Hej
Zwierz jest istotą spokojną nie mniej czas sprawia że co raz częściej zwierz odczuwa pewną irytację. Irytacja ta rośnie, rośnie i załamuje się ukośnie. O co chodzi. Otóż o ceny komiksów w Polsce. Dla nikogo nie jest chyba tajemnicą, że komiksy są drogie. Problem polega na tym, że są irracjonalnie drogie. Zwierz nie ma pretensji gdy wydawana przez wydawnictwo Egmont seria — Mistrzowie Światowego Komiksu była droga ( choć nieco za droga biorąc pod uwagę ewentualne zainteresowanie taką serią ) — duże kolorowe albumy wydawane w twardych okładkach miały skusić kolekcjonerów — ludzi znających światowych mistrzów i ich dzieła. Ale ostatnio ceny wręcz irracjonalne zaczęły mieć komiksy które wielkich kolekcjonerów nie przyciągną — komiks o Batmanie i Robinie kosztował złotych 89, ostatnie pięć zeszytów legendrnej serii o Avangers ( setki poprzednich nigdy w Polsce się nie ukazały) kosztują 69 zł choć w kraju jest pewnie kilka osób zainteresowanych tą publikacją, z kolei Marvels — komiks także złożony z kilku zeszytów stanowiących większą całość ( i nawiązujący do wydarzeń, których Polski czytelnik odcięty od 99,9% publikacji Marvela nie zna i nawiązań nie zrozumie) kosztuje 90 zł. Zwierzowi przypomina się Kingdom Come — jeden z najlepszych komiksów ostatnich lat — wydany jak wszystko w Polsce w twardej oprawie kosztowało 90 zł — zwierzowi bardziej opłacało się pojechać do Paryża i kupić tam ten komiks ( sprowadzony ze Stanów) niż kupić go w ojczyźnie. Szczyt osiągnięto chyba w przypadku dwóch publikacji — pierwsza to X‑meni — wydaje się ich ostatnio w grubych tomach po 60–70 zł — tymczasem nie są to żadne wydania specjalne tylko zebrane razem zwykłe — bardzo wyrwane z kontekstu — zeszyty, drugie kuriozum to komiks Dziedzictwo — rozgrywający się setki lat po wydarzeniach z Gwiezdnych Wojen — tu nie płacimy nawet za twardą okładkę — w sumie nie wiadomo za co płacimy 40 zł bo samo wydawnictwo nie jest szczególnie dobre i dla kolekcjonera pewnie nie przedstawia żadnej wartości. Zwierz nie rozumie skąd ta potrzeba w Polskich wydawnictwach by wydawać komiksy w twardych okładkach po horrendalnych cenach — przecież kolekcjonerów jest w Polsce zaledwie kilku z resztą chyba nie jest dla nikogo tajemnicą, że kolekcjonuje się komiksy w ich oryginalnych wydaniach a nie krajowych edycjach. Twarda okładka nikomu nie jest potrzebna a sprawia że publikacja jest wielokrotnie droższa. Za co więc płacimy więcej — zwierzowi trudno się naprawdę domyślić — nie sprzedaje się bowiem nam nawet komiksów najlepszych ( te wychodzą stosunkowo rzadko) tylko jakąś eklektyczną zbieraninę wydawaną wedle widzi mi się wydawnictw, co więcej nie ma nawet gwarancji że jeśli kupimy pierwsze zeszyty wydając na nie mnóstwo kasy to pojawią się następne ( tak jest w przypadku serii Vertigo Y: Last Man — wyszły zaledwie cztery zeszyty). Zwierz ma już trochę dosyć sytuacji w której za granicą te same komiksy które czyta w Polsce są tańsze mimo że sprowadza się je tam bezpośrednio ze Stanów ( zwierz uważa że przetłumaczenie komiksu na Polski nie jest szczególnie trudne biorąc pod uwagę ilość tekstu) — polski czytelnik nie potrzebuje twardej oprawy czy kredowego papieru — zwłaszcza że najczęściej na komiksie zna się słabo albo w ogóle zaś większość bohaterów kojarzy raczej z filmów niż z nieruchomych obrazków — oznacza to że po komiks sięga nie po to by postawić go dumnie na półce w szeregu innych lecz po to by przejrzeć i odłożyć na bok — dla niego zwykła okładka, zwykły papier i klejenie zamiast szycia zupełnie by wystarczyło o ile cena była by przyzwoita. Dziś większość nawet fanów komiksu czyta je w Polsce w Empikach i księgarniach i trudno im się dziwić biorąc pod uwagę że kupienie sobie kilku wydawnictw to koszt kilkuset złotych — nawet zwierz który uważa komiks za jeden z najcudowniejszych wynalazków jest przekonany że kilkadziesiąt stron z obrazkami nie jest tyle warte. Co ciekawe zwierz pamięta z lat dziecinnych kiedy w Polsce wychodziły regularnie komiksy — Superman, Batman i X‑meni a raz na na jakiś czas komiks który nazywał się Mega Marvel — był droższy i najczęściej dłuższy — wszystko było co prawda wydawane na beznadziejnym papierze i w kolorach dziś nie do pomyślenia ale było na to stać każdego. Szkoda że w tym przypadku nie mamy postępu tylko olbrzymi krok w tył. Co zwierz proponuje? Najchętniej sprawę by nagłośnił ale ma wrażenie że takich jak on oburzonych konsumentów tego sztandarowego przejawu popkultury jest zbyt niewielu. Tak więc zwierz uświadamia wam że dziś kupić komiks o Wolverinie oznacza wydać więcej pieniędzy niż kupić film o Wolverinie na DVD ( zwłaszcza że filmy tanieją komiksy nie) — nie musi wam chyba zwierz uświadamiać że narysowanie przetłumaczenie i wydanie komiksu jest nieco tańsze niż nakręcenie i wydanie filmu.
Ok zwierz się nie wyżalił. Obiecuje nie wracać do tematu przez najbliższy rok;)