Najlepszym przykładem na to jak bardzo zwierz jest nieogarnięty jest wczorajszy brak wpisu. Zwierz nie planował zostawiać was wczoraj bez słowa pisanego ale jakoś w swoich codziennych planach (które zwykle obejmują pisanie wpisu ) umknęło mu, że przed wo wyjazdem jest wam jeszcze jeden wpis dłużny. Było minęło i dziś zwierz donosi z Sopotu . Jak zwykle w takim przypadku zwierz donosi trochę pamiętnikarsko czym się zajmuje ale jak sami wiecie życie zwierza wyjazdowego właściwie zawsze obfituje w jakieś ciekawe wydarzenia.
Zwierz musi powiedzieć, że jest dumny z poziomu integracji nakrycia głowy ze swoją koszulką
Zwierz nigdy nie znudzi się powtarzaniem, że nic związanego z blogowaniem nie dostarcza mu tyle dzikiej przyjemności co podróżowanie po całym kraju. Niezależnie czy to aby cieszyć się blogerską sławą czy aby nieść kaganek oświaty czy w końcu po to by porozmawiać z ciekawymi ludźmi o ciekawych rzeczach. Powody są drugorzędne ale dostarczana przez bloga motywacja by wsiąść do pociągu zawsze znajduje się na szczycie zwierzowej listy. Zwłaszcza, że zwierz należy do istot czujnie świat obserwujących przez co już sam fakt bycia zamkniętym w przedziale z obcymi ludźmi dostarcza rozkosznej rozrywki. W tym przypadku był to chłopiec na oko 10-11 letni który przez trzy i pół godziny jazdy rozmawiał ze swoim wujkiem. Gdybyście tą rozmowę słyszeli – dzieciak w wujka wpatrzony jak w obraz a wujek kopalnia wiedzy wszelkiej od stoczni, przez pociągi, historię piłki nożnej, kinematografii i miliona innych tematów. Do tego jeszcze mówiący do dzieciaka jakby był dorosły tzn. poważnie bez żadnego upraszczania a jednak z życzliwością i olbrzymim zasobem wiedzy. Och jak cudnie się tej rozmowy słuchało, jak z podręcznika jak stać się największym bohaterem swojego bratanka. A przy tym i podróżni mogli się wiele dowiedzieć bo fakty podawano licznie i szybko z koniecznymi datami. Zresztą było to zjawisko tak cudne, że gdy chłopiec z wujkiem w końcu opuścili przedział dotychczas milczący hipster (apple, słuchawki i Economist po angielsku) przyłączył się do naszych zachwytów nad tym zjawiskiem. Kto wie być może właśnie byliśmy świadkami najlepszego sposobu by za te kilka lat dzieciak zamiast obrażać się na cały świat będzie miał kogoś kogo rad posłucha.
Zwierz przyjechał na konwent z koleżanką która natychmiast zrozumiała swoje zadania względem zwierza
Wieczorny przyjazd do Sopotu zaowocował dla zwierza i jego towarzyszki podróży nieoczekiwaną przygodą. Oto zmęczony zwierz na ostatnich nogach dopadł do postoju taksówek by stanąć oko w oko z faktem, że wszystkie taksówki z postoju odjechały. Jako że zwierz nie jest szczególnie wielbicielem nocnych wypraw po mieście z walizkami doszedł do wniosku. Da się oszukać. Tzn podejdzie do ewidentnie trefnych taksówek i bez oglądania się na wydatek da się zawieść na miejsce. Ile musiało być w twarzy zwierza cichej rezygnacji, ile smutku lub też wyraźnego braku funduszy. Trefny taksówkarz po zlustrowaniu twarzy zwierza oświadczył, że on nas co prawda na wskazany adres zawiezie ale za zbyt wysoką cenę i jak chcemy zapłacić mniej to powinnyśmy zadzwonić pod określony (tu podał) numer korporacji taksówkarskiej. Tam zapłacimy o połowę mniej. Choć zwierz chętnie postąpił zgodnie z jego instrukcjami i dotarł do przeuroczego hostelu zaledwie kilkanaście minut później, nadal nie rozumie jak komukolwiek opłaca się takie zachowanie. A może to takie specjalne zdolności zwierza że mu z pyska tak szczerze patrzy że nie sposób go oszukać choćby się z tego żyło. Zwierz miał co prawda potem plany by skoczyć na miasto i cieszyć się niesamowitym czarem wieczornego Sopotu ale ostatecznie zatrzymał się na sklepie monopolowym i zadowolił się wypiciem cydru w hostlowym pokoju. Jak sami widziecie high life.
Spotkaie blogerów po oknem
Następnego dnia zwierz powstał rano świeży i wyspany i udał się do bistro Sanatorium na śniadanie. Jeśli kiedyś drogi przeróżne zaprowadzą was do Sopotu nie wahajcie się tylko kierujcie tam swoje kroki bo śniadania mają obłędne. I to od bardzo wielu lat. Zwierz znalazł knajpkę wieki temu kiedy był jeszcze na studiach i od tamtego czasu nie może się doczekać aż znów znajdzie się w Sopocie i zje ich śniadanie. Pożywiony zwierz odnalazł w końcu szkołę konwentową gdzie zalągł na długie godziny. Każdy konwent jest inny ale wiele łączy to samo. Ludzie są na ogół bardzo mili i życzliwi, skorzy do rozmowy i wygłupów. Co więcej, mimo że Baltikon to konwent młody to już widać tu i ówdzie że po konwentach pęta się nowe pokolenie i to takie które zostało przyprowadzone na konwent przez pokolenie poprzednie dokładnie swoich rodziców. Wśród rzeczy które można uznać za urocze ojcowie przebrani za szturmowców Imperium chodzący po konwencie z córeczkami przebranymi za Bobba Fetta naprawdę są gdzieś na szycie listy. Poza tym jak zawsze mnóstwo ludzi w cosplayu i galeria fanowskich koszulek. Sam zwierz najbardziej ucieszył się ze spotkania ze Stanley’em prowadzącym bloga i stronę Filmy, które ryją banię zbyt mocno. Przeuroczy człowiek z którym zwierz zna się wirtualnie ale dopiero teraz poznał się oficjalnie. Co zawsze jest miłe i fajne. Niestety jeśli chodzi o same prelekcje zwierza to czasem tak bywa że coś nie do końca wyjdzie po naszej myśli. I tak prowadzona w największej sali prelekcja o naukowcach w świecie Marvela okazała się niestety za krótka i jakaś taka bez duszy, ta o czwartej ścianie była nawet fajna a ta o kinie to była czysta poezja i magia ale niestety miała najmniejszą widownię. Zwierz jednak każdy konwent na którym udało mu się wygłosić choć jeden znośny referat uznaje za udany więc i Baltikon ze swoimi przemiłymi orgami trafi na listę konwentów udanych. Zwierz niestety nie miał za dużo czasu wizytować cudze prelekcje ale udał się na jedną o Sherlocku BBC i aseksualności tylko po to by zdać sobie sprawę, że już tą prelekcję słyszał na Polconie. Nie należy tu winić autorki prelekcji słusznie zakładającej że mieszkańcy Gdańska i Trójmiasta nie ruszyli tłumnie na drugi koniec kraju na ostatni Polcon. Ale należałoby się zastanowić nad zwierzem który najwyraźniej był już wszędzie.
Chwila konwentowej przerwy wykorzystana na granie
Najśmieszniejsze w trybie konwentowym w który się wpada na tego typu wydarzeniach jest to, że niesłychanie trudno jest potem przejść do takiego normalnego funkcjonowania. Tryb konwentowy to taki stan w którym absolutnie nie dziwią nas ludzie w fandomowych strojach czy z wiankami na głowie. Np. zwierz zakupił sobie na konwencie idealne fanowskie dopełnienie swojego wianka czyli opaskę z rogami jelenia. Dodajcie do tego koszulkę z Willem Grahamem i sami zrozumiecie że zwierz był ubrany idealnie. Ale potem wyjście w takim zestawie na miasto okazuje się może nie sensacyjne ale trzeba sobie przypomnieć dlaczego ktoś właściwie miałby na nas zawiesić głos na dłużej. Przy czym chłopcy i dziewczęta muszę wam powiedzieć – niech to będzie mądrość dla wszystkich = że świat jest zupełnie inny dla ludzi chodzących w wiankach. To miejsce przyjemniejsze zabawniejsze i nie trzeba się troszczyć o szybkość obsługi w barach bo „panie kwiatowe” jakoś zawsze sprawnie obsłużą (zwierz poleca zresztą przy okazji bar Koło Molo bo jest tam wielce przyjemnie, drinki dobre a ceny jak na Sopot z tych znośnych). Jednocześnie zwierz zdał sobie sprawę (jak zwykle) jak nie wiele potrzeba by przyciągnąć uwagę ludzi na ulicy. Zwierz przyzna szczerze, nie jest przyzwyczajony, że ludzie wodzą za nim wzrokiem a w świecie gdzie ma się wianek na głowie zdarza się to często (poza sytuacją kiedy w wianku na głowie wchodzi się w tłum z rozchodzącej się Parady Równości, wtedy wygląda się zupełnie normalnie wręcz pospolicie, co zwierzowi się przydarzyło w tym roku”.
Jest Sopot są drinki!
W każdym razie zwierz musi wam powiedzieć, że wśród rzeczy budzących naturalny i oczywisty entuzjazm zwierza jest fakt, że jest lato a zwierz jest nad morzem. I tak jasne, jest to morze ego nad którym w parny dzień temperatura spadającego na głowę deszczu łagodzi nieco szok związany z zanurzeniem stóp w piekielnie zimnej wodzie Bałtyku, ale nie o to chodzi. Jedynie nad morzem zwierz doświadcza tego specyficznego uczucia, że oto wszystko ale to absolutnie wszystko jest możliwe bo ta codzienna rzeczywistość leży sobie gdzieś daleko w jakimś pudełku, zaś zwierz jest na urlopie i to w miejscu gdzie jeden dzień potrafi trwać zdecydowanie dłużej niż można się spodziewać. Zwierz był w dzieciństwie uczony, że jedyne prawdziwe wakacje to te w górach (zwierz zgadza się, że tam naprawdę jest się zupełnie innym) ale tylko może budzi w zwierzu taki dziecięcy entuzjazm. Zresztą jak co roku (bo niemal co roku los rzuca zwierza nad morze) zwierz nie jest w stanie wyjść z podziwu ile zmian zachodzi w tym naszym trójmieście. Zwierz pamięta jak wyglądało centrum Sopotu gdy przyjeżdżał tu na studiach i teraz kiedy widzi jak wiele się zmieniło jest nie tyle pod wrażeniem co ma uczucie jakby opuszczał nie granice własnego województwo to co kraju. Dla miejscowych pewnie to codzienność ale dystans pozwala się cieszyć takimi rzeczami.
Jeśli za rok znajdziecie czas wpadnijcie do Sopotu na bardzo przyjemny konwent
To tyle na dzisiaj. Konwenty są cudowne ale niestety piekielnie męczące. Zwłaszcza jeśli np. na terenie konwentu w gamesroomie gdzie spędza się wolne chwile pomiędzy prelekcjami nie otwierano kiedy w końcu postanowiono wpuścić więcej powietrza, dzielny wspinający się po drabinie organizator został nagrodzony brawami i entuzjastycznym okrzykiem „bis”. Och nic tak nie męczy jak duchota. W każdym razie zwierz próbuje wam powiedzieć że konwent był fenomenalny i sami powinniście kiedyś nań wpaść ( zwłaszcza że bardzo ładnie się rozwija), zaś wasz zwierz dziś będzie buszował w Gdyni gdzie ma rozmawiać o blogowaniu o kulturze. Zobaczymy jak wyjdzie. Jak na razie zwierz nastawia się na odpieranie argumentów że nikt nie czyta o kulturze, bo nikt zwierzowi nie wmówi, że was nie ma. Chyba że tak naprawdę to wszystko jedna osoba pisze te komentarze. W takim razie. Cześć skąd klikasz?
Ps: Zwierz musi przyznać, że za największe osiągnięcie korwetu uważa moment gdy pod koniec prelekcji ktoś podszedł do zwierza by dowiedzieć się jak właściwie się ten blog nazywa, zwierz lubi gdy okazuje się, że nie słuchają go tylko czytelnicy. Plus to konwent udany bo zwierz dostał żelki.
Ps2: Słuchajcie zwierz wygłosił na Blatikonie trzy prelekcje, o n naukowcach MCU, czwartej ścianie w serialach i o kinie. Chcecie którąś z nich w formie notki? Zwierz nie jest pewien ale możecie w komentarzach napisać jeśli coś chcielibyście przeczytać w formie osobnego wpisu. Wtedy zwierz wam dostarczy lektur i podniet.