Home Film Nie mogę jestem w kinie czyli jak się zatracić

Nie mogę jestem w kinie czyli jak się zatracić

autor Zwierz
Nie mogę jestem w kinie czyli jak się zatracić

Kiedy w zeszłym miesiącu social media przestały na kilka godzin działać, niemal tego nie zauważyłam. Nie dlatego, że nie korzystam z social mediów, nie dlatego, że jestem taka fajna. Nie zauważyłam, bo byłam w kinie na najnowszych przygodach Jamesa Bonda. Kto wie, być może kino pozostało ostatnim miejscem, gdzie można tak zanurzyć się w historii, że naprawdę nie ma znaczenia co dzieje się w świecie wokół nas. Nic dziwnego, że kiedy Multikino zapytało, czy chciałabym wam napisać o pięknie zanurzania się w świecie filmu, nie trzeba było mnie dwa razy namawiać.

 

Ta niewidzialna zasłona, która oddziela świat sali kinowej od świata wokół zawsze mnie fascynowała. Wystarczyło, że zgasło światło i nagle – nic nie było już ważne. Cokolwiek dręczyło mnie przed wejściem na salę zostawało w tamtym świecie. Poczucie zanurzenia było niekiedy tak wielkie, że wychodząc z kina nie mogłam uwierzyć, że na dworze jest jasno, a ludzie spokojnie zajmują się swoimi codziennymi sprawami. Moment włączenia telefonu po opuszczeniu sali kinowej miał zawsze w sobie coś smutnego. Oto ze świata historii, trzeba było powrócić do świata codzienności. A przecież jeszcze przed chwilą byłam agentem Jej Królewskiej Mości, ratowałam świat, zakochiwałam się i podróżowałam w kosmosie. Serio, nikt na ulicy nie wiedział, ale dosłownie chwilę wcześniej moim kumplem był Kapitan Ameryka.

 

 

Jednocześnie – dość wcześnie odkryłam coś co zawsze mnie fascynowało. Tą więź, która łączy ludzi na sali kinowej. Coś niesamowitego, co zawsze mnie porusza. Zbiera się zupełnie obcych ludzi w jednym pomieszczeniu i nagle – za sprawą filmu wszyscy są razem. Śmieją się razem, klaszczą razem. Ba! czasem razem podpowiadają bohaterom co powinni zrobić. Także razem chowają się za kurtką czy czapką, kiedy na ekranie dzieje się coś strasznego. Są filmy które nigdy nie były tak straszne, śmieszne, emocjonujące jak wtedy, kiedy widziałam je z innymi osobami. Ileż to łez wylaliśmy na seansie odnowionego „Titanica” z zupełnie obcymi ludźmi. Ale czy byli obcy? W końcu byliśmy w świecie tej samej opowieści.

 

To zanurzenie, które fachowo zwie się immersją, to najbardziej pożądany sposób przeżywania kultury. Coś co sprawia, że jesteśmy trochę bardziej w opowieści niż poza nią. To pojęcie doskonale znają wielbiciele gier komputerowych, dla których to jeden z najważniejszych wyznaczników przy ocenie nowej gry.  Widzowie, niekiedy mają tu bardziej pod górkę. Oglądanie filmu w domu, zwykle oznacza, że jednak – nie można mu się całkowicie poświęcić. Tak jasne, są szczęśliwcy, którzy mogą wygasić światło, wyłączyć telefon, odpalić projektor. Ale większość z nas takiej możliwości nie ma. W każdej chwili może zadzwonić telefon albo przyjść powiadomienie, ktoś wejdzie do pokoju w dramatycznej scenie zapytać, czy chcemy wrzucić coś do pralki bo wstawia pranie. Kot aktywnie domaga się jedzenia, a ta sterta ubrań do uprasowania pyta czy przypadkiem to nie jest dobry moment żebyśmy się nią zajęli. Nie mówiąc już o sąsiedzie, który od dobrych dwunastu lat remontuje swoją kawalerkę, robiąc chyba dziury w każdej ścianie.

 

 

Każda z tych rzeczy tylko odrobinkę wyciąga nas ze świata filmu. Nie jest ostateczną przeszkodą, ale zawsze przypomina nam – tyle rzeczy się dzieje, a ty oglądasz film. Spauzuj, poświęć im czas, przynajmniej odwróć oczy od ekranu, przycisz dźwięk, porozmawiaj z kimś. To wszystko sprawia, że ta nitka, która łączy nas ze światem historii staje się odrobinę słabsza, nie możemy zanurzyć się w pełni, cały czas coś nas wyciąga. Zresztą o tym jak różne są to przeżycia najlepiej świadczy moment, kiedy ten sam film oglądamy jeszcze raz w domu. Czasem się dziwimy – jak to możliwe, że wywołał w nas kiedyś tyle emocji, że był taki zabawny, taki wzruszający czy straszny. Odpowiedź jest prosta – to jest magia kina. Pamiętam, jak na seansie „Avengers: Infinity Game” klaskaliśmy w scenie, gdy pojawili się wszyscy bohaterowie. Gdybym nie oglądała tego w kinie pewnie nie poczułabym takie emocji – tej wspólnoty, która razem żyje tym co dzieje się na ekranie.

 

Przekonanie, że seans kinowy jest dla nas wyjątkowym przeżywaniem historii nie jest nowe. Naukowcy badają zarówno widownię kinową, jak i jej psychologiczne i emocjonalne reakcje. Psychologowie z University Collage of London we współpracy z siecią kin VUE Enterteiment przygotowali nawet badanie, które miało te intuicje o wpływie seansu na naszą psychikę zbadać. Widzom pokazano … disnejowskiego „Aladyna” (wersja aktorska) i badano zarówno samopoczucie uczestników jak i np. ich tętno. Wszyscy wypełniali też kwestionariusze przed wejściem na salę.  To badanie wykazało, że wiele naszych intuicji dotyczących udziału w seansach filmowych jest słusznych. Tętno uczestników przyśpieszało (mimo, że siedzieli) zwłaszcza na scenach, które budziły największe emocje (czyli np. pocałunek Jasminy i Aladyna). Po wyjściu z seansu uczestnicy czuli się po prostu lepiej – mówi, że seans miał dla nich działanie terapeutyczne (ok. 55% osób) czy nawet transcedentalne (45% czuło się przeniesionych w zupełnie inne miejsce), trzy czwarte badanych przyznało, że całkowicie zatraciło się w historii.  Jednocześnie – po seansie uczestnicy czuli większą bliskość z tymi z którymi film oglądali.

 

Psychologowie z UCL wskazują, że być może tajemnicą seansów, jest nie tylko wspólne oglądanie, ale właśnie to skupienie się tylko na jednej rzeczy. Coś czego we współczesnym świecie mamy zdecydowanie za mało. Fakt, że kino wymaga byśmy na dwie – trzy godziny oderwali się od świata, ma bardzo dobry wpływ na nasz mózg. Poprawia się nam pamięć i koncentracja. Co w sumie ponownie – raczej nie powinno nas dziwić. Kto z ręką na sercu może przyznać, że nie zdarzyło mu się w domu sięgnąć w czasie oglądania filmu po telefon i totalnie zapomnieć właściwie jaki jest główny wątek. Albo przegapić kluczową scenę. Możliwość robienia TYLKO jednej rzeczy na raz to we współczesnym świecie prawdziwy luksus. Kto wie, może powstanie więcej, jeszcze szerszych badań nad tym jak wiele może nam dać odłożenie wszystkiego na bok.

 

Te badania, w dużym stopniu potwierdzają coś co chyba wszyscy czujemy – że kinowe seanse działają na nas w bardzo wielu psychologicznych aspektach. Każdy chyba zna to uczucie, kiedy wychodzi się z kina i nagle chce się mówić inaczej, chodzić inaczej, zachowywać się inaczej. Tak jakby kawałek tej opowieści został w nas, kiedy wychodzimy z seansu. Nagle czujemy taką energię, która bierze się z poczucia, że niemal sami jesteśmy bohaterami fascynującej opowieści. Ta energia często przekłada się potem na resztę dania – nie tylko mamy często lepszy humor, ale też czujemy się jakoś ciekawsi, czy bardziej kreatywni. To właśnie dlatego niemal każde urodziny spędzam w kinie – bo wiem, że sam seans filmowy wpłynie na to jak będę się czuła przez niemal cały dzień.

 

 

Do pewnego stopnia to znaczenie kinowego seansu potwierdza nam historia. W czasach wielkich niepokojów, prób i problemów, ludzie w ciągu ostatnich stu lat zwracali się do kina. Nie chodziło jedynie o to by historie pokazywane na ekranie podniosły ich na duchu. Chodziło też właśnie o to odcięcie się od problemów, bycie razem, przeżywanie przygód. Nie bez powodu w czasie wielkiego kryzysu kina nie upadły, ale działały, mimo przeciwności losu. Bo to tam szli ludzie znaleźć właśnie tą odrobinę przestrzeni, gdzie nie dosięgały ich problemy. Chcieli, zupełnie jak my – zatracić się w opowieściach, które nawet przez moment pozwalały im być gdzie indziej.

 

Dziś oczywiście, radzimy sobie na seansach filmowych z innymi problemami, ale czar kina pozostaje w mocy. Do tego – wciąż są takie produkcje, które po prostu inaczej z nami rezonują oglądane na wielkim ekranie. Nowy James Bond, to film, w którym sceny akcji robią bez porównania większe wrażenie, w kinie. „Diuna” czyli film który albo pokochacie, albo spędzicie kilkanaście godzin w sieci rozmawiając dlaczego go nie kochacie, „Eternals” (od dziś!) czyli najnowsze, autorskie spojrzenie w świat MCU z nowymi bohaterami. Mający premierę pod koniec roku (17.12) „Matrix. Zmartwychwstanie” też pewnie będzie produkcją stworzoną by zachwycać efektami specjalnymi. Ale nie chodzi jedynie o efekty specjalne czy super dźwięk. Są też historie mniejsze które chcą nami wstrząsnąć i korzystają z tej niesamowitej atmosfery kina by dotknąć nas bardziej – takie z pewnością jest „Wesele” Smarzowskiego (już jest w kinach) – film, który jest tak poruszający właśnie dlatego, że wymusza na nas nieodwracanie oczu od tego co najbardziej bolesne. Czasem to zanurzenie się w kinie jest nam potrzebne po to żebyśmy po prostu mogli się zatrzymać na doskonałych kreacjach aktorskich – ponownie taką szasnę będziemy mieli przy „Domu Gucci” (premiera 19.11) – filmie, gdzie swojego Oscara nie ma w obsadzie chyba tylko Adam Driver.

 

 

Świat pędzi i wciąż czegoś od nas wymaga. Naszej uwagi, naszych emocji, naszych komentarzy, naszej pracy. Nawet kiedy mamy wolne ciągle ktoś czegoś od nas chce. Ale nawet w tym szalonym pędzącym świecie wciąż działa jedno zdanie „Nie mogę, jestem w kinie”.

 

Wpis powstał we współpracy z Multkino.

0 komentarz
3

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online