Home Ogólnie W Londynie! Czyli zwierzowy poradnik podróżniczy cz. II

W Londynie! Czyli zwierzowy poradnik podróżniczy cz. II

autor Zwierz

Hej

Kupil­iś­cie bilet na samolot, zarez­er­wowal­iś­cie miejsce w pode­jrzanie tan­im hostelu, ubez­pieczyliś­cie się od zła­ma­nia kost­ki w cza­sie biegu pomiędzy jed­ną a drugą atrakcją mias­ta i praw­ie przekon­al­iś­cie się, że wasz samolot nie spad­nie tylko dlat­ego, że jakaś mewa postanow­iła zro­bić nań zamach. Dziś zwierz udzieli kilku – miejmy nadzieję przy­dat­nych rad doty­czą­cych tego jak w Lon­dynie przeżyć. Dzisiejszy wpis poza trans­portem, jedze­niem i dro­bi­azga­mi, o których moż­na zapom­nieć kon­cen­trować się będzie też na takim mało geekowskim zwiedza­niu. Zwierz poradzi wam co zwiedz­ić a czego nie korzys­ta­jąc wyłącznie z włas­nego skrom­nego doświad­czenia. Porady dla geeków (stanie w kole­jkach po bile­ty, odwiedzanie dzi­wnych pop­kul­tur­al­nych miejsc czy kupowanie komik­sów) zna­jdziecie jutro.

Choć spon­sorem dzisiejszych ilus­tracji jest Dok­tor Who, to jeszcze dziś nie zaj­mu­je­my się Geekowskim lecz takim nor­mal­nym zwiedzaniem

 

Górą, Dołem?

Podróżowanie po Lon­dynie jest proste. To czego potrze­bu­je­my to trzy ele­men­ty. Czu­jność, mapa metra i bilet (mniej więcej w tej kole­jnoś­ci). Na co nam czu­jność? W Lon­dynie doro­bili się nieco więk­szej licz­by linii metra niż my w Warsza­w­ie (wszyscy mają więcej metra) co oznacza, że moż­na się pogu­bić. Choć jeśli jesteśmy czu­jni to jest to mało praw­dopodob­ne. Po pros­tu zawsze trze­ba wiedzieć dwie rzeczy – dokąd jedziemy i jaki jest ostat­ni przys­tanek by znać kierunek i per­on. Trze­ba też pamię­tać, że w przy­pad­ku auto­busów i metra należy też patrzeć na pyszczek naszego pojaz­du – lin­ie metra mogą się mimo tego samego koloru rozd­wa­jać a auto­busy jechać różną trasą mimo tego samego numeru. Poza tym komu­nikac­ja jest dość pros­ta, a zmi­any w rozkładzie ład­nie wyp­isane przez miłych ludzi z obsłu­gi metra, którzy w ekstremal­nych sytu­ac­jach uprze­jmie wam wszys­tko wytłu­maczą, bo to jest ang­iel­s­ka obsłu­ga a tam wszyscy są mili i jak wspom­nieliśmy rozu­mieją złą ang­iel­szczyznę. Co do bile­tu zwierz nigdy nie pojął do koń­ca skom­p­likowanego sys­te­mu bile­towego w Lon­dynie. Sam kupował sobie droższą opcję bile­tu na tydzień gdzie nie musi się martwić ile razy się prze­si­a­da, nie mniej moż­na kupić opcję tańszą, nie opła­ca się nato­mi­ast za nic kupować biletów jed­no­ra­zowych w jak­iś kos­micznych cenach. Zwierz nie będzie zgry­wał eksper­ta, poradzi wam za to by w razie wąt­pli­woś­ci spróbować kupić bilet w okienku. To tam sprzedano zwier­zowi kil­ka razy najlep­szą i naj­tańszą opcję, której zwierz nie wybrał­by w bard­zo łatwym w obsłudze automa­cie. Co do mapy metra to szy­bko ją zdobędziecie (jest na każdej stacji na ścian­ie i na każdej niemal stacji do pobra­nia) i szy­bko roz­gryziecie. Zwierz jest mis­trzem w zna­j­dowa­niu trud­niejszej trasy z dziesię­cioma prze­si­ad­ka­mi, ale praw­da jest taka, że szy­bko nauczy­cie się jeźdz­ić  nieco sprawniej niż zwierz. Metro Londyńskie jest na niek­tórych stac­jach bard­zo tłoczne, ale jeździ częs­to i tylko latem potrafi tam być niesamowicie gorąco.

Na piechotę!

Tak moi drodzy, oczy­wiś­cie między wielo­ma punk­ta­mi mias­ta trze­ba się poruszać metrem ale nie zapom­ni­cie że cza­sem lep­iej gdzieś pode­jść. Lon­dyn jest dość przy­jazny dla pieszych, ma mnóst­wo cud­ownych praw­ie pustych uliczek a chodze­nie po mieś­cie daje nam poczu­cie, że naprawdę poz­na­je­my mias­to. Z tego samego powodu zwierz pole­ca prze­jażdżkę auto­busem. Sam jechał kil­ka razy tylko po to by przyjrzeć się mias­tu. Zwłaszcza wiec­zorem, kiedy jeździ się po cen­trum na piętrze auto­busu z przo­du przy oknie moż­na mieć wraże­nie, że całe mias­to nasze. Obieca­j­cie zwier­zowi, że choć na dwie godzin­ki schowa­cie mapy do ple­caków czy toreb (zwierz pole­ca tor­by – mając zamek błyskaw­iczny pod ręką mamy mniejszą para­no­ję że ktoś nas okrad­nie) i po pros­tu prze­jdziecie się po mieście.

Zwierz najchęt­niej porusza­ł­by się po Lon­dynie TARDIS, wtedy moż­na zobaczyć całość, i jeszcze przeszłość.

Na sztukę!

Nie jeszcze nie pisze­my dziś o chodze­niu do teatrów. Dziś zwierz odpowie na pytanie gdzie sobie obe­jrzeć obrazy. Tu zwierz skieru­je was najpierw do Nation­al Gallery – opłaty za wejś­cie nie ma (jak właś­ci­wie wszędzie w państ­wowych gale­ri­ach Wielkiej Bry­tanii) nato­mi­ast oglą­da­nia jest co nie miara. Jeśli chce­cie zwiedz­ić tylko jed­ną galer­ię sztu­ki zwierz pole­ca tą. Nie dość że grała w nie jed­nym filmie to w środ­ku wiszą warte waszej uwa­gi obrazy (kole­jność argu­men­tów w  tym zda­niu chy­ba powin­na być odwrot­na). Z boku budynku jest Nation­al Por­trait Gallery – tu wszys­tko zależy od waszej wiedzy i cieka­woś­ci o ile bohaterów najnowszych portretów pewnie rozpoz­na­cie, a portre­ty Tudorów już zapewne zna­cie o tyle pomiędzy nimi jest mnóst­wo panów w sty­lowych perukach których twarze nic wam nie powiedzą i nieste­ty nazwiska też. Ale jest to całkiem niezły przegląd mody męskiej. Poza tym mamy dwie Tate Gallery. W tej, która jest nowoczes­na (mieś­ci się w cud­ownym budynku po starej elek­trowni) mieś­ci się a jakże sztu­ka nowoczes­na. I tu zwierz jest roz­dar­ty. Bo bard­zo radzi wam iść zobaczyć budynek i sprawdz­ić czy czegoś ciekawego nie ma wśród wys­taw cza­sowych. Ale wie też że mało kto ma tyle cier­pli­woś­ci by zobaczyć wys­tawę stałą, która jest dla wiel­bi­cieli sztu­ki nowoczes­nej naprawdę cud­ow­na. Zwierz pole­ca też iść i zobaczyć, jeśli sztu­ki nowoczes­nej nie lubi­cie – bo wiecie, w Polsce w sum­ie trud­no zobaczyć najsławniejsze i naj­ciekawsze dzieła. A one cza­sem zmieni­a­ją per­spek­ty­wę. W każdym razie daj­cie TATE Mod­ern szanse, i nie uprzedza­j­cie się zbyt szy­bko — sztu­ka współczes­na naprawdę nie jest aż tak trud­na. Nato­mi­ast jest przy TATE bard­zo dobry sklep z albu­ma­mi i pub­likac­ja­mi o sztuce.  Klasy­cz­na (ta ją nazwi­jmy) TATE Gallery to raj dla tych, którzy kocha­ją przede wszys­tkim malarst­wo Turn­era. Jeśli lubi­cie tego bry­tyjskiego malarza to w jed­nym skrzy­dle może­cie zobaczyć całą jego kari­erę – od wybit­nego płót­na, które zaprezen­tował przed Akademią mając dwadzieś­cia kil­ka lat po jego ostat­nie obrazy gdzie trud­no powiedzieć dokład­nie, co przed­staw­ia­ją ale są zach­wyca­jące. Zwierz pole­ca całym sercem, ale przy­pom­i­na, że zwiedzanie Galerii sztu­ki musi zająć trochę cza­su. Choć jeśli zwiedza­cie sami pamię­ta­j­cie – to nie jest tak, że jak nie staniecie na 10 min­ut przed obrazem to się nie liczy, że go widzieliś­cie. Każdy ma inne tem­po i inny sposób zwiedza­nia. Niek­tórzy chcą zobaczyć wszys­tkie obrazy inni kon­cen­tru­ją się na kilku. Zwierz nie wie ile kosz­tu­ją nagra­nia prze­wod­ników, bo z nich nie korzys­ta – najbardziej przy­dadzą się w Nation­al Por­trait Gallery, nato­mi­ast gdzie indziej zależy to od waszej zna­jo­moś­ci his­torii i his­torii sztu­ki. Przy czym tu nie ma sen­su się snobować i oszczędzać. Jeśli nie zna­cie się na his­torii sztu­ki ktoś kto pod­powie wam kogo i dlaczego widzi­cie na obra­zie może uczynić zwiedzanie dużo ciekawszym.

Muszę do Muzeum?

Lon­dyn jak każde porządne i stare mias­to ma sporo muzeów. Wszys­t­kich nie zobaczy­cie i nawet się nie stara­j­cie, bo nie po to jedziecie do jakiegoś kra­ju by spędz­ić cały dzień w muzeum (chy­ba, że jesteś­cie zwierzem i wtedy to oczy­wisty wybór). Zwierz pole­ca wiz­ytę przede wszys­tkim w Vic­to­ria and Albert – muzeum poświę­cone jest rzeź­bie, wzor­nictwu, przed­miotom użytkowym i modzie (tu zwłaszcza wys­tawy cza­sowe, na które bile­ty są strasznie dro­gie) – to doskon­ałe dostar­cza­jące wiele przy­jem­noś­ci muzeum głównie dla tych, którzy nie koniecznie lubią galerie malarst­wa. Plus jest tam naprawdę mnóst­wo tam cud­ownych rzeczy — zwłaszcza tych związanych z wszelkiego rodza­ju wys­tro­jem wnętrz. Zwierz odradza nato­mi­ast zna­j­du­jące się po drugiej stron­ie uli­cy muzeum nau­ki – to jed­no z tych nowoczes­nych inter­ak­ty­wnych muzeów, które szy­bko się starze­ją i obec­nie lep­iej wybrać się do jed­nego z naukowych cen­trów w Polsce, które budowano później. Śmiesznym miejscem jest Muzeum His­torii Nat­u­ral­nej.  Zdaniem zwierza spo­ra część ekspozy­cji wyszła już nieco z mody ale nadal jest w nim kil­ka ciekawych rzeczy do zobaczenia min. rekon­strukc­ja szkiele­tu dinozau­ra. Jed­nak, jeśli macie mało cza­su i opuś­ci­cie to muzeum raczej przeży­je­cie (najład­niejszy z całoś­ci jest budynek). Warto nato­mi­ast wstąpić do miejsc może nieco mniej oczy­wistych – zwierz z całego ser­ca pole­ca Lon­don Trans­port Muzeum, ale może trze­ba kochać komu­nikację miejską tak bard­zo jak zwierz by się tam dobrze baw­ić. Zwierz oczy­wiś­cie odwiedz­ił Film Muzeum, ale musi przyz­nać, że się zaw­iódł i to bard­zo. Nud­no było a zwierz zwyk­le w muzeach się nie nudzi.  Zwierz pole­cił­by wam też Impe­r­i­al War Muzeum ale chwilowo jest nieczynne. Poza tym koniecznie prze­jrzyj­cie listę muzeów Londyńs­kich (ład­na i z obrazka­mi jest na Wikipedii) bo może któreś z nich odpowia­da waszym już poza bry­tyjskim zain­tere­sowan­iom. Wtedy warto spróbować się wybrać.

Pamię­ta­j­cie jed­nak moi drodzy, że jeśli nie macie ochoty zwiedzać muzeów z tej listy to nie musi­cie, może­cie wybrać jakiekol­wiek inne albo w ogóle sobie odpuś­cić. Nikt nie ma obow­iązku zwiedzać muzeów, jeśli go to nie bawi. Jedynym muzeum, do którego abso­lut­nie musi­cie iść jest British Muzeum. Po pier­wsze dlat­ego, że takiej kolekcji to sobie nigdzie indziej nie obe­jrzy­cie. Jeśli chce­cie zaoszczędz­ić czas idź­cie według spec­jal­nego (oznac­zonego) kur­su, który prowadzi was do najważniejszych eksponatów (doskon­ały sposób by zobaczyć to co naprawdę zobaczyć wypa­da). Ale przede wszys­tkim idąc po muzeum nie zapom­ni­j­cie sobie zadać pyta­nia jak się te wszys­tkie przed­mio­ty w posi­ada­niu Bry­tyjczyków znalazły. To bard­zo dobra, jeśli nie najlep­sza lekc­ja his­torii świa­ta, oraz naszej wrażli­woś­ci. Zapew­nia was zwierz – to jed­na z tych muzeal­nych przechadzek, która może wiele w życiu człowieka zmienić.

Lon­don Eye jest fajne jak nie pada, nie zawala się i nie ma na nim obcych

A his­to­ria?

W Lon­dynie moż­na zwiedz­ić (co oczy­wiste) całe mnóst­wo his­to­rycznych obiek­tów. Nieste­ty w prze­ci­wieńst­wie do zwiedza­nia galerii sztu­ki tu czeka­ją nas kosz­ty. Zwierz przyz­na wam się bez bicia, że jeszcze nie zwiedz­ił skar­bców w Tow­er ale jeśli miał­by wam pole­cić wydanie pieniędzy na jakąś atrakcję his­to­ryczną to całym sercem pole­ca zwiedze­nie West­min­steru. Wstęp jest dro­gi (są zniż­ki dla stu­den­tów) ale zdaniem zwierza to jest tego warte. Nigdzie zwierz nie miał takiego poczu­cia niezmi­en­nej naras­ta­jącej his­torii jak właśnie w cza­sie zwiedza­nia opact­wa. To jest coś niesamowitego zobaczyć tyle his­torii w jed­nym miejs­cu. A jeśli weźmiecie audio guide to po świą­tyni oprowadzi was głosem Jere­my Irons co jest bonusem samym w sobie. W każdym razie jeśli macie jak zwierz miękkie his­to­rycznie serce – koniecznie weź­cie pieniądze na to zwiedzanie. Warto!   Inne his­to­ryczne atrakc­je same będą pojaw­iać się na waszej drodze – i nie prze­j­mu­j­cie się – nie da się nie zobaczyć Par­la­men­tu (to znaczy może bez zwiedza­nia bo to jest nieco trud­niejsze i nie odby­wa się codziennie).

Spac­erkiem?

Najważniejsze w zwiedza­niu mias­ta jest spacerowanie. Nie chodzi o chodze­nie tylko o oglą­danie mias­ta, ludzi, zaglą­danie przez okno. Lon­dyn ma wiele pięknych dziel­nic, które nie ofer­u­ją nic więcej poza tym, że są… zwierz zakochał się w spacerowa­niu po Not­ting Hill czy  Hamp­stead, głównie dlat­ego, że miło cza­sem w ciszy pospacerować po uli­cach które jed­nak wyglą­da­ją nieco inaczej niż te które znamy. Zresztą zwierz całym sercem pro­ponu­je wam właśnie takie spac­ery, zwłaszcza po starszych i nieco droższych dziel­ni­cach gdzie moż­na sobie poob­ser­wować, jaki może wyglą­dać Londyńskie życie, kiedy naprawdę nie trze­ba się prze­j­mować dochoda­mi. Ciche ulice, białe lub ceglane domy, zad­bane trawni­ki – zwierz nie wie jak wy, ale ma tam zawsze ochotę usiąść i czekać aż go ktoś przy­gar­nie. Ale tak naprawdę to po pros­tu moż­na się po Lon­dynie prze­jść i pomyśleć trochę o tym jak się w takim mieś­cie miesz­ka i mieszkało. To najlep­szy sposób by nie tyko mias­to zwiedz­ić, ale i poz­nać. Przy czym zwierz nie wyz­naczy wam żad­nych tras (choć radzi prze­jść się jak naj­dalej się da wzdłuż Tamizy prawym i lewym brzegiem). Wystar­czy wybrać odpowied­nią stację metra, schować mapę i iść. Póki wiecie mniej więcej gdzie jest następ­na stac­ja raczej nie zginiecie.

  Tyle razy zwierz był w Lon­dynie i nie spotkał żąd­nego ataku kos­mitów.  Nuda

Chy­ba jestem głodny…

Jak wiado­mo jeść trze­ba. Oczy­wiś­cie może­cie się żywić, czym chce­cie, od buł­ki przy­wiezionej z Pol­s­ki po najlep­sze restau­rac­je na świecie (a tych w Lon­dynie jest sporo).  Zwierz pole­ca wam w Lon­dynie Tajską i Hin­duską kuch­nię, bo to sma­ki, które do Pol­s­ki przy­chodzą częs­to zniek­sz­tał­cone a w swoim ory­gi­nal­nym wyda­niu potrafią zatrząść (pozy­ty­wnie!) naszym kuli­narnym światem. Jeśli prag­niecie czegoś bardziej lokalnego zwierz pole­ca genial­ny wynalazek, czyli Sock­et Pota­to – ziem­ni­a­ka podawanego z różny­mi rzecza­mi najczęś­ciej z fasolką i serem oraz sałatką coleslaw, który ma ta zaletę, że jest dość tani i smaczny. Jeśli chce­cie zjeść prawdzi­we ang­iel­skie śni­adanie zna­jdź­cie sobie drużynę rug­by by pomogła wam je skon­sumować. Zwierz nie wsty­dzi się przyz­nać, że jadł w Lon­dynie w Fast Foodach, o ile ang­iel­s­ki McDon­ald jest od Pol­skiego smaczniejszy o tyle od KFC trzy­ma­j­cie się z dale­ka, bo jedze­nie jest tam abso­lut­nie nie jadalne. W Lon­dynie dzi­ała też cale mnóst­wo kaw­iar­ni­anych sieci – zwierz najbardziej pole­ca Cafe Nero, które ma w UK inną ofer­ty niż w Polsce ale kanap­ki nadal dobre, w Star­buck­sie podob­nie – wybór jest dość spory, a jeśli macie nieco więcej kasy to całkiem przyz­woicie naje­cie się w Pret a Manger które ser­wu­je jedze­nie ponoć nieco bardziej eko­log­iczne niż wszyscy inni.  Co do kupowa­nia jedzenia do samodziel­nego przy­go­towa­nia to nie powin­niś­cie mieć żad­nych prob­lemów. Sklepy jak przys­tało na świą­tynie kon­sumpcji są duże a w dziale spoży­w­czym Mark­sa i Spencera sprzeda­ją ci już umyte warzy­wa i owoce co skra­ca pracę.  Nie mniej, jeśli chodzi o jedze­nie zawsze kieru­j­cie się tą samą zasadą – ma wam smakować i nie ma obow­iązku zjadać tego co wam każą zna­jo­mi czy przewodnik.

Jestem spragniony…

Nie ma wiz­y­ty w Anglii bez wiz­y­ty w Pubie. Jeden poświę­cony Sher­lock­owi Holme­sowi zna­j­du­je się w samym cen­trum (tuż obok Trafal­gar  Square) – to bard­zo miłe miejsce. Nato­mi­ast, jeśli chodzi o wszys­tkie inne w cen­trum to trochę jak w Word’s End – wszys­tkie mają obec­nie niemal takie same menu i wybór piw. Zaś wys­trój trud­no niekiedy rozróżnić. Oczy­wiś­cie są Puby znane wymieni­ane w prze­wod­nikach ale odpuś­cie bo na pewno jest też w nich mnóst­wo zwabionych prze­wod­nika­mi turys­tów. Ponieważ piwo właś­ci­wie wszędzie jest równie smaczne lub nies­maczne (zależy co lubi­cie) idź­cie do tego mniej znanego. Zwierz, który nie może pić za dużo piwa bo robi się sen­ny i ociężały zawsze prosi o to by nalać mu do małej szk­lan­ki. Wzrok więk­szoś­ci bar­manów wyraża coś pomiędzy pog­a­rdą a iry­tacją. A może się tylko zwier­zowi zda­je. Piwo w Anglii pije­my wedle ich sys­te­mu metrycznego ale nie trze­ba wielkiego główkowa­nia by szy­bko pojąć które jest małe a które duże. Jeśli nas to prze­rośnie nasze nogi nam pod­powiedzą. Nie mniej zwierz nie pole­ca się upi­jać, bo robi się wtedy niepotrzeb­ną konkurencję miejs­cowym a to nie ładnie.

Wbrew pozorom to nie są kon­trol­erzy biletów w metrze.

Jestem żąd­ny posiadania.

Zaczni­jmy od tego, że wspani­ałe cza­sy, kiedy wyjazd do Lon­dynu oznaczał przy­wiezie­nie cud­ownych rzeczy niedostęp­nych dla bied­nego ludu kra­ju rozwi­ja­jącego się już się właś­ci­wie skończyły. Poza Geekowski­mi zaku­pa­mi, (o których jutro i tam będzie też o tar­gach) z Lon­dynu moż­na przy­wieść, co praw­da całą masę pozornie niedostęp­nych u nas rzeczy tylko po to by stwierdz­ić że ktoś kupił je sobie taniej przez Inter­net. Dlat­ego zwierz bard­zo pole­ca sklepy przy muzeach gdzie najczęś­ciej moż­na dostać rzeczy raczej niepow­tarzalne a jed­nocześnie dobrej, jakoś­ci. Jeśli za wszelką cenę chce­cie przy­wieść rodzinie jed­ną z kic­zowatych pamiątek, które da się dostać w sklepie z kic­zowaty­mi pamiątka­mi… to zrób­cie, co uważa­cie za stosowne. Kubeczek w ksz­tał­cie Londyńskiego auto­busu jest kic­zowaty na Oxford Street, ale po przy­wiezie­niu do domu może być fajną pamiątką, koszul­ka z głupim napisem może ucieszyć bardziej niż gus­towny prezent kupowany za ciężkie pieniądze. Poza tym zakupy mają wam spraw­iać przy­jem­ność i jeśli lubi­cie pamiąt­ki to niko­mu nic do tego. A sko­ro przy zwiedza­niu jesteśmy – zwierz radzi skoczyć do Har­rod­sa a zwłaszcza wyjść z niego tyl­ny­mi drzwia­mi by obe­jrzeć najws­panial­szą kolekcję drogich samo­chodów, jakie moż­na zobaczyć (ze znud­zony­mi szofera­mi w środ­ku) i do Sel­f­ridges – bo to sklep z his­torią i włas­nym seri­alem telewiz­yjnym. Ważne jest też by pamię­tać, że we wszys­t­kich nawet drogich sklepach znaleźć moż­na rzeczy tańsze – zwierz ma np. kol­czy­ki od Har­rod­sa i całkiem ład­ny notes do notowa­nia kole­jnych obe­jrzanych filmów – wszys­tko w bard­zo ludzkiej cenie. Jeśli chce­cie zobaczy mniej luk­su­sową Anglię koniecznie wskocz­cie do Pri­marku. To sklep, który sprzeda­je ubra­nia i przed­mio­ty niskiej jakoś­ci. Rzeczy są tanie (miejs­ca­mi sporo tańsze niż w Polsce) niszczą się szy­bko, ale moż­na sobie trochę po ekspery­men­tować. Zwierz przy­wozi sobie zawsze coś z Pri­marku do ubra­nia i potem okazu­je się, że jakoś niskiej ceny na pier­wszy rzut oka nie widać. Ale naj­ciekawsze w sklepie są obserwac­je socjo­log­iczne nieco mniej zamożnych mieszkańców wysp. To takie zakupy z zacię­ciem socjo­log­icznym. Oczy­wiś­cie zwierz pisze tylko o dużych i znanych sklepach – więk­szość z was najpewniej wpad­nie i wypad­nie z jakiegoś lokalnego przy­bytku kon­sumpcji z uśmiechem bądź ponurą miną. Ważne jest by pamię­tać. Najważniejsze, co przy­wozi się z wypraw to wspom­nienia (Ok to zabrzmi­ało strasznie egzaltowanie).

Zaraz pad­nę.

Jeśli czu­j­cie, że zaraz pad­niecie zna­jdź­cie sobie kawałek parku. A właś­ci­wie więk­szego trawni­ka. Jest w ich Lon­dynie dość sporo i nie ma się co prze­j­mować trze­ba siadać, wycią­gać gazetkę, kanap­kę, kawkę albo po pros­tu położyć się na traw­ie. Na chwilkę reflek­sji zwierz pole­ca niewiel­ki park (czy właś­ci­wie spory trawnik tuz przy par­la­men­cie gdzie zwierz spędz­ił kiedyś godz­inę siedząc na ław­ce i niedowierza­jąc że jest w Lon­dynie. Cud­own­ie jest też w innych parkach a w okoli­cach lunchu warto spocząć sobie na traw­ie niedaleko Pałacu Buck­ing­ham, (którego i tak nie uda wam się zwiedz­ić a zmi­ana warty jest faj­na, ale chy­ba nie warta tego by poświę­cać jej aż tak dużo cza­su) i poczuć się częś­cią mias­ta. Ogól­nie odpoczy­wanie w Lon­dynie jest miłe i zwierz pole­ca znaleźć sobie zawsze miejsce z widok­iem na ludzi gdzie będziecie mogli nic nie robiąc zas­tanaw­iać się jak to możli­we, że Lon­dyn tak po pros­tu jest. A sko­ro o patrze­niu na Lon­dyn mowa to jeśli chce­cie zobaczyć Lon­don Eye to zwierz przy­pom­i­na, żeby sprawdz­ić jaka będzie danego dnia pogo­da. Jeśli pada to zami­ast Lon­dynu w deszczu widzi się głównie deszcz. A i jeśli lecieliś­cie samolotem na Heathrow to i tak prze­latu­jąc mieli­cie piękniejszy widok miasta ;)

Czy ktoś mnie zje?

Lon­dyn nie jest przy­na­jm­niej w per­cepcji zwierza miastem nieprzy­jaznym czy niebez­piecznym. Jasne jak w każdym mieś­cie są ulice których należy unikać ale w przestrzeni tak wielkiej jak Lon­dyn spoko­jnie moż­na takie przestrze­nie ominąć. W miejs­cach pub­licznych zwierz nigdy nie czuł się niepewnie,  ogól­nie wyda­je się, że londyńczy­cy naprawdę mają lep­sze rzeczy do robo­ty niż być niebez­pieczny­mi dla przy­jezd­nych. Poza tym jeśli jesteś­cie z więk­szego mias­ta to wszys­tkie miejskie instynk­ty dzi­ała­ją tak samo na całym świecie. Z drugiej strony – wraca­jąc późnym wiec­zorem do mieszka­nia w Lon­dynie zwierz czuł się bez porów­na­nia bez­pieczniej niż wraca­jąc późnym wiec­zorem noc­nym spod Cen­tral­nego w Warsza­w­ie. Być może igno­ranc­ja to siła. W każdym razie nie macie się raczej, czego bać. Chy­ba, że nie lubi­cie tłumów wtedy pamię­ta­j­cie, że część stacji metra w samym cen­trum Lon­dynu ma zwyczaj być niesamowicie zatłoc­zony­mi.  Ale serio nie ma się czego bać. Głowa do góry, łapa na port­fel i świat należy do was.

No serio  mimo tylu inwazji nawet Dae­ka zwierz nie widział

To o czym zwierz pisze to tylko drob­ny wybór jed­nej tysięcznej tego co może­cie zobaczyć w mieś­cie. Jeśli weźmiecie jakikol­wiek prze­wod­nik zna­jdziecie tam dokład­niejsze infor­ma­c­je, numery adresy (mała pod­powiedź – jeśli chce­cie się zal­o­gować do wi fi w Pubie zazwyczaj prosi was o jak­iś adres i tele­fon oraz kod pocz­towy – zwierz zawsze poda­je ten do muzeum fig­ur woskowych w Lon­dynie). To co zwierz tu zawarł – ponown­ie choć trochę banalne, może się przy­dać tym którzy wyprawę i zwiedzanie dopiero planu­ją. Jutro będziemy mieli orgię infor­ma­cji dla Geeków – od zakupów po to jak zwiedzać Lon­dyn ślada­mi Sher­loc­ka. I ponown­ie zapisz­cie sobie dwie sprawy – po pier­wsze nie zobaczy­cie wszys­tkiego ale też wylatu­jąc zawsze pow­tarza­j­cie nie „żeg­naj Lon­dynie” ale „do zobaczenia” – jeszcze wró­ci­cie i nadro­bi­cie bra­ki. Po drugie – najczęś­ciej na nasze najlep­sze, najws­panial­sze wspom­nienia z podróży składa­ją się przy­pad­kowe chwile, momen­ty nieplanowane, kieliszek wina w tej śred­niej kna­jpie w ciepły wieczór. To te ele­men­ty których nie zaplanu­je­cie, ale musi­cie zostaw­ić w swo­jej podróży trochę przestrzeni by się zdarzyły.

A i jeszcze jed­no – do 29. 04 zwierz zbiera od was pyta­nia doty­cząc wyciecz­ki do Lon­dynu. Jeśli macie jakieś pyta­nia pisz­cie na ratyzbona@gazeta.pl. Jeśli będzie ich wystar­cza­ją­co dużo, zwierz zro­bi jeszcze jeden wpis z odpowiedzi­a­mi. Jak mało zwierz postara się udzielić porad osobiście.

Ps: Cykl trochę nam prze­suwa przeży­cia pop­kul­tur­alne ale już w sobotę recen­z­ja doskon­ałego Locke  i jeszcze w week­end recen­z­ja książ­ki którą wciąż zwierz przekłada.

Ps2: Zwierz ma nadzieję, że to małe odstępst­wo od treś­ci pop­kul­tur­al­nych was nie zrazi. Zwierz naprawdę ma wraże­nie, że ten prze­wod­nik trochę się w tem­atykę blo­ga wpisu­je. Plus – jutro już będzie bard­zo na temat!

30 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online