Nie wiem czy wiecie, ale dawno temu zwierz ukuł teorię, że sieć kin Cinema City spiskuje starając się zatruć zwierzowi życie. jak inaczej nazwać fakt, że w roku maturalnym jedno z kin tej sieci otworzyło się tuż obok zwierza stawiając pod znakiem zapytania jakąkolwiek naukę? Spisek trwał wiele lat i zabrał zwierzowi mnóstwo kasy. Teraz Cinema City zarzuciło na zwierza nową przynętę – kartę „Cinema City Unlimited” a zwierz łyknął ją bez zastanowienia. I może wam po miesiącu odpowiedzieć czy się opłacało.
Zacznijmy od prostego faktu – żeby założyć sobie kartę musicie mieć 18 lat, konto w banku, zdjęcie i 49 albo 42 zł miesięcznie na opłacenie karty. Decydując się na udział w programie decydujecie się od razu na rok i płacicie albo miesięcznie albo za całość z góry. Jaki macie z tego zysk? Na waszym bilecie będzie napisane „0, 00 zł” i dopisek Cinema City Unlimited. Chyba że wybierzecie się do kina na film w 3D albo do IMAX – wtedy pojawiają się dodatkowe – choć nie za wysokie koszty. Oczywiście żeby kupić swój bile musicie pokazać kartę i możecie kupić kilka biletów na raz ale nie mogą się pokrywać godzinami (czyli genialny pomysł kupienia jednego bileu dla siebie, a drugiego oddania komuś innemu nie jest możliwy do wykonania). I właściwie tyle z komplikacji. Pytanie jednak czy to się w ogóle opłaca? Zwierz odpowie bazując wyłącznie na własnych doświadczeniach, zwyczajach i sądach.
Ilustracją do wpisu są zdjęcia francuskiego fotografa Francka Bohbota który wykonał serię zdjęć starychkin (zbudowanych głównie w latach 30 – kiedy kiniarzom trochę odbiło na punkcie wnętrz)
Zwierz chodzi do kina średnio cztery razy w miesiącu. Choć musi powiedzieć, że to zależy od miesięcznych premier – jeśli tak jak teraz jest ich więcej, zwierz potrafi chodzić do kina nawet do ośmiu razy na miesiąc. Nawet w przypadkach filmów przygodowych czy super bohaterskich nie zależy mu na efektach 3D choć czasem je wybiera – głownie dlatego, że filmy w 3D są ostatnimi czasy pokazywane w lepszych godzinach. Poza tym zwierz jednak stara się nadążyć z nowościami – bo jak sami rozumiecie niektórzy domagają się recenzji niemalże w dniu premiery. Wbrew temu co sporo osób myśli, zwierz nie m z góry zagwarantowanych wejściówek na wszystkie pokazy, poza tym te bywają w godzinach kiedy zwierz ciężko pracuje by mieć kasę na bilety do kina. Poza tym zwierz nie ma żadnej kinowej zniżki i nie lubi chodzić do kina wcześnie rano, bo znaczy to wczesne wstawanie za to lubi seanse weekendowe i co już zwierz wspomniał piątkowe premiery.
No dobra znacie zwyczaje zwierza. Są one ważne bo determinują opłacalność transakcji. Między końcem grudnia a stycznia zwierz był w kinie na sześciu pokazach filmowych. Jeśli weźmiemy cenę biletu normalnego 27 zł (z tą różnicą że zwierz był na trzech filmach w weekend gdzie płaci się 32 zł i na jednym w środę kiedy za bilet zapłacił 15 – uśrednijmy więc że wszystkie kosztowały tle samo), zwierz powinien wydać na kino w styczniu 162 zł. Czy tyle wydał? Otóż nie – jeden bilet za 15 zł (środowy) plus karta (50 zł) i razem mamy 65 zł. Wydanych na kino. Innymi słowy już w samym styczniu zwierz zaoszczędził na biletach mniej więcej tyle ile będzie go kosztowało opłacenie dwóch miesięcy posiadania karty. Co więcej program zaczyna się od razu – nawet zanim wyrobią wam kartę z nazwiskiem – po prostu dostajesz informacje na mail z których korzysta się aż do wyrobienia karty (do odebrania w kinie). Przy czym to jednak nie jest aż takie proste. Dlaczego?
Otóż karta unlimited trochę jednak zmienia myślenie o wypadzie do kina. Jak? Otóż np. w ostatnią niedzielę zwierz zastanawiał się na jaki film iść – Dziewczynę z Portretu czy Ekscentryków. Normalnie wybrałby tylko jeden z nich – bo wydanie ok. 60 zł na kino jednego dnia jest ekscentryczne nawet dla zwierza. Jednocześnie nie za bardzo istniała możliwość przełożenia jednego z seansów na środę bo… cóż nie zawsze ma się wolne w środę wieczorem. Oto zwierz – szczęśliwy posiadacz karty zrobił coś czego nie praktykował od wieków. Kupił bilety na dwa filmy, spędzając jedną cudowną niedzielę w kinie (tak w pojedynkę bo chodzenie do kina samodzielnie jest cudowne i nikt tego nie powinien się nigdy wstydzić). Innymi słowy – nasze rachunki wyglądają pięknie ale są o tyle zaburzone, że karta sprawia, że na część filmów idzie się do kina bo dlaczego nie iść skoro bilet jest właściwie już opłacony. Serio możecie się spodziewać więcej recenzji filmów polskich do których zwierz zwykle nie chciał się dokładać – a tak ma poczucie, ze już kupił bilet więc nie ma co bojkotować.
Inna sprawa – która jest cudowna zwłaszcza kiedy także twoi znajomi dołączą się do programu – koniec niewoli „środy”. W ostatnich latach kiedy pokończyły się wszystkim te cudowne legitymacje weekendowe i wieczorne bilety stały się dla wszystkich trochę za drogie. Zostały tanie środy. Problem polega na tym, że w środę trudno się na część seansów dostać. Stąd wyrobiliśmy sobie zwyczaj chodzenia na seanse koło 20-22 kiedy większość osób już śpi. Cudowna rzecz latem, ale w zimie nikomu nie chce się wracać na piechotę do domu, bo tramwaje już nie jeżdżą. Poza tym w czwartek się pracuje co np. w przypadku kiedy zwierz musi jeszcze po seansie napisać recenzje oznaczało zarwane noce. Ostatecznie wypady te bardzo miłe zabierały trochę radości z wolności chodzenia do kina wtedy kiedy się ma czas i ochotę. Zaś czasem czekanie do środy –w przypadku niektórych premier było torturą. To uwolnienie się od konieczności odwiedzania kin w środę dało sporo profitów – np. można nareszcie chodzić na seanse w dni powszednie i w weekendy wybierając po prostu ten seans który pasuje a nie ten który jest najtańszy. Poza tym – nawet jeśli pod koniec miesiąca zaczyna być krucho z kasą to nie ma problemu bo „kino opłacone”. Możecie się śmiać ale jak pisze się recenzje w okresie przed Oscarowym to można znaleźć się w głupiej sytuacji kiedy nie ma się na kino.
No dobra brzmi to fantastycznie ale jest kilka sporych ALE. Cinema City Unlimited przydaje się jeśli chodzicie do kina regularnie – jak zwierz podejrzewa wśród was większość osób jest regularnymi widzami kinowymi, bo inaczej… co wy tu robicie ? ;) Zwierzowi opłacało się od drugiego biletu na seans poza środą, osobie spoza warszawy opłaci się już przy trzecim seansie środowym, osobie z Warszawy (bilety są tu w ogóle droższe stąd droższa karta za to większy wybór kin) przy czwartym bilecie w środę i w zależności od zniżki przy drugim bilecie w dniu powszednim albo w weekend. Przy czym jednak warto pamiętać, że miesiąc miesiącowi nie równy więc czasem nie ma na co iść kilka razy (choć z kartą pójdziecie i tak … bo możecie). Inna sprawa – to jest karta do Cinema City – nie ma się na multipleks co obrażać że jest multipleksem – to CC obok zwierza obok sporych produkcji puszcza całkiem sporo mniejszych filmów (połowę kina zajmują małe sale więc spokojnie zapełniają się wielbicielami czegoś innego niż Hollywood) ale nie jest to zasada. Poza tym niektórzy wyznają kult kin małych czy studyjnych. To trzeba mieć w pamięci, bo czasem trzeba się na jakiś seans wybrać do kina studyjnego. Ale tam zawsze bilety są w ludzkich cenach. Oczywiście jeśli z zasady nie lubi się multipleksów i jeśli komuś rzeczywiście tak strasznie przeszkadza zapach popcornu to zwierz odraza. Ale pewnie i tak się nad tym zakupem nie zastanawiacie.
Inna sprawa to odległość – zwierz ma wrażenie że z tą kartą jest trochę jak z każdą wiążącą nas na dłużej ofertą – jeśli kupicie nawet najfajniejsze członkostwo w klubie z którego nie korzystacie, który nie jest po drodze – to nic to nie zmieni. Zwierz do najbliższego Cinema City ma parę przystanków tramwajem – pokonywanych w osiem minut, czasem jak jest ładnie i ciepło może iść do domu na piechotę i nawet często tak robi. Tak więc będąc częstym gościem w lokalnym kinie nie musiał po zakupie karty podejmować żadnych dodatkowych kroków czy zmieniać wielkich zwyczajów (poza chodzeniem prawie wyłącznie w środy). Jeśli jednak np. macie zniżkę do innego kina, albo mieszkacie na Ursynowie to pewnie zakupienie takiej karty nie będzie najlepszym pomysłem. Będziecie wydawać kasę a nadal najbliższe kino będzie waszym pierwszym wyborem. Poza tym jest trochę tak, że karta najlepiej działa kiedy mają ją prawie wszyscy w twoim otoczeniu. Bo jeśli ty masz a przyjaciółka czy chłopak nie ma to nadal kończysz na środowym seansie (bo czasem chodzi się do kina też towarzysko). To z kolei może być pewien problem bo nie wszyscy mają tak lubiących kino znajomych jak zwierz.
Oczywiście pozostaje pytanie czy to przypadkiem nie jest za drogie. Zwierzowi trudno powiedzieć bo jego co miesięczne wydatki na kulturę są wielce niestandardowe. Jasne pewnie dla części z was 50 zł miesięcznie to dużo – jeszcze kilka lat temu zwierz pewnie też by się poważnie wahał. Jeśli nie macie pieniędzy to jasne – nie ma się co w to mieszać, ewentualnie można pogadać z rodziną dalszą czy bliższą czy by takiego abonamentu nie zasponsorowała na kilka miesięcy w ramach prezentu – bo to jest dobra rzecz na prezent – bo w sumie to jak rzucać w kogoś blankietem z biletami. Przy czym jeśli spełniacie podstawowe warunki – mieszkacie blisko kina, nie macie żadnej zniżki, lubicie chodzić na nowości to opłaca się np. odłożyć sobie samemu na kilka miesięcy – bo to naprawdę jest fajne i o dziwo nie obwarowane jakimiś straszliwymi haczykami – przynajmniej przez miesiąc zwierz nie mógł ich znaleźć. Co więcej – dobrze jest kupić kartę teraz – na początku roku bo po pierwsze jest mnóstwo premier z okazji Oscarów a po drugie – rzeczywiście karta gorzej zwraca się w okresie wakacyjnym kiedy nie ma nas w mieście (co prawda działa na terenie całej Polski ale nie wszyscy chodzą na wakacjach do kina – choć zwierz chodzi) i jest mniej ciekawych premier.
Na koniec jeszcze jedno co zwierz musi wam napisać. Ten wpis nie jest sponsorowany. Zwierz wie, że idealnie nadawałby się jako taki, ale nie jest to wynik współpracy z Cinema City. Zwierz wie, że pewnie powinien swoją opinię zmonetyzować, ale jakoś nie czuł takiej potrzeby. Po prostu spodobał mu się produkt i o nim napisał. To tak na koniec, bo dziś wielu czytelników jest skłonnych wietrzyć współpracę przy każdej entuzjastycznej opinii. A tu zonk, zwierz jest z czegoś zadowolony sam z siebie i nie ma żadnej konspiracji. W każdym razie polecam rozważyć czy karta się nie przyda bo jest naprawdę bardzo fajna.
Ps: Trochę w temacie – zwierz jutro pójdzie do kina i zrecenzuje Zjawę.