Zwierz zawsze ma trochę wyrzutów sumienia że poleca wam za mało lektur. Dziś jednak może wam polecić całym sercem lekturę na której wydanie po polsku zwierz czekał bardzo długo. Nie dlatego, że nie mógł przeczytać w oryginale ale dlatego, że przynajmniej jego zdaniem to niesłychanie ważne kulturalne wydarzenie. A chodzi o Zrozumieć Komiks Scotta McClouda.
Przykładowce plasze komiksu pochodzą ze stony wydawnicwa Kultura Gniewu
Zrozumieć Komiks najłatwiej sprzedać czytelnikowi jako komiks o tym czym jest komiks i jak go czytać. I rzeczywiście w komiksie McClouda ten element też się pojawi – pewne rzeczy absolutnie oczywiste dla każdego czytelnika komiksu (jedna z tych rzeczy, których uczymy się będąc bardzo młodzi i nigdy potem nie zastanawiamy się jakie to w sumie jest trudne) zostają tu wyłożone i poddane refleksji. Podobnie znajdziemy tu rozważania nad historią komiksu i podpowiedzi jaką rolę pełni każdy z dobrze nam znanych elementów komiksu. Pod tym względem książka jest doskonała dla wszystkich tych którzy wiedzą, że komiksy istnieją ale nie za bardzo wiedzą czy czują co w nich pociągającego. Jednocześnie zwierz ma wątpliwości czy to jest lektura dla niezaawansowanych. Zwłaszcza, ze trzeba się dobrze czuć w materii komiksu (i trochę jednak umieć go czytać) by nie pogubić się w refleksji twórcy.
Nie należy jednak traktować książki McClouda jako poradnika czy podręcznika. W istocie komiks jest przede wszystkim długim, niesłychanie ciekawym wywodem przyglądającym się z bliska komiksowi jako formie sztuki. Autor – który jak słusznie zostaje podkreślone we wstępie – korzysta z zaledwie jednej pozycji teoretycznej (doskonałego Comic and Sequential Art autorstwa Willa Eisnera) z całą pasją i miłością do komiksu snuje swoje rozważania nad oryginalnością tego środka przekazu. Jego refleksja – często bardzo konkretna, często mająca wymiar bliski filozofii sztuki jest fascynująca głównie ze względu na to, że każe się nam zastanawiać nad rzeczami które zwykle uznajemy za oczywiste. W doskonałym rozdziale komiksu McCloud zastanawia się nad znaczeniem przestrzeni pomiędzy kolejnymi komiksowymi kadrami – jednocześnie prowadząc czytelnika przez wszystkie sposoby odczytywania tej przestrzeni. Ostatecznie okazuje się, że dzieją się tam rzeczy niesamowite i głównie dzieją się one w naszej głowie. A to tylko jedna z licznych refleksji którą znajdziecie w komiksie który np. podpowie wam dlaczego uproszczony styl rysowania tak dobrze trafia do czytelnika.
Nie jest łatwo oderwać się od wywodu McClouda – poważnego i zaangażowanego (od pierwszych stron widać że przebija przez niego głęboka wiara w znaczenie i moc komiksu) ale zwierz poleca nie czytać wszystkiego na raz. Łatwa do przyswojenia natura komiksu skłania by te dwieście stron z kawałkiem przeczytać za jednym posiedzeniem. Sam zwierz zrobił tak kiedy książka po raz pierwszy wpadła w jego ręce. Problem w tym, że poruszane w nim zagadnienia wcale nie pasują (albo jak udowadnia McCloud doskonale pasują) do komiksowej formy. Zrozumieć Komiks to nic innego jak długi esej analizujący środki wyrazu i ich oddziaływanie na czytelnika. Ale w przeciwieństwie do Eisnera (którego ciągnęło do konkretu) McCloud zadaje sobie dużo bardziej skomplikowane pytania – niekoniecznie mając na nie odpowiedź. Pyta nas na przykład jak to jest możliwe, że w komiksie jeden zmysł jakim jest wzrok zastępuje wszystkie pozostałe – co takiego dzieje się w naszej głowie, że określony układ linii sprawia, że odczuwamy emocje, że utożsamiamy się z bohaterem, że jesteśmy w stanie poczuć upływ czasu, zmianę przestrzeni. To pytania które warto sobie zadawać ale warto też odłożyć książkę po dwóch rozdziałach by dać im wybrzmieć i być może – pokłócić się nieco z pełnym zapału i fascynujących przemyśleń młodym (wówczas) teoretykiem.
Dlaczego zwierz uważa że wydanie książki w Polsce jest ważne? Pomijając fakt, że teraz już wiadomo co będzie można podsuwać wszystkim kłócącym się że komiks nie jest prawdziwą formą sztuki, zwierz ma nadzieję, że nie będzie to koniec wydawania pozycji teoretycznych związanych z komiksem. Sam McCloud wydał jeszcze dwa tomy – pierwszy zastanawiający się nad przyszłością komiksu w cyfrowej erze (wydany piętnaście lat temu Reinventing Comics nieco się zestarzał nawet mimo istniejącego rozszerzenia w postaci komiksu internetowego) czy najnowszy Making Comics – mniej teoretyczna a bardziej praktyczna refleksja nad komiksem. A to przecież nie wszystko – bo nawet wspomniana wcześniej książka Eisnera nie doczekała się (o ile zwierz dobrze kojarzy) polskiego wydania mimo, że jest jednym z fundamentalnych teoretycznych dzieł dotyczących komiksu. Zwierz zdaje sobie sprawę, że nie koniecznie są to pozycje potrzebne społeczeństwu do życia, ale jednak wydawanie pozycji teoretycznych (nie ukrywajmy tłumaczenia są ważne dla szerszego odbioru) prowokuje lokalną refleksję. Zwierz nie ma wątpliwości, że pozycje teoretyczne zapalają młodsze i starsze umysły do własnej refleksji. Ale nawet nie o to chodzi – czytając Zrozumieć Komiks nie sposób nie dostrzec że język polski ma problem nawet z nazwaniem pewnych elementów świata około komiksowego. Co z kolei świadczy, że za mało o tym jeszcze piszemy i nie udało nam się odpowiednio wypełnić refleksji swojskimi pojęciami. Im częściej autor tłumaczenia musi się nam tłumaczyć ze swoich wyborów (robi to słusznie i w przemyślany sposób) tym bardziej powinniśmy się zastanowić dlaczego nie mamy pewnych pojęć w naszym języku.
Przy czym zdaniem zwierza takie właśnie pozycje są chyba najważniejsze i najciekawsze z tych po jakie możemy sięgnąć. Po pierwsze – pokazują nam co tak naprawdę kryje się pod czymś co odbieramy jako zupełnie oczywiste. Nie ważne o jakiej formie sztuki mówimy – komiksie, filmie czy literaturze. Pod pozorem dość prostego i zrozumiałego środka przekazu kryją się zapętlone konstrukcje – nad którymi w ogóle się nie zastanawiamy. Tymczasem tak jak w komiksie uświadomienie sobie jakie znaczenie ma kadr, kolor, sposób rysowanie ma wpływ na odbiór dzieła, tak samo w filmie znajomość roli montażu czy oświetlenia pozwala inaczej spojrzeć na kadr. Ale nie chodzi tylko o kwestie techniczne – chodzi też o cały ten filozoficzny wymiar każdego dzieła sztuki, który czasem nam umyka. Fakt że sekwencja kilku obrazków opowiada nam historię wydaje się oczywisty dopóki nie zaczniemy się zastanawiać co właściwie się pod nimi kryje – jakie operacje musi wykonać nasz mózg, do jakich elementów naszej kultury sięgamy, co właściwie robi twórca by zaznaczyć czas i dlaczego wybiera takie a nie inne środki przekazu. Do tego dotykamy problemu czym właściwie jest sztuka i dlaczego nie należy wyłączać z tego zbioru komiksów. W komiksie McClouda sporo jest czarnych plansz – bo twórca na samym początku mówi że poruszamy się w olbrzymim kosmosie możliwości i odniesień i rzeczywiście czasem można dojść do wniosku, że sama refleksja nad naturą wybranego gatunku sztuki może nigdy nie mieć końca. Co jest jednocześnie bardzo przyjemne i przerażające. Zwłaszcza gdy zdamy sobie sprawę, że wszystkie te elementy składają się w całość niezależnie od tego czy czytamy Umowę z Bogiem Eisnera czy najnowszy tom X-menów. Ba! One pojawiają się nawet wtedy kiedy podglądamy w Empiku Giganta bo zrobił się za drogi by go kupować.
Jednym z najcudowniejszych aspektów komiksu Scotta McClouda jest to, że należy on do niemalże ginącego gatunku esejów o sztuce, które bardziej niż na cudzych rozważaniach teoretycznych opierają się na własnych doświadczeniach i przemyśleniach autora. Innymi słowy – widzimy twórcę który wyłamuje się nieco spod dyktatu przypisu. Zwierz musi przyznać, że jest tym zachwycony. Zbyt często refleksję nad kulturą i sztuką – zwłaszcza nad kulturą popularną krępuje brak teoretycznej odwagi. Wszyscy dowołują się do tego co napisano, do pewnych ustalonych ram opowiadania o dziedzinach sztuki i w ten sposób drepczemy w miejscu. Książki takie jak Zrozumieć Komiks McClouda pozwalają zrobić olbrzymi krok w przód. Czy znaczy to, ze autor wszędzie ma rację? Nie niekoniecznie – z pozycją McClouda wielu polemizowało, ale właśnie o to chodzi. Wciąż zbyt wiele aspektów kultury popularnej nie doczekało się podobnej odważnej analizy. Czy nie cudownie byłoby przeczytać napisaną w podobnym tonie historyczno filozoficzną refleksję nad tym czym tak naprawdę jest serial. Bo niby wszyscy wiemy ale przydałoby się, żeby ktoś zrobił krok na przód i rozłożył to wszystko na części pierwsze. Zwierz jest przekonany, że byłoby równie fascynująco jak w przypadku Soctta McClouda.
Zwierz nie chce wam za bardzo sprzedawać książki bo wie, że to niestety może zaowocować odwrotną reakcją. Z pewnością dla tych którzy nie do końca rozumieją jak komiks działa – będzie to doskonała zachęta do tego by zestawić przystępnie wyłożoną teorię z praktyką. Dla innych – jak np. dla zwierza, którzy komiksy uwielbiali i czytali od lat – będzie to potwierdzenie pewnych intuicji czy miłe spotkanie z teorią – tam gdzie niekoniecznie ją dostrzegaliśmy. Na pewno dla wszystkich lektura może się okazać doskonałym punktem wyjścia do własnych refleksji – a także pomoc w odpowiedzi na pytanie – dlaczego komiks na nas działa albo nie. W końcu chyba trudniej o bardziej polaryzującą dziedzinę sztuki – zwierz nigdy nie spotkał kogoś kto by mu powiedział, że nie umie oglądać filmów i mniej więcej wszyscy umiemy czytać. Za to zwierz często spotyka ludzi mówiących, że nie umieją czytać komiksów. Zwierz ich trochę rozumie bo np. sam ma spory problem z mangami i to nie tylko dlatego, że czyta się je w złym kierunku. Zrozumieć Komiks nie jest co prawda przewodnikiem jak technicznie czytać komiksy ale na pewno wiele tłumaczy. Czy pozycja ma wady? Zwierz nie zgodziłby się z absolutnie wszystkimi tezami autora, ale uwielbia entuzjazm z jakim są podane. I to, że jednak wszystko jest czytelne – co nie jest proste gdy rozmyślania teoretycznie wkłada się w formę – mimo wszystko przystępnego komiksu. Wadą jest natomiast cena bo pozycja kosztuje 69,90 co jest sporą sumą jak na komiks wydany w miękkiej oprawie. Może też być problem z jego dostaniem – w księgarni w której kupował zwierz był już tylko jeden egzemplarz. No ale możecie komiks kupić na stronie wydawnictwa. Zwierz poleca – kupić przeczytać a potem pożyczać wszystkim swoim wątpiącym w znaczenie komiksu znajomym. Zdaniem zwierza niejednej osobie powinna ta pozycja otworzyć oczy na to czym komiks w istocie jest. Jedną z najbardziej fascynujących form sztuki jaką stworzyliśmy.
Ps: Zwierz pisał na facebooku ale musi tu też napisać – odwołuje wszystko co złego powiedział o Dancing on Edge. Dopiero teraz w czasie kolejnego seansu zwierz zorientował się że to jednak jest ten sam Poliakoff którego zawsze kochał. Plus Matthew Goode wygląda w tym serialu obłędnie.
Ps2: Być może jutrzejszy wpis będzie nieco później. Być może będze zawierał sporo refleksji nad Poldarkiem ;)