Home Ogólnie Uroda precyzji czyli zwierza ulubione sceny z filmów Wesa Andersona

Uroda precyzji czyli zwierza ulubione sceny z filmów Wesa Andersona

autor Zwierz
Uroda precyzji czyli zwierza ulubione sceny z filmów Wesa Andersona

Co pewien czas zwierz dosta­je pytanie o swo­jego ukochanego reży­sera Wesa Ander­sona i jego filmy. Zwyk­le pytanie brz­mi, które filmy są zdaniem zwierza najlep­sze (wszys­tkie) tym­cza­sem zwierz ułożył w głowie listę kilku scen za które kocha Ander­sona. Zro­bił to bo pisanie tego wpisu go bawi.

Zwierz zda­je sobie sprawę, ze niek­tóre ze scen mogą być spoilerowe, ale z drugiej strony – ilu poje­dynczych scen z filmów Wesa Ander­sona byś­cie nie widzieli nadal nie zmienią one tego jak odbierze­cie filmy. Zwierz wie, że dla niek­tórych Ander­son to tylko ładne opakowanie ale dla zwierza jego filmy mają dokład­nie ten poziom wrażli­woś­ci który trafia do zwier­zowego ser­dusz­ka. Dlat­ego jest to obec­nie ukochany reżyser zwierza. Jed­nocześnie zwierz nie pisze tego wpisu wyłącznie dlat­ego, że ma ochotę, ani też dlat­ego, że ludzie zasy­pu­ją zwierza pyta­ni­a­mi o reży­sera. To ele­ment lutowego przed Oscarowego cyk­lu, w którym zwierz przyglą­da się nieco bliżej niek­tórym nomi­nowanym – zwłaszcza tym których bard­zo lubi. A ponieważ Grand Budapest Hotel ma mnóst­wo nom­i­nacji, to zwierz  nie musi­ał zna­j­dować wiele wymówek by o Ander­son­ie napisać.

Zan­im prze­jdziemy do wpisu zwierz podrzu­ca link do fil­mu krótkome­trażowego który Wes Ander­son zro­bił dla Prady. To nie jest rekla­ma to jest spon­sorowana krótkome­trażówka. Doskon­ała zresztą.

Roy­al Tan­nen­baums – Mar­got –  sek­wenc­ja jest jed­nym z przykładów takich typowych Ander­son­ows­kich  mon­taży – każdy wiel­bi­ciel reży­sera zna je nawet aż za dobrze – podob­na czcionka, doskonale dobrana muzy­ka i fak­ty ilus­trowane najczęś­ciej bard­zo prze­myślany­mi pod wzglę­dem wiz­ual­nym kadra­mi. Tu mon­taż pokazu­je nam wszys­tkie fak­ty o miłos­nym życiu tajem­niczej Mar­got, których nie znał ani jej mąż ani adop­cyjny brat (o którym wiemy, że jest w swo­jej siostrze zakochany). Dlaczego zwierz uwiel­bia tą scenę? Cóż przede wszys­tkim dlat­ego, że Bill Mur­ray mówi pod koniec „Ona pali”. Ale nie chodzi tylko o ten komiczny wydźwięk. Zwier­zowi strasznie podo­ba się wiz­ja, że o ludzi­ach nawet potenc­jal­nie blis­kich tak naprawdę nic nie wiemy, że życie, nawet członków naszej rodziny skła­da się z fak­tów i wydarzeń, które mogą zatrzy­mać tylko dla siebie. Oczy­wiś­cie tu praw­da jest bolesna (następ­na również genial­na sce­na w filmie potwierdza, że cza­sem lep­iej nie znać prawdy) ale z drugiej strony fas­cynu­ją­ca. I każe się zas­tanaw­iać kto z ludzi których wyda­je się nam że znamy „pali”.

Rush­more – dobra jeszcze jeden mon­taż ( cały wpis nie będzie się z nich składał) – Rush­more to pier­wszy film Ander­sona w którym naprawdę pojaw­ia­ją się w pełni pewne ele­men­ty jego sty­lu, który potem rozwinął (zwierz uwiel­bia Ander­sona za to, że jego styl się rozwi­ja z fil­mu na film i widać jak reżyser szli­fu­je swój sposób snu­cia opowieś­ci). Jed­nym z nich są właśnie charak­terysty­czne mon­taże. Ten z Rush­more nie tylko jest po pros­tu zabawny (a także wyśmiewa­ją­cy nieco ilość dodatkowych akty­wnoś­ci jaki­mi moż­na zająć się w szkole – zwłaszcza sza­cownej pry­wat­nej szkole) ale też wypa­da doskonale w zestaw­ie­niu z tym, że nasz bohater nie jest wbrew pozorom najwybit­niejszym uczniem w swo­jej szkole. Dru­ga sce­na z tego fil­mu którą zwierz uwiel­bia to cała sek­wenc­ja nad basen­em. Zwłaszcza sce­na z Billem Mur­rayem która dość świadomie naw­iązu­je do absol­wen­ta. Ogól­nie sko­ro już jesteśmy przy Rush­more zwierz ma wraże­nie, że to jest taki 9 Dok­tor filmów Ander­sona. Doskon­ały kawałek kina, który ludzie z niez­nanych zwier­zowi powodów – nawet lubiąc Ander­sona – omijają.

Dar­jeel­ing Lim­it­ed– zwierz ma dwie ukochane sce­ny w tym filmie ale jed­ną da się znaleźć z tru­dem a drugiej w ogóle. Pier­wsza z nich to sce­na w której nasi trzej bohaterowie (bra­cia) bieg­ną już pod sam koniec fil­mu na pociąg. Bieg­ną trzy­ma­jąc w rękach bard­zo piękny zestaw wal­izek po ojcu ( wal­iz­ki zostały spec­jal­nie zapro­jek­towane na potrze­by fil­mu przez Louis Vuit­ton), który muszą porzu­cić by jed­nak na pociąg zdążyć. To jest bard­zo krót­ka pros­ta sce­na, ale kiedy oglą­dało się film, w którym trzej bra­cia ciągną za sobą po całych Indi­ach ten dosłowny i metaforyczny bagaż to ta pros­ta i bard­zo czytel­na dla widza sce­na jest doskon­ałym pod­sumowaniem tego co trze­ba zostaw­ić za sobą by móc iść dalej. Dru­ga sce­na którą zwierz uwiel­bia to znów mon­taż – kam­era pokazu­je nam wnętrze pociągu w którym jest wszys­tko – nasi bohaterowie, ludzie których spotkali, ludzie których nie mieli szan­sy spotkać, poboczni bohaterowie całej tej his­torii. W ostat­nim wag­o­nie jedzie zaś tygrys. Nie byle jaki tygrys ale ten który jest (jak częs­to w fil­mach Ander­sona) jed­nocześnie niebez­pieczny i piękny, który jest niebez­pieczny a może nawet sym­bol­izu­je samą śmierć. Ale bez niego nie da się jechać pociągiem i gdzieś tam zawsze jest w ostat­nim wag­o­nie. Z nami i wszys­tki­mi który­mi jedziemy razem.

 

Moon­rise King­dom – zwierz musi uprzedzać tych którzy nie widzieli, że jego ukochaną sceną w filmie jest tak ostat­nia. Z wielu powodów – jeden to fakt, że cud­own­ie zamy­ka film, naw­iązu­jąc do pier­wszych scen, dru­ga to że ma doskon­ały pod­kład muzy­czny. Ale to co lubi zwierz w tej sce­nie najbardziej to fakt, że jest ona jed­nocześnie takim teo­re­ty­cznie ide­al­nie dobrym zakończe­niem ale też ma w sobie ele­ment tego sen­ty­men­tu czy smutku jaki charak­teryzu­je właś­ci­wie wszys­tkie filmy Ander­sona. Coś się skończyło na zawsze, miejsce w którym spotkali się nasi bohaterowie i przeżyli coś niesły­chanie ważnego już nie ist­nieje.  A może nigdy nie ist­ni­ało, tylko jest taką przestrzenią w której dzieją się wszys­tkie ważne rzeczy – złożoną wspom­nień i sil­nego przeko­na­nia, że już się tam nigdy powró­cić nie da. Zwierz abso­lut­nie uwiel­bia to zakończe­nie, bo niewielu reży­serów potrafi tak skończyć film, że nawet dość odległa, wystyl­i­zowana his­to­ria nagle doty­ka uczuć które chy­ba wszyscy bard­zo dobrze znamy. Przy czym jeśli zwierz może jeszcze coś dorzu­cić to zawsze oglą­da­jąc tą scenę ma wraże­nie, ze nasi bohaterowie, którzy tak wal­czyli by być razem już ter­az zda­ją sobie sprawę, ze wszys­tko – łącznie z ich uczu­ciem przemi­ja. Zwierz ma zawsze wraże­nie jak oglą­da tą scenę, że ter­az kiedy są razem obok siebie i szczęśli­wi, są jakoś pogodzeni z tym, że to jest jak­by początek koń­ca. Ale to może tylko wiz­ja zwierza, nie mają­ca nic wspól­nego z tym co chci­ał pokazać reżyser.

Grand Budapest Hotel – zwier­zowi naprawdę trud­no było­by wybrać jed­ną scenę z całego fil­mu. Zwierz wybierze więc dwie (choć prawdę powiedzi­awszy mógł­by wybrać dwa tuziny). Pier­wsza to sce­na kon­frontacji naszego bohat­era Gus­ta­va (kon­sjerża) z demon­icznym synem pewnej starszej pani której tes­ta­ment wskazy­wał Gus­ta­va jako jed­nego z głównych spad­ko­bier­ców. Demon­icznego syna gra cud­owny Adrien Brody (serio w tym filmie jest fenom­e­nal­ny), Gus­ta­va zaś Ralph Fiennes którego nieste­ty nikt za ten film nie obsy­pał nagro­da­mi co jest poważnym niedopa­trze­niem. Ale sce­na bawi zwierza (nieste­ty tu urwana i nie ma dal­szego cud­ownego dia­logu) bo dawno nikt nie wyko­rzys­tał w filmie tego prostego slap­stick­owego zabiegu pod tytułem „wszyscy dają sobie po nosie”. Niby głupie a jak bawi. Nato­mi­ast dru­ga sce­na to – jak moż­na było się spodziewać – klasy­czny mon­taż Ander­sona. Zwierz lubi pow­tarzal­ność form i zwrotów, ale najbardziej bawi go pew­na sze­ro­ka uni­w­er­sal­na wiz­ja świa­ta jaką tworzy Ander­son, ze wszys­tki­mi kon­sjerża­mi wszys­t­kich hoteli na całym świecie. Jed­nak naprawdę ulu­biona sce­na zwierza w filmie to ponown­ie ta która zamy­ka opowieść o eks­cen­trycznym kon­sjerżu – zestaw­iona z pier­wszą sceną gdzie polic­ma­js­tra gra Edward Nor­ton w krót­ki i prosty sposób pokazu­je na czym pole­ga na prawdzi­wa (czy też tylko wyimag­i­nowana) różni­ca pomiędzy kiedyś a teraz.

 

The Life Aquat­ic with Steve Zis­sou– to chy­ba jedyny film Ander­sona który zdaniem zwierza nie jest szczegól­nie udany, mimo że ma doskon­ałe frag­men­ty i mary­narza śpiewa­jącego akusty­czne wer­sje piosenek Davi­da Bowie po por­tu­gal­sku. Ale ta jed­na sce­na (też blisko koń­ca więc jeśli boicie się spoil­erów to nie czy­ta­j­cie) jest zdaniem zwierza w tym filmie abso­lut­nie genial­na. To sce­na bard­zo blisko koń­ca kiedy nasz bohater który przez cały film obiecy­wał zem­stę na Rekinie (spec­jal­ny rodzaj rek­ina jaguara) za pożar­cie jego przy­ja­ciela w końcu schodzi batyskafem na ciemne dno oceanu by spotkać się oko w oko z prz­er­aża­jącą bestią. Nie jest w batyskafie sam. Razem z nim zanurza­ją się wszyscy – przy­ja­ciele, wro­gowie, rodz­i­na, członkowie zało­gi. I wtedy pojaw­ia się rekin. Rekin który jak kiedyś powiedzi­ał w wywiadzie Wes Ander­son jest tu wszys­tkim – i tym co jest niebez­pieczne i piękne, i tym czego bohaterowie się boją ale przede wszys­tkim tym czego nie mogą zmienić. Nie ma sen­su zabi­jać rek­ina ani wysadzać go dyna­mitem. Nie zmieni to fak­tu, że Steve nie odzys­ka ani najlep­szego przy­ja­ciela ani syna. Ale to nie jest smut­na sce­na, wręcz prze­ci­wnie – wspar­cie jakie ten niezbyt miły człowiek (ale dobrze napisany charak­ter) dosta­je do wszys­t­kich którzy są razem z nim w batyskafie daje nadzieję, że nie jest i nie będzie sam. A na koniec sce­ny jest chy­ba zwierza ulu­bione zdanie we wszys­t­kich fil­mach Ander­sona – choć­by dlat­ego, że niewiele ono znaczy, a każdy doskonale rozu­mie wszys­tko co znaczy (o ile to zdanie ma jakikol­wiek sens).

Fan­tas­tic Mr. Fox – w filmie są dwie sce­ny które zwierz uwiel­bia. Pier­wsza to niewiel­ka sce­na pomiędzy dwoma bohat­era­mi dziecię­cy­mi – jeden z nich czu­je się niedoce­ni­any i nie zrozu­mi­any przez wszys­t­kich, dru­gi – który przy­był w odwiedziny, zda­je się być abso­lut­nie ide­al­ny, ale tęskni za domem. Zwierz lubi ta scenę bo choć roz­gry­wa się w poko­ju ani­mowanych lisów to ma w sobie coś bard­zo bliskiego życiu. Zwier­zowi strasznie podo­ba się, że Ash – choć czu­je się zran­iony i jest zły na świat, nie jest postacią bez ser­ca. Wręcz prze­ci­wnie jego reakc­ja na ciche chli­panie kole­gi wskazu­je, że ma tego ser­ca bard­zo dużo. Ale najbardziej zwier­zowi podo­ba się sposób w jaki Ash przeprasza za swo­je zachowanie – nic nie mówiąc, nie przeprasza­jąc nie robiąc żad­nych wiel­kich gestów, tylko włącza­jąc swo­ją elek­trycz­na kole­jkę. Coś co jed­nak jest w stanie pocieszyć jego kolegę. Strasznie ład­na sce­na, zwłaszcza w filmie który pewnie obe­jrzą dzieci. Nato­mi­ast dru­ga sce­na to zdaniem zwierza jed­na z najlep­szych scen w ogóle w his­torii kine­matografii. T sce­na w której nasz Fan­tasty­czny Pan Lis spo­ty­ka Wil­ka. A właś­ci­wie tylko widzi Wil­ka sto­jącego w odd­ali. Ponown­ie jak częs­to u Ander­sona to sce­na spotka­nia z tym czego się najbardziej boimy ale i z tym z czym musimy się pogodz­ić.  Lis boi się Wilków bo sam choć stara się być cywili­zowany zda­je sobie sprawę ze swo­jej zwierzęcej natu­ry. Zaś wilk jest właśnie uoso­bi­e­niem wszys­tkiego co jed­nocześnie zwierzęce i piękne. Jed­nocześnie to moment w którym wszys­tko się skła­da w całość. Nie chodzi o to by wybrać jed­ną naturę ale by docenić wszys­tko co jest częś­cią nas. Zwierz czu­je się głu­pio pisząc o jakiejś sce­nie która jego zdaniem nie wyma­ga za wiele komen­tarza. W każdym razie zwierz jest pełen podzi­wu jak w film – teo­re­ty­cznie dla dzieci (albo taki który dzieci mogą bez bólu obe­jrzeć) moż­na wrzu­cić scenę, która właś­ci­wie odnosi się do dość egzys­tenc­jal­nego pyta­nia o naszą naturę i o to czy przy­pad­kiem nie boimy się najbardziej tego co już w nas siedzi.

Dobra tyle – scen miało być dziesięć ale zwierz doszedł do wniosku, że nie będzie pisał więcej bo nigdy nie skończy. Zwłaszcza że właś­ci­wie nawet w Bot­tle Rock­et – pier­wszym filmie Ander­sona (który jed­nak różni się od pozostałych) zwierz ma swo­je ulu­bione sce­ny i lin­ij­ki dia­logu. Zresztą zwierz zas­tanaw­iał się nad tym dlaczego lubi Ander­sona i przyszło mu do głowy, że fakt iż niemal w każdym jego filmie jest w stanie wskazać bard­zo dokład­nie scenę którą uwiel­bia to właśnie to co zwierz u reży­sera lubi najbardziej. To znaczy, Ander­son bard­zo krę­ci sce­na­mi, które mają określony cel w opowieś­ci, ale także kon­strukcję – mogą spoko­jnie egzys­tować nawet poza grani­ca­mi fil­mu i nie spraw­ia­ją wraże­nia zupełnie pozbaw­ionych sen­su.  Wiele filmów ma doskon­ałe sce­ny ale zwierz zawsze ma wraże­nie że kino Ander­sona mówi bard­zo samo za siebie. Oczy­wiś­cie, zwierz nie będzie się kłó­cił, że metafory­ka reży­sera jest jakaś bard­zo skom­p­likowana. Wręcz prze­ci­wnie – jest na tyle czytel­na że skła­nia do reflek­sji ale na tyle jest w tym niedopowiedzenia że nie ma łopa­tologii. Jed­nocześnie jed­nak z filmów Ander­sona wychodzi się wiedząc o czym były. Co jest miłą odmi­aną zarówno po kinie bard­zo rozry­wkowym jak i bard­zo ambit­nym. Jed­nocześnie Ander­son nawet jeśli jest łatwy do rozszyfrowa­nia to nie popa­da w bycie Paulo Coel­ho kine­matografii. W sum­ie w jego fil­mach ostate­cznych mądroś­ci jest niewiele, i zde­cy­dowanie więcej jest takich dzielonych przez wszys­t­kich uczuć, przeczuć i sentymentów.

Ander­son nie jest wśród nomi­nowanych do Oscara twór­ców now­icjuszem. Doce­ni­ano go już od Roy­al Tan­nen­baums,  Moon­rise King­dom dostało nom­i­nację za najlep­szy film, ter­az Grand Budapest Hotel ma nom­i­nację w kilku kat­e­go­ri­ach.  Nie oznacza to jed­nak, że moż­na się spodziewać wielkiego tri­um­fu. Poza kat­e­go­ri­a­mi tech­niczny­mi zwierz wróży zwycięst­wo przede wszys­tkim w kat­e­gorii sce­nar­ius­zowej. Po to by nagrodz­ić Ander­sona jed­nocześnie nie nagradza­jąc fil­mu. Zwierz jest z tym pogod­zony choć ma przeczu­cie, że to jeszcze nie koniec pro­ce­su zdoby­wa­nia przez Ander­sona co raz szer­szego grona miłośników. W końcu jego kino jest jakieś – moż­na się śmi­ać że jego filmy składa­ją się niemal wyłącznie ze znaków rozpoz­naw­czych ale jak zwierz pisał – z fil­mu na film co raz lep­iej korzys­ta z wybranych środ­ków i co raz lep­iej pokazu­je nam to co pewnie sam widzi w swo­jej głowie. Zwierz który reży­serowi kibicu­je od dnia kiedy po raz pier­wszy obe­jrzał Roy­al Tan­nen­baums (ten film był dla zwierza oświece­niem – głównie ze wzglę­du na wspani­ałą for­mę) ma nadzieję, że już niedłu­go okaże się, że Ander­son jest tym nazwiskiem, które jed­nak wypa­da znać. Bo jeśli takie miało­by być oblicze amerykańskiego kina, to zwierz nie miał­by naprawdę nic prze­ci­wko temu.

Ps: Zwierz dostał od swo­jej mat­ki książkę która zaw­iera wywiady z reży­serem o wszys­t­kich jego fil­mach i w ogóle jest takim pochyle­niem się nad fil­mo­grafią Ander­sona, to fas­cynu­ją­ca lek­tu­ra głównie dlat­ego, że pyta­nia są bard­zo długie a odpowiedzi bard­zo krótkie. I w sum­ie więcej dowiadu­je­my się o tym jak ktoś widzi film niż co tak naprawdę Ander­son chci­ał pokazać. Co zwier­zowi zupełnie nie przeszkadza a nawet go bawi.

Ps2:  Jak raz zwierz ma naprawdę fajny pomysł na roman­ty­czny wpis. Przyszedł mu do głowy pół roku temu więc jutro to będzie dobry dzień na takie wynurzenia.

5 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online