wymyślają walca i zaczynają go tańczyć. Brr koszmar. Co ciekawe scena tańca z koszmarnej filmowej adaptacji Mansfield park jest jedną z ciekawszych bo wykorzystuje slow motion by pokazać emocje tańczących (no i ponownie mamy Johnnego Lee Millera tym razem swoim tańcem jakby mniej zachwyconego).
Zwierz mógłby rozpisywać się dłużej nad tematem (serio mógłby się rozpisywać dużo dłużej) ale z drugiej stronty musi wam powiedzieć, ze jego zainteresowanie scenami tańca nie jest tylko czysto filmowe i nie jest tylko związane z Jane Austen – po prostu zwierz zorientował się, że każda angielska produkcja jest lepsza kiedy pojawi się w niej cena tańca, co więcej zwierz poza bardzo nielicznymi przypadkami nie pamięta kiedy oglądanie takiej sceny nie sprawiło mu przyjemności. Najlepszym przykładem niech będzie ten walc z Powrotu do Cranford który pokazuje, że Austen do pięknych tańców na ekranie nie jest potrzebna. Z drugiej strony jednak – kiedy odchodzimy od tańców chodzonych taniec zamienia się w coś prywatnego tracąc swoją publiczno- społeczną otoczkę, która czyni sceny tańca tak fascynującymi.
Na koniec rzecz jasna pytanie zwierza, które musi się pojawić – o czym na Boga zwierz zapomniał. Bo zapomniał na pewno starając się ogarnąć wszystkie sceny na które dobrze się patrzy ale cholernie trudno je potem znaleźć :P
Ps: Zwierz pisał na facebooku ale może jeszcze nie wiecie. Wieść gminna niesie się co raz głośniej że w Multikinach w Polsce 13 grudnia będą pokazywać Frankensteina z Benedictem (nie tylko z Benedictem). Bilety mają kosztować 40 zł. Nie udało mi się do nich dodzwonić (odkładają słuchawkę na bok każąc czekać i idą obsługiwać wycieczki szkolne) ale wysłałam mail więc może będzie jakieś potwierdzenie niedługo. 13.12 to czwartek jakby co