Zwierz obiecał czytelnikom że do tematu The Night Manager powróci po zakończeniu serialu. Aby być słownym czas spojrzeć na te niesłychanie szybkie sześć tygodni szpiegowskiej przygody i zadać sobie kilka pytań. Jedno z nich będzie dotyczyć pana na literkę B który zawsze się pojawia ilekroć w jednym zdaniu znajdą się Brytyjczycy i szpiedzy. Poza tym przygotujecie się na spoilery (jeśli nie wiecie jak The Night Manager się kończy)
Zacząć trzeba od tego, że jeśli za niezbędne elementy składowe filmów szpiegowskich uznajemy szybką akcję, piękne widoki i zagmatwaną fabułę, to nasz serial nie spełnia wszystkich kryteriów. Co prawda widoki są niesamowicie piękne, a intryga na tyle zagmatwana, że być może jedno spojrzenie w bok sprawi, że umknie nam kto kim manipuluje, ale o bardzo wartkiej akcji nie może być mowy. Nie oznacza to jednak, że przedstawiony w serialu ciąg wydarzeń nie wciąga widza. Wręcz przeciwnie – w tej wolnej, skrupulatnej narracji jest czas na to by poznać bohaterów, zastanowić się nad ich motywacjami i uwierzyć w ich uczucia. Zdaniem zwierza jednym z największych błędów współczesnych produkcji szpiegowskich jest fakt, że za dużo nacisku kładą na akcję a za mało na intrygę i charaktery zamieszanych w nią osób. Wybuchające samochody zwierz znajdzie w Szybkich i Wściekłych, a kiedy idzie na film szpiegowski woli się przyjrzeć z bliska skomplikowanym planom działania – zarówno przestępców jak i szpiegów. Wolne tempo serialu należy więc poczytać na korzyść opowieści. Zresztą takiego tempa powinien się spodziewać każdy kto pamięta, że serial powstał jako adaptacja powieści Le Carre, który słynie z tego, że w przeciwieństwie do innych twórców opowieści szpiegowskich nie spieszy się ze swoimi historiami. Być może dlatego, że sam był związany z wywiadem i wie ile czasu zajmuje bycie szpiegiem.
Najlepszy Tom jest w tych momentach kiedy gra grzecznego specjalistę od obsługi klienta. Do twarzy mu z tą uprzejmością
Nie zmienia to jednak faktu, że The Night Manager nie jest serialem jednolitym pod względem tempa i atmosfery. Najciekawsze są pierwsze odcinki, kiedy możemy obserwować jak Jonathan Pine – nasz główny bohater, powoli wchodzi do jaskini lwa. Nastrój tych odcinków jest fantastyczny – z jednej strony nieco boimy się o przyszłość bohatera, z drugiej – podobnie jak on chcemy dowiedzieć się jak wygląda za zamkniętymi drzwiami życie „najgorszego człowieka na świecie”. Przez dwa odcinki chodzimy krok w krok za naszym bohaterem poznając zasady rządzące światem Richarda Ropera i jego niewielkiej świty. Jednocześnie to czas ciągłych prób bo nasz bohater musi wykazać że jest godny zaufania, że rozumie zasady rządzące tą małą społecznością i że można na nim polegać. Zresztą to właśnie w tych odcinkach grający główną rolę Tom Hiddleston jest najlepszy – pomijając pierwszy gdzie gra osobę z obsługi i jest genialny (aktor ma w sobie naturalny wdzięk i taką mowę ciała że człowiek automatycznie zakłada że chce ci ułatwić życie) to w tych trzech odcinkach gdzie balansuje pomiędzy uległością a silnym charakterem – jest najlepszy. Gorzej w ostatnich odcinkach kiedy przychodzi mu grać postać nieco bardziej bezwzględną – paradoksalnie o ile z psychologicznymi grami Tomowi do twarzy to niekoniecznie z kinem akcji. Wróćmy jednak do tempa narracji – po dość długim i doskonałym wstępie samo zakończenie – zwłaszcza rozdział w Tureckiej bazie wydaje się nieco z innej bajki. Tu wydarzenia następują jedno po drugim ale brakuje chwili by się nad nimi zastanowić. Nawet bohaterowie nie mają za dużo do powiedzenia. Zwierz odniósł wrażenie, jakby reżyserka serii dopiero po nakręceniu doskonałych pierwszych odcinków zdała sobie sprawę, że po takiej długiej ekspozycji musi zmieścić się z całą resztą intrygi w bardzo niewielu odcinkach. I tak serial gdzieś w połowie się zrywa – tracąc trochę swojego uroku.
Na dobrego bohatera powinien przypadać jeden czarny charakter. Tu równowaga jest a Hugh Laurie zachwyca
Dodatkowo serial ma problem z głównym bohaterem. Nie, nie zwierz nie ma problemu, że uroczego i błyskotliwego Jonathana gra Tom Hiddleston. Problem zaczyna się wtedy kiedy zaczynamy sobie zadawać pytania o motywację bohatera. Z początku wszystko wydaje się zupełnie oczywiste – chęć pomszczenia dziewczyny, którą zamordował Roper a właściwie jego wysłannicy. Ale po pewnym czasie sposób działania Pine’a znacznie przekracza prosty schemat zemsty. Bohater ryzykuje co raz bardziej, nie słucha się wywiadu, zabija człowieka. Właściwie wszystko co robi jest dowodem niesamowitej determinacji. Zwierz cały czas czekał aż ktoś się zatrzyma i spojrzy na naszego bohatera jeszcze raz, zadając sobie pytanie – kiedy i jak zmieniają się jego motywacje. Tymczasem im dalej idziemy tym łatwiej nam zapomnieć nawet o tej początkowej zemście. Ostatecznie póki Pine działa, póty wszystko jest w porządku – zakładamy że jest po naszej stronie więc nie ma o co pytać. Ale kiedy orientujemy się jak daleko zaszedł od pierwszych odcinków, co zrobił i jak doskonale znajdował się w każdej nowej niebezpiecznej sytuacji to odnosimy wrażenie, że wiemy o nim zdecydowanie za mało. I właśnie to jest pewna wada tej produkcji, że w ostatecznym rozrachunku chyba wiemy o wszystkim odrobinę za mało.
Jed to postać tak sztampowa że aż żal. Ostatecznie odnosi się wrażenie, jakby była napisana tylko do połowy
To powiedziawszy, możemy spokojnie powiedzieć, że The Night Manager to niesłychanie satysfakcjonując historia i bardzo dobry serial. Przede wszystkim udało się coś, co nie zawsze wychodzi. Mamy głównego bohatera, którego zna jeden z najpopularniejszych obecnie młodych aktorów, ale zdecydowanie nie jest to tylko jego serial. Choć kamera (i jej operator) kochają błękit Hiddelstonowych oczu (mają poniekąd wymówkę bo oczy te spełniają w intrydze niebagatelną rolę) to jednak kiedy Jonathan na chwilę zniknie nam z oczu wcale nie robi się nudno. Wręcz przeciwnie film doskonale zestawia ze sobą dwa światy i dwa typy postaci. Z jednej strony mamy luksusowy, jasny świat zamożnych przestępców w białych rękawiczkach. Wszyscy są tu doskonale ubrani, nawet ci mniej urodziwi pięknieją a Jonathan Pine jest „młodym księciem” tego świata. Serial nie ukrywa zresztą że powodzenie akcji szpiegowskiej naszego bohatera opiera się między innymi na jego urodzie i uroku osobistym. Jak zauważa w pewnym momencie jedna z postaci – wszyscy go pragną i wszyscy dają się uwieść. Jonathan nie jest Bondem – choć sporo w nim pewności siebie, to zdecydowanie mniej arogancji. Poza tym to agent stosunkowo młody, jak się okazuje z sercem na dłoni. Co nie zmienia faktu, że ma rzeczywiście w sobie ten magnetyczny urok który sprawia, ze wierzymy iż udało mu się bez większego trudu pozyskać zaufanie Richarda Ropera.
Serial wciąga najbardziej wtedy kiedy pozornie nic się nie dzieje, kiedy wchodzi akcja pojawia się sztampa
Na przeciwległym spektrum jest Angela Burr – nadzorująca akcję Jonathana szefowa jednej z agencji angielskiego wywiadu i jej świat. Tu nie jest ładnie i luksusowo, wręcz przeciwnie – film przekonuje nas jasno, że Anglii zawsze jest szaro i buro, a agenci z mniejszym budżetem siedzą w małych pokojach gdzie nie działa ogrzewanie. Także samej Angeli daleko od uroczego Jonathana. Angela Burr to jest jedna z najciekawszych postaci jakie zwierz widział ostatnimi laty w serialach. Na pierwszy rzut oka w ogóle nie wygląda na osobę zajmującą się tropieniem terrorystów. Ot zwykła kobieta, do tego w zaawansowanej ciąży – gdzie jej do świata wielkich przestępców i handlarzy bronią. A jednak bohaterka ma w serialu nie mniej do zdziałania niż nasz przystojny pan Pine. Gdzie trzeba będzie racjonalnie przekonywać, gdzie indziej szantażować. Kiedy uda się jej rozszyfrować kto w MI6 chroni Richarda Ropera nie da się zastraszyć ani spacyfikować. Kiedy trafi do Kairu na pomysł noszenia broni zareaguje głębokim westchnieniem ale strzeli kiedy to będzie potrzebne. Inni chętnie by się nią zaopiekowali – zwłaszcza wyraźnie w niej zakochany amerykański agent, ale nie ma tu nikogo kim można się opiekować. Najważniejszą chyba sceną Angeli jest ta ostatnia w której orientujemy się, że ciężarówka do której trafił Roper nie zawiezie go do więzienia. Bohaterka doskonale wie co się dzieje, ale nic nie zrobi. Nikogo nie powinien zmylić jej wygląd czy błogosławiony stan. To osoba bezwzględna. Fascynujące było oglądać postać tak daleką od szpiegowskiego świata a jednocześnie – tak doskonale w nim zakorzenioną. Prawdę powiedziawszy gdybym miała wskazać silną kobiecą postać która w przekonaniu Zwierza spełnia wszystkie założenia – to byłaby to właśnie Angela Burr. Przy czym nie było by tak doskonałej postaci gdyby nie grającą ją Olivia Colman. Gdyby to od zwierza zależało aktorka byłaby w każdej produkcji. Jej postacie zawsze charakteryzuje jakieś ciepło, i wrażliwość, która sprawia, że są niesamowicie prawdziwe. Colman może grać bardzo różne bohaterki ale zawsze ma się wrażenie, że taka osoba mogłaby naprawdę istnieć i można byłoby ją spotkać w lokalnym sklepie.
Angela Burr to być może najciekawsza kobieca postać jaką zwierz widział ostatnio w telewizji. W książkowym pierwowzorze mamy w tej roli mężczyznę
Nie da się nakręcić dobrej szpiegowskiej produkcji bez odpowiedniego złego. Mogą zaświadczyć o tym twórcy Spectre którym zamiast przerażającego złego dostaliśmy … trudno nawet powiedzieć kogo grał Christoph Waltz w tym filmie ale na pewno nie był dobrym złym. The Night Manager nie ma tego problemu, bo Richard Roper jest dokładnie takim czarnym charakterem jakiego potrzebuje każdy film szpiegowski. Po pierwsze jest zupełnie spokojny, bo nie ma się czego bać – spokój w chwili w której wszyscy czują się zaniepokojeni daje niesamowitą władzę. I taki jest Roper. Jednocześnie – jak to doskonale ujęła grająca Jed (dziewczynę Ropera) Elizabeth Debicki – człowiek ma wrażenie jakby grający Ropera Hugh Laurie spoglądał prosto w jego duszę. I tak jest przez cały serial – przyglądamy się działaniom Ropera i cały czas zadajemy sobie pytanie – ile wie o naszym bohaterze, co przeczuwa, na co mu specjalnie pozwala. Zwierz spędził większość czasu zastanawiając się do jakiego stopnia Roper ufa Jonthanowi, czy wie o jego zauroczeniu Jed i czy ktokolwiek z otaczającej go ekipy wie co tak naprawdę Roper planuje. Co więcej, nie jesteśmy do końca pewni do czego jest zdolny – czy jest rzeczywiście tak bezduszny i brutalny jak mu się przypisuje? Z jednej strony wszystko na to wskazuje, z drugiej – kiedy patrzymy jak Roper traktuje ludzi wokół siebie zastanawiamy się czy może rzeczywiście jest „tylko” handlarzem broni. Zresztą obsadzony w tej roli Hugh Laurie robi wszystko by pokazać nam jak dobrym jest aktorem – i doskonale mu to wychodzi. Zwierz parę lat temu był przekonany, że Laurie to trochę jest aktor jednej roli – zwłaszcza dramatycznej. Ale teraz musi przyznać, ze robi mu się trochę żal że tak fenomenalny aktor spędził ostatnie kilka lat w trasie koncertowej. Zwierz nie ma nic do jego muzyki – po prostu zapomniał jak bardzo lubi go oglądać na ekranie.
Po emisji serialu zwierzowi zrobiło się autentycznie żal że Hugh Laurie tak mało ostatnio gra
Nie wszystkie role budzą jednak równy entuzjazm zwierza. Największy problem zwierz ma z postacią Jed, graną przez Elizabeth Debicki. Zacznijmy od tego, że zwierz lubi aktorkę i uważa ją za niesamowicie piękną i olśniewającą w tym serialu. Nie zmienia to jednak faktu, że to taka postać, która niesamowicie wpada w stereotyp dziewczyny z filmu czy serialu szpiegowskiego. Jest piękna, wrażliwa, ucieka przed przeszłością i odpowiednio reaguje w chwili kiedy pojmie czym zajmuje się jej facet. Do tego oczywiście natychmiast odwzajemnia uczucie naszego bohatera, i jest w tym taka szczera i bezbronna. Postać jest pokazana bez odrobiny osądu (czy naprawdę nie wiedziała skąd pochodzą pieniądze Ropera) czy chociaż pokazania motywacji. Co więcej jeśli za motywację uznamy chęć utrzymania synka (którego oczywiście nie wychowuje) to ponownie wpada w taki stereotyp. Ostatecznie oglądając serial odnosi się wrażenie, że bohaterka zamieniła jednego faceta na drugiego, ale nie nabrała po drodze ani odrobiny charakteru. Zwierz jest zły bo z tej postaci można byłoby dużo więcej wyciągnąć. Niekoniecznie złych rzeczy. A tak biedna Jed jest taką typową bohaterką dla której nasz Jonathan zaryzykuje wszystko i którą wcześniej Roper każe trochę obić bo przemoc wobec kobiet stanowi obowiązkowy element kształtowania współczesnego czarnego charakteru. I właściwie zwierzowi sposób prowadzenia tej postaci ciągnie trochę cały serial dół. Na pociesznie zwierz może dodać że grany przez Toma Holladnera bohater – najlepszy przyjaciel Ropera – to postać doskonała, mimo że teoretycznie równie stereotypowa co Jed. Przy czym zwierz nie wini Debicki bo jej naprawdę napisano taką odstającą od reszty serialu postać.
Tom Hollander gra swoją niewielką rolę doskonale, udowadniając że w dobrych serialach nawet drugi plan jest interesujący
W Wielkiej Brytanii The Night Manager – podobnie jak wiele innych wysokobudżetowych seriali nadawanych w godzinach największej oglądalności – wzbudził sporo emocji i rozpoczął wiele dyskusji. Rozmawiano o tym ile to garderoby traci Tom z odcinka na odcinek (a tracił jej zatrważające ilości!), proponowano by zagrał Bonda (zwierz ma mieszane uczucia – bo Tom jest doskonałym bohaterem do książek Le Carre ale nie takim dobrym do tych Flemminga – nie każda powieść szpiegowska jest taka sama), czy próbowano wymusić na BBC drugi sezon. To jeden z plusów obecności jakościowych programów telewizyjnych w państwowej telewizji. Przynoszą coś czego nie są w stanie dać seriale nadawane w telewizjach kablowych – poczucie pewnej wspólnoty oglądania programu. Jednocześnie nie da się ukryć, że całe to zainteresowanie (wynikające głównie z obsadzenia w głównych rolach bardzo popularnych i znanych aktorów) może na dłuższą metę zaszkodzić. The NIght Manager to doskonały produkt dla wszystkich tych którzy tęsknią za dobrym serialem czy kinem szpiegowskim. Kadry są niesamowite, lokalizacje cudowne a kobiety – zachwycająco piękne. Czy jednak jest tam coś więcej? Nasz balansujący na granicy prawa bohater, ostatecznie okaże się być postacią niesłychanie sztampową. Dobro co prawda nie zwycięży w najprostrzy ze wszystkich sposobów (serial nie spędza zbyt wiele czasu na rozważanie jak zły jest świat w którym Roper nie ma się czego bać) ale ostatecznie nasz bohater okaże się beznadziejnym romantykiem. Oczywiście można zauważyć, że pakuje się w całą sytuację z powodu porywów serca ale trochę za dużo w tym wszystkim sztampy – dziewczyna gangstera wraca do domu by zobaczyć synka (który na pewno pozna matkę), główny bohater odprowadza swoją nową dziewczynę do samochodu. Angela Burr pewnie urodzi śliczne i zdrowe dziecko. Wszystko jest w porządku. I choć serial spokojnie znalazł by przestrzeń by pokazać nam jak bardzo Jonathan z pierwszego odcinka różni się od tego z ostatniego (zwłaszcza że jest ku temu okazja bo całość kończy się w tym samym miejscu) to jednak ponownie – przyśpiesza pod koniec tak że na refleksję nie starcza czasu.
Zwierz ma poczucie niedosytu bo ma wrażenie że gdzieś po drodze zgubiło się pytanie kim jest Jonathan Pine
The Night Manager nie jest produkcją idealną, choć ma swoje niewątpliwie zalety. Chyba jego największą wadą jest to, że w ostatecznym rozrachunku obiecuje więcej niż może dać. Ale obietnica bierze się z tego, że o produkcja doskonale zagrana i wspaniale zrealizowana. Kiedy więc ostatecznie po ostatnim odcinku orientujemy się, że obejrzeliśmy nic więcej tylko dobrze zrealizowany serial na podstawie powieści szpiegowskiej czuć pewien niedosyt. Jednocześnie zwierz jest przekonany, że wielu widzów chętnie do serialu wróci – czy to popatrzeć na piękne ujęcia (serial zawiera tyle zbliżeń Toma Hiddlestona że zwierz zorientował się, że po zderzeniu się z drzwiami w teatrze kilka lat temu aktorowi została blizna na czole) czy też na dobre aktorstwo. Jednocześnie jednak wciąż Tinker Taylor Soldier Spy pozostaje najlepszą serialową ekranizacją Le Carre. Ale zwierz nie miałby nic przeciwko temu by BBC nadal starało się to zmienić. I może w tym celu wykorzystać tylu doskonałych aktorów ile im się żywnie podoba. Zwierz obejrzy.
Ps: Postanowił zwierz obejrzeć mini serial Klondike ale trochę stracił zapał gdy zorientował się, że w pierwszym odcinku bohaterom przez 25 minut udało się wejść na jedną górę z której potem zjechali na sankach. Zwierz lubi wolną ekspozycję ale ma swoje granice.
Ps2: Natomiast zwierz zaczął oglądać Real O’Neals i chyba będzie miał o tym serialu kilka miłych rzeczy do napisania.