Hej
Jak wiadomo nie ma nic lepszego niż nowe świeckie tradycje. Zwłaszcza jeśli przynoszą lekko opadającej w rankingach popularności (ok strasznie spadającej w rankingach popularności) stacji więcej widzów niż jakiekolwiek inne wydarzenie. NBC postanowiło zrobić krok w przód robiąc krok w tył. Dziś gdy telewizja nie ma czym zaskoczyć transmitowane na żywo przedstawienie gdzie aktor może sie pomylić a ktoś potknąć staje się paradoksalnie imprezą nie mniej ciekawą niż transmisja zawodów sportowych. Zeszłoroczne transmitowane na żywo przedstawienie dźwięków muzyki przyciągnęło przed ekrany 20 milionów ludzi dając NBC największą oglądalność od 2004 roku. trudno się dziwić że natychmiast ogłoszono, że narodził się nowy zwyczaj. W tym roku zdecydowano się na Piotrusia Pana. Zwierz zastanawia się czy nowa tradycja NBC nie oznacza też nowej tradycji na zwierzu – corocznego narzekania na grudniowe przedstawienia na antenie NBC.
NBC kontynuuje tradycję wystawiania musicali na żywo, a zwierz kontynuuje narzekanie na nie
Zacznijmy od kilku rzeczy – Piotrusia Pana Live można oceniać na trzech płaszczyznach. Naszego osobistego stosunku do postaci Piotrusia, sympatii do samego musicalu i w końcu jakości wystawienia. Zwierz oczywiście zdecydował się skocentrować na trzecim punkcie (wszyscy mniej więcej Piotrusia Pana znamy) ale czuje sie w obowiązku napisać dwa słowa na temat postaci (książki) i samego spektaklu. Widzicie zwierz nie lubi Piotrusia Pana. Nigdy nie bawiła go ani postać, ani jej przygody. Zresztą musical przypomniał, jak strasznie zwierz nie lubi samozadowolenia chłopca – nawet jeśli ma ono nam coś symbolizować to zwierz dostaje od niego wysypki. Od dzieciństwa Nibylandia wydawała się zwierzowi miejscem straszliwie nudnym. Indianie i Piraci nigdy nie byli dla zwierza synonimem dobrej zabawy, a zaginieni chłopcy irytowały małego zwierza mniej więcej tak jak krasnoludki w śpiącej królewnie – zupełnie niepotrzebny bohater zbiorowy. Plus zwierz jakoś był bardziej przerażony wizją że ktoś ich może szukać niż interesował się ich przygodami. Potem zwierz podrósł i zaczęły zwierza irytować nieco poważniejsze kwestie – pomijając fakt że już jako dziecko zwierza przerażał pomysł niedorastania a przede wszystkim zapominania (tak to bylo coś co zwierza jako dziecko kompletnie nie bawiło i dziś też wydaje się strasznie) wydawał się straszny, pojawiły sie jeszcze inne problemy. Jak na przykład postać Wendy która niestety straszliwie się zestarzała wiąż pozostając dzieckiem czy Tiger Lilly i Indianie którzy także już nie za bardzo pasują do dzisiejszych czasów. Zwierz nie wini autora książki ze czasy się zmieniają. Więcej rozumie dlaczego jest w książce tak jak jest. Ale wydaje się że musicalowej Wendy przydałby sie jakiś przypis. Zwłaszcza że to Musical z lat 50. No dobra tyle zwierz odczuć względem materiału wyjściowego. Koniecznych bo zwierz nie będzie was zwodzić że przemawia jako fan postaci czy przedstawienia.
Zwierz nie do końca rozumie szum jaki powstał kiedy ogłoszono, że Piotrusia zagra dziewczyna. Pomijając, że to jest tradycja to jakoś zwierz nie ma wrażenia by było to tak niesamowite i konfundujące jak piszą niektórzy. W chwili w której aktor czy aktorka wchodzą na scenę są swoją postacią, niezależnie od płci.
Największe kontrowersje w przypadku Piotrusia Pana wzbudził casting. Zgodnie z Brodwayowską tradycją zdecydowano sie w głównej roli obsadzić dziewczynę, a właściwie kobietę. Rola przypadła Allison Willams – prześlicznej aktorce z serialu Girls. Allison ścięła włosy, założyła strój Piotrusia Pana i na czas musicalu stała się postacią niesłychanie androgeniczną – co sprawia, że widz po dwóch minutach nie patrzy na aktorkę tylko na Piotrusia Pana. Co prawda aktorka nie ma wielkiego głosu ale śpiewa czysto, uśmiecha się przecudnie i lata profesjonalnie. Co prawda zwierz mógłby się kłócić czy jej Piotrus jest wystarczająco energiczny i entuzjastyczny ale zdaje sobie zwierz sprawę, że w takich produkcjach trema trochę jednak zżera i pewien wysiłek włożony w to by nie zawalić sprawy może pewien entuzjazm odebrać. Ogólnie jej występ nie był zły ale patrząc po internetowych stronach zwierz odnosi wrażenie, że sam fakt, że dziewczyna gra chłopaka część osób zniechęcił a u części wywołał natychmiast zachwyt. Zwierz powie szczerze – podoba mu się przenoszenie zabiegu z teatru do tego typu transmitowanych przedstawień ale jednocześnie zwierz zastanawia się czy jednak coś nie poszło nie tak skoro ktokolwiek pamiętał że ogląda dziewczynę skoro powinien widzieć Piotrusia Pana.
Jeśli zwierz miałby mieć do kogoś zastrzeżenia to do Wendy, która nie za bardzo mu się podobała
Drugi kontrowersyjny casting to obsadzenie Christophera Walkena w roli Kapitana Hooka. Tu zwierz jak chyba wszyscy którzy widzieli sztukę jest rozdarty. Bo z jednej strony Christoper Walken tańczący w pełnym stroju pirata wraz ze swoją załogą to jest coś czego sie nie zapomina. Podobnie jak Tanga w jego wykonaniu. Co więcej są sceny w których jest absolutnie fantastyczny. Niestety – kiedy śpiewa wszystko traci – pomijając fakt, że nigdy nie miał jakiegoś fantastycznego głosu, śpiewa bez werwy z miną jakby cały czas zastanawiał sie jaki jest następny wers piosenki, do tego kilka razy zdarzało mu się zapomnieć kwestii, co nie jest straszne ale widać było, ze nie jest do końca pewny jak z tego wybrnąć. Walken nie był złym Hookiem ale człowiek trochę żałuje, że NBC znów zrobiło to samo – zdecydowało się postawić na rozpoznawalność aktor w miejsce głosu (co oczywiście sprawia, że człowiek bardziej pamięta role drugoplanowe śpiewane przez znakomitych brodwayowskich śpiewaków). Do tego zwierz nie jest do końca pewien co mu się nie podobało w występie Walkena ale może to, ze aktor sprawiał cały czas wrażenie jakby był nieco zagubiony. W takich przedstawieniach które są transmitowane na żywo trochę to przeszkadza bo zamiast się cieszyć spektaklem człowiek cały czas zastanawia się czy przypadkiem nie będzie świadkiem jakiejś wpadki.
Tak oczywiście Walken jest wspaniały i w ogóle świetny ale zwierz ma mieszane uczucia bo doskonałe sceny mieszały się z takimi nie najlepszymi
Kolejna kwestia będąca tematem wielu rozmów to problem pokazania latania i wyprawy do Nibylandii na ekranie. Trzeba przyznać, ze latanie wyszło dobrze ale cóż z tego, kiedy w telewizji człowiek widział już wszystko. Tego typu sztuczki robią zupełnie inne wrażenie gdy widzi się je w teatrze mając świadomość, że magia teatru działa na wyciągnięcie ręki niż kiedy ogląda się je z dystansem jaki daje telewizyjny ekran Dużo większe wrażenie robił doskonały wykreowany komputerowo Dzwoneczek który rzeczywiście wyglądał jak żywy i aktorzy rzeczywiście spoglądali w kierunku wróżki. Co do samej Nibylandii i pomysłu na nią to dekoracje były całkiem niezłe choć prawdę powiedziawszy sprawiały wrażenie jakby cały budżet poszedł na nie do końca poprawną makietę Londynu którą widać w pierwszym ujęciu. Natomiast jeśli zwierzowi coś się naprawdę nie podobało to stroje Indian. Zwierz przyzna szczerze – rozumie chęć odejścia od takiego stereotypowego przedstawienia Indian w popkulturze – dlatego zmieniono słowa stereotypowej piosenki (dodając słowa z jednego z indiańskich języków), dlatego Tiger Lilly grała aktorka o odpowiednim pochodzeniu, dlatego wykreślono sceny i postacie które można byłoby uznać za stereotypowe. Ale kiedy zwierz zobaczył stroje Indian zdecydowanie mu się nie spodobały – mężczyźni chodzili w strojach które na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie jakby byli prawie nago z kolei Tiger Lilly miała sukienkę która zdecydowanie nie przywodziła na myśl kliku czy kilkunastoletniej dziewczynki którą powinna grać. Ogólnie to jeden z tych momentów w którym zwierz miał wrażenie, że może sprawdza się to na scenie ale zdecydowanie nie w telewizji. Cała reszta realizacyjnie była całkiem niezła choć naprawdę można było chyba nieco lepiej rozwiązać kwestię krokodyla który wyglądał po prostu prześmiesznie jakbyśmy z wysokobudżetowej produkcji przeskoczyli do przedstawienia szkolnego. Kolejnym problemem produkcji był dźwięk – czasem po prostu nie było słychać co mówią bohaterowie czasem miało się wrażenie jakby orkiestra sobie a chóry sobie. A dzieci prawie w ogóle nie było słychać (tzn. braci Wendy) .
Zwierzowi strasznie nie podobał się strój Tiger Lilly
Jeśli chodzi o sam musical to zwierz ma z nim taki problem, że zwierzowi muzycznie ani się podoba ani nie podoba. Fajne są piosenki Piratów, ładny utwór Piotrusia i kołysanka którą pani Darling kładzie dzieci do snu. Pozostałe utwory nie są ni złe ani dobre. W przypadku tego musicalu dodano kilka utworów – niektóre lepsze (piosenka Wendy) inne trochę płaskie (piosenka Piotrusia i Hooka). Ogólnie jednak zwierz musi powiedzieć, że muzycznie cały spektakl jakoś zwierza nie poruszył. Choć trzeba przyznać, że może dlatego, że zwierz widział wystawienie tego musicalu tylko raz (stare nagranie NBC) więc nie miał jak w przypadku Dźwięków muzyki takiego poczucia, że może porównać każdą piosenkę z lepszym wykonaniem. Zwierz zresztą przyzna szczerze, że wolałby gdyby wystawiono jeden z tych powszechnie znanych musicali żeby zwierz mógł sobie porównać musical z wykonaniami które znał wcześniej. No ale to może za rok. Natomiast rzeczywiście fajne rozwiązano kwestie choreografii – wszyscy w tle tańczyli bardzo dobrze, co zawsze budzi radość zwierza bo nie ma nic lepszego niż dobrze ułożona scena taneczna w musicalu. Zresztą ponownie – zaginionych chłopców i Indian grały obsady Brodwayowskich musicali które na scenie czują się jak ryby w wodzie i wiedzą co zrobić jak coś wyjdzie i jak coś nie do końca wyjdzie. W sumie oglądało się ich w całym spektaklu najprzyjemniej.
Zwierz nie pyta dlaczego zaginieni chłopcy są w wieku zaginionych młodych mężczyzn. Bo grali bardzo dobrze
Dla zwierza kluczowym problemem musicali wystawianych przez NBC jest to, że wbrew temu co piszą wszędzie zachwyceni krytycy wcale nie jest to święto teatru. Gdybyśmy mieli to uznać rzeczywiście uznać za święto teatru to obsada oparta byłaby przede wszystkim o aktorów którzy sprawdzili się na Broadwayu. Przy czym zwierz nie pije tu do obsadzenia w głównej roli Allison Williams – bo trzeba znaleźć ładną młodą dziewczynę do roli więc możemy uznać, że nie koniecznie musi to być osoba z dużym doświadczeniem aktorskim, ale do powierzenia roli Hooka Walkenowi. Kiedy na scenie są aktorzy Brodwayowscy jak doskonała Kelli O’Hara (cztery nominacje do Tony) czy Christian Borle (znany szerzej z serialu SMASH ale ogólnie bardzo doświadczony aktor musicalowy) to widać że mają zupełnie inne kompetencje aktorskie i wokalne. Zdaniem zwierza aktorom z takim głosem powinno się dawać w musicalach transmitowanych na żywo zdecydowanie więcej do śpiewania. Zwierz wie, że chodzi o nazwiska i nikt nie będzie oglądał musicalu w którym nie kojarzy nikogo z obsady. Ale z drugiej strony – ostatnio jest tyle musicali gdzie poświęca się głos aktorów dla ich nazwisk że zwierzowi to strasznie denerwuje. Bo zwierz jest tradycyjny i jak ma obsadę musicalu to zależy mu żeby ładnie śpiewano – a przynajmniej by głos i aktorstwo grały razem. Zwierz oczywiście wie, że to marzenie ściętej głowy ale np. szkoda że nie wystawiono jednego z Brodwayowskich hitów nieco młodszego niż kilkadziesiąt lat.
Ogólnie zwierz jest zdania że to doskonały pomysł na przyszły rok
Zwierz zawsze chciał dorosnąć. I zawsze uważał dzieciństwo za okres koszmarny gdy więcej człowiekowi niewolno niż wolno. Dlatego zawsze Piotruś Pan wydawał się zwierzowi konceptem odległym. Podobnie sceptycyzm zwierza od dzieciństwa kazał mu nie wierzyć we wróżki i uznawać wiarę w nie za naiwną (sceptycyzm zwierza względem zjawisk nadnaturalnych był problematycznych w przedszkolu). Tak zwierz jest jedną z tych osób które nie klaszczą by uratować Dzwoneczka. I nie płaczą gdy mija czas i dzieci dorastają. Natomiast ostatnia scena historii gdy córka Wendy odlatuje z Piotrusiem do Nibylandii zawsze budziła w zwierzu niepokój. I może dlatego zwierz ma problem z musicalem i problem z każdą inkarnacją Piotrusia. Bo widzicie zwierz zamknąłby okno.
Ps: A w ogóle najlepszym elementem Peter Pan Live był live tweet Anny Kendrick. Aktorka naprawdę ujęła w swoich tweetach wrażenia i uczucia większości oglądajacych jednocześnie budząc jeszcze większą sympatię niż dotychczas. Miło kiedy osoby znane okazują się oglądać telewizję dokładnie tak samo jak my.