Home Film Władcy Śródziemia czyli co zgubi człowieka, elfa, krasnoluda i smoka

Władcy Śródziemia czyli co zgubi człowieka, elfa, krasnoluda i smoka

autor Zwierz

Hej

Kiedy rok temu zwierz wybier­ał się na pier­wsza część Hob­bita bard­zo uważnie przes­tu­diował pier­wsze rozdzi­ały książ­ki, by móc potem w cza­sie recen­zowa­nia usiąść i wytknąć Peterowi Jack­sonowi wszys­tkie momen­ty, w których jego his­to­ria rozeszła się z tą opisaną przez Tolkiena. W tym roku zwierz po książkę nie sięgnął. Dlaczego? Po pros­tu zrozu­mi­ał jed­ną prostą prawdę, która nie mogła się prze­bić przez jego zwo­je móz­gowe przez te dwanaś­cie miesię­cy. Zwierz nie idzie na drugą część Hob­bita by zobaczyć ekraniza­cję książ­ki Tolkiena. Zwierz idzie, ponieważ chce wró­cić do Śródziemia w inter­pre­tacji Jack­sona. Gdy tylko zwierz to zrozu­mi­ał, życie stało się prost­sze. Zwierz nigdy nie wyma­gał od Jack­sona ide­al­nego przełoże­nia książ­ki na ekran. Tym, co przeszkadza­ło zwier­zowi we Wład­cy Pierś­cieni w jego inter­pre­tacji nie był brak wier­noś­ci książce, ale brak bohaterów, których moż­na pol­u­bić (serio zwierz niko­go w filmie naprawdę nie lubił po śmier­ci Boromi­ra). Sko­ro w Hob­bi­cie zwierz lubi więcej niż jed­nego bohat­era to, dlaczego miał­by się wstrzymy­wać przed odrobiną radoś­ci z poby­tu w Śródziemiu? Z taką myślą zwierz poszedł na film. Film, który od książ­ki w wielu punk­tach odb­ie­ga, więc już ter­az wypadało­by uprzedz­ić, że to zbiór uwag dla tych, którzy film widzieli. Jed­nocześnie zmi­any (nie tylko fabuły, ale i tonu, bo w końcu nie opowiadamy tu baj­ki dla dzieci) przyniosły możli­wość nowej ciekawej inter­pre­tacji całej his­torii, takie, która uwzględ­nia to, co będzie potem. His­to­ria wyprawy Bil­ba sta­je się, bowiem pretek­stem do reflek­sji na tem­at władzy. Bo pustkowie Smau­ga to film właśnie o niej. Nieznośnej, korumpu­jącej, władzy, która lśni tak jas­no, że każdy – nawet smok wyciąg­nie po nią łapę.

 

Wypęd­zony książę– jak zauważył każdy uważny widz, Jack­son zde­cy­dował się uczynić Tho­ri­na nie tylko prze­wod­nikiem wyprawy kras­noludów, ale przede wszys­tkim podob­nym do Aragor­na wyg­nanym chmurnym księ­ciem. Ale o ile Ara­gron ma w sobie poko­rę (każdy by miał jak­by go elfy wychowały) o tyle Tho­ri­na na każdym kroku zda­je się zawodz­ić jego duma. Nie jeden raz w cza­sie wyprawy jej uczest­ni­cy i wid­zowie są Thorinem i jego przeko­naniem o włas­nej wyżs­zoś­ci nie tyle znudzeni, co zaniepoko­jeni. Taki wład­ca może doprowadz­ić siebie samego, oraz tych, który­mi rządzi, wyłącznie do zgu­by. Zwłaszcza, że im bliżej nagrody tym mniej liczą się tak szum­nie brzmiące hasła – hon­or, odwa­ga, ojczyz­na – wszys­tko jest dru­gorzędne wobec możli­woś­ci położe­nia ręki nie tyle na bogactwach, co na władzy. Thorin ma w sobie wystar­cza­ją­co dużo charyzmy i zna­jo­moś­ci ludzkiej czy kras­noludziej natu­ry by przekon­ać innych do swoich dzi­ałań. Może obiecy­wać ochronę, chwałę i złote góry. Ale nie ma wąt­pli­woś­ci. Jeśli Thorin zasi­adł­by pod górą wcześniej czy później zapom­ni­ał­by o wszys­t­kich, którzy go otacza­ją. Każdy, kto zna his­torię Hob­bita wie, że Jack­son w pewien sposób przy­go­towu­je nas na nieuchron­ny koniec całej opowieś­ci. Fakt, że w drugiej częś­ci swo­jej opowieś­ci zde­cy­dował się już naruszyć nieco nasza niezach­wianą wiarę w hon­orowego wypęd­zonego księ­cia o chmurnym spo­jrze­niu – jest pomysłem odważnym i świad­czą­cym, że jed­nak reżyser miał pomysł na to jak fabułę poprowadz­ić. Plus mamy szczęś­cie, że Thorinem jest Richard Armitage. Nie każdy aktor potrafi tak szy­bko prze­chodz­ić od bycia ulu­bieńcem widzów po bycie postacią, która budzi niepokój. Armitage lekko tylko zmieni­a­jąc spo­jrze­nie, ton gło­su i gesty doskonale uczynił z Tho­ri­na wład­cę, które­mu tron z pewnoś­cią by zaszkodził.

Uzur­pa­tor pod górą – jest w filmie lin­ij­ka gdzie Smaug ogłasza się królem pod górą. Ma do tego pra­wo wszak w jego szponach spoczy­wa Arcyk­le­jnot, dają­cy władzę nad kras­nolu­da­mi. Ale Smaug, pier­wszy fil­mowy smok odd­a­ją­cy hon­or pięknu smoków, jest też przez swo­je bogact­wo i przeko­nanie o wielkoś­ci sko­rumpowany. Oczy­wiś­cie, trud­no się spodziewać po smoku czegoś sym­pa­ty­cznego. Ale kiedy widz­imy jak łat­wo Bil­bo uni­ka szy­bkiej śmier­ci dzię­ki pochleb­st­wom, to ponown­ie narzu­ca się porów­nanie z tym, co władza robi z ludź­mi. Smaug jest tak strasznie przeko­nany o swo­jej wspani­ałoś­ci, że jest gotów karmić się pochleb­st­wa­mi, nic niez­naczącego (pozornie) stworzenia, które będzie padać przed nim na kolana i głosić jego chwałę. Przeko­nanie po włas­nej wielkoś­ci (dość słuszne) i pog­a­r­da dla wszys­tkiego, co żyje (dość słusz­na biorąc pod uwagę moc smo­ka) jest tym, co i wład­cę i Smau­ga w końcu wykończy. Zwierz musi powiedzieć, że jest pod wraże­niem jak olbrzy­mi smok stał się równorzęd­nym bohaterem powieś­ci. Jego głos (zwierz jak najbardziej słyszy Cum­ber­batcha i uważa, że to rola doskonale zagrana – właśnie zagrana! Serio to jest dokład­ny przykład, dlaczego nie powin­no się dub­bin­gować tego fil­mu. Traci się jed­ną z ciekawszych ról.) Został doskonale dobrany, a jego kwest­ie naresz­cie nie brzmią jak­by mówiła je jaszczur­ka bez osobowoś­ci. Choć wciąż uważam, że korzys­tanie ze smo­ka, jako zapal­nicz­ki to obraza dla smoków, to jed­nak był to bohater pełną gębą. A właś­ci­wie paszą.

 

Nadal zwierza zdu­miewa — że aktor wydur­nia się w szarej piżam­ce a potem kiedy smok mówi to nie tylko sły­chać głos, ale widać odrobinę mimi­ki (zwierz widzi­ał i jed­no i drugie i boi się że to jest znak, że czas przes­tać fanować Benedicta)

 Król Lasu – władza korumpu­je nie tylko kras­noludy i ludzi. Nie są się jej wpły­wom oprzeć także elfy Thran­duil, jest najlep­szym tego przykła­dem. Jego świat to jego królest­wo, bro­nione przed tym, co przy­chodzi z, zewnątrz ale dalekie od tego by wyciągnąć do kogokol­wiek pomoc­ną dłoń. Świat zamknię­ty, całkowicie pod­dany woli swego wład­cy, który decy­du­je się przeczekać niespoko­jne cza­sy. To nie dzi­wi, w głębi Mrocznej Puszczy nic mu nie grozi, elfy żyją dłu­go, aż po kres wszys­t­kich innych ras. Władza, jaka jest dana Thran­duilowi jest abso­lut­na, dodatkowo wzmoc­niona jego przeko­naniem o wyżs­zoś­ci nie tylko nad przed­staw­iciela­mi obcych ras, ale i inny­mi elfa­mi.  Kiedy roz­maw­ia z Turiel nie ma wąt­pli­woś­ci, że gardzi nią podob­nie jak gardzi Thoriem i przyprowad­zonym przed jego oblicze orkiem. Przeko­nanie o włas­nej wyżs­zoś­ci bywa zgub­ne, ale wyda­je się, że Thran­duil jest dale­ki od tego by szy­bko upaść. Zwłaszcza, że teo­re­ty­cznie taki stan może trwać wieczność. Może rządz­ić nawet na zgliszczach świa­ta zamknię­ty w swoim królest­wie. Ale kiedy zamy­ka się wszys­tkie drzwi, zawsze zna­jdzie się ktoś, kto chce wyjść z poko­ju.  Tu jest to Tau­riel i Lego­las, którzy jak zwierz mniema reprezen­tu­ją wszys­tkie młode elfy, które wcale nie mają cier­pli­woś­ci by czekać aż świat wokół nich obró­ci się w pył. Thran­duil to postać ponown­ie dość krótko obec­na na ekranie, ale pozostaw­ia­ją­ca niezatarte wraże­nie. I to nie tylko, dlat­ego, że Lee Pace jest chy­ba najbardziej elfim elfem, jaki kiedykol­wiek był obec­ny w kinach. Serio, tak zwierz wyobrażał sobie elfy i żału­je, że nie w tą stronę poszedł Jack­son obsadza­jąc Elron­da. Chodzi o elfa, który przeżar­ty jest butą, żądzą władzy i przeko­naniem o włas­nej wyżs­zoś­ci. Elfa, którego od Orka różni jedynie pię­kno. Choć i to bywa złudne. Co też zwier­zowi się strasznie podo­ba, bo po częś­ci tłu­maczy, dlaczego Thran­duil może nie chcieć się już w nic angażować. Po drugie tłu­maczy skąd takie wiecznie nieprzeniknione oblicze. Plus doda­jmy na koniec. Jaki to jest cud­own­ie piękny elf – serio trze­ba kiedyś sprawdz­ić czy Lee Pace naprawdę nie ma spicza­stych uszu.

Pan Jezio­ra – i w końcu wład­cy ludzi. Tu przed­staw­ieni w dwóch wyda­ni­ach. Jeden to karykat­u­ral­ny grany znakomi­cie przez Steph­hena Fry opasły miejs­cowy kacyk. Mają­cy wszędzie swoich słu­gusów i szpiegów, niepoko­ją­cy się sprawa­mi tak mało znaczą­cy­mi w walce o przyszłość ludzkoś­ci jak nad­chodzące wybo­ry. Chęt­nie wyko­rzys­ta kras­noludy by zdobyć sym­pa­tię mieszkańców mias­ta, o których ewident­nie nie dba i ich nie szanu­je. W kon­trze mamy tu Bar­da, – którego z kolei gra „poor’s man’s Orlan­do Bloom”, czyli Luke Evans (serio aktorzy są do siebie strasznie podob­ni i nawet zwierz ma cza­sem wraże­nie, że na złość gra­ją w tych samych fil­mach). Brad jest szla­chet­ny, bo nie ma władzy. Dba o ludzi, bo miesz­ka w niewielkim mieszkanku, pośród nich i nie ma tytułu, wręcz prze­ci­wnie skazę w his­torii rodziny. Brak majątku, brak poczu­cia wyżs­zoś­ci, brak przeko­na­nia o praw­ie do rządzenia – to są paradok­sal­nie te cechy, które czynią z Bar­da wład­cę i przy­wód­cę najlep­szego. Wyda­je się ze film jas­no mówi – by nie dać się sko­rumpować władzy, nie moż­na chcieć być wład­cą. Co oczy­wiś­cie ma jeszcze więk­szy sens, gdy zestaw­imy wszys­tko z Wład­cą Pierś­cieni. Jed­nocześnie Bard jest postacią ze wszys­t­kich najnud­niejszą, bo jego motywac­je, jego dzi­ała­nia – są czyste. Nie ma w nich sza­leńst­wa Thran­duila, egoiz­mu Tho­ri­na, fas­cynu­je nas próżność Smau­ga. Ta nasz nie tyle niechęć, ale mniejsza fas­cy­nac­ja doskonale pokazu­je, dlaczego ciem­na strona mocy jest o tyle ciekawsza od jasnej.

  Bard był­by dobrym wład­cą, ponieważ nie prag­nie władzy i widzi że z wycią­ga­nia po nią ręki może wyjść więcej złego niż dobrego (gif stąd)

Tyran na zgliszczach — jed­nocześnie tam gdzie nie kieru­ją wzroku zanurzeni po uszy w walce o władze czy jej utrzy­manie bohaterowie czai się prawdzi­we zło. Zwierz jest bard­zo zad­owolony z tego jak w filmie pokazano Nekro­man­tę i groźbę, którą niosą za sobą jego dzi­ała­nia. Dzi­ała­nia, które także mają na celu zdoby­cie władzy, tym razem ostate­cznej. Zwierz musi pochwal­ić Jack­sona za jed­no. Doty­chczas wielkie oko Saurona nie budz­iło w zwierzu więk­szych emocji, wręcz prze­ci­wnie raczej wydawało się kic­zowate. W Hob­bi­cie, kiedy spoglą­da na zwierza, kiedy źreni­ca oka okazu­je się być syl­wetką Saurona z cza­sów, kiedy posi­adał pierś­cień – dreszcze przeszły po ple­cach zwierza. Pier­wszy raz Sauron prz­er­az­ił waszego blo­ga. Sauron i wszys­tko to, co przyjdzie za nim. Na pewno.  Zwłaszcza, że ponown­ie dobro okazu­je się być stras­zli­wie zaśle­pi­one. Co z kolei strasznie przy­pom­ni­ało zwier­zowi Gwiezdne Wojny – hmm… zwierz nie wie czy to dobre zestawienie.

Chy­ba pier­wszy raz w życiu zwierz spo­jrzał w oko Saurona z przerażeniem

Wład­ca Pierś­cienia– w tym całym zamiesza­niu widz­imy w końcu Hob­bita, który dzierży w swoich rękach to, o co niedłu­go wszyscy będą się zabi­jać, zapom­i­na­jąc o dum­nych kras­nolu­dach i smokach. To cud­owne jak połąc­zono dojrze­wanie Bil­ba do przy­gody (jego zachowanie w Mrocznej Puszczy jest naprawdę hero­iczne) z powoli tworzącą się więz­ią z pierś­cie­niem. Wszyscy powin­niśmy bić pokłony przed Jack­sonem za to, że wybrał do roli Bil­ba Mar­ti­na Free­m­ana. Zwierz nie jest w tym momen­cie w stanie wyobraz­ić sobie kogokol­wiek innego, kto drob­nym gestem mógł­by nas jed­nocześnie rozśmieszyć (jego lekkie wahanie, gdy słyszy o smoku, lekkie przyk­lęknię­cie by skryć się przed Smaugiem, przekomiczne poszuki­wanie arcyk­le­jno­tu), ale i prz­er­az­ić (to jak szu­ka pierś­cienia w Mrocznej Puszczy i jak łapie go niemal Gol­lu­mowym gestem). Jed­nocześnie jego Bil­bo nawet, jeśli pojaw­ia się zde­cy­dowanie za mało jak na to, że film ma tytuł Hob­bit jest cały czas naszym bohaterem. Free­man doskonale potrafi pokazać jak przed Bilbem rozwi­ja się wcześniej niez­nane śródziemie. A już jego dia­log ze Smugiem to po pros­tu kawałek geniuszu – tam gdzie wszyscy wybier­a­ją broń, Bil­bo wybiera kon­wer­sac­je. Dlat­ego go lubimy – niech biją się inny, nasz Bil­bo na pewno coś wymyśli. I ta sym­pa­tia do bohat­era w ostate­cznoś­ci spraw­ia, że w tym całym zamiesza­niu to jego jesteśmy najbardziej ciekawi. Ponown­ie – bra­wo dla Mar­ti­na, że wywal­czył sobie widzów mając taką konkurencję.

  Dokład­ny moment fil­mu kiedy człowiek ori­en­tu­je się, że nie moż­na było wybrać lep­szego odtwór­cy roli Bilba.

Blask gwiazd – na samym końcu spraw wiel­kich pozosta­ją sprawy niewielkie. O władzę wal­czą dorośli i dojrza­li. Ale jest jeszcze młodzież. Sko­ra do pode­j­mowa­nia dzi­ałań, ryzykowa­nia włas­nego życia, ale jeszcze niezafik­sowana na sprawach dla świa­ta decy­du­ją­cych. Widzów może den­er­wować wza­jemne zau­rocze­nie Kil­liego (ok Aidan Turn­er jest ZDECYDOWANIE zbyt przys­to­jny by udawać, że jest kras­nolu­dem, ale też jak wskazu­je jego kari­era zbyt przys­to­jny by po pros­tu grać człowieka) i Tau­riel. Ale jeśli się zas­tanow­ić, to mamy tu dwo­je młodych ludzi, pory­w­czych, podąża­ją­cych za sprawą, który może dzieli jakieś pół metra wzros­tu, ale łączy właś­ci­wie dość podob­ne położe­nie życiowe. Jasne, że nie mogą być razem, ale nie ule­ga wąt­pli­woś­ci, ze raczej więcej ich łączy niż dzieli. Zwierz nie ma do Jack­sona pre­ten­sji, że ich dodał. Nie ma pre­ten­sji o Tau­riel, która spoko­jnie mogła­by zastąpić w tym filmie całą role Lego­lasa, (który jed­nak pojaw­ić się musi­ał). Zwierz ją pol­u­bił, pol­u­bił ją i Kil­liego. Pol­u­bił scenę, kiedy dwo­je młodych ludzi sobie roz­maw­ia i nie ma znaczenia, że jed­na z postaci jest za krata­mi a dru­ga pełni straże. Wszak nie ukry­wa­jmy trud­no o lep­szy obraz tego, że dzielą ich nie własne, lecz cud­ze różnice. Przy czym – jeśli weźmie się pod uwagę, że wątek ten został dodany właś­ci­wie pod sam koniec do fil­mu – na życze­nie stu­dio fil­mowego. To trze­ba powiedzieć, ze Jack­son poradz­ił sobie doskonale z tym by nie uczynić z tego najbardziej iry­tu­jącego wątku fil­mowego od cza­su Arweny.

Co się zwierz elfce będzie dzi­wił jak ją sam doskonale rozu­mie? (zwierz wie, że gif z poprzed­niej części)

 

Jak widzi­cie zwierz nie zde­cy­dował się na recen­zję pod tytułem „Lego­las skaczą­cy po głowach kras­noludów to pomysł jak z gry kom­put­erowej” (zwierz kocha te akrobac­je i zbieranie dropów oraz – ojej dostałem po nosku w wyko­na­niu naszego elfa nr.1), ani na rozważa­nia czy w filmie jest mało czy dużo efek­tów spec­jal­nych oraz czy 3D jest przeło­mowe, (choć zde­cy­dowanie fil­mowi poma­ga nor­mal­na ilość klatek). Bo widzi­cie zwierz, kiedy trafia do śródziemia, to nie pyta skąd tam mop­sy, ani ile trze­ba było popraw­ić w twarzy Orlan­do Blooma by wyglą­dał tak jak­by się przez ostat­nie kilka­naś­cie lat nie zes­tarzał, ani nawet nie czepia się fak­tu, że zawsze zna­jdzie się jakaś kras­noludz­ka for­ma na pom­nik byłego króla. Nie będzie się nawet spier­ał z tymi którzy się nudzili, choć na Boga zwierz nie wie jak moż­na się na tym filmie nudz­ić (zwierz tylko czekał aż zaczną się następ­ne sce­ny a potem żałował, że nie może od razu zobaczyć ich jeszcze raz). Trafi­a­jąc do Śródziemia zwierz czeka na his­torię. Na bohaterów i poczu­cie, że nie jest to opowieść o sprawach błahych ale wiel­kich. Kiedy to dosta­je, wtedy lotem błyskaw­icy przenosi się do świa­ta, którego bez Tolkiena by nie było, a który bez Jack­sona nie wyglą­dał­by jak Nowa Zelandia. A bycie w Śródziemiu, to cud­owne uczu­cie, bo to  właśnie nie tyle oglą­danie his­torii co bycie gdzie indziej. I dlat­ego, zwierz abso­lut­nie nie ma zarzutów, że są trzy filmy a nie dwa (zresztą zwierz nie ma wraże­nia, by film był przeład­owany, pod koniec zwierz czuł wzma­ga­ją­cy się niedosyt). Bo to oznacza więcej cza­su w miejs­cu, do którego zwierz strasznie lubi się wypraw­iać po nową przy­godę.  Tak strasznie trud­no się tam wyr­wać, tak strasznie dłu­go trze­ba stamtąd wracać. Czemu więc nie zostać na dłużej, sko­ro już się wybiegło z domu nie biorąc ze sobą nawet chusteczki?

Thranduil-image-thranduil-36206640-828-354

Jeszcze raz ład­ny elf na koniec. Co by się wpis ład­nym este­ty­cznym akcen­tem kończył.

Ps: OK a tak total­nie fanowsko to zwierz po tym filmie chce: smo­ka, przys­to­jnego kras­nolu­da, elfa bez łosia i nauczyć się strze­lać z łuku. W tej kole­jnoś­ci.  No i radośnie pole­ci oglą­dać ter­az fan arty. Ten film się aż prosi, o co najm­niej dwa tuziny takich.

Ps2: Tak zwierz przekupił Petera Jack­sona by w filmie były mop­sy. Takie zwierz ma wty­ki. Nieste­ty nie na tyle duże by ter­az, zaraz już dostać kole­jną część, której tak bard­zo pragnie.

Ps3: Zwierz serdecznie poz­draw­ia fankę która krzyknęła „o zwierz” przypraw­ia­jąc zwierza o lekkie poczu­cie dumy a rodz­inę zwierza skłoniła do wypowiedzenia zda­nia „to może idź dwa kro­ki przed nami”.

  A po śródziemiu mop­sy bie­ga­ją samopas

41 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online