Home Ogólnie Wszyscy spodziewają się Hiszpańskiej Inkwizycji czyli Monty Python Live (Mostly)

Wszyscy spodziewają się Hiszpańskiej Inkwizycji czyli Monty Python Live (Mostly)

autor Zwierz

Hej

Zwierz dwa dni temu obudz­ił się o piątej rano dysząc ciężko. Śnił mu się kosz­mar. Jeden z takich które każą wstać z łóż­ka i w środ­ku nocy lub o poranku sprawdzać czy wszys­tko w porząd­ku. Otóż zwier­zowi śniło się, że zgu­bił bilet na swo­ją retrans­misję wys­tępu Mon­ty Pythonów. Serio zwierz nie uda­je, to był straszny kosz­mar bo na trans­misję Mon­ty Python Live (Most­ly) zwierz czekał od dnia kiedy kupił bile­ty, a kupił je pier­wszego dnia, w pier­wszej godzinie sprzedaży. I od tamtego cza­su odliczał dni.Widzicie zwierz nie będzie przed wami udawał — nie należy być może do najwięk­szych najbardziej zagorza­łych, czy fanaty­cznych fanów Pythonów. Nie jest jed­ną z tych osób, które umieją recy­tować ich wszys­tkie skecze z pamię­ci albo powtórzyć najdłuższe nazwisko na świecie. Zwierz co praw­da nie pamię­ta cza­sów kiedy nie był świadomy geniuszu Pythonów ale na stu­di­ach poz­nał ludzi, którzy potrafili godz­i­na­mi prz­erzu­cać się cytata­mi co uświadomiło zwier­zowi jego niewiedzę. Czyniąc te wszys­tkie zas­trzeże­nia zwierz musi stwierdz­ić, że sama wiado­mość, że zespół wraca na scenę wywołała w nim najpierw ochotę tele­por­towa­nia się do Lon­dynu a potem konieczność naty­ch­mi­as­towego zakupi­enia biletów na trans­misję w kinie. Co praw­da było w jego ser­cu nieco niepoko­ju, ale ten koiły dobre recen­z­je. Nie mniej wiecie z powro­ta­mi ulu­bionych komików zawsze jest tak samo – nie uwierzy się póki się nie zobaczy. I zwierz wczo­raj zobaczył.

Jak nie kochać kra­ju w którym mart­wa nor­wes­ka papu­ga może wylą­dować w środ­ku stolicy?

 EDIT: Słucha­j­cie Cin­e­ma City napisało do zwierza że ponieważ pro­gram Pythonów cieszył się dużą pop­u­larnoś­cią to będą dodatkowe ter­miny. Tak więc KONIECZNIE sprawdź­cie czy w waszym Cin­e­ma City nie ma jakiegoś dodatkowego seansu

Zacząć trze­ba od tego, że odbiór pro­gra­mu zależał zapewne od tego jak dobrze zna się skecze Pythonów i czego człowiek się spodziewał. Po wszys­t­kich zapewnieni­ach, że powrót na sce­nie wywołany jest prob­le­ma­mi finan­sowy­mi (wszyscy dokładamy się do emery­tur komików ;) zwierz przez chwilę obaw­iał się, że jest to powrót niech­ciany wymus­zony a co za tym idzie pozbaw­iony iskry i ani­muszu. To był­by sce­nar­iusz naj­gorszy – bo odgry­wanie absurdal­nych skeczy w sposób mechan­iczny może skończyć się tylko żenadą, kom­pro­mi­tacją i przede wszys­tkim – końcem pewnej leg­endy jaką obrosła kari­era komików. Przy czym jak­by było dla zwierza dość jasne – że niko­go tak naprawdę nie będzie obchodz­ił nowy mate­ri­ał – jak dobry by nie był, powrót Pythonów na scenę  oznaczał bowiem przede wszys­tkim możli­wość zobaczenia grupy jeszcze raz na żywo. A jak wiado­mo skecze odgry­wane na żywo są z jakichś mag­icznych powodów lep­sze niż dokład­nie te same nagrane, wyemi­towane i gnieżdżące się w kolekcji DVD na naszej półce. Gdy­by zwierz spodziewał się przede wszys­tkim nowego mate­ri­ału mógł­by być zaw­iedziony – nie tyle jego jakoś­cią co iloś­cią, bo w sum­ie więk­szość skeczy była z dawnych lat. Ale zwierza nic nowy mate­ri­ał nie obchodz­ił (dopó­ki żenu­ją­co nie odstawał­by od tego co już zwierz zna). Tak więc zwierz w sum­ie bał się tylko jed­nego – że panowie jakimś mag­icznym sposobem zapom­nieli jak to jest być zabawny­mi albo, że napisali tak żenu­ją­cy nowy mate­ri­ał, że nic nie jest w stanie przy­wró­cić miłych wspom­nień. Innym słowy zwierz bał się mało praw­dopodob­nej katastrofy.

Wszyscy się spodziewamy Hisz­pańskiej Inkwiz­y­cji. I to właśnie paradok­sal­nie czyn cały show tak dobrym

Zwierz nie będzie was trzy­mał w niepewnoś­ci. Mon­ty Python Live (Most­ly) to najkrót­sze trzy godziny jakie zwierz spędz­ił w kinie. Serio od pier­wszej chwili kiedy nasi panowie pojaw­ia­ją się by przed­staw­ić kil­ka fak­tów na tem­at lam po ostat­nią piosenkę – cały show mija w mgnie­niu oka i chci­ało by się dwudzi­es­tu bisów. A najlepiej w ogóle nie wypuszczać ich z O2 Are­ny tylko po pros­tu kazać komikom ode­grać po kolei wszys­tkie skecze jakie kiedykol­wiek napisali. Przy­na­jm­niej zdaniem zwierza wtedy wid­ow­n­ia była­by naprawdę usatys­fakcjonowana (o zwierzu nie wspom­i­na­jąc). Nie znaczy to, że pro­gram jest za krót­ki – po pros­tu w reper­tu­arze Pythonów jest tyle doskon­ałych skeczy, że zawsze – ile by się ich nie pokaza­ło, będzie za mało. Zwłaszcza kiedy są tak dobrze odgry­wane. Dlaczego tak dobrze wyszło? Przede wszys­tkim absurdal­ny humor Pythonów się nie starze­je. Ani trochę. Teo­re­ty­cznie coś powin­no się w nim zes­tarzeć ale najwyraźniej doskon­ały humor dzi­ała zawsze – co więcej niek­tóre tek­sty okazu­ją się jakoś tak dzi­wnie aktu­alne – w cza­sie numeru „Every sperm is sacred” zwierz pomyślał, że to niemalże komen­tarz do naszych ostat­nich nar­o­dowych dyskusji około koś­ciel­nych.  Podob­nie jak numer „I like Chainese”, który z roku na rok robi się co raz bardziej aktu­al­ny. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że zespół rozpoczął dzi­ałal­ność pod koniec lat 60 to jest to nie małe osiąg­nię­cie.  Przy czym trud­no się trochę dzi­wić bo aku­rat humor absurdal­ny się nie starze­je – za trzy­dzieś­ci lat nadal będzie się z rów­na przy­jem­noś­cią nucić „Laber­jack song” czy oglą­dać skecz o teorii doty­czącej brontozaurów.

Zwierz przeczy­tał w jakimś komen­tarzu, że humor Pythonów nie zes­tarzał się dobrze. Zwierz siedzi­ał i zas­tanaw­iał się w jakim wszechświecie to zdanie jest choć trochę bliskie prawdy

Ale nie chodzi tylko o prosty fakt, że absurdalne skecze są śmieszne. Chodzi też o prosty fakt, że my wszyscy doskonale je znamy ale nadal nas baw­ią i nadal chce­my je oglą­dać. Paradok­sal­nie wszyscy spodziewamy się hisz­pańskiej inkwiz­y­cji ale i tak kiedy skecz się zaczy­na siedz­imy na krawędzi­ach krze­seł tylko czeka­jąc aż inkwiz­y­torzy wyskoczą za drzwi przekonu­jąc nas że „Our chief weapon is surprise…surprise and fear…fear and sur­prise.… ”. Podob­nie jak w przy­pad­ku skeczu z martwą papugą czy z serem (bard­zo ład­nie połąc­zone razem) – wiemy o nich wszys­tko a i tak za każdym razem oglą­damy je właś­ci­wie na nowo. Komi­cy doskonale z tym gra­ją co widać zwłaszcza w skeczu z księ­gowym – kiedy pada zdanie, że bohater nigdy nie chci­ał być księ­gowym sły­chać, że wid­ow­n­ia czeka tylko na jed­ną możli­wą puen­tę – pod­sunię­cie jej choć na chwilę innej to doskon­ałe wyko­rzys­tanie fak­tu, że wszyscy skecz zna­ją. Zresztą zwierz powie szcz­erze – trud­no jest w pro­gramie wskazać co napisano wcześniej a co później. Oczy­wiś­cie wszys­tkie naw­iąza­nia do życia członków grupy (pro­gram podróżni­cy Pali­na, roz­wody Cleese’a) są jak najbardziej współczesne, ale gdy­by ktoś zupełnie nie znał twór­c­zoś­ci Pythonów chy­ba by nie umi­ał wskazać co powinien już znać a co jest zupełnie nowe. Zresztą w ogóle reży­seru­ją­cy przed­staw­ie­nie Eric Idle doskonale się spisał – równowa­ga między śpiewanym, granym, tańc­zonym, starym i nowym jest doskon­ała. Znalazło się nawet miejsce na obow­iązkowe napisy choć tym razem twór­cy napisów nie zostali zwol­nieni (choć powin­no się zwol­nić autorów pol­skiego tłu­maczenia którzy z niez­nanych przy­czyn postanow­ili zaprezen­tować pol­skiemu wid­zowi zupełnie alter­naty­wne tłu­macze­nie, nawet tam gdzie spoko­jnie moż­na było zdać się na dosłowne tłumaczenie).

Ter­ry Gilliam niemal debi­u­tował na sce­nie. I wyszło mu to naprawdę dobrze. Choć widać było, że nie powier­zono mu zbyt wiele kwestii mówionych

Jak zwierz pisał pro­gram na żywo ma swo­je dodatkowe atrakc­je. Dwa razy w cza­sie trwa­nia pro­gra­mu John Cleese nie wytrzy­mał i zaczął się śmi­ać (podob­nie jak Michel Palin) teo­re­ty­cznie powin­no to być dowo­dem na brak pro­fesjon­al­iz­mu ale w isto­cie – przy­na­jm­niej na zwierzu – zro­biło bard­zo dobre wraże­nie. Jeśli po tylu lat­ach autorzy skeczy nadal muszą wal­czyć by nie śmi­ać się z nad­chodzącej puen­ty, czy z głupiej miny jaką zro­bił inny aktor – cóż trud­no o lep­szą dowód na to, ze nawet jeśli widza to nie bawi to twór­cy niczego nie uda­ją i naprawdę śmieszą ich napisane dawniej dow­cipy. Udało się też zamieś­cić w tym zabawnym i lekkim pro­gramie drob­ne ale wzrusza­jące naw­iązanie do fak­tu, że zespół nie wys­tępu­je już w pełnym składzie. Kiedy Cleese mówi że mart­wa papu­ga udała się do Dok­to­ra Chap­mana to trud­no pow­strzy­mać wzruszanie – fakt że zaraz powraca­ją do skeczu jest zdaniem zwierza najlep­szym sposobem upamięt­nienia zmarłego człon­ka grupy (który pojaw­ia się też na początku). Poza tym twór­com udało się doskonale połączyć to co grane było na żywo, z archi­wal­ny­mi nagra­ni­a­mi (dzię­ki temu mieliśmy trochę skeczy na świeżym powi­etrzu w tym abso­lut­nie ukochany skecz zwierza – Mecz Pił­ki Nożnej Filo­zofów) i wys­tę­pa­mi  które wyma­gały chóru i tancerzy. Zresztą wys­tępy taneczne choć doskonale pro­fesjon­al­nie wyko­nane spraw­iały, że było jeszcze śmieszniej – nie ma to jak zestaw­ić wytrenowany balet z absurdal­ną treś­cią utworu – dosta­je się coś prześmiesznego.

  Bile­ty na pro­gram rozeszły się w 44 sekundy. A mimo to zwierz nie miał wraże­nia że oglą­da odgrze­wany kot­let. Wręcz prze­ci­wnie — było w tym dużo zupełnie nor­mal­nej i bard­zo aktu­al­nej radości.

Tym co uderzyło zwierza to bry­tyjskość pro­gra­mu. Wielu widzów na pokazie zwierza sprawdza­ło na swoich tele­fonach kim na Boga jest Eddie Izzard, kim jest facet który pojaw­ia się w skeczu Black­mail, kim jest trój­ka kierow­ców z tego samego skeczu. Zapewne jakieś 80% wid­owni nie zała­pało dlaczego takie zabawne jest że nasi bohaterowie przy­by­wa­ją w niebieskiej bud­ce pol­i­cyjnej z napisem „Retardis”, a już chy­ba tylko nieliczni zrozu­mieli kto wys­tępu­je w genial­nym skeczu z Bri­anem Cox­em (roz­jeżdżanym przez Stephena Hawkinga)  czy wtrą­coną roz­mowę o Dai­ly Mail i Dai­ly Mir­ror. Podob­nie jak wielu widzów nie wyłapie wszys­t­kich znanych twarzy osób, które pojaw­ia­ją się na sce­nie pod koniec pro­gra­mu. Zwierz wcale się nie dzi­wi, po pros­tu sam się sobie dzi­wi ile takich wewnętrznych naw­iązań do kul­tu­ry bry­tyjskiej zaczął przez lata rozu­mieć. A tych było naprawdę sporo.  Co więcej – zwierz zła­pał się na ciekawej reflek­sji, że zaczął już rozu­mieć rzeczy tak nis­zowe jak naśmiewanie się z iloś­ci i jakoś­ci niek­tórych słu­chowisk w radiu ang­iel­skim (o mało nie umarł ze śmiechu słucha­jąc odcin­ka słu­chowiska o Marii królowej Szkocji). Najwyraźniej deklarowana przez zwierza kul­tur­al­na emi­grac­ja do Wielkiej Bry­tanii sta­je się co raz bliższa prawdy. Nie mniej o ile zwierz abso­lut­nie rozu­mie, że nie wszyscy wid­zowie wszys­tko kojarzą, to był­by na przyszłość bard­zo wdz­ięczni by sprawdzanie per­son­al­iów ludzi którzy pojaw­ia­ją się na sce­nie sprawdza­li po zakończe­niu sean­su (zwierz zwró­cił uwagę na nową plagę jaką jest świece­nie tele­fonem w kinie – cóż z tego że cicho sko­ro alter­naty­wne źródło światła utrud­nia oglą­danie filmu).

  Zwierz cza­sem się zas­tanaw­ia czy nie należało­by częś­ci osób przed wypowiadaniem się na tem­at pro­gra­mu obow­iązkowo nie pokazać skeczu z Alba­trosem. Jak ich nie bawi, to poradz­ić innych komików.

Oczy­wiś­cie w cza­sie oglą­da­nia show nie sposób było się pow­strzy­mać od reflek­sji nad tym jak nasi komi­cy się postarzeli. Cleese przy­tył, Idle wyłysi­ał, Jones posi­wiał, Palin…cóż Palin się pomarszczył, ale w sum­ie wyglą­da dokład­nie tak samo. Tylko, że kiedy zaczy­na­ją się skecze to zupełnie nie ma znaczenia. Wszyscy są inni ale jed­nocześnie dokład­nie tacy sami. Zwierz nie wie jak to dokład­nie opisać ale nie miał wraże­nia że oglą­da panów na emery­turze, którzy próbu­ją jeszcze na chwilę zdobyć odrobinę uzna­nia wid­owni. Miał wraże­nie jak­by oglą­dał grupę komików która wys­tępu­je razem od lat i nigdy nie zde­cy­dowała się na żad­ną kome­diową emery­turę. Z braku Chap­mana (którego nieobec­ność udało się ład­nie wypełnić tak że w sum­ie sporo go w pro­gramie było) na sce­nie pojaw­ił się Ter­ry Gilliam. Nieob­ciążony koniecznoś­cią dorów­na­nia swoim poprzed­nim osiąg­nię­ciom baw­ił się doskonale, i choć niewiele mówił to w skeczu o Inkwiz­y­cji był prze­cu­d­owny. Poza tym jego ani­mac­je nic a nic się nie zes­tarza­ły (choć nieste­ty jego filmy nie są już tak dobre ale to inna sprawa), no i bard­zo ład­nie mu było w sukience. Zresztą zwierz jest prostą istotą i nadal baw­ią go face­ci prze­brani za kobi­ety (chodzi oczy­wiś­cie o ten specy­ficzny sposób prze­bra­nia się za kobi­etę kiedy widać że mamy do czynienia z mężczyzną prze­branym za kobi­etę). Tak więc na pewno nie był to fes­ti­w­al rados­nej geri­atrii, wręcz prze­ci­wnie. Zwierz oczeki­wał­by nowego pro­gra­mu za rok. Panowie są zde­cy­dowanie za młodzi by dać sobie spokój z występami.

  Zdaniem zwierza raczej nie moż­na mieć wąt­pli­woś­ci że powrót na scenę nie był tylko wycieczką w świat wspom­nień gdzie człowiek się śmieje bo wypa­da. Na najnowszym show Pythonów człowiek się śmieje bo jest cholernie śmieszny

Zwierz musi wam wyz­nać, że wyszedł z kina nucąc. Zwierz nucił „Sit on my face and tell me that you love me” (jakże odpowied­nia piosen­ka do nuce­nia jej pub­licznie), zaś towarzysz­ka zwierza nuciła Philosop­ers Song. Zwierz słyszał tez ludzi do których przy­czepiło się śpiewane pod­czas bisu „Always look on the bright side of life”. I tak nucąc każ­da swo­je dotarłyśmy do domu gdzie spędz­iłyśmy dwie godziny oglą­da­jąc skecze Mon­ty Pythonów. Prz­er­wałyśmy bo zaczęło się robić późno. Bo praw­da jest taka, że nieza­leżnie czy na żywo, czy nagrani czy słuchani czy czy­tani Pythoni są po pros­tu niesamowicie śmieszni. I jedyne, co tak naprawdę smu­ci zwierza to fakt, że mimo pojaw­ia­nia się wielu zdol­nych i baw­iąc zwierza komików nie pojaw­ił się nikt kto zbliżył­by się do tego poziomu humoru. I zwierz naprawdę lubi bry­tyjskie kabare­ty i stand up. Potrafi spędz­ić godziny szuka­jąc nowych fajnych rzeczy. Ale jakimś cud­em zawsze kończy puszcza­jąc sobie skecze Pythonów. Tak więc jak­by kiedyś zwierz nie zaśmi­ał się z Pythonowskiej puen­ty to znaczy, że tęskni za fiordami.

  A ter­az wszyscy!

Ps: Jeśli prze­gapil­iś­cie retrans­mis­je pro­gra­mu nie płacz­cie – już wiado­mo, że wyjdzie on na DVD więc ta recen­z­ja ma sens ;)

Ps2: Tak zwierz wie, że nie wszys­t­kich Angl­i­cy baw­ią. Zwierz nie do koń­ca wie co zro­bić z tym prob­le­mem. Moż­na było­by ich oznaczać. Jak są jeszcze mali.

23 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online