Home Ogólnie Zwierz po drugiej stronie maski czyli inni Hannibalowe rozważania cz.I

Zwierz po drugiej stronie maski czyli inni Hannibalowe rozważania cz.I

autor Zwierz

Hej

Nowy sezon Han­ni­bala to dopiero pięć odcinków a zwierz szcz­erze musi wam przyz­nać, że zaczął powoli cier­pieć na coś w rodza­ju Han­ni­balowego gło­du. Nie byna­jm­niej nie znaczy to, że ma ochotę kogoś zabić i zjeść. Raczej po ostat­nich sekun­dach zapowiedzi następ­nego odcin­ka zwierz zaczy­na czuć, że to co właśnie zobaczył to zde­cy­dowanie za mało. W zeszłym sezonie zwierz poradz­ił sobie nadra­bi­a­jąc odpowied­nio luki w swo­jej zna­jo­moś­ci fil­mo­grafii Mikkelse­na i Hugh Dancego (wszys­tko zaś okras­zone powtórką skeczy Eddie Izzar­da). W tym sezonie jed­nak zwierz zde­cy­dował się zwró­cić ku innym kine­matograficznym wcie­le­niom Han­ni­bala Lectera i Willa Gra­hama. Trochę kusi by napisać o wszys­tkim razem, ale zwierz pomyślał sobie, że ciekaw­iej będzie całość rozłożyć na częś­ci. Dziś więc pochylimy się nad porów­naniem jak spisali się Han­ni­bal i Will w Czer­wonym Smoku z 2002 roku a za tydzień dowiecie się co zwierz sądzi o ich wcześniejszych inkar­nac­jach gdy Willem był Pet­ter­son a Han­ni­balem Cox.  Zwierz wyjeżdża na przyszły week­end, więc taki z góry zaplanowany post ide­al­nie mu pasu­je. Zwłaszcza, ze o ile w przy­pad­ku Czer­wonego Smo­ka z 2002 różnice od razu rzu­ca­ją się w oczy o tyle wyda­je się, że w Man­hunter moż­na znaleźć całkiem zna­jome tropy.

  Zdję­ciem prze­wod­nim będzie naj­ge­nial­niejsze wiz­ualne naw­iązanie jakie kiedykol­wiek znalazło się na jakimkol­wiek talerzu.

Zaczni­jmy od pewnego wyz­na­nia, które chy­ba dla niko­go nie jest szoku­jące. Zwierz nie jest fanem książek Har­risa. Może­cie ter­az zwierza odsądz­ić od czci i wiary ale jego zdaniem to typowy przykład jak nie aż taka dobra lit­er­atu­ra zosta­je pod­nie­siona o oczko wyżej, przez aż tak dobrą ekraniza­cję. Być może kry­ty­czny ton zwierza wyni­ka z fak­tu, że kiedy był dziecię­ciem Mil­cze­nie Owiec było jedyną książką, której nie poz­woliła mu przeczy­tać mat­ka. Zwierz przy­go­tował się więc na straszne stra­chy i kiedy w końcu po pros­tu przeczy­tał…. cóż miłoś­ci wielkiej nie było. Stąd nigdy nie ciągnęło zwierza do anal­iz i porów­nań a także do adap­tacji poza oczy­wistym Mil­cze­niem Owiec, które jest tak obow­iązkowe, że bardziej się nie da. Zresztą najlep­szym przykła­dem niech będzie fakt, że zwierz początkowo był zupełnie nie zain­tere­sowany seri­alem Fullera, a nawet był jego dość głośno wypowiada­ją­cym się prze­ci­wnikiem, twierdzą­cym, że kani­bal­izm wprowadza się do seri­alu tylko po to by pod­krę­cić oczeki­wa­nia wid­owni. Dys­tans zwierza uchronił go na całe szczęś­cie przed pewny­mi nieszczęś­ci­a­mi – taki­mi jak Han­ni­bal po drugiej stron­ie mas­ki czy Han­ni­bala w wer­sji fil­mowej. Nie mniej zwierz nigdy nie uzna się za fana twór­c­zoś­ci Har­risa (chy­ba nawet nie miał­by do tego prawa) raczej za osobę, której nic tak nie bawi jak oglą­danie kilku aktorów w tych samych rolach (jej jak w teatrze!). I właś­ci­wie tak należy wynurzenia zwierza czytać.

Zwierz uprzedza że dalej będą spoil­ery, dla tych co nie wiedzą co dalej się w Czer­wonym Smoku dzieje i co się dzieje pomiędzy Han­ni­balem seri­alowym a Czer­wonym smokiem 

Red Drag­on dawno przykuł uwagę zwierza nie tyle naw­iązaniem do powieś­ci Har­risa co obec­noś­cią w nim Ral­pha Fiennsa. Widzi­cie zwierz miał w swoim życiu czas kiedy postanow­ił obe­jrzeć wszys­tkie filmy z Ralphem Fiennsem (co skończyło się kilko­ma znakomi­ty­mi seansa­mi).  Zwierz jed­nak odkładał seans na później i dobrze się stało bo dzię­ki temu  mógł sobie porów­nać mate­ri­ał fil­mowy z seri­alowym.  Dla widza seri­alowego naj­ciekaw­iej przed­staw­ia­ją się pier­wsze sce­ny Czer­wonego Smo­ka w których mamy  trzy ele­men­ty —  kon­cert w fil­har­monii, wydawaną przez Han­ni­bala kolację i kon­frontac­je z Willem w gabinecie. To chy­ba jedyne sce­ny z cyk­lu które bezpośred­nio odnoszą się do relacji jakie łączyły Willa z Han­ni­balem przed oczy­wistym i obow­iązkowym aresz­towaniem.  Tym co najbardziej kłu­je w oczy – zwłaszcza widza seri­alowego – jest olbrzymia różni­ca w este­tyce. Nie chodzi tylko o to, że pró­ba odmłodzenia Antony Hop­kin­sa przez dodanie mu kre­tyńskiego kucy­ka zde­cy­dowanie się nie powiodła.  Zwierz z zaciekaw­ie­niem przyglą­dał się pomieszczeniom w mieszka­niu Han­ni­bala – które w niczym nie przy­pom­i­nało pięknie uporząd­kowanych przestrzeni które zwierz zna z seri­alu. Wręcz prze­ci­wnie zarówno jadal­nia jak i gabi­net spraw­iały na zwierzu wraże­nie przeład­owanych czy nawet kic­zowatych. To co w seri­alowym Han­ni­balu tworzy niepoko­jącą ale fas­cynu­jącą całość w filmie spraw­iało wraże­nie jak­by ktoś rzu­cił na pół­ki genial­nego psy­chopaty tyle rupieci ile tylko się da. Ta este­ty­cz­na różni­ca uderzyła zwierza każąc mu bez zaskoczenia stwierdz­ić, że este­ty­ka seri­alu Fullera całkowicie opanowała jego wyobraźnię. Zresztą trze­ba przyz­nać, że o ile moż­na wiele dysku­tować o różnych pode­jś­ci­ach do roli Han­ni­bala (o tym za chwilę) to jest coś takiego co spraw­ia, że Antho­ny Hop­kins w małej więzi­en­nej celi jest prz­er­aża­ją­cy, ale na wid­owni fil­har­monii – cier­pią­cy w cza­sie wys­tępu kosz­marnego fle­cisty (wiecie, ze zwierz pier­wszy raz poczuł że rozu­mie zbrod­nię Han­ni­bala) nie wyglą­da tak na miejs­cu jak Mikkelsen. Ale ponown­ie to kwes­t­ia pewnych este­ty­cznych wyborów twór­ców seri­alu i nie koniecznie wiąże się to z sama grą aktorską.

Dla zwierza obie przestrze­nie prezen­tu­ją się zupełnie inaczej. Trady­cyjny Han­ni­bal idzie w pewien przepych który u seri­alowego Han­ni­bala jest zastą­pi­ony niepoko­jącą mieszanką min­i­mal­iz­mu i przepy­chu o bardziej organ­icznym pochodze­niu (czy ktoś rozu­mie o co zwier­zowi chodzi?)

Ta zaś najbardziej zain­tere­sowała zwierza kiedy przyszło do porów­na­nia dwóch (a w przyszłoś­ci trzech) Willów. Edward Nor­ton, którego zwierz tak zupełnie przy okazji bard­zo, bard­zo lubi (i widzi­ał praw­ie wszys­tkie filmy z jego udzi­ałem) gra Willa Gra­hama w sposób, który zwierza nie do koń­ca przekonu­je. Prawdą jest że kon­cepc­ja postaci jest tu zupełnie inna – Will mimo zapewnień pozostałych postaci w filmie nie jawi się jako geniusz czy człowiek, który chodzi po miejs­cu zbrod­ni widząc rzeczy, których nie widzą inni. Choć pewnie bliższe to prawdy (nasz seri­alowy Will jest trochę za bard­zo mag­iczny pod tym wzglę­dem, ale moż­na mu to wybaczyć) to jed­nak w pewien sposób takie przed­staw­ie­nie bohat­era odbiera mu wyjątkowość. Will Gra­ham w wyko­na­niu Nor­tona to po pros­tu niesły­chanie sprawny detek­tyw z sporą wiedzą na tem­at psy­chi­ki morder­ców. Co więcej jego kon­frontac­je z Han­ni­balem nie są tak ciekawe jak w przy­pad­ku seri­alu – tam obaj panowie odbi­ja­ją piłeczkę pozosta­jąc dla siebie wza­jem­nie tajem­nicą. Tu zaś Will zde­cy­dowanie musi pole­gać na eksper­tyzie Lectera by rozwiązać zagad­kę, która jeśli się nad tym dłużej zas­tanow­ić jest do rozwiąza­nia dla każdej nieco bardziej roz­gar­niętej oso­by. Zwierz rzecz jas­na rozu­mie, że wydarzenia związane z poj­maniem Han­ni­bala mogły zmienić Willa, ale relac­ja między bohat­era­mi wyda­je się zde­cy­dowanie ciekawsza gdy nie czu­je się tak bard­zo, że Will uzna­je wyżs­zość swo­jego przeciwnika/współpracownika (nawet jeśli tego ofic­jal­nie nie przyz­na­je).  Will Nor­tona nieco zwierza znudz­ił, poza jed­ną sceną (na samym początku), kiedy zmęc­zony, zanur­zony po uszy w śledztwie pojaw­ia się w domu Han­ni­bala nie dostrzegł w nim nic co by wiąza­ło go z bohaterem którego gra Dan­cy. Choć nie zwierz trochę kłamie – obu aktorów bard­zo wyraźnie wybra­no ze wzglę­du na ich specy­ficzne warun­ki fizy­czne. Otóż może­cie się ze zwierzem nie zgodz­ić, ale zarówno Edward Nor­ton jak i Hugh Dan­cy wyda­ją się prezen­tować typ urody i jakąś wewnętrzną delikat­ność (zwierz nie wie jak to inaczej ująć) która nie pre­destynu­je ich do pra­cy w FBI. Stąd tak uderza nas zestaw­ie­nie ich zdol­noś­ci i zawodu z tym jak wyglą­da­ją i co w noszą na ekran (dlat­ego Willa Peter­sona zwierz omaw­ia osob­no bo on wnosi na ekran coś nieco innego). Obaj dobrze sprawdza­ją się też, jako posta­cie wewnętrznie dręc­zone choć gdzie tam Wil­lowi Nor­tona do cier­pień seri­alowego odpowied­ni­ka jego bohat­era. Przy czym choć zwierz wie doskonale, że bohater seri­alowy jest znacznie prze­sad­zony – zwłaszcza w kwestii swoich zdol­noś­ci do empatii, to jed­nak dzię­ki temu ciekawszy. Nor­ton może się właś­ci­wie popisać tylko w jed­nej niemal kończącej film sce­nie, gdzie uda­je mu się ura­tować życie swo­je­mu synowi.

 

Choć jeden i dru­gi Will są od siebie niesamowicie różni to zwierz rozu­mie czemu wybra­no tych aktorów do roli

Nieco trud­niej jest mówić o Han­ni­bal­ach. Wiado­mo, że Mikkelsen nie odwołu­je się w swo­jej roli do tego co na ekranie pokazał (dość kuri­ozal­nie odmładzany mak­i­jażem) Antho­ny Hop­kins. Zwierz zawsze był wielkim fanem fak­tu, że te dwie role są tak różne od siebie. Ter­az jed­nak zwierz musi powiedzieć coś co może przys­porzy mu wielu prze­ci­wników. O ile zwierz nie ma wąt­pli­woś­ci, że Han­ni­bal za krata­mi wywołu­je u wszys­t­kich cia­r­ki na ple­cach, o tyle Han­ni­bal na wol­noś­ci lep­iej sprawdza się w wyko­na­niu Mikkelse­na.  Zwierz nie przeczy, że być może jest to kwes­t­ia garder­o­by lub nie ukry­wa­jmy egzo­ty­cznego wyglą­du, ale Han­ni­bal Mikkelse­na jest fas­cynu­ją­cy przez swój stopień opanowa­nia, który przy­chodzi abso­lut­nie nat­u­ral­nie (i czyni sce­ny prze­mo­cy tym bardziej prz­er­aża­ją­cy­mi). Han­ni­bal Hop­kin­sa nieco na wol­noś­ci bled­nie, przy­na­jm­niej dla zwierza nie jest on tak doskonale wpa­sowany w otacza­ją­cy go świat. Oczy­wiś­cie, zwierz pisze to w opar­ciu o jed­ną zaled­wie scenę, którą trud­no skon­fron­tować z kilku­nas­toma odcinka­mi seri­alu, ale to zwier­zowi bard­zo rzu­cało się w oczy. Choć na przykład sce­na w której Lecter rozkoszu­je się wytrawnym obi­a­dem – to drob­nos­t­ka ale kiedy Mikkelse­na kosz­tu­je na ekranie potrawy zwierz ma wraże­nie jak­by aktor nic innego w życiu nie robił tylko karmił się wytrawny­mi dani­a­mi. W przy­pad­ku Lectera Hop­kin­sa zwierz widzi kogoś, kto zna wszys­tkie zasady i umie docenić smak ale … nie ma w tym takiej nat­u­ral­noś­ci i swo­body. Przy czym jak zwierz pisze – porówny­wanie tych dwóch ról zasad­nic­zo nie ma sen­su bo tak naprawdę obaj panowie gra­ją inne posta­cie – jak Mikkelsen częs­to twierdz­ił, że zde­cy­dował się grać nie morder­cę psy­chopatę tylko samego szatana i nie ukry­wa­jmy wychodzi mu to bosko. Z drugiej strony – miał ułatwione zadanie, bo wszys­tko, co o Lek­terze wiemy, mamy podane jak na talerzu dzię­ki Hop­kin­sowi. Rolę, którą moż­na było­by porówny­wać to Han­ni­bala Hop­kin­sa seri­alowego dok­to­ra Gideona granego przez Eddiego Izzar­da. Ale z tego porów­na­nia wynieść moż­na tylko tyle, że Izzard gra swo­ją wari­ację na tem­at roli Hop­kin­sa koncertowo.

To nie jest tak, że zwierz nie dostrze­ga konkurencji “jak pić dro­gie trun­ki w najbardziej prz­er­aża­ją­cy sposób” raczej Hop­kins z tym kieliszkiem zwier­zowi gra zaś w ręku Mikkelse­na wyda­je się on być jak najbardziej na miejscu

Co ciekawe – w filmie najlepiej widać jak bard­zo ser­i­al pozwala na zbu­dowanie więzi z nud­ną w innym wypad­ku postacią. Jak sam Jack Craw­ford tu grany przez Har­veya Kitela. O ile nasz seri­alowy Jack jest ciekawą dwuz­naczną postacią tu w filmie speł­nia on dość prostą rolę oso­by przekonu­jącej Willa do przyję­cia sprawy. Nigdy na przestrzeni trwa­nia całego fil­mu nie dosta­je­my nawet chwili reflek­sji nad tym, że dzi­ała­nia Craw­for­da naraża­ją życie nie tylko bohat­era, ale i jego rodziny.  Z kolei zwierz musi przyz­nać, że film uświadomił mu, jakim dobrym zabiegiem była zmi­ana płci Fred­dy Loun­d­sa – oczy­wiś­cie Phillip Sey­mour Hoff­man wycią­ga ze swo­jej malutkie roli wszys­tko, co się da, ale jest coś takiego w dociek­li­wej i stanow­czej dzi­en­nikarce, co czyni ją ciekawszą od wred­nego i równie niegrzecznego (wszyscy słyszeliśmy, co w tym tygod­niu Han­ni­bal powiedzi­ał Fred­die) reportera. Zresztą dzię­ki temu w his­torii nie ma samych mężczyzn, co też jest plusem. Chy­ba najbardziej z tych dru­go­planowych postaci zwier­zowi spodobał się, co chy­ba nawet nie powin­no dzi­wić Antho­ny Heald jako Dok­tor Chilton ale ponown­ie gra on zupełnie inną postać niż Raúl Esparza w seri­alu. Przy czym obaj są w pewien sposób mali i żałośni, ale na dwa zupełnie różne sposo­by.  Choć cud­own­ie jest porówny­wać frus­trację Chiltona wynika­jącą z niemożnoś­ci roz­gryzienia Han­ni­bala z tą wynika­jącą z niemożnoś­ci roz­gryzienia Willa. Ale to już ukłony do baw­iącego się mate­ri­ałem wyjś­ciowym Fullera.

Pewne rzeczy bard­zo się w adap­tac­jach zmieni­a­ją — niek­tóre w ogóle (jak relac­je Willa z prasą)

Wraca­jąc jed­nak do fil­mu. Zwierz musi wam szcz­erze wyz­nać, że jego zdaniem ten film obnaża w pełni słabość his­torii snu­tych przez Har­risa. Jasne postać Han­ni­bala jest ciekawa, wręcz pasjonu­ją­ca. Will Gra­ham – nawet w wyda­niu Nor­tona ma pewien nieoczy­wisty potenc­jał. Gorzej z samym pomysłem na książkę. Główny motyw psy­chopaty­cznego morder­cy, wychowanego w pełnym prze­mo­cy domu, który prag­nie zamienić się w smo­ka z obrazu, nie jest w ani ciekawy ani (dobra jak na współczesne stan­dardy opowieś­ci o psy­chopat­ach) szczegól­nie odkry­w­czy. Prawdę powiedzi­awszy jest nawet nieco nud­nawy – niech najlep­szym przykła­dem będzie, że jedynym momentem, w którym zwierz zadrżał w abso­lut­nym prz­er­aże­niu jest chwila, w której bohater drze ory­gi­nal­ną grafikę Blake’a. Tak to było pot­worne – cała resz­ta zaś – niewiele różnią­ca się od setek innych fabuł. Przy czym zwierz przyz­nać musi, że jego zdaniem popełniono błąd powierza­jąc tą rolę Ralphowi Fiennsowi. Film przekonu­je nas, że bohater ma poważny prob­lem ze swoim wyglą­dem, – czego przy­czyną jest min. bliz­na po oper­acji rozszczepu pod­niebi­enia. Zwierz rozu­mie, że tu mamy do czynienia z psy­chopatą, na którego racjon­alne argu­men­ty dzi­ałać by nie mogły, ale wyda­je się, że powierze­nie roli bard­zo przys­to­jne­mu aktorowi to był błąd. Zwłaszcza, że jed­nak Fiennes nawet po tym jak nabrał nieco musku­latu­ry wciąż wyda­je się dale­ki do opisu kul­tu­rysty. Zwierz nie mówi, że Fiennes źle gra raczej, że jest to chy­biony casting.

  Fiennes to znakomi­ty aktor ale do tej roli po pros­tu nie pasuje.

Zwierz nie będzie wam streszczał fil­mu (zresztą powin­niś­cie go chy­ba dość dobrze znać dwanaś­cie lat później) ale jest on po pros­tu zaskaku­ją­co nud­ny jak na sprawy który­mi się zaj­mu­je. Zwierz nie jest zda­nia, że aktorów nie moż­na kry­tykować, więc powie szcz­erze, że jego zdaniem Hop­kins zro­bił błąd gra­jąc w pre­quelu do Mil­czenia Owiec. Nie dość, że pró­ba odmłodzenia wyraźnie starszego akto­ra, zakończyła się dość kuri­ozal­nym mak­i­jażowym fiask­iem to na dodatek, nie ma sen­su wchodz­ić dru­gi czy trze­ci raz w rolę, która za pier­wszym razem była tak dobra. Hop­kins nadal wie jak grać swo­jego Han­ni­bala ale już nigdy nie zro­bi na nas takiego wraże­nia jak Mil­cze­niu Owiec.  Co jed­nak obniża wartość fil­mu biorąc pod uwagę, że Hop­kins jako Han­ni­bal miał jako jedyny szan­sę wyciągnąć z niego coś ciekawego (Nortonowi nie dano za wiele szans).  Przy czym żeby nie było, zwierz nie jest zda­nia, że seri­alowy Han­ni­bal jest bez wad – ot na przykład ostat­ni odcinek – a właś­ci­wie jego końcówka wydały się zwier­zowi zde­cy­dowanie prze­sad­zone i nieco za bard­zo dekon­stru­u­jące postać naszego ulu­bionego psy­chopaty. Ale zwierz jest gotów to jed­nak seri­alowy wybaczyć, bo nadal oglą­da się go znakomi­cie. Ale między inny­mi dlat­ego, że cała naj­ciekawsza his­to­ria bierze się z gry z tym co o przeszłoś­ci i przyszłoś­ci bohaterów powiedzi­ał nam Har­ris. Seri­alowy Han­ni­bal to fan fic­tion napisane przez kogoś kto chy­ba pisał lep­iej od auto­ra ory­gi­nału (ale jako, że sam nie wpadł na pomysł wszys­tko mu zawdzięcza).

  jedyne co zwierza tu prz­er­aża to nieu­dany makijaż

Zwierz nie wie jakim cud­em ktokol­wiek się tak uśmiecha

Właś­ci­wie cały wpis zwierza trochę nie ma sen­su, bo prze­cież obu mediów nie daje się łat­wo porów­nać. Film trwa­ją­cy dwie godziny nie opowie nam o bohat­er­ach tyle co ser­i­al. Will Nor­tona jest strau­maty­zowany przez wydarzenia jakie przyniosła kon­frontac­ja z Lecterem (choć łaskaw­ie podarowano mu zde­cy­dowanie lep­sze zakończe­nie niż w książce) nasz Will jest strau­maty­zowany bo nie wie czy kon­frontac­ja z Lecterem rzeczy­wiś­cie miała miejsce.  Jed­nak z drugiej strony jest coś niesamowicie przy­jem­nego w oglą­da­niu jak te same posta­cie mogą w nas budz­ić zupełnie inne uczu­cia zależnie od tego kto je gra i jaką kon­cepcję ma reżyser. Może dlat­ego, zwierz tak strasznie lubi oglą­dać adap­tac­je Szek­spi­ra czy Austen bo obok samego fil­mu dosta­je przy­jem­ność porówny­wa­nia ról bohaterów. A potem może o tym pisać na blogu nieza­leżnie czy chce­cie czy­tać czy nie. To jest cud­owny powód by prowadz­ić blo­ga. Pisać o tym o czym samemu się chce czytać.

Ps: Zwierz obe­jrzał dwa ostat­nie odcin­ki Glee i musi szcz­erze przyz­nać, że nie rozu­mie sce­narzys­tów. Widać, ze his­to­ria którą chcieli opowiedzieć nie wyszła. Wid­zowie chcieli oglą­dać dawnych bohaterów a nie nowych wprowad­zonych do seri­alu w ostat­nich lat­ach. Czemu więc zami­ast skończyć ser­i­al (w ład­ny bard­zo życiowy sposób) decy­du­ją się kon­tyn­uować go poza granice wyz­nac­zonego sobie wcześniej tem­atu. Plus wiel­ka szko­da, że ser­i­al który miał opowiadać o śpiewa­ją­cych dzieci­akach z małego miastecz­ka będzie his­torią młodych artys­tów w Nowym Jorku. Bo tego nam naprawdę potrze­ba. Zwierz naprawdę nie rozu­mie Glee.

Ps2: Koniec  HIMYM oczy­wiś­cie nie pozostanie bez komen­tarza zwierza ;)

30 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online