Home Ogólnie Żelazna Dama na glinianych nogach czyli Meryl Streep nie zawsze wystarczy

Żelazna Dama na glinianych nogach czyli Meryl Streep nie zawsze wystarczy

autor Zwierz

 

Hej

Na początku wszys­t­kich wyczeku­ją­cych na wpis  “Jak to oni mają Oscara” musi bard­zo przeprosić za drob­ne opóźnie­nie. Zwierz był zaję­ty i nie zdążył przy­go­tować swo­jej złośli­wie obur­zonej listy. Ale spoko­jnie zwierz zna­jdzie czas by ją przy­go­tować jutro ( i wiecie co zwierz ma nawet pomysł na jeszcze dal­sze wpisy, wszys­tko dzię­ki inspiracjom face­bookowym ;). Tak więc pow­strzy­ma­j­cie swo­je Oscarowe zgrzy­tanie zęba­mi jeszcze jeden dzień. Choć może nie koniecznie, bo zwierz prze­cież kon­tynu­u­je recen­zowanie filmów, o których głośno jest z okazji Oscarów. Dziś bowiem zwierz chce napisać o złym filmie. Właśnie — nie kiep­skim, nie śred­nim ale po pros­tu złym. Tak złym jak stan walu­ty Zim­bawbe w pier­wszej połowie 2008 (zwierz wie, że to brz­mi dzi­wnie ale było to pier­wsze porów­nanie jakie przyszło mu do głowy).  A jaki nosi tytuł ? Nieste­ty ” Żelaz­na Dama”

 

 Kobi­eta i par­la­ment  — z tego mógł być taki świet­ny film

 

Zwierz ma wobec fil­mu kil­ka poważnych zarzutów. Zaczni­jmy od najnud­niejszego czyli od samego schematu nar­ra­cyjnego. Sce­narzyś­ci zde­cy­dowali się na teo­re­ty­cznie  dobrze znany i lubiany zabieg by akc­ja fil­mu roz­gry­wała się w ciągu ret­ro­spekcji. Wszyscy lubią takie ele­men­ty w fil­mach biograficznych ( zwierz odnosi wraże­nie, że praw­ie wszys­tkie takie są).  Ale w ” Żelaznej Damie” już sposób wyko­na­nia budzi wąt­pli­woś­ci. Mamy oto współczes­ną Thatch­er, która cier­pi na demencję, widzi ducha swo­jego męża, jest krucha zde­zori­en­towana i bezrad­na. Taka wiz­ja może i by uszła gdy­by nie jeden drob­ny fakt — po pier­wsze — tej współczes­nej chao­ty­cznej  Thatch­er  jest na ekranie więcej niż tytułowej ”  Żelaznej Damy” , a prze­cież nikt nie idzie na ten film jako na film o zde­zori­en­towanej staruszce ( zwłaszcza, że zde­cy­dowanie się go tak nie rekla­mu­je, co zdaniem zwierza jest ważne bo widza trze­ba choć trochę infor­mować o tym co zobaczy,  a nie wodz­ić za nos). Po drugie — i to chy­ba ważniejsze — takie wyko­rzys­tanie czy­je­jś choro­by jako klam­ry nar­ra­cyjnej jest ryzykownym zabiegiem, zwłaszcza, a może przede wszys­tkim — kiedy oso­ba, o której robimy film jeszcze żyje. Zwierz nie przepa­da za snu­ciem wiz­ji jak dzi­ała mózg oso­by chorej na demencję czy Alzhaimera,  bo zawsze wyda­ją się to być wiz­je bard­zo egzal­towane i mające mało wspól­nego z chorobą. Moż­na sobie takie fan­taz­je jeszcze snuć przy oso­bie nieżyjącej, ale przy żyjącej pach­nie to zwier­zowi jakimś nie ład­nym wyko­rzys­taniem cud­zej ułom­noś­ci. Nie oznacza to, że zwierz jest zupełnie prze­ci­wny kręce­niu o ludzi­ach żyją­cych ( Królowa jest filmem świet­nym zdaniem zwierza), ale trze­ba tu jed­nak wykazy­wać się zde­cy­dowanie więk­szą powściągliwością.

 

 Jedyne zdję­cie ze współcześnie dziejącej się częś­ci fil­mu jakie zwierz znalazł w necie. Co wyda­je się być strasznym oszust­wem wzglę­dem widza bo nie infor­mu­je się go że wiek­szość fil­mu będzie o czymś zupełnie innym

 

Kole­jnym prob­le­mem fil­mu jest fakt, iż autorzy nie mogą się zde­cy­dować o czym tak właś­ci­wie chcą nam opowiedzieć. Czy o kobiecie, która zde­cy­dowała się wbrew stereo­ty­pom swo­jej płci zostać jed­nym z najt­ward­szych i najbardziej nieustę­pli­wych poli­tyków jakich znała Bry­ta­nia. Czy o kobiecie w świecie mężczyzn wciąż wal­czącej o swo­ją pozy­cję. Czy o córce sklepikarza, która doszła do tytułu lor­dowskiego. Najważniejszej kobiecie w kra­ju, która traci nie tylko pozy­cję ale też powoli władzę nad włas­nym umysłem. Żonie i matce, która zanied­bała rodz­inę? Oso­bie chorob­li­wie ambit­nej  czy naprawdę wierzącej w swo­je ideały? Wszys­tkie te prob­le­my wyda­ją się leżeć niemal pod nosem twór­ców fil­mu, jak­by czeka­jąc aż się zde­cy­du­ją.  Nieste­ty film nie jest w stanie zagłębić się w żad­ną z tych kwestii — wręcz prze­ci­wnie — gład­ko prze­b­ie­ga po wszys­t­kich ewen­tu­al­nych prob­lemach, sku­pi­a­jąc się w dużej mierze na chao­ty­cznej rekon­strukcji wydarzeń, o których nie mówi więcej niż to co moż­na było by bez prob­le­mu wyczy­tać w gaze­tach. Prak­ty­cznie nie dosta­je­my gło­su zza kulis, a i niekiedy moż­na dojść do wniosku, ze nie dosta­je­my nawet najprost­szej inter­pre­tacji zdarzeń.  Ponoć twór­cy chcieli tu dać głos samej Thatch­er i wytłu­maczyć jej zachowanie wid­owni. No więc zwierz jej gło­su wcale tu nie słyszy, wręcz prze­ci­wnie wyda­je się, że najgłośniej sły­chać co o postępowa­niu pani pre­mier i o jej charak­terze myślą twór­cy. Ale też nie na tyle dobit­nie by film zyski­wał jakikol­wiek charakter.

 

 Z fil­mu nie dowiecie się dlaczego ani jak ta błyskotli­wa absol­wen­t­ka chemii została kobi­etą, której roli w poli­tyce nie da się przecenić

         Co więcej wyda­je się, że nie ma tu żad­nej opowieś­ci. Kole­jne wydarzenia nie prowadzą nas do kon­kluzji. Tu Stra­j­ki, tu Falk­landy, tu nieustę­pli­wość w sprawach gospo­dar­czych, tam IRA.  Dzieje rządów bur­zli­we, ale podane bez koniecznej wiążącej je myśli. Bo za spoi­wo trud­no uznać kole­jne pow­tarza­jące się sce­ny, w których Thatch­er  wygłasza kosz­marne, wciąż te same frazesy, lub dość manieryczne sce­ny, w których nikt nic nie mówi ( zaskaku­ją­co dużo jest ich w filmie). Wyda­je się, że twór­ców mógł zgu­bić stra­ch. Stra­ch przed porząd­nym filmem poli­ty­cznym,  w którym przez pon­ad dwie godziny ludzie roz­maw­ia­ją, poda­ją fak­ty licz­by, kłócą się nad papiera­mi. Wszyscy doskonale znamy ten rodzaj bry­tyjs­kich pro­dukcji, które najczęś­ciej pozostaw­ia­ją nas pod olbrzymim wraże­niem. I jak się zazwyczaj okazu­je wcale nie nudzą, w prze­ci­wieńst­wie do ” Żelaznej Damy”, która każe raz na jak­iś czas zerkać na zegarek ( to znaczy nie zwier­zowi bo zwierz nie ma zegar­ka). Taki film o pani pre­mier, gdzie było by mniej scen sym­bol­icznych, a więcej porząd­nie pokazanego rządzenia — kto wie, czy nie był­by jed­nym z ulu­bionych zwierza. Jed­nak ta pro­dukc­ja woli nie odpowiedzieć zwier­zowi na pytanie dlaczego mimo kon­trow­er­sji przez 10 lat pani Thatch­er pozostawała pre­mierem swo­jego kra­ju. Być może twór­cy uznali, że zwierz by nie zrozumiał.

 

 Film jest trocję jak Pani Pre­mier w samo­chodzie — prze­jeżdża przez zamiesz­ki nie zważa­jąc na to dzieje się wokół ( z resztą to uję­cie pow­tarza się bard­zo często)

 

       Następ­ny  zarzut zwierza jest dość skom­p­likowany. Otóż jego zdaniem trochę za dużo jest mężczyzn w tym filmie. I to nie żeby zwierz okopy­wał się na fem­i­nisty­cznych pozy­c­jach ( jest od tego dale­ki) — na przykład w par­la­men­cie — prezen­tu­je się nam obrazek jed­nej jedynej ubranej w błęk­i­ty kostium Thatch­er na tle masy ubranych na czarno i szaro mężczyzn, krzy­czą­cych, śmieją­cych się — ot ban­da facetów i jed­na kobi­eta. Cóż zwierza ten obrazek den­er­wu­je bo już wtedy jak i później w par­la­men­cie bry­tyjskim ( podob­nie jak pol­skim)  zasi­adały kobi­ety. Ich wyka­sowanie strasznie zwierza den­er­wu­je — oczy­wiś­cie nie było ich dużo no ale były. Ale nie tylko o taką nieś­cisłość chodzi ( zapewne podyk­towaną este­tyką obrazu) — zdaniem zwierza nieco zbyt wielu mężczyzn wpły­wa na samą Thatch­er.  Moż­na dojść do wniosku, że przez  całe swo­je pre­mierost­wo właś­ci­wie tylko kierowała się myśla­mi ojca, że za jej kandy­daturę odpowiadali dorad­cy bo ona sama nigdy by nie kandy­dowała, i że jedynie decyzję o wojnie na Falk­lan­dach pod­jęła sama. Inny­mi słowy po raz kole­jny zwierz dosta­je wiz­ję wielkiej kobi­ety, którą tak naprawdę steru­ją mężczyźni.  Dru­ga sprawa to kwes­t­ia męża — właś­ci­wie współczes­na część fil­mu krę­ci się głównie wokół niego — co także wyda­je się sprowadzać wielką panią poli­tyk do roli lep­szej czy gorszej żony. Przy czym film w żaden sposób nie potrafi odnieść się do kwestii bycia kobi­etą w poli­tyce. Ze dwa razy bohater­ka wygłasza jak­iś frazes ( och mnóst­wo ich w filmie) ale nie ma żad­nej sce­ny, która by dobrze pokaza­ła trud ( bądź jego brak) bycia kobi­etą poli­tyk. Co ciekawe zwierz widzi­ał taką scenę w trail­erze ( Kiedy Thatch­er wsta­jąc od stołu pyta pozostałych poli­tyków ” Dołączymy do Pań?”)  ale nieste­ty nie ma jej w filmie. Co dzi­wi tym bardziej, że za reży­ser­ię i sce­nar­iusz odpowiada­ją kobiety.

 

 Jed­na kobi­eta i sami szarzy mężczyźni — i tak przez cały film.

       

Tu zwierz musi pow­strzy­mać powódź zarzutów i zatrzy­mać się na chwile przy aktorstwie. Rzeczy­wiś­cie Meryl Streep pokazu­je, że właś­ci­wie nie ma dla niej roli niemożli­wej. Brat zwierza był przeko­nany, że Thatch­er w podeszłym wieku gra ktoś inny. Bo rzeczy­wiś­cie — nie chodzi tylko o make up ale też o fakt iż starsza Thatch­er  jest niższa ( sporo), grub­sza, delikat­niejsza, no po pros­tu o jakieś dwadzieś­cia trzy­dzieś­ci lat bardziej posunię­ta w lat­ach od pani pre­mier. Zwierz nie wie jak się male­je i starze­je do roli, ale najwyraźniej niek­tórzy aktorzy posiedli tą trud­ną umiejęt­ność. Ostat­nio na ekranach starzał się Old­man a ter­az Streep pokazu­je, że to naprawdę nic trud­nego. Zwierz rozu­mie też zach­wyt nad jej rola pod tym wzglę­dem, że rzeczy­wiś­cie zupełnie zni­ka ona z ekranu pozostaw­ia­jąc nas z kimś zupełnie innym, nawet nie szczegól­nie do siebie samej podob­nym. Bard­zo dobry jest też Jim Broad­bent w roli męża , choć zwierz uważa, że moż­na by jego tal­ent jeszcze lep­iej wyko­rzys­tać. Ale tu kole­jny prob­lem — właś­ci­wie w całym filmie nie mamy innych postaci, sce­narzyś­ci zapom­nieli dać bohaterom charak­tery, a niekiedy ich przed­staw­ić ( być może myśleli wyłącznie o widzu bry­tyjskim , który świet­nie wszys­t­kich zna) w związku z tym przez więk­szość fil­mu właś­ci­wie nie mamy niko­go kto by się wyróż­ni­ał . Tak więc ostate­cznie film opiera się prak­ty­cznie wyłącznie na tal­en­cie Streep, wyświad­cza­jąc jej tym samym niedźwiedz­ią przysługę. Aktor­ka gra bowiem równie dobrze jak zawsze ale w złym filmie. Zwierz jest ciekawy czy gdy­by główną rolę powier­zono komu innemu czy o pro­dukcji w ogóle by się tyle mówiło.  Bo warto tu dodać, że nie pory­wa ona także pod wzglę­dem real­iza­cyjnym. Kont kamery bywa bard­zo dzi­wny, prze­jś­cia są nieco zbyt oczy­wiste a mon­taż miejs­ca­mi. cóż zde­cy­dowanie do poprawy. Zwierz nie pisze tego bo się jakoś szczegól­nie zna ale dlat­ego, że bard­zo to widać. A zwierz ma z taki­mi ele­men­ta­mi fil­mu trochę jak z oceną dyry­gen­ta. Zwierz nie umie ocenić dyry­gen­ta póki dyry­gent nie jest fatalny.

 

 Film jest trochę jak ten plakat — krzy­czy ” Mamy Meryl Streep” ale już na pier­wszy rzut oka całośc wypa­da przerażająco

 

        Zwierz jest tak ziry­towany przede wszys­tkim dlat­ego, że zmarnowano szan­sę na świet­ny film. Bo Mar­garet Thatch­er to postać ciekawa i kon­trow­er­syj­na, nawet wtedy kiedy czy­ta się o niej hasło w Wikipedii.  Co więcej — postać, której pub­liczny wiz­erunek, wpływ na kul­turę ( zwierz ma wraże­nie, że co się­ga po bry­tyjską książkę czy płytę zna­jdzie tam jakieś naw­iązanie — na boga nawet w Dok­torze Who!) no i co najważniejsze poli­tykę jest tak olbrzy­mi, po pros­tu zasługu­je na lep­szy film. Być może jed­nak zwierz padł ofi­arą włas­nych wiz­ji. On sam zapewne opowiedzi­ał­by wszys­tko od początku do koń­ca, być może korzys­ta­jąc z tych znien­aw­id­zonych przez niek­tórych napisów na końcu i na początku. Ale jed­no jest pewne. Gdy­by to od zwierza zależało był­by to przede wszys­tkim film o wielkiej poli­tyce i wielkim poli­tyku. Ale może już taki smut­ny los kobi­et, że nie ważne ile lat rządzą i jak ważne pode­j­mu­ją decyzję w ostate­cznym rozra­chunku liczy się bardziej pokazanie że były kobi­eta­mi. Choć jeśli zwierz może sobie poz­wolić na ostat­nia złośli­wość — tu film też zawodzi bo właś­ci­wie zapom­i­na pokazać co się dzi­ało z rodz­iną Thatch­er w cza­sie jej rządów. Co w sum­ie też mogło­by być ciekawe. W każdym razie zwierz nie dzi­wi się,  że Żelaz­na Dama nie znalazła się na liś­cie najlep­szych filmów nomi­nowanych do Oscara. Co zde­cy­dowanie dobrze świad­czy o Akademii.

 

 

   

PS: Ktoś się kiedyś skarżył, że zwierz jest za mało kul­tur­al­ny. Może więc w ramach bycia kul­tur­al­nym stwierdz­ić, że II kon­cert fortepi­anowy Medt­nera jest bard­zo sym­pa­ty­czny ( choć chy­ba rzeczy­wiś­cie bard­zo trud­ny bo pianista się pomylił), zaś Strace­nie Stiepana Raz­i­naSzostakow­icza abso­lut­nie świetne.  To w ramach dodatku bard­zo kul­tur­al­nego :P??

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online