Hej
W życiu jak mawiają pewna jest tylko śmierć i podatki. W filmach podatków prawie nie ma a śmierć nie jest pewna. Właśnie dlatego zwierz woli filmy od rzeczywistości. Ale tak naprawdę do napisania dzisiejszego wpisu zainspirowało zwierza kilka przemyśleń. Otóż scenarzyści filmowi, serialowi czy komiksowi wiedzą że śmierć bohatera jest pewnym ostatecznym zagrożeniem dla widza. Możliwość utraty życia przez bohatera lub bohaterów a niekiedy ludzkości to ten ostateczny straszak jaki pojawia się w filmie. Bohater walczy, ucieka, śledzi – wszystko by ocalić życie zaś widz kibicuje mu jednocześnie bojąc się że wszystkie te działania spalą na panewce i w końcu naszego bohatera dosięgnie kula przeciwnika, bomba wybuchnie, statek się rozbije itd.
Z drugiej strony nie możemy ukrywać, że obie strony – widzowie i scenarzyści grają w pewną grę – otóż obie strony za każdym razem udają że gra zaczyna się od nowa, że nie wszystkie karty zostały jeszcze rozdane i że wszystko może się wydarzyć. Tak naprawdę jednak wszystko jest z grubsza przesądzone – bohater jednak zazwyczaj śmierci się wywinie, zło zostanie pokonane i wszystko skończy się dobrze. Śmierć dosięgnie jedynie nie licznych – najczęściej tych którzy stoją po stronie zła lub tych których strata nie będzie oznaczała złego zakończenia. Innymi słowy tak naprawdę w każdej chwili w której nasz bohater stoi w sytuacji zupełnie bez wyjścia gdzieś podświadomie wiemy, że jakoś się z tego wywinie.
Ustaliwszy tą zasadę ( nie ma się co wypierać że jest inaczej) warto się zastanowić nad tym co scenarzyści robią by tą zasadę złamać. Innymi słowy jak zabić bohatera by jeszcze trochę żył.
Zacznijmy od autorów scenariuszy do komiksów – nikt tak ochoczo nie zabija swoich bohaterów jak autorzy komiksów – istnieje nawet powiedzenie wśród fanów X-menów, że jeśli bohater nie zginął co najmniej dwa razy to nie można go liczyć jako pełnoprawnego bohatera serii . Zabijanie bohaterów w komiksach nie omija nikogo od Supermana zaczynając przez niemal wszystkich członków składu X-men po biednego Batmana i Robina kończąc.
Wszyscy ci bohaterowie wcześniej czy później zginęli – najczęściej wykończyła ich siła spoza ziemi co jest nawet jasne skoro większość z nich nie poddaje się ziemskim prawom – nie mniej śmierć w przypadku komiksów niezwykle łatwo ominąć – pomijając sytuację w której bohatera tak naprawdę nie da się zabić ( Wolverine), to kiedy śmierć można pokonać mutacją ( Phoenix) można jeszcze zawsze liczyć na supernatularne moce ( Superman), klonowanie oraz nie zawodne przenoszenie ludzi z różnych wymiarów. Tak scenarzyści komiksów wymyślili przez lata 1001 sposobów jak ubić bohatera i przywołać go potem do świata żywych zanim czytelnicy o nim zapomną.
Scenarzyści seriali i filmów zawsze byli pod tym względem nieco bardziej ograniczeni. O ile można jeszcze kilka takich niesamowitych rozwiązań zaproponować w komiksie to w filmie najczęściej nie ma na nie czasu – choć tu warto zauważyć w filmowej ekranizacji X-menów posłużono się komiksową zasadą wykańczając bohaterów jak popadnie tylko po to by potem radośnie przywrócić ich życiu.
Scenarzyści filmowi zdecydowanie bardziej wolą sugerować nam że ktoś umarł ale pozostawiać tą odrobinę niedopowiedzenia – idealnie sprawdzają się tu Piraci z Karaibów gdzie po kolei nie do końca ginie Jack Sparrow, William Turner i Kapitan Barbossa – każdy z nich powraca jednak do życia i co należy przyznać scenarzystom każdy nieco inaczej. Oczywiście w przypadku Jacka Sparrowa wykorzystano tu zasadę która pojawia się już w Gwiezdnych Wojnach a kto wie czy nie wcześniej tzn. że bohatera można ubić jedynie połowicznie poprzez postawienie go w sytuacji absolutnie bez wyjścia – czyli innymi słowy można na chwilę wsadzić do karbonitu i czekać co będzie dalej.
Oczywiście istnieje jeszcze stara wypróbowana metoda polegająca na tym, że wykańczamy absolutnie wszystkich – widzowie Oszukać Przeznaczenie, Piły czy tak cudownego dzieła jak Pirania 3D idąc na seans oczekują wręcz że bohaterom stanie się krzywda dzięki czemu mimo że oglądają ich wysiłki by straszliwemu losowi umknąć to jednak potajemnie kibicują kostusze by ta wykosiła wszystkich i to w jak najbardziej spektakularny sposób. Jest jeszcze jeden sposób który zawsze działa – można bohatera ubić na samym początku choć zasadniczo psuje to nieco zabawę widowni bo nie scenarzystom ( zwłaszcza że pod koniec zazwyczaj okazuje się że jednak wszyscy żyją)
Najgorszej z całej ferajny mają oczywiście scenarzyści seriali – oni by ubić bohatera muszą się albo namęczyć albo dokonać masowej rzezi. Zacznijmy od tego, że zabicie serialowego bohatera to krok na który właściwie prawie nikt się nie decyduje z własnej woli – oczywiście ubija się bohaterów drugoplanowych nie mniej zabicie pierwszoplanowego bohatera wynika najczęściej z faktu, ze grający do aktor lub aktorka mają zupełnie co innego do roboty.
I tak – bohaterowie wystawianych wciąż na nowe niebezpieczeństwa seriali kryminalnych praktycznie nigdy nie giną a największą spektakularną śmiercią sezonu było zjechanie samochodem z klifu bohatera serialu Dwóch i Pół po tym jak Charlie Sheen wyleciał z serialu za cóż… zdecydowanie zbyt duże utożsamianie się ze swoją rolą. Jednak jak uczy doświadczenie nawet wtedy kiedy aktor nie ma już ochoty grać rzadko się go zabija – ostatnio Klan zaginął bohaterkę bo aktorce znudziło się granie w serialu – scenarzyści który mieli już za sobą podmienianie aktorów dość słusznie wyszli jednak z założenia że po co zabijać dobrą bohaterkę skoro można kazać jej wyjść z pracy i więcej się nie pojawić. to z resztą warto zauważyć tuż obok porwania przez obcych i śpiączki ( ewentualnie operacji plastycznej) ulubiony sposób radzenia sobie soap oper z problemem uśmiercania bohaterów.
Oczywiście śmieć może zawsze przyjść pod koniec serialu – zwierz chyba nie będzie wielkim spoilerowcem jeśli powie że pod koniec Lost nie wszyscy przeżyją – no ale w tym przypadku scenarzyści mieli nareszcie swobodę bo serial się kończy. z resztą Lost to świetny przykład serialu w którym nikt nigdy nie jest pewien kto właśnie żyje a kto umarł – co zwierz uważa za spore mistrzostwo ale także bardzo niepokojący zabieg. Ogólnie zwierz nadal nie jest pewien czy ktokolwiek przeżył katastrofę tego samolotu który rozbija się w pierwszym odcinku. Rzecz jasna raz na sezon kogoś w serialach się spektakularnie ukatrupia ale jak kiedyś zwrócił uwagę zwierz – nigdy nie zginie postrzelony główny bohater.
Istnieje jeszcze jeden sposób by oszukać śmierć bohatera i jest to rzecz jasna metoda na Doktora Who ( ha! myśleliście że zwierz przeżyje trzy dni bez wspominania o Doktorze – te czasy już minęły) – można go zabijać do woli ( ok dobra można go zabić tylko jakieś 12 razy z lekkim marginesem) a on i tak nie umiera i co więcej jest to wpisane w charakter bohatera. Pod tym względem Doktor jest dla twórców serialu ale i dla widzów bohaterem idealnym – można go zabić i nie zabić jednocześnie. No i znów wyszedł zwierzowi post o tym że Doctor Who jest najlepszym ze wszystkich seriali. Zwierz nie wie jak to się stało :P
ps: Szatan działa – wystarczyło napisać o Nergalu a wejść o 300 więcej niż na co dzień. Zwierz czeka na list episkopatu.