Hej
Zwierz nie wie, co składa się na dobrą galę Oscarową. Znakomite, różnorodne nominowane filmy? Piękne sukienki gwiazd? Dobry prowadzący? Odpowiednia mieszanka wzruszenia, śmiechu i refleksji? Możliwość zobaczenia aktorów w ich naturalnym środowisku? Stary Hollywoodzki blichtr? Przepis wydaje się tak skomplikowany, że jego rozgryzienie wydaj się niemożliwe. Co nie zmienia faktu, że raz na jakiś czas wszystkie składniki łączą się ze sobą w idealnych promocjach gwarantując widzom doskonałą rozrywkę i obowiązkową porcję wzruszeń. Zdaniem zwierza tak stało się w tym roku – między zaskoczonymi debiutantami, uśmiechniętą Ellen DeGeneres i skaczącym Stevem McQueenem zwierz przypomniał sobie, dlaczego w ogóle zarywa noc by oglądać Oscarową galę. Bo kiedy jest dobrze, to jest naprawdę dobrze. A w tym roku było.
Wszyscy mówią Kocham cię – zwierz jest pod olbrzymim wrażeniem sposobu, w jaki Ellen DeGeneres poprowadziła imprezę. Jej pierwszy monolog – dowcipny, ale niewymuszony (doskonały żart z braku wykształcenia właściwie prawie wszystkich nominowanych aktorów), krótki i zabawny właściwie dla wszystkich był tylko wstępem do chyba jednej z najswobodniejszych i pozbawionych zadęcia oscarowych uroczystości od lat. Pomysł by zamówić aktorom pizzę może wydawać się mało śmieszny na papierze, ale kiedy Brad Pitt grzecznie rozdaje papierowe talerzyki, zaś Harvey Weinstein płaci dostawcy (Kevin Spacey z właściwym sobie urokiem dał napiwek samej Ellen) to nie sposób się nie uśmiechnąć. Zresztą Ellen z doskonałym wyczuciem przeprowadziła większość gali z widowni zdają sobie sprawę, że widzów najbardziej interesuje nie to, co dzieje się pomiędzy nagrodami na scenie ale właśnie możliwość przyjrzenia się aktorom i ich wzajemnym interakcjom. Ów niewymuszony styl gali udzielił się wszystkim i kiedy Ellen zaproponowała wspólne zdjęcie (tak zwane selfie) aktorzy pośpieszyli z niespodziewanym entuzjazmem by znaleźć się w kadrze. Trzeba tu przyznać, że pomysł by wysłać zdjęcie na twitter i poprosić użytkowników by podali je dalej (jak sama Ellen stwierdziła – odnieśliśmy zbiorowy sukces i zepsuliśmy twittera bo to najczęściej reblogowane zdjęcie w historii) sprawiło, ze widzowie przed telewizorami poczuli się zaangażowani w galę. Zwierz byłby zachwycony gdyby ten nieformalny styl, dobry ale niezbyt cięty dowcip i jakieś takie poczucie dystansu zostało z nami jeszcze dłużej.
O wielkości Ellen świadczy fakt, że to zdjęcie wygląda tak cudownie normalnie a jednocześnie wywołuje uśmiech na twarzy. A Brad Pitt mógłby spokojnie dorabiać jako pan z obsługi
Jared kocha mamę i pragnie pokoju na świecie – nagroda za najlepszą rolę drugoplanową powędrowała do Jareda Leto, który wyglądał na gali tak przystojnie, że zdominowało to większość komentarzy na jego temat. Jednak sam moment przemowy ponownie zwierz uznaje za jeden z najlepszych na gali – Jared, który na galę przyszedł z mamą i bratem dziękując swojej matce, (która wychowywała go samotnie mając zresztą dzieci bardzo wcześnie) sprawił, że przez chwilę mieliśmy bardzo rodziną i prywatną atmosferę. Orkiestra powstrzymała się od urywania przemowy, więc Jared zdążył wspomnieć o Wenezueli i Ukrainie, o chorych na AIDS i ładnie wszystko zakończyć pozostawiając po sobie niezatarte wrażenie. Zresztą jak sam powiedział nagroda wiele dla niego znaczy, bo dostał ją za to za co jest najbardziej w swojej muzyczno/aktoskiej karierze krytykowany. Tylko po tej gali zwierz jest jeszcze bardziej przekonany, że trzeba go koniecznie obsadzić w roli Jezusa.
Och Lupita, Lupita – przyznawanie nagród debiutantom zawsze ma szczególny wymiar. Zaskoczenie miesza się z autentycznym wzruszeniem i poczuciem spełnionych marzeń. Lupita, która wygląda absolutnie przepięknie w swojej bladoniebieskiej sukience, także zdołała dorzucić do swojej emocjonalnej, (ale w dobrym tego słowa znaczeniu) mowy przesłanie, które tak bardzo lubi się słyszeć ze sceny – o tym, ze dziecięce marzenia jednak się liczą – zwłaszcza, kiedy się spełniają. Dodatkowo wyróżnienie dla Lupity zostało znakomicie odebrane przez salę i przez kpię filmu – trochę zaszkliły się oczy reżyserowi i producentowi natomiast Benedict Cumberbatch zupełnie się rozkleił co zwierz uważa, za niesłychanie uroczą reakcję na cudzą nagrodę.
Lupita wygrywa Oscara ale największe wzruszenie było wśród aktorów na widowni
Tramwaj zwany wygrywaniem – trzeba powiedzieć, że w rolach pierwszoplanowych odbyło się bez zaskoczeń – Cate Blanchett odebrała nagrodę wyraźni na luzie, dając po raz kolejny znak, że ma w sobie sporo australijskiego dystansu do Hollywoodzkiego blichtru, choć co ciekawe w jej przypadku podziękowanie reżyserowi było przejawem pewnej odwagi, – bo Allen nie ma dobrych notowań w ciągu ostatnich tygodni. Z kolei Matthew Mcconaughey mówi już zdecydowanie bardziej z serca i wszyscy chyba na Sali mieli poczucie, że to jedna z tych nagród, które naprawdę coś znaczą. Zwierz nie widział ostatniego filmu MCConaugheya ale nie jest w stanie wyjść z podziwu jak cudownie zmieniły się tory jego kariery. Zresztą jak często aktor powtarza spora zasługa w tym żony, (która przy okazji wyglądała na gali absolutnie fenomenalnie), ale i własnego dążenia by być jeszcze lepszym. Matthew Mcconaughey zrobił coś, czego dawno w Hollywood nie słyszano, czyli podziękował Bogu tonem człowieka autentycznie wierzącego. Zwierz musi powiedzieć, że wcale mu się nie dziwi, bo gdyby pięć lat temu ktoś powiedział zwierzowi że Mcconaughey będzie niezaprzeczalnie jednym z najlepszych aktorów 20113 zwierz też doszukiwałby się w tym boskiej interwencji.
Ciężar Grawitacji – zwierz musi powiedzieć, że wszystkie nagrody dla Grawitacji uznaje za słuszne. Łącznie z tą budzącą najwięcej kontrowersji, czyli dla Cuarona za najlepszą reżyserię. Zwierz cały czas powtarza, że trzeba spojrzeć na Grawitację nie jako na historię ale na filmową kreację, która cała powstała w głowie reżysera. Siła Grawitacji leży w sposobie, w jaki opowiada historię i kreuje filmowe przeżycie. Oczywiście to historia prosta jak konstrukcja cepa, ale jak wyegzekwowana. Jeśli wydaje się wam, że reżyser jest mniej reżyserem, jeśli większość swojej pracy robi w post produkcji to jednak się mylicie. Bo tu mamy do czynienia z całościową skomplikowaną wizją co więcej dopracowaną w największych szczegółach bo przecież Cuaron dostał też Oscara za montaż (za którego nie podziękował co zdaniem zwierza jest znakiem, że spodziewał się wyróżnienia za reżyserię). zwierz nie twierdzi, że Grawitacja jest najlepszym filmem ever, ale będzie jak lew bronił przekonania, że jest jednym z najlepiej wyreżyserowanych filmów.
Jego film – zwierza bardzo cieszyła statuetka dla Spike’a Jonze’a za najlepszy scenariusz do Her. Dokładnie z tego samego powodu, dla którego zwierza ucieszył Oscara dla Cuarona. Bo Her może się nie podobać, ale to wizja jednego człowieka zrealizowana od A do Z, wewnętrznie konsekwentna, pobudzająca do refleksji i rozmowy. Zwierzowi przez ostatnie lata trochę tego brakowało w świecie scenariuszy i cieszy się, że akademia dostrzegła, wartość Her lezącą głównie w pytaniach, które stawia widzowi. Z kolei Oscar za scenariusz dla 12 Years a Slave zwierz uznaje za nagrodę w sumie bardzo zasłużoną, bo czego by nie mówić to jest doskonale napisany film. Choć tu zwierz całym sercem kibicował Filomenie więc trochę mu żal, że nie dostała statuetki.
Nie ma czegoś takiego jak Brangelina – zwierz musi powiedzieć, że przyglądając się wynikom Akademii dotarło do niego jak doskonały jest to wieczór dla Brada Pitta i Angeliny Jolie. Po latach bycia traktowanymi przez tabloidy, jako najlepsza rzecz, jaka przydarzyła się prasie brukowej od czasu Burtonów stali się złotym małżeństwem Hollywood. Nikt nie wytyka im faktu posiadania szóstki dzieci, czy dość szeroko nagłaśnianego początku związku. Zamiast tego Brad Pitt triumfuje, jako producent (idąc trochę w ślady Redforda, z którym jest często porównywany) nagrodzonego za najlepszy film 12 Years a Slave, zaś Angelina dostaje zasłużoną zdaniem zwierza honorową statuetkę za pracę charytatywną. Śmiać się z nich na gali nie było sposób, zwłaszcza, że wypadli wyjątkowo uroczo, zaś każdy telewizyjny widz nie raz westchnął widząc, że zdecydowanie jest to para dobrana. Zwierza to cieszy, bo w końcu tak łatwo sprowadzić dwoje utalentowanych ludzi do sensacji i zapomnieć, dlaczego w ogóle nas interesują.
Gatsby Tak, Russel nie – zwierz musi powiedzieć, że dwie nagrody dla Wielkiego Gatsbego to pewne zaskoczenie, bo przez ostatnie miesiące się właściwie o filmie nie mówiło – z drugiej strony fakt, że nagrodzono kostiumy i dekoracje (tej samej autorki zresztą) doskonale pokazuje, że to był absolutnie przepiękny film przeciętny. Jednocześnie obok mnóstwa Oscarów dla Gatsbego pominięto przy statuetkach American Hustle, co jest pewnym zaskoczeniem dla wielu bukmacherów. Zwierz jednak musi powiedzieć, że tylko raz było mu żal – kiedy nie nagrodzono Amy Adams. Poza tym po projekcji filmu zwierz był mocno zaniepokojony wizją triumfu takiego kina na Oscarach. I rzeczywiście na nominacjach się skończyło, co na całe szczęście pokazuje, że jednak nie jesteśmy jeszcze w czasach gdzie można rozbić pulę opierając cały film wyłącznie na aktorstwie, nie dodając dobrej opowieści.
Wielkie Europejskie Piękno – zwierz musi powiedzieć, że choć całym sercem kibicował znakomitemu Polowaniu nie miał przez moment wątpliwości, ze wygra Wielkie Piękno – to było dość jasne biorąc pod uwagę, że tak zdaniem amerykanów powinien wyglądać film Europejski. Ale warto zauważyć, że na gali nagrodzono wielu Europejczyków – co prawda w mniej istotnych (poza reżyserią) kategoriach ale pokazuje to, że jednak Hollywood wcale nie jest takie zamknięte na talenty ze wszystkich stron świata. A tak na marginesie – zwierz ani razu się w tym roku w swoich przewidywaniach nie pomylił (przy czym weryfikował je na bieżąco z każdym kolejnym rozdaniem nagród).
„Happy Oscars to You/Let’s make Frozen 2” – nagrodzone w kategorii najlepszej animacji Frozen było pewniakiem, co ciekawe gala Oscarowa pokazała, że kochane przez widzów Let it Go doskonale sprawdza się w filmie, ale w takim prostym porównaniu z innymi utworami, jakie śpiewano w filmach w tym roku wypada dość sztampowo. Z drugiej strony zwierz nie pamięta, kiedy ostatnim razem tak miło słuchało się nominowanych piosenek – zwłaszcza, że zwierz miał w pewnym momencie wrażenie, że występ U2 na gali to powód, dla którego wiele osób zdecydowałoby się przybyć – nominacja, nie nominacja. Ale w ogóle występy muzyczne, pozbawione jakiejś super oprawy wypadły znakomicie, sala klaskała, tańczyła i ponownie udało się osiągnąć luźną i sympatyczną atmosferę, za którą tak się w czasie marnych Oscarowych Gali tęskni.
W tym roku Oscarowe piosenki dobrze biały a publiczność bawiła się doskonale. I o to chodzi.
Kiedy Oscar coś znaczy – odbierając Oscara za 12 Years a Slave ekipa Steve’a McQuena nie zachowywała się jakby była pewna zwycięstwa. Zwierz dawno nie widział w czasie odbierania tej ostatniej nagrody takiej mieszanki zadowolenia, szczęścia i spełnienia. Zwłaszcza, że co symptomatyczne na scenę nie wyszli producenci (ciekawy trend – drugi raz pod rząd producent i aktor, reżyser to te same osoby), ale cała ekipa. Dziękował wzruszony Steve McQueen, który drogę na scenę zaczął od wyściskania i ucałowania swojego ukochanego Fassbendera a skończył podskakując przed swoją roześmianą ekipą. Takie Oscary zwierz chce oglądać – trochę niespodziewane, ale dzielone ze wszystkimi twórcami filmu, przyjmowane ze wzruszaniem i radością, ale także z wyczuwalnym poczuciem, że tan nagroda coś znaczy – dla wszystkich, którzy przy filmie pracowali.
Zweirz nie wie, na co składa się na dobrą Oscarową galę. Może potrzebujemy Jennifer Lawrence przewracającej się tym razem na czerwonym dywanie. Może gospodyni uroczystości, która daje Bradleyowi Cooperowi zdrapki na loterię w ramach nagrody pocieszenia. Kto wie może konieczna jest piosenkarka, która wielkim głosem zaśpiewa zamiast dziękować za nagrodę, za najlepszy dokument. Może Leonardo DiCaprio, któremu należy się nagroda za najlepsze znoszenie Oscarowej gali, na której wszystkie oczy zwrócone są na niego i jego reakcję na spodziewaną porażkę. Może potrzebujemy Benedicta Cumberbatcha wyskakującego zza grzecznie pozującego do zdjęcia U2. Może aktorów, którzy powrócili do grania po przerwie, tych, którzy zmienili kurs swojej kariery i tych, którzy dopiero ją zaczynają. Może potrzebujemy reżyserów, którzy realizowali marzenia tak długo, że nawet producent załka, gdy w końcu wygrają, może producentów, którzy nie spodziewali się statuetki. Może czegoś nieuchwytnego, co sprawia, że przez jedną noc jesteśmy jednocześnie w domu przed telewizorem i tam w Hollywood gdzie komuś spełniają się marzenia. Zwierz nie wie. Wie, że kiedy działa to jest to lepszy scenariusz niż ten który mógłby napisać najlepszy filmowy scenarzysta.
Ps: Zwierz gorąco apeluje do Canal plus by a.) pozwoliła wyłączyć tłumacza – pan się niesamowicie stara, za co mu chwała ale serio, sporo osób zdecydowanie poradziłoby sobie bez niego b.) by przemyśleć studio Oscarowe – w tym roku było jak co roku, nudno pretensjonalnie i trochę nieprofesjonalnie zważywszy ilość merytorycznych błędów. Jasne to nie jest proste komentowanie Oscarów ale zwierz zapewnia, że osobiście zna całkiem sporo osób, które potrafią to robić z większym wdziękiem. Zwłaszcza Tomasz Raczek jakby powoli traci kontakt z filmową rzeczywistością.
Ps2: W tym roku o tym, że gala była znakomita świadczy jeszcze coś – zwierz nie oparł się pokusie by dorzucić zdjęcia z samej uroczystości, nie tylko koncentrując się na sukienkach.
Ps3: Jeśli chcecie poznać opinię zwierza na temat dosłownie każdej minuty gali to zajrzyjcie do wczorajszego wydarzenia na facebooku.