Home Ogólnie W 3600 mięśni dookoła Grecji czyli kilka uwag o 300:Początek Imperium

W 3600 mięśni dookoła Grecji czyli kilka uwag o 300:Początek Imperium

autor Zwierz


Hej

Kiedy kil­ka lat temu do kin weszło 300 i różne jed­nos­t­ki zaczęły obrażać się na his­to­ryczną niepraw­idłowość przed­staw­ionych na ekranie wydarzeń, zwierz chodz­ił i niczym apos­toł nauczał, że 300 abso­lut­nie filmem his­to­rycznym nie jest, wręcz prze­ci­wnie jest to ekraniza­c­ja komik­su, ten zaś – do pewnego stop­nia wyrazem poglądów Fran­ka Millera na kon­flikt pomiędzy cywiliza­cją zachodu i świa­ta isla­mu czy bliskiego wschodu. Zwierz gotów był bronić malarskiej wiz­ji, w której Spar­tanie bie­ga­ją w skórzanych spo­denkach prężąc swo­je muskuły na słońcu zaś Spar­ta jest prze­cu­d­owną krainą wol­noś­ci nieza­leżnoś­ci, w której nikt nigdy o żad­nych bied­nych helotach nie słyszał. Zwierz pozosta­je przy swoim zda­niu. 300: Początek Imperi­um jest ekraniza­cją komik­su (a przy­na­jm­niej na komik­sie bazu­jącą) i zapewne nie należy czepi­ać się odstępstw od prawdy his­to­rycznej. Co nie zmienia fak­tu, że o ile zwierz bez trudu przyj­mował, 300 jako pewną metaforę (zresztą powiedzmy sobie szcz­erze, całe to wydarze­nie obrosło tylo­ma mita­mi i taką poli­ty­czną pro­pa­gandą, że nie ma nawet sen­su próbować udawać, że ktoś wie, co naprawdę się wydarzyło) o tyle abso­lut­nie dowolne potrak­towanie wydarzeń z wojen grecko per­s­kich nieco zwierza boli. Być może, dlat­ego, że w wielu miejs­cach zmi­ana jest zde­cy­dowanie na gorsze w porów­na­niu z tym, co rzeczy­wiś­cie się wydarzyło. W poniższych (miejs­ca­mi nieco złośli­wych) uwa­gach zwierz daje, więc niekiedy wyraz swo­jej frus­tracji odnośnie braku zgod­noś­ci pomiędzy fak­ta­mi (lubi ich iluzją) a tym, co zobaczył na ekranie. Prag­nie jed­nak zauważyć, że czyni to tylko wtedy, kiedy uważa, że należało się trzy­mać tego, co pod­powiadała his­to­ria, bo his­to­ria zafun­dowała wer­sję ciekawszą lub bardziej dra­maty­czną. Co oczy­wiś­cie zostaw­ia nas z zaskaku­jącą w przy­pad­ku takiej tem­aty­ki koniecznoś­cią deklarowa­nia – będą spoil­ery. Które to zdanie chy­ba najlepiej świad­czy o tym jak lekką ręką twór­cy potrak­towali wydarzenia z przeszłości.

300_rise_of_an_empire_2014-wide

Zwierz doskonale rozu­mie, że  twór­cy fil­mu wcale nie mieli zami­aru odt­warzać his­torii. Jest im gotowy to nawet wybaczyć ale ma poważne prob­le­my z tym kiedy wer­s­ja przed­staw­iona na ekranie jest o tyle mniej ciekawa od tego co wydarzyło się naprawdę. Nie mniej nie będzie ten wpis wytykaniem nieś­cisłoś­ci. Raczej kat­a­lo­giem stra­conych szans.

 

To nie ubóst­wie­nie, to depilac­ja – zwierz musi zacząć od ele­men­tu abso­lut­nie kre­tyńskiego, który jed­nak rozbaw­ił zwierza tak bard­zo na początku fil­mu, że nie opuś­cił go do koń­ca. Otóż, jeśli nie wiecie tego z lekcji his­torii (zwierz ma nadzieję, że nie wiecie, bo oznacza­ło­by to poważne bra­ki w wyk­sz­tałce­niu waszych nauczy­cieli) król Dar­iusz zginął pod Mara­tonem przebity strza­łą wypuszc­zoną przez samego Temis­tok­le­sa (to dokład­nie streszcza ile w tym filmie jest his­to­rycznej wiary­god­noś­ci). Co to oznacza? Pozostał tylko jego syn Kserk­ses (Temis­tok­les zresztą od samego początku strasznie żału­je, że nie ubił obu, bo prze­cież to by załatwiło cały per­s­ki prob­lem). Jeśli nie wiecie to zwierz spieszy was poin­for­mować, że syna Dar­iusza gra Rodri­go San­toro, bard­zo piękny Brazyli­jczyk, który naprawdę prezen­tu­je się prześlicznie z odpowied­nią dla per­sa brodą i ciem­ny­mi włosa­mi. Nieste­ty, kiedy przy­chodzi mu przemienić się w boga króla (bard­zo dosłowne potrak­towanie prak­tyk wynoszenia starożyt­nych wład­ców do roli bóstw) dosta­je­my przepis, z którego wyni­ka, że jeśli człowiek się odpowied­nio odwod­ni na pustyni a potem zanurzy w żółtej ewident­nie depilu­jącej cieczy to nie tylko rośnie do dwóch metrów, ale zosta­je wynie­siony do ran­gi boga. Zwierz doskonale wie, że to zabieg czys­to komik­sowy, ale tak strasznie było mu żal, że cud­nej urody aktor zmienia się w dwumetrowego złotego, wygolonego olbrzymia mówiącego głosem, przy­pom­i­na­ją­cym ten, którym mówią nieu­jaw­ni­a­ją­cy swej tożsamoś­ci świad­kowie koron­ni, że już do koń­ca fil­mu zwierz miał poczu­cie wielkiej straty. Przy czym ponown­ie zwierz uważa, ten dodatek za nieco niepotrzeb­ny, bo my się z Kserk­sesem od 300 już znamy, a w filmie mogło­by spoko­jnie go nie być, bo cała jego rola ogranicza się do sta­nia na wysokoś­ci i spoglą­da­nia w dół na różne rzeczy. Przy czym trze­ba powiedzieć, że San­toro spoko­jnie znalazł­by pracę, jako mod­el, bo przechadzać się potrafi doskonale, a stać i spoglą­dać w dół jeszcze lepiej.

Zwierz nigdy nie zapom­ni jak kiedyś w cza­sie oglą­da­nia 300 (kiedy zwierz aku­rat radośnie pow­itał pojaw­ie­nie się Kserk­sesa na ekranie) ojciec zwierza (także his­to­ryk ale od zwierza lep­szy bo zna­ją­cy his­torię) jęknął “Ależ on nie ma brody”. Ten film wyraźnie  pow­stał w odpowiedzi na ten jęk człowieka, który jest gotów prze­baczyć pro­dukcji praw­ie wszys­tko ale nie brak brody u Persa. 

Wiel­ka grec­ka siłowa­nia, – kiedy w 300 wszyscy mieszka­ją­cy w Spar­cie oby­wa­tele wyglą­dali jak­by mieli wyku­pi­ony kar­net na najlep­szą siłown­ię w całej Hel­ladzie zwierz nie miał najm­niejszych pre­ten­sji. Wiado­mo, że jakoś trze­ba światu pokazać, że Spar­tanie to naród wojown­ików a jak inaczej to pokazać niż zarzu­cić widza widok­iem ide­al­nie wyrzeźbionych nagich torsów w każdej sce­nie (zwier­zowi abso­lut­nie to nie przeszkadza­ło). Prob­lem pole­ga jed­nak na tym, że w drugiej odsłonie przygód dziel­nych Greków okazu­je się, że wszyscy w Grecji chodzą na siłown­ię i nawet świeży zaciąg kupców, młodzieńców i poet­ów wyglą­da jak­by trud­nili się tym wszys­tkim wyłącznie na boku obok inten­sy­wnych ćwiczeń fizy­cznych. Zwierz ponown­ie rozu­mie, że na tej wyrzeźbionej musku­laturze opiera się wiz­ual­na atrak­cyjność fil­mu, ale w pewnym momen­cie widz jest lekko ziry­towany wiz­ją świa­ta gdzie nie wymyślono koszul, bo którzy chci­ał swój sześ­ciopak chować pod jakąkol­wiek osłoną.  Co więcej zwierz musi powiedzieć, że na tym tle jeszcze więk­szą (jak­by, jako echo tego, co zwierz czuł po 300) zwierz czu­je niechęć do sce­narzys­tów, którzy zde­cy­dowali się przed­staw­ić Efi­al­te­sa, jako całkow­itą pokrakę – trochę za łat­wo wchodzi film w kult fizy­cznego pięk­na. Zresztą zwierz musi szcz­erze przyz­nać, że jed­nak mimo wszys­tko ist­nieje coś takiego jak jeden nagi tors za dużo i w końcu czu­je się pewien przesyt. Co ciekawe aktorzy chwalili się, że ich sześ­ciopa­ki nie są tak duże jak te Sparatn bo prze­cież gra­ją Ateńczyków. No jasne bo możli­wość, że starożyt­ny grek na swo­jej ubo­giej diecie nie miał w ogóle rozwiniętej musku­latu­ry to jest czys­ta herez­ja.  Jedy­na poprawa w tym względzie to fakt, że Ateńczy­cy gani­a­ją w spód­niczkach (niesły­chanie nisko nos­zonych), co jed­nak ma więcej sen­su niż skurzane gat­ki Spar­tan. Ale tu jak­by zwierz jest gotów zgodz­ić się na ustępst­wo, bo nikt nie chce oglą­dać, w czym naprawdę chodzili ówcześni Gre­cy (podob­nie jak wszyscy chcą obe­jrzeć pod Mara­tonem rados­ną szarżę na per­skie okrę­ty zami­ast jakąś nud­ną falangę).

  Z potwierd­zonych źródeł wyni­ka, że w starożyt­nej Grecji wszyscy mieli na brzuchach pięknie wyrzeźbione mięśnie i dlat­ego nie wymyślili ani koszul ani spod­ni co by móc prezen­tować obok wspani­ałoś­ci musku­latu­ry brzusznej także pię­kno łyd­ki i kolan­ka a także uda co to były po pros­tu prze­cud­ne.  Nikt wów­czas nie miał ciała nor­mal­nego, albo umi­arkowanie umięśnionego, a jak ktoś miał za dużo tkan­ki tłuszc­zowej to kazano mu bie­gać do Mara­tonu i z powrotem. True Story.

Za wol­ność, niepodległość i grec­ki styl życia, – kto, z kim wal­czył w woj­nach grecko- per­s­kich? Inteligent­ny człowiek bez zas­tanowienia odpowie Per­sowie z Greka­mi. Odpowiedź ta brz­mi o niebo lep­iej od Per­s­ja z Grecją. Nieste­ty twór­cy fil­mu zde­cy­dowali się sprawę maksy­mal­nie uproś­cić, przez co Grec­ja wypa­da, jako kraina, która poza nieco skłó­cony­mi Ate­na­mi i Spartą jest właś­ci­wie państ­wem, które roz­drażniło Per­sję swo­ją demokracją i stąd wszys­tkie wojny. O co zaś wal­czą Gre­cy? O swo­je pra­wo do wol­noś­ci. Zwierz abso­lut­nie rozu­mie, że to jest ten moment, kiedy cala his­to­ria sta­je się ponown­ie wielką metaforą i nasi dobrzy giną za wol­ność, nieza­leżność i demokrację, a tam­ci źli za despo­ty­cznego króla boga, i możli­wość życia w zamożnym pod­dańst­wie. Jakaż pięk­na wychodzi tu para­lela ze współczes­noś­cią. I ponown­ie – o ile jeszcze his­to­ria 300 Spar­tan rzeczy­wiś­cie jest zdaniem zwierza tak strasznie zawłaszczana przez lata przez niejed­ną pro­pa­gandę (od tej greck­iej począwszy) o tyle same bitwy grecko per­skie jed­nak miały nieco inny wymi­ar i zwierz nie odnosi wraże­nia, by moż­na było sobie tutaj pozwalać na taką całkow­itą dowol­ność. Zwierz nie jest głupi i wie, że to tylko metafo­ra i pretekst by zach­la­pać obiek­tyw kamery sztuczną krwią (nie jeden raz), ale coś się w nim sprze­ci­wia tak proste­mu i rados­ne­mu przepisy­wa­niu dzisiejszych pojęć na przeszłość. Przy czym zwierz zda­je sobie sprawę z niedorzecznoś­ci swo­jego zarzu­tu w przy­pad­ku pro­dukcji tego typu. Prob­lem jed­nak w tym, że tworzy to pewne złudze­nie, że mamy tu pow­tarzal­ność pewnego spotka­nia, że spór toczy się o to samo. A tym­cza­sem tego porów­na­nia nie ma. Zwierz ma do tego swo­jego zarzu­tu najwięcej wąt­pli­woś­ci, jako kry­tyk, ale z drugiej strony, jako widz, baw­ił się bez porów­na­nia gorzej mając świado­mość jak bard­zo nag­i­na się rzeczy­wis­tość i to w sposób tak dale­ki od sub­tel­noś­ci, że trud­no odwró­cić wzrok.

  

Wal­czyć jak i ginąć wyłącznie za ojczyznę, ideę i amerykańs­ki styl życia. Nawet w Starożyt­nej Grecji.

Nigdy nie wkurzaj greck­iej kobi­ety – his­to­ria, w której cen­trum jest bit­wa pod Salam­iną dała ide­al­na okaz­je by do tego bard­zo męskiego świa­ta dołożyć postać kobiecą. His­to­ria sama dostar­cza ide­al­nej kandy­dat­ki – Artem­izji.  Królowa Halikar­na­su trzy­ma­ją­ca rządy po śmier­ci męża, dowodzą­ca włas­ny­mi statka­mi, kobi­eta najwyraźniej bard­zo rozsąd­na, bo odradza­ją­ca bitwę z greka­mi na morzu i wysuwa­ją­ca jeszcze kil­ka innych rozsąd­nych propozy­cji doty­czą­cych wojny (które per­s­ki wład­ca trak­tował zupełnie poważnie). Szanowana przez Kserk­sesa a jak poda­ją niek­tóre starożytne plot­ki miała z nim nawet jak­iś romans, (choć już raczej po woj­nach grecko per­s­kich). Czyż nie cud­ow­na postać? Doskon­ałe odbi­cie dziel­nej Spar­tańskiej wdowy po Leonidasie, pokazu­ją­ca, że ciekawe kobi­ety zdarza­ły się po obu stronach fron­tu (i to w starożyt­noś­ci). Nieste­ty, twór­cy fil­mu zde­cy­dowali się, że co praw­da dostaniemy kobi­etę dowód­cę flo­ty ale zami­ast iść w rozsąd­ną królową postanow­ili uczynić z Artem­izji pała­jącą chę­cią zem­sty greczynkę, nien­aw­idzącą Grecji i jej mieszkańców. I tak zami­ast jedynie wyol­brzymić czyny ist­niejącej bohater­ki, napisali na kolanie postać dość psy­chopaty­czną, obow­iązkowo naz­nac­zoną gwałtem i niewolą. Artem­iz­ja zamienia się w ten sposób w kole­jną z licznych sza­lonych kobi­et, które są okrut­niejsze od mężczyzn, abso­lut­nie nieobliczalne i nawet, jeśli inteligentne to tak mści­we, że zakry­wa im to cały świat. Do tego jeszcze twór­cy nie mogli się pow­strzy­mać i ustaw­ia­jąc naprze­ci­wko siebie Temis­tok­le­sa i Artem­izję zafun­dowali nam jeden z najbardziej nieza­mierze­nie komicznych sto­sunków prz­ery­wanych w his­torii kine­matografii (serio zwierz dawno nie widzi­ał sce­ny sek­su, w która miała­by tak zła chore­ografię a sami aktorzy wydawali się być tak nie zain­tere­sowani całą sprawą). I zwierz rozu­mi­ał­by nawet, że film tego typu wyma­ga obow­iązkowo obnaże­nia bius­tu Evy Green (a gdzie lep­iej ro zro­bić niż w cza­sie miłosno/nienawistnej schadz­ki z Temis­tok­le­sem), ale dlaczego, dlaczego kobi­eta nie może być u władzy nie mając zami­aru niko­go uwodz­ić. To jest takie stras­zli­wie den­er­wu­jące, kiedy w końcu w filmie jest szansa by wrzu­cić jed­na z niewielu kobi­et, o której naprawdę moż­na coś ciekawego powiedzieć w kon­tekś­cie wojskowej his­torii starożyt­nej, po czym zamienić ją we wkur­zoną babę, która nien­aw­idzi mężczyzn, poza bied­nym spłos­zonym Temis­tok­le­sem. Zwierz nawet rozu­mie pokusę by skon­fron­tować bohaterów nawet by poz­wolić bohater­ce grać obiet­nicą czegoś więcej.. A wyobraź­cie sobie jak­by było fajnie gdy­by ta Artem­iz­ja zami­ast szcz­erzyć kły, całować odcięte głowy i uwodz­ić spłos­zonych grec­kich strategów była po pros­tu równie zrównoważona i rozsąd­na jak Temis­tok­les. To dopiero była by poty­cz­ka. Zresztą trze­ba powiedzieć, że pewną wiz­ję tego jak­by to mogło się potoczyć daje postać Gor­go wdowy po Leonidasie, która właśnie jest taka fajnie spoko­j­na, pode­j­mu­ją­ca decyz­je poli­ty­czne, ale też niepozwala­ją­ca sobie w kaszę dmuchać. Choć Eva Green dobrze gra to, co jej napisano, to jed­nak zwierz ma wraże­nie, że to jest taka pozornie przeła­mu­ją­ca schemat rola.  I choć dzię­ki niej film nie ocieka tak testos­teronem jak 300 to nie ma się, co oszuki­wać – to nadal jest pewien świat sam­czej fan­tazji. Tylko nieco inaczej podanej. Zwierz zresztą ma tu olbrzy­mi prob­lem, bo Artem­iz­ja jest dokład­nie taką postacią kobiecą, jaką będzie się przez lata przy­woły­wać, jako dowód, że kobi­ety w fil­mach mogą być równie mści­we i okrutne jak face­ci.  Tylko oczy­wiś­cie za okru­cieńst­wem Artem­izji będzie stać gwałt i poniże­nie przez Greków, jej niechęć do Temis­tok­le­sa podsy­ci fakt, że ten ją odrzu­cił (smut­na mina, gdy myśli, że ten nie żyje dorzu­ca cegiełkę do inter­pre­tacji, że nie chodz­iło wyłącznie o roz­gry­w­ki poli­ty­czne), jej frus­trac­ja będzie wynikała z braku part­nera jej równego. I niby to wszys­tko jest ciekawe i nie takie powszechne, ale jed­nak Artem­iz­ja nie jest poli­tykiem. Jej jedyne dzi­ałanie poli­ty­czne (przemi­ana Kserk­sesa w Boga) właś­ci­wie jest pewną pomyłką (zde­cy­dowanie łatwiej manip­u­lować wład­cą, który nie uważa się za bóst­wo) poza tym wszys­tkie jej motywac­je są abso­lut­nie pry­watne. I tak zwierz ma wraże­nie, że jako kobi­eta Artem­iz­ja ma pra­wo moś­cić się za ponie­sione krzy­wdy, ale nie ma już prawa poli­tykować. Przy czym zwierz może tu nieco wyb­ie­ga za daleko, ale po pros­tu już widzi, że wiele recen­zji staw­ia tą bohaterkę na piedestale, jako taką nową, jakość pokazy­wa­nia kobi­ety w kinie. A to jed­nak zdaniem zwierza nic nowego nie jest, wręcz prze­ci­wnie, – mimo że to ona wyda­je rozkazy jest całkiem konserwatywnie.

Artem­iz­ja mogła się stać jed­ną z naj­ciekawszych kobiecych postaci w filmie uda­ją­cym opowieść o starożyt­noś­ci. Ale zami­ast tego wpa­da w dobrze znane i utarte schematy i okazu­je się kole­jną “sza­loną babą”, która nien­aw­idzi facetów, greków  i może wywi­jać mieczem ile chce ale tak naprawdę jest za bard­zo emocjon­al­na by stanow­ić konkurencję dla naszego bohatera.

Bied­ny smut­ny Temis­tok­les – film cier­pi nieco na brak głównego bohat­era. Umięśnieni Spar­tanie zostali prze­bi­ci strza­ła­mi, więc kogoś muszą wys­taw­ić dziel­ni Ateńczy­cy. Z braku laku umięśnionym dowód­cą na dziś zosta­je Temis­tok­les, który nadal jest wściekły, że pod Mara­tonem wykończył jed­nego per­sa za mało. Jak wiado­mo sami Gre­cy uważali, że nie było wielu lep­szych strategów. Nieste­ty prob­lem z postacią Temis­tok­le­sa jest taki, ze po pier­wsze gra­jące­mu go Sul­li­vanowi Sta­pletonowi trag­icznie braku­je charyzmy (Ger­ard But­ler nie jest wybit­ny aktorem, ale chy­ba wszyscy się zgodz­imy, że za jego Leonidasem to nawet w ogień) po drugie – sami sce­narzyś­ci nie ułatwia­ją mu zada­nia dostar­cza­jąc albo kosz­marnie drętwe mowy, (ale takie naprawdę drętwe, zwłaszcza te, w których próbu­je nas przekon­ać, że niesie na swoich barakach ciężar każdego stra­conego na wojnie życia) albo ogranicza­jąc jego genialne zabie­gi strate­giczne jedynie do krzy­czenia w odpowied­nim momen­cie „ter­az”, „strze­lać”, „opuś­cić statek”, (który zaraz wybuch­nie jak to greck­ie stat­ki miały w zwycza­ju po ataku per­sów samobójc­zo wybucha­ją­cych na ich pokładach). Temis­tok­les nie odz­nacza się, więc na ekranie ani spec­jal­nie grą aktorską (przez więk­szość cza­su rozglą­da się nieco skon­fun­dowanym spo­jrze­niem pięknych zielonych oczu jak­by nie do koń­ca wiedzi­ał, co się wokół niego dzieje) ani też szczegól­ną inteligencją. Co więcej, mimo, że zaz­nacza się, iż między Mara­tonem a Salam­iną minęło lat 10 to jakoś nie odcis­nęły one najm­niejszego śladu na bohaterze. Temis­tok­les błą­ka się więc nie będąc ani wielkim wojown­ikiem ani strate­giem (przy­na­jm­niej na ekranie) i aż dziw, człowiek łapie się na tym, że temu dziel­ne­mu Amerykani­nowi…. tfu Ateńczykowi jakoś spec­jal­nie nie kibicu­je. Przy czym zwierz musi powiedzieć, że strasznie go den­er­wu­je, że z jed­nej strony – Temis­tok­les ma być tym inteligent­nym bohaterem (w prze­ci­wieńst­wie do Leonidasa, który jest tylko głu­pio odważny) a z drugiej… nie moż­na go pokazać, jako fac­eta bez kalo­ryfera na brzuchu i zdol­noś­ci do ciacha­nia wszys­t­kich na około mieczem. Czyli teo­re­ty­cznie dosta­je­my –postać, której wszys­tkie zasłu­gi powin­ny leżeć w głowie, ale i tak więk­szość cza­su kam­era kon­cen­tru­je się na tym jak ład­nie mu w skórzanej spód­niczce i niebieskim płaszczu.

Temis­tok­les i prz­er­ażona mina z cyk­lu “Czy ja nie zostaw­iłem w domu Amfory na gazie?” 

Koń mors­ki – zwierz uwiel­bia bitwy morskie. Czy jest coś bardziej roman­ty­cznego i ciekawego od manewrowa­nia statka­mi? OK pewnie sporo rzeczy, ale to aku­rat zawsze wydawało się zwier­zowi naj­ciekawszym rodza­jem poty­cz­ki. Jak powszech­nie wiado­mo bit­wa pod Salam­iną to był popis zdol­noś­ci strate­gicznych, odpowied­niego wyko­rzys­ta­nia terenu, dowód na to, jak wiele daje przewa­ga wynika­ją­ca ze zna­jo­moś­ci wia­trów, skał i w ogóle warunk­ów, w jakich toczy się bit­wa. Tu jed­nak bitwy właś­ci­wie nie ma. Na potrze­by dra­matyz­mu związek miast Grec­kich został z sześ­cioma statka­mi, więc właś­ci­wie więk­szej bitwy nie ma tylko dochodzi do powszech­nego zderzenia, abor­dażu i prze­jażdż­ki kon­nej Temis­tok­le­sa (serio jed­na z najgłup­szych scen z udzi­ałem konia w kine­matografii). Zwier­zowi po pros­tu żal znakomitej ciekawej poty­cz­ki, która tu właś­ci­wie zosta­je wyka­sowana. Ale to wszys­tko jeszcze zwierz zniesie do momen­tu, kiedy całość kończy się… przy­by­ciem wielkiej flo­ty Spar­ty. Widzi­cie zwierz wszys­tko może wybaczyć, dać po łbie swo­je­mu wewnętrzne­mu his­to­rykowi i schować go pod szafą i jeszcze czymś przykryć żeby nie wys­tawał. Zwierz rozu­mie, że więk­szość osób na sali w ogóle nie jest zain­tere­sowana nieś­cisłoś­ci­a­mi his­to­ryczny­mi. Ale jak ktoś przekonu­je zwierza, że ci Spar­tanie, ( którzy mieli wtedy jak poda­ją źródła 16 Statków do wys­taw­ienia) przy­by­wa­ją z olbrzymią flotą to zwierz jakoś nie może. Oczy­wiś­cie zwierz rozu­mie, że Spar­tanie, jako prawdzi­wi przed­staw­iciele wol­nego ludu i obroń­cy wol­noś­ci wszys­t­kich Greków muszą przy­być i posprzą­tać. Zwierz to wszys­tko rozu­mie. Ale nie… wiecie jak Tewie Mleczarz. Jest ten moment, kiedy zwierz już nie może odwracać wzroku. Naprawdę czy to musi­ała być Spar­tańs­ka flota? Serio? Nawet, jeśli to przenoś­nia, metafo­ra i ekraniza­c­ja komik­su to czy to musi­ała być flota????

Nikt nie powinien zadzier­ać ze Spar­tana­mi. Spar­tanie nie powin­ni przypły­wać z wielką flotą. Są jakieś zasady tej gry!

Coś unosi się w powi­etrzu – Dobra nikt nie idzie na Początek Imperi­um po lekcję his­torii. Nikt. Idzie się na efek­ty spec­jalne, muskuły i slow motion. Tym razem do tego zestawu dorzu­cono 3D. Zwierz nie powie, pier­wsze sce­ny, (kiedy pokazu­je się logo wytwórni i płasko­rzeź­ba prze­chodzą­ca w obraz poległych Spar­tan) są znakomite. Serio wszys­tko gra – kolory, 3D, głębia – miodzio. Ale potem coś zaczy­na unosić się w powi­etrzu. Dosłown­ie. Niemal w każdej sce­nie coś bohaterom lata za ple­ca­mi – a to kro­ple deszczu, a to pył, a to popiół. Zwierz rozu­mie, że to prosty sposób by zaz­naczyć głębię (zaraz obok ochlapy­wa­nia kamery sztuczną krwią), ale to strasznie den­er­wu­jące, kiedy człowiekowi coś cią­gle przed nosem lata.  Zwierz musi zresztą powiedzieć, że nieste­ty wiz­ual­nie Początek Imperi­um  o tyle rozczarowu­je, że zwierz nie dawno widzi­ał 300 i myślał, że jed­nak więcej się w efek­tach spec­jal­nych zmieniło. Tym­cza­sem na ekranie nie widzi­ał tej olbrzymiej różni­cy, jakoś­ci, co więcej miał wraże­nie, że twór­cy bard­zo stara­ją się dostar­czyć nam równie tylu pięknych kadrów, co pier­wsza odsłona, ale w sum­ie okazu­je się, że wraca­ją do cią­gle tych samych wari­acji na tem­at jed­nego kadru gdzie postać w cen­trum stoi nieru­chomo a obok niej roz­gry­wa­ją się rzeczy, które każdego zmusił­by do ruszenia się. To chy­ba w sum­ie najwięk­sze rozczarowanie zwierza. O ile sam zwierz musi przyz­nać, że narzekanie na nieś­cisłoś­ci his­to­ryczne jest prze­jawem w równym stop­niu czepi­alst­wa co podłej zwier­zowej złośli­woś­ci o tyle jed­nak nawet ci wid­zowie, którzy mają gdzieś kto z kim i jak w tej alter­naty­wnej wer­sji starożyt­noś­ci wal­czył chcieli­by dostać zach­wyca­jące efek­ty spec­jalne. Na co nieste­ty liczyć nie mogą. Ale z drugiej strony, – jeśli wiz­ual­nie podobało wam się 300 – rzeczy­wiś­cie macie więcej.

Na koniec jeszcze cud­owny młody Kserk­ses, zan­im go jeszcze poma­lowali na zło­to. No Dlaczego by Kserk­ses nie mógł tak wyglą­dać? O ile było­by ciekawej. Ech…

Nie ma Fass­ben­dera – tytuł jest myl­ny, bo w filmie wyko­rzys­tano parę ujęć z 300 w tym jed­no z tych, na którym przed ekranem prze­chodzi dłu­gowłosy Fass­ben­der. Ale to pewien skrót myślowy doty­czą­cy obsady całego fil­mu. Jak już wspom­nieliśmy Temis­tok­les jest strasznie nija­ki, Eva Green bard­zo się stara i rzeczy­wiś­cie gra dobrze, ale jej postać kule­je, o czym już czy­tal­iś­cie. Jej Artem­iz­ja jest zagrana na samych najwyższych tonach i choć Green wypa­da przed kamerą świet­nie i jest bard­zo pew­na siebie to jed­nak troszkę jej za blisko do takiej karykat­u­ral­nie sza­lonej bohater­ki, która ma czas nie wielokrot­ną zmi­anę ciuchów w trak­cie kam­panii wojen­nej. Zwierz nie do koń­ca wie też, po co tak właś­ci­wie postać grana przez Hans Math­es­ona – nie dość, że aktor cały czas wyglą­da jak­by był nieco zaskoc­zony, że gra w filmie akcji to na dodatek jego bohater właś­ci­wie nie ma roli. Serio jego kwest­ie to trochę takie prz­ery­wni­ki typu „gdzie byłeś”, „ład­na pogo­da”, „będzie padało”. Zwierz czekał aż dostanie jakąś więk­szą cenę, ale doszedł do wniosku, że jego jedyną rolą w całym filmie jest stać obok akto­ra gra­jącego Temis­tok­le­sa i dobrze wyglą­dać. I właś­ci­wie taki jest cały ten film – ludzie sto­ją i dobrze wyglą­da­ją, ale żeby coś grali to trud­no powiedzieć. Fakt, ze do fil­mu nie udało się poza Evą Green zaan­gażować żad­nego więk­szego i szerzej znanego nazwiska o czymś świad­czy. W sum­ie jak się nad tym zas­tanow­ić to ciekaw­ie wypa­da bied­ny ogolony San­toro, który ma okazję pokazać i delikat­nego i zbyt pewnego siebie Kserk­sesa. Nawet jeśli But­ler Leonidasa budzi w was niechęć to była to jakaś postać, podob­nie jak ról­ka Fass­ben­dera gra­jącego w 300 Stilosa – to coś było a nie tylko stanie przed kamerą.

Rolę znakomitej więk­szoś­ci pojaw­ia­ją­cych się w filmie aktorów moż­na zre­dukować do stwierdzenia “mięśnie w tle”

Zwierz doskonale wie, dlaczego lubi 300. Choć właś­ci­wie nie zgadza się z przesłaniem fil­mu i stras­zli­wiewkurza go jego pom­paty­czność to jest to jeden z najbardziej kon­sek­went­nie zre­al­i­zowanych filmów, jaki zwierz zna. Nawet, jeśli to czy­tan­ka o tym jak dobrze być umięśnionym chłopcem i umrzeć za ojczyznę broniąc jej przed bar­barzyń­ca­mi ze wschodu, zwierz może odłożyć na bok swo­je prob­le­my i cieszyć się rzad­kim przy­pad­kiem fil­mu, w którym wszys­tko gra. Początek Imperi­um to z kolei film, który strasznie nie wie, czym chce być. Z jed­nej strony chce pokazać, że w cza­sie wojen grecko per­s­kich ktoś jed­nak wśród Greków myślał, z drugiej twór­cy nie są w stanie zdzierżyć myśli, że ktoś na ekranie może nie mieć kalo­ryfera na brzuchu. Z jed­nej strony daje nam kobi­etę w jed­nej z głównych ról z drugiej bard­zo dba byśmy na pewno nie pomylili jej motywacji z tymi, które rządzą fac­eta­mi. Niby to wszys­tko ma być głupi­utką rozry­wką w rzeczy­wis­toś­ci alter­naty­wnej, ale Temis­tok­les tak śni o zjed­noc­zonej Grecji, że człowiek odnosi wraże­nie, że załatwia się tu nawet więcej poli­ty­cznych kwestii niż  300. I tak o ile w 300 moż­na było w jak­iś sposób prze­jść do porząd­ku dzi­en­nego nad wszelką niedorzecznoś­cią tak tu widz właś­ci­wie nie wie, co ma zro­bić.  Temis­tok­les pod­powia­da, że trze­ba się zjed­noczyć. Zwierz jed­noczy się, więc ze wszys­tki­mi tymi, którzy uważa­ją, że drugie pode­jś­cie do wali starożyt­nych Greków i per­sów jest zde­cy­dowanie nieu­dane. I żad­na ilość musku­latu­ry w 3D tego zwier­zowi nie wynagrodzi.

Ps: W cza­sie poprzedza­jącego film bloku reklam nad­chodzą­cych pro­dukcji pokazano aż dwa zwias­tuny filmów o Pow­sta­niu, co z Kamieni­a­mi na Szaniec, które właśnie są w kinach daje trzy wojenne filmy dziejące się w Warsza­w­ie, jakie nas czeka­ją. Zwierz rozu­mie, że odbi­jamy sobie lata braku tem­atu w kine­matografii, ale może czas usiąść i zauważyć, że w Polsce w cza­sie wojny ludzie mieszkali i żyli nie tylko w Warsza­w­ie. Niedłu­go Warsza­wa zagar­nie dla siebie całą przestrzeń fil­mu wojen­nego. I to mówi zwierz, który jest jed­ną z tych osób, które są z Warsza­wy od więcej niż jed­nego pokolenia.

Ps2: Z zupełnie innej becz­ki – dru­gi odcinek Han­ni­bala. TAKI DOBRY. Zwierz jest po uszy zakochany w seri­alu. Przy czym każdą sceną cieszy się pod­wójnie. Raz w jej poważnej inter­pre­tacji raz w kome­diowej. Bryan Fuller „I love your work”

16 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online